Читать книгу Ty i ja dwa różne światy - Elżbieta Kosobucka - Страница 5

Powroty bywają trudne

Оглавление

Czasy teraźniejsze

Byłam na ostatnim roku Akademii Sztuk Pięknych w Poznaniu – brzmi dumnie, a w sercu mętlik, jakby nic się nie zmieniło, mimo sześciu lat, które minęły. Teraz już wiem, a właściwie od początku wiedziałam, że nie miałam prawa tak naskoczyć na Kamila. Owszem nie miał racji, ale ja jej też nie miałam. Mimo, że złamał mi serce traktując obcesowo, po okropieństwie, którego doświadczyłam, czułam do niego przede wszystkim wdzięczność. Co z tego, że ostatecznie Sebastian nie zgwałcił mnie? Strach i zagrożenie były realne i tamta sytuacja odbiła swoje piętno na mnie. Pomimo urazy, którą czułam do Kamila, miałam silne pragnienie podziękowania mu i wytłumaczenia się. Ucieczkę bez wyrażenia wdzięczności, uważałam za niewybaczalną. Miał swoją dziewczynę, a jednak nie był z nią wtedy. Szukał mnie i znalazł. Ja mu nie podziękowałam, tylko… Ech szkoda wracać do tego, co mu powiedziałam. Dobrze, że chociaż przytrzymał mi ręce, bo nie udźwignęłabym takich wyrzutów sumienia. Właśnie one i obawa, że nie będzie chciał ze mną rozmawiać, zatrzymały mnie na te lata, z dala od tej małej, uroczej miejscowości w górach. Kamil był jednym z tych przyjezdnych, tak samo jak ja, więc nie miałam pewności, czy go tam spotkam, a jednak liczyłam na to, że będzie.

Do tej pory nie umiałam się przełamać, odsuwając z roku na rok odwiedzenie Słopnic. Bałam się konfrontacji z nim, tego że usłyszę gorzkie słowa o sobie, o tym co o mnie myśli. A jednak wiedziałam, że jeśli nie pojadę, to będę wracała myślami do naszego ostatniego spotkania. Czy liczyłam na pogodzenie się z nim? Serce żywiej zabiło mi na taką myśl, a może… Potrząsnęłam głową, aby nie oczekiwać zbyt wiele. Pod koniec wakacji miałam zdecydować o przeprowadzce do Norwegii. Przyjaciółka mamy zaoferowała mi pracę w galerii malarskiej w Oslo i do końca września czekała na moją odpowiedź. Gdybym ją przyjęła mogłabym wystawiać w niej własne prace. Dlaczego jeszcze się nie zgodziłam? Co mnie powstrzymywało? Wiedziałam co, choć nie chciałam się przyznać przed samą sobą – myśl o Kamilu i o tym, co może być między nami. Perspektywa zamieszkania w innym kraju zmobilizowała mnie do tego, aby zamknąć pewien rozdział mojego życia. Koniec z rozpamiętywaniem przeszłości. Chciałam podziękować Kamilowi za to co dla mnie zrobił i przeprosić go za to jak go potraktowałam. Jeśli nie będzie chciał słuchać, trudno, ja musiałam podjąć próbę, choćby po raz kolejny miało mi to złamać serce.

Stukot kół pociągu wpływał na mnie uspokajająco. Za oknem mijałam znajome obrazy, które myślałam, że zniknęły z mej pamięci. Małe miejscowości, duże miasta, lasy, jeziora, wszystko poznawałam od nowa. Pamiętałam, jakie niesamowite wydawały się małej dziewczynce, którą mama zawoziła pierwszy raz, w tak odległe miejsce. Jednak nie byłam już małą dziewczynką, tylko kobietą, która trzymała się z dala od mężczyzn, nosząc jednocześnie w sercu pamięć o miłości do tego jednego, którego mieć nie mogła.

Po dziesięciu godzinach jazdy z Pomorza na sam dół mapy, pociąg wtoczył się na stację w Limanowej. Założyłam plecak, zarzuciłam torbę na ramię, zamknęłam za sobą drzwi przedziału i wysiadłam. Skierowałam swe kroki w stronę dworca. Jeszcze tylko półgodzinna jazda autobusem i będę na miejscu. Tym razem nie miał kto po mnie wyjść – tylko babcia wiedziała, że przyjeżdżam. Po raz pierwszy nikomu więcej nie powiedziałam.

