Читать книгу Ze świata czarów: zbiór baśni, podań i legend różnych narodów - Edmund Jezierski - Страница 5

Dzwon.

Оглавление

(Chińskie).

Potężnym władcą był cesarz Kan-Ti, potężnym, lecz i srogim zarazem. Żądza sławy i panowania pożerała go całego. Dążył więc do nich, na nic nie zważając. To krwawe boje toczył z sąsiednimi monarchami, pragnąc widzieć ich u stóp swych wszystkich ukorzonych, to wznosił budowle wspaniałe, oblewając je krwawym potem tysięcy poddanych, zatrudnionych przy tej pracy, a jęczących pod batogami dozorców. Albo też znowu rozkazywał rzemieślnikom wykonać jakiś przedmiot, w razie zaś, gdy mu się nie podobał, kazał ich strasznie karać. Nie spodobał mu się który z mandarynów, wnet oddać musiał głowę pod miecz katowski, lub też sam odebrać sobie życie przez rozprucie brzucha.

Zachciało się pewnego razu temu okrutnemu cesarzowi wznieść olbrzymią wieżę, wysokości dotąd niewidzianej, a przytem miała być ona nadzwyczajnej piękności, zawieszone zaś w niej dzwony miały oznajmiać ranek, południe i wieczór brzmieniem tak czystem, pięknem i potężnem, jakiego nikt dotychczas nie słyszał.

Zakrzątnęli się żywo dworzanie, spędzili najzdolniejszych rzemieślników z całego państwa i wkrótce wieżyca wzniosła się aż pod niebiosa.

Pozostawało tylko odlać dzwony. Do tej roboty zawezwano najzdolniejszego w całym Pekinie bronzownika — Tan-gi.

Zdumiał się on wielce, gdy otrzymał wezwanie, by się stawił w pałacu cesarskim, lecz i zmartwił się przytem, bo wiedział, że zaprosiny takie nic dobrego nie wróżą.

Kryjąc więc smutek swój, czule uściskał żonę i dzieci, najczulej zaś najstarszą córkę, piękną Li, słusznie zwaną „kwiatem lilji“, i poszedł do pałacu.

W tronowej sali, otoczony mandarynami i wojskowymi, siedział „syn nieba“ Kan-Ti, gdy stawiono przed nim drżącego Tan-gi.

— Słuchaj, — rzekł cesarz do klęczącego przed nim w kornej postawie bronzownika — daleko rozbrzmiewa twa sława. Dowiedziesz mi jej, odlewając dzwon, o dźwięku takim, jakiego dotychczas ucho ludzkie nie słyszało, a któryby mnie zadowolił. Pozwalam ci na trzykrotne próby, gdy zaś się nie powiodą, biada ci!…

— Stanie się podług twej woli, o synu nieba, — pobladłemi usty wyszeptał nieszczęsny Tan-gi, i chwiejnemi kroki wyszedł z sali.

Z rozpaczą w sercu wrócił Tan-gi do domu, rozmyślając przez całą drogę nad tem, jakby uczynić zadość żądaniom swego cesarza.

Postanowił też nic o tem nie mówić rodzinie, tylko energicznie wziąć się do pracy. Nadał więc, z trudem co prawda, wesoły wyraz swej twarzy i zawezwawszy najlepszych czeladników do pomocy, zabrał się do pracy.

Wykonano olbrzymią formę, stopiono bronz, dodając do niego, dla większej czystości dźwięku, moc złota i srebra, i wreszcie masę tę całą, przy modłach i błogosławieństwach bonzów (kapłan), wlano do przygotowanej formy.

Po jakimś czasie zastygł metal i wydobyto dzwon z formy… Tan-gi, z trwogą i nadzieją w sercu, zajął się ostatecznem jego wykończaniem.

Dokonał wreszcie swej pracy i dzwon, błyszczący w promieniach słonecznych jak drugie słońce, piękny, wspaniały, ponieśli słudzy do pałacu cesarskiego, gdzie na podwórcu, wobec cesarza i mandarynów miała się odbyć próba.

Z zapartym oddechem przystąpił Tan-gi do dzwonu i uderzył sercem w bok jego.

I rozbrzmiał w powietrzu dźwięk czysty, potężny, uroczysty, jakim żaden z dzwonów pekińskich dotychczas nie rozbrzmiewał.

Z podziwem słuchali mandaryni tego dźwięku, i już otucha wstępować zaczęła w serce Tan-gi’ego, gdy cesarz wyrzekł:

— Czysty i piękny jest dźwięk dzwonu tego, lecz nie jest jeszcze takim, o jakim ja myślę… Czyń drugą próbę, a może mnie zadowolisz…

Rozpacz ogarnęła biednego Tan-gi.

A nuż się druga próba nie powiedzie, i co wtedy stanie się z żoną i dziećmi jego?…

Zasmucony powrócił do domu i gorliwie zabrał się do pracy, by udoskonalić swe dzieło.

Po ciężkiej pracy odlał nowy dzwon i znów zaniesiono go przed pałac cesarski. Z drżeniem przystąpił Tan-gi do niego i uderzył sercem.

Ze świata czarów: zbiór baśni, podań i legend różnych narodów

Подняться наверх