Weszłam do poczekalni, aby przejść przez nią do miasta. Przy drzwiach wyjściowych zobaczyłam mężczyznę. Było w nim coś co przyciągało moją uwagę. Wyglądał bardziej niż interesująco: wysoki, dobrze zbudowany, a sposób w jaki się poruszał wskazywał na pewność siebie. Całe jego ciało mówiło o stanowczości, lekko uchwytnej nucie arogancji i niezmierzonym morzu bezpieczeństwa, jakim może otoczyć swoją kobietę. Emanował z niego jakiś spokój i siła, której żadna kobieta nie musi się obawiać. Nigdy wcześniej nie spotkałam kogoś takiego. Myślałam, że moje serce jest martwe, tymczasem na jego widok wyprawiało w mojej piersi galop. Boże gapiłam się na niego! Natychmiast odwróciłam wzrok, gdy tylko zerknął w moją stronę. Pospiesznie skupiłam się na tablicy rozkładu jazdy. Uspokoiłam się myślą, że mężczyzna na pewno mnie nie zauważył. O kimś takim jak on mogłam sobie pomarzyć w pokoju u babci.

Jak miałam przejść obok niego, żeby nie zorientował się, co szaleje we mnie na jego widok? Jak będę tak tu tkwiła, to zorientuje się, że coś jest ze mną nie tak. Idiotka – skrytykowałam sama siebie, jakby nie miał nic innego do roboty, tylko myśleć o tym, że jakaś babka leci na niego – perswadowałam sobie samej. To mnie trochę otrzeźwiło. Ruszyłam do wyjścia, gdzie cały czas stał, rozglądając się. Najpewniej po kogoś przyjechał, aż dziw, że ta osoba kazała mu na siebie tak długo czekać. Ja bym na pewno nie spóźniła się na spotkanie z nim. Tak, ale on nie na mnie czekał. Docierając do drzwi wstrzymałam oddech. Spod mocno nasuniętej czapki z daszkiem i zsuniętych lekko okularów przeciwsłonecznych prześlizgnęło się po mnie jego spojrzenie. Gdy jego czarne jak noc oczy, spojrzały prosto w moje, zrobiło mi się gorąco. Czas na ten moment zatrzymał się, a serce zaczęło bić mocniej. Odwróciłam szybko wzrok, wyminęłam go i wyszłam na zewnątrz. Z wrażenia przystanęłam, wzięłam uspokajający wdech i dopiero po chwili byłam w stanie pójść dalej. Co to było? Co się ze mną działo? Chyba byłam przemęczona. Tacy mężczyźni nie istnieją.

Na przystanku czekała mnie niemiła wiadomość. Była tam przyklejona kartka z informacją o awarii PKS-u. Kolejny miał być podstawiony za parę godzin! Coś podejrzewałam, że „kolejnym podstawionym” będzie ten zepsuty, jak go naprawią. Ręce mi opadły. Stanie na przystanku nie było moim ulubionym zajęciem, a w tych okolicznościach ogarnęła mnie beznadzieja. Do tego był koszmarny upał. Zapomniałam jak tu jest, bo to nie był pierwszy raz taki incydent z autobusem, tyle że do tej pory miałam alternatywny transport. Widać niewiele tu się zmieniło przez ostatnie lata. Poszłabym na piechotę, ale moje toboły uziemiały mnie. Po co ja tyle tego ze sobą wzięłam? Mijały minuty i coraz to następne samochody podjeżdżały i zabierały kolejnych uśmiechniętych podróżnych. Moją uwagę przykuło cichutko przejeżdżające sportowe auto. Niektórym to się powodziło. Oddałabym teraz wszystko, aby mieć choćby najmniejszy, własny samochodzik do swojej dyspozycji. Byłoby miło, nie musieć czekać na ten okropny autobus, ale o tym mogłam sobie jedynie pomarzyć. Na przystanku, zostałam tylko ja i jeszcze dwoje ludzi.

Podjęłam decyzję, żeby wrócić na dworzec i tam usiąść w poczekalni. Schyliłam się po torbę, gdy ktoś dotknął mojego ramienia. Przez głowę z nadzieją przemknęło mi, że może to któryś ze znajomych. Gdy się odwróciłam zobaczyłam, że obok mnie stał mój męski ideał z dworca. Z wrażenia cofnęłam się i potknęłam o własne bagaże. Zdążył złapać mnie za ramię i przytrzymać, a moje serce przyspieszyło od razu swój bieg. Przełknęłam ślinę i znowu chciałam się cofnąć.

– Spokojnie, nie gryzę – zażartował.

Jak ja się zachowuję? Spróbowałam wziąć się w garść. On pewnie wcześniej nawet mnie nie zauważył i teraz chciał o coś zapytać. Patrząc na pozostałą dwójkę podróżnych musiałam przyznać, że też bym siebie wybrała jako źródło informacji. Podchmielony starszy pan i zmęczona grubsza pani, nie zachęcali do podchodzenia do nich.

– Mogę w czymś pomóc? – wykrztusiłam.

Mężczyzna wyglądał na lekko skonsternowanego. Odchrząknęłam. Matko co się ze mną dzieje? Nigdy nie podejrzewałam, że mogę tak zgłupieć na widok zwykłego faceta, a nawet na widok tak nadzwyczajnego faceta.

– Raczej ja mogę pomóc tobie. – Wskazał za siebie.

Jego bezpośredni zwrot do mnie, trochę mnie zaskoczył, ale nie zaoponowałam. A potem spojrzałam za jego dłonią. O kurczę! Był właścicielem czarnego cacka, które przed momentem zwróciło moją uwagę. To się nazywa sprawiedliwość albo niesprawiedliwość, jak kto woli. Nieziemsko męski i jeszcze taki samochód na własność.

– Nie dziękuję. – Nie wierzyłam, że to powiedziałam i to w miarę moim głosem.

Próbowałam okazać mu obojętność i tylko ukradkiem z żalem, niemal tęsknie, zerknęłam na auto. Uznałam, że nierozsądnie byłoby skorzystać z jego oferty. Myśli galopowały w mojej głowie: niedowierzanie, szczęście, że nie musiałabym tu czekać nie wiadomo ile, no i fakt, że taki mężczyzna zauważył mnie. Jednak wiedziałam, że to nie był dobry pomysł. Jakby czytał w moich myślach, bo po chwili dodał:

– Nie bój się. Nie zaczepiam kobiet dla zabawy – powiedział rozbrajająco szczerze. – Skoro już tu jestem, to z przyjemnością zawiozę cię na miejsce – powiedział głębokim głosem.

Ledwie trzymałam się na nogach, a jego oferta była bardzo kusząca, jednak wolałam nie ryzykować.

– No nie wiem – wydukałam próbując odgonić zmęczenie. – Dlaczego akurat mnie chcesz podwieźć? I po co w ogóle podwieźć kogokolwiek? – spytałam podchwytliwie.

– A kogo? – Wymownie zerknął na pozostałą dwójkę, czym wywołał uśmiech na mojej twarzy. – A dlaczego? Hm – zastanawiał się dosłownie sekundę – chcę pomóc ze względu na bagaże.

Zabrzmiało to jak jawne kłamstwo, a mnie się spodobało. Zmyśla na poczekaniu i się z tym nie kryje. Był fascynującym mężczyzną, a ja, z niewiadomego powodu, czułam się przy nim dobrze. Mimo wszystko zdrowy rozsądek wygrywał z chęcią przebywania w jego towarzystwie.

– Dziękuję, jednak nie skorzystam – odpowiedziałam, odzyskując grunt pod nogami.

Jego propozycja była kusząca, ale rozum podpowiadał, żeby poczekać na PKS. Niby nie wyglądał na takiego, który musi brać coś od kobiet, czego te nie chcą mu dać. Z drugiej strony takich rzeczy nie widać na zewnątrz, a ja bałam się w coś nieprzyjemnego wpakować.

– Nie daj się prosić, tylko cię podrzucę. Nie wiadomo, o której puszczą autobus – jemu też nie umknęła kartka z informacją i wyglądało, że chciał mnie tym nakłonić do zmiany zdania. – Większość podróżnych pojechała prywatnym transportem. Tych dwoje też pewnie ktoś zabierze. To jak będzie?

Nie mogłam w to uwierzyć, po tych słowach podjechało rozklekotane auto i rzeczywiście zabrało grubszą panią i wstawionego jegomościa, zostawiając nas samych na przystanku.

– Skąd wiesz, że po mnie nikt nie przyjedzie?

– A przyjedzie?

– Nie. – Smętnie to wyszło. – Mimo to poczekam.

Nie poruszył się. Poczułam się wyczerpana, aż zachwiałam się na nogach. Znowu chciał mnie podtrzymać, ale tym razem złapałam równowagę i udało mi się odsunąć. Jego ręka zawisła w powietrzu. Zauważyłam zdziwienie na jego twarzy, ale nie zadał żadnego pytania, tylko powiedział:

– Nie patrz tak na mnie. Nic ci nie zrobię. Nie pamiętam, żeby kiedykolwiek ktoś był mną tak przestraszony, jak ty teraz – na moment, jakby jakieś nieprzyjemne wspomnienie zburzyło jego spokój, ale kontynuował. – Chcę ci pomóc, pozwól mi na to.

Pomimo, że przez lustrzanki nie widziałam jego oczu, byłam pewna, że wpatrywał się we mnie, co sprawiło, że na moment przestałam oddychać. O co mu chodziło? Dlaczego tak nalegał? Zachowywał się bardzo przyjacielsko. Byłam skołowana, ale nie miałam zamiaru zmienić decyzji, więc pokręciłam przecząco głową.

– OK, poczekaj chwilę. – Wyminął mnie energicznym krokiem.

Wyglądało, jakby podjął właśnie jakąś decyzję. Odwróciłam głowę i zobaczyłam, że w międzyczasie, gdy rozmawialiśmy, na przystanek przyszła kobieta z dwójką dzieci. Podszedł do niej i spytał jej dokąd jedzie, a ona mu odpowiedziała. Jej miejscowość docelowa była za Słopnicami. Zaoferował jej podwózkę i kobieta zgodziła się od razu. Nie do wiary! Czyli tak to jest, gdy nie ma się złych doświadczeń za sobą. Zaprowadził ją do samochodu. Dzieci radośnie pokrzykiwały, ciesząc się na jazdę fajnym samochodem.

– Proszę zapiąć pasy, zaraz wracam – powiedział do kobiety i ruszył sprężystym krokiem z powrotem do mnie. – A teraz dasz się podwieźć?

Chciało mi się śmiać. Tego na pewno się nie spodziewałam. Wcale nie byłam pewna, czy to jest dobry pomysł, ale tym gestem przekonał mnie do siebie. No i w razie czego nie byłam z nim sama.

– Dobrze – powiedziałam z ociąganiem, na które w ogóle nie zwrócił uwagi.

Moje bagaże zniknęły w bagażniku dosłownie w parę sekund po moim dobrze, jakby nic nie ważyły, a ja od razu poczułam, jakbym chciała się wycofać.

– Chodź. – Przytrzymał mnie za ramię.

Otworzył samochód, a ja wsiadłam do niego. W środku było przyjemnie. Klimatyzacja sprawiała, że zewnętrzny upał nie miał tu wstępu. Dzieciaki coś z zapałem opowiadały swojej mamie. Mężczyzna wsiadł za kierownicę i rzucił:

– Zapnij pasy.

Poczułam się jak w pułapce. Zmieniłam zdanie, niech sobie podwozi matkę z dziećmi, ja poczekam na autobus. Chciałam wysiąść i zaczęłam szukać jak otworzyć drzwi, nieskładnie tłumacząc, że jednak rezygnuję. On, ignorując moje zachowanie, pochylił się w moją stronę i otoczył mnie swoim ramieniem. Na moment przestałam oddychać, potem nie wiadomo dlaczego, poczułam się bezpieczna jak w domu. Jego oczy schowane za okularami patrzyły na mnie, odbierając możliwość działania, a wtedy sięgnął po pasy bezpieczeństwa i zapiął je. Odniosłam wrażenie, jakby chciał mnie pocałować i o zgrozo ja też tego chciałam. Nie znałam faceta, a takie myśli w głowie.

– Dziękuję – wyszeptałam prawie bez tchu.

– Nie ma za co – powiedział wpatrując się we mnie dłuższą chwilę. Potem odsunął się, poprawił czapeczkę, nieznacznie unosząc jej daszek i ruszyliśmy. Spojrzałam przez okno. – Powiesz mi swoje imię? – spytał, a ja wróciłam wzrokiem do środka samochodu.

– Czy to ważne? – Czułam się głupio. Zamarzył mi się ten pocałunek i byłam pewna, że gdyby spróbował, nic bym nie zrobiła, poza poddaniem się mu. Ale to było tylko w mojej głowie.

– Chciałbym wiedzieć jak ma na imię taka piękna dziewczyna. – Cóż za krąglutki komplement. Przyglądałam się jego profilowi. Pomimo czapki nasuniętej nisko i okularów zasłaniających oczy, niewątpliwie był bardzo przystojnym mężczyzną. – Więc? – powiedział ponaglająco, nawet nie spoglądając w moją stronę.

Niedoczekanie, taki pewny siebie, a ja nie czułam się zbyt pewnie w takiej roli. Nie byłam przyzwyczajona do podobnych sytuacji. Mężczyźni raczej mnie nie interesowali, żaden poza Kamilem, przynajmniej do tej pory. Nie umiałam skorzystać z tak dogodnej okazji na flirtowanie z ideałem moich marzeń.

– Wymyśl sobie – powiedziałam to na głos? Przepraszająco dodałam – poznaliśmy się na przystanku, więc nie ma co się spoufalać.

– Spoufalać? – zdziwił się. – Chciałem tylko poznać twoje imię – po chwili dodał znacząco – przynajmniej na początek.

Nie miałam nic do dodania. Czułam się skonsternowana, zmieszana i padnięta.

– Po prostu będę ci wdzięczna… – tu wygrało zmęczenie i ziewnęłam – gdy dowieziesz mnie na miejsce – dokończyłam.

– Długa podróż za tobą, dziewczyno bez imienia. – Podsumował moją reakcję.

– Cała noc w pociągu, w którym nie zmrużyłam oka. Nie umiem spać w podróży.

Lekko wygięty w uśmiechu kącik ust, był jedyną reakcją na moje słowa. Skupiony na drodze, pewną ręką prowadził samochód.

– To, gdzie cię podwieźć?

– Do Słopnic. – Udzieliłam mu odpowiedzi.

– No to jedziemy. Zawiozę cię prosto pod dom. – Po tym stwierdzeniu uśmiechnął się szeroko. Wyglądał na zadowolonego.

Ukradkiem zerkałam na niego. Rozparty w fotelu, niesamowicie zadowolony, odprężony, spokojny, wyglądał doskonale. A ja czułam się bezpieczna i na miejscu. Cieszyłam się, że skorzystałam z jego zaproszenia. Odwróciłam wzrok od niego i przyglądałam się mijanemu krajobrazowi. Zaczęłam snuć domysły kim jest mój przystojny kierowca. Potem usadzona w miękkim siedzeniu samochodu, który mknął cichutko, patrzyłam na mijane drzewa i widoczne w oddali szczyty gór, i różne myśli krążyły po mojej głowie. Czułam się tak zmęczona i odprężona, że pomimo pokrzykiwania dzieci, zasnęłam.

Poczułam jak ktoś delikatni całuje moje usta – nieziemska pieszczota. Uśmiechnęłam się przez sen i przeciągnęłam, a potem zanim otworzyłam oczy, gorączkowo zaczęłam zastanawiać się, gdzie jestem. Początkowo nieprzytomna rozejrzałam się, aby po chwili przypomnieć sobie co tutaj robię. Zobaczyłam swój wzrok w odbiciu okularów mężczyzny. Zatrzymał samochód obok zagajnika na wjeździe do wioski i przyglądał się mi. To niemożliwe, żeby mnie pocałował, pomyślałam. To musiał być sen, a jednak wyglądał na tak zadowolonego, że nie byłam do końca pewna. Mam go spytać? Nigdy w życiu, bo jeśli to był sen, to się ośmieszę.

– Przepraszam, zdrzemnęłam się – próbowałam zebrać się w sobie – trzeba było mnie obudzić, a najlepiej nie pozwolić zasnąć.

– Po co? Marnie wyglądałaś – i dodał – poza tym właśnie cię obudziłem. – Wrzucił bieg i znowu ruszyliśmy.

– Dzięki, nie ma to jak trafny komplement. – Co miał na myśli mówiąc, że mnie obudził? Może ten pocałunek to nie był jednak sen?

– Żartowałem. Miło było patrzeć, jak śpisz obok. – Niby niewinne słowa, a ja zaczerwieniłam się.

Po chwili zatrzymaliśmy się. Zgasił silnik, a ja spostrzegłam, że stoimy przed domem mojej babci.

– Dobrze podwiozłem? – Lekkie uniesienie brwi świadczyło, że raczej nie miał wątpliwości.

– Tak. Ale jakim sposobem? – Mało powiedziane, że byłam zaskoczona.

– Po prostu, wiedziałem. – Uśmiechnął się.

– Skąd? – Zmarszczyłam brwi.

– Pogadamy, jak się wyśpisz. Pomogę z bagażami. – Unikał rozmowy, jakby miał coś na sumieniu.

– Bez przesady – to moja urażona duma się odezwała. – Dziękuję za wszystko, ale poradzę sobie.

Nie skomentował, tylko wysiadł z samochodu, a ja za nim. Próbowałam przebić się przez okulary i czapkę, której daszek teraz jeszcze szczelniej naciągnął na czoło. Czy to możliwe, żebym go znała? Skąd inaczej mógłby wiedzieć, do kogo przyjechałam? A może jednak babcia komuś powiedziała? Rozwiałam tym swoje wątpliwości, bo już byłam zbyt zmęczona, aby się nad tym zastanawiać.

– Dasz się zaprosić na sobotnią zabawę nad jeziorem? – Czekał z otworzeniem bagażnika.

– Szybki jesteś. – Zaskoczył mnie swoją propozycją.

– Naprawdę?

– Jeszcze nie dotarłam na miejsce. – Spojrzałam na dom babci, dając sobie czas do namysłu.

– Mogę poczekać. – Zaoferował, a ja uśmiechnęłam się w myślach na takie podejście.

W tym czasie usłyszeliśmy, że dzieci nieco się niecierpliwiły z przedłużającego się postoju. A co mi tam? Moje wakacje właśnie się zaczęły. Dowiedziałam się, że w najbliższą sobotę szykuje się zabawa nad jeziorem, na którą zostałam zaproszona przez niezłego przystojniaka. Nie mogłam się już na nią doczekać.

– Będzie mi bardzo miło. – Podjęłam decyzję.

– To jesteśmy umówieni. Będę około dwudziestej pierwszej.

– W takim razie spotkamy się na miejscu. – Skinęłam głową, ciesząc się na ponowne spotkanie z nim.

Otworzył wreszcie bagażnik i jakby nigdy nic wyciągnął moje bagaże i zaniósł pod drzwi domu. Nie oponowałam, bo pewnie i tak nic by to nie dało. Zresztą to było miłe z jego strony. Położył torby na progu i odwrócił się w moją stronę.

– Do zobaczenia. – Musnął dłonią mojego policzka.

– Do zobaczenia. – Wstrzymałam oddech.

Wsiadł do samochodu i odjechał, a ja jeszcze chwilę za nim patrzyłam. Ciekawe, kto to był. Czy mieszkał w Słopnicach, czy do kogoś przyjechał? Już po chwili zdał mi się kimś nierealnym, jakbym przyśniła sobie sen. Ale to nie był sen, naprawdę byłam umówiona na randkę z super facetem!

Otworzyłam drzwi domu i wszystkie rozmyślania uciekły do najgłębszych zakamarków umysłu. Oto znów byłam z moją babcią, której tak dawno nie widziałam. Miło było przytulić się do niej, porozmawiać i wreszcie odpocząć w wygodnym łóżku, które dla mnie przygotowała.

***

Z Amandą zawsze się rozumiałyśmy i wyglądało na to, że czas tego nie zmienił. Nasze pogaduszki trwały i trwały odnawiając starą przyjaźń. Dowiedziałam się ciekawych spraw, o których nie miałam pojęcia. Wiele się zmieniło, ale nasza paczka w większości nadal trzymała się razem. Powiedziała, że jest z Pawłem. Zawsze chodzili wokół siebie, więc nie byłam zaskoczona, że stali się parą. Sprzedała mi wszelkie możliwe plotki, aż wreszcie nie wytrzymała i chciała się dowiedzieć trochę o moim życiu, więc zaczęła od:

– A jak u ciebie z facetami? Masz kogoś?

– Zapomnij. Nawet nie chce mi się o tym gadać. – Cóż jej miałam odpowiedzieć?

– Czyżby bez zmian? – No tak, musiała do tego nawiązać. Była jedyną osobą, której zwierzyłam się z tego co czuję do Kamila.

– Właściwie to nie wiem. Muszę z nim pogadać. Na razie jest przeszłością i to trudną. Pewnie wiesz co się stało, nim wyjechałam. Żadna tajemnica się tu nie utrzyma. – Tyle, że jej wersja mogła się różnić od mojej.

– Jeśli o tym mowa, to aż huczało od plotek – oczywiście. – W tym samym dniu co wyjechałaś, Kamil za fraki wepchnął Sebę do autobusu, choć bardziej nadawał się do karetki, taki był pokiereszowany.

Mówiła o zdarzeniu do którego nie lubiłam wracać, ale wiedziałam, że nie ma od tego ucieczki. Musiałam i chciałam się z tym rozprawić.

– Spekulowaliśmy, o tym co się mogło wydarzyć, ale tak naprawdę nikt nic nie wie. – Nie tego spodziewałam się usłyszeć. – Kamil pary z ust nie puścił, jedynie co puścił, to Zuzę. Obwiniała ciebie, ale nie zmieniła jego decyzji. Trochę mu się narzucała, ale powiedział, żeby dała mu spokój i przestała za nim łazić to wiedziała, że to koniec. Ale o co mu poszło, nikt nie wiedział, poza tym, że w naturalny sposób kojarzono to z twoją ucieczką. Każdy snuł swoje domysły. Raz, ktoś spytał go o ciebie i o tamten dzień, to mało zębów nie stracił, więc nikt więcej nie próbował.

Zaskoczyły mnie te rewelacje. W życiu nie podejrzewałabym Kamila, że takiego zamieszania narobił po moim wyjeździe. Przede wszystkim myślałam, że znajomi po swojemu interpretują, to gorzkie dla mnie doświadczenie. Spodziewałam się, że będę zarzucana pytaniami, typu: dlaczego poszłaś z Sebastianem? na które nie miałabym ochoty odpowiadać. Był moim kolegą, a po kolegach nie spodziewamy się, że będą chcieli nas zgwałcić. Z kolegami czujemy się bezpieczne, bo oni w razie kłopotów powinni wyciągnąć do nas pomocną dłoń. To były moje przemyślenia, które nijak się miały do wspomnień. Poniekąd więc poczułam ulgę, że znajomi nie wiedzieli co mi się przydarzyło, a jedynie spekulowali na temat powodu mojego wyjazdu.

– A ty nagle zniknęłaś, zerwałaś kontakty. Mogłaś chociaż do mnie zadzwonić – powiedziała z żalem.

– Dobra, to teraz moja kolej. – I opowiedziałam jej ze szczegółami, co było powodem mojego wyjazdu i tego, że przez sześć lat nie przyjeżdżałam i odcięłam się od niej i reszty znajomych. – Wiem, że zachowałam się okropnie, ale przygniotła mnie tamta sytuacja. Nie miałam sił, żeby z Kamilem prostować coś, co poraniło moje serce ani przed kimkolwiek się tłumaczyć. W końcu to przetrawiłam, oczywiście doceniam i zawsze doceniałam to co dla mnie zrobił, ale wtedy nie czułam się na siłach, żeby odpierać jego ataki. – Wzruszyłam ramionami ciężko wzdychając. – No więc uciekłam.

– Brak mi słów. Nie podejrzewałam, że coś takiego… Gdybym wiedziała, kopnęłabym go sama w tyłek, a ja go żałowałam. Myślałam, że Kamil przegiął, tak go poturbował. I niby za co, bo wyjechałaś? I jeśli nawet z powodu tego dupka, to co? No, ale takie coś. Pieprzony zwyrodnialec. – Tak się zdenerwowała, że aż jej słów brakowało.

– Ano zwyrodnialec – powiedziałam smutno.

– Wiesz co? Kamil rzeczywiście nieźle mu kości poprzestawiał. Zrobił to pierwsza klasa, mój kopniak byłby zbędny. – Zaśmiała się na wspomnienie poturbowanego Seby.

Mnie nie było do śmiechu. Nie widziałam jak wyglądał po tym, jak miał do czynienia z Kamilem, ale pamiętałam jaki był groźny dla mnie, gdy mnie trzymał, nie pozwalając się ruszyć. Zadrżałam na tamto wspomnienie, a Amanda przytuliła mnie.

– Czasami mi się to śni i jest moim najgorszym koszmarem – powiedziałam przyciszonym głosem.

– Mogę się tylko domyślić. – Usłyszałam współczujący głos koleżanki.

– Czasami Kamil nie przychodzi na czas. – Miałam ściśnięte gardło mówiąc to.

– To tylko sen, już dobrze. To było dawno, a Kamil zawsze o ciebie dbał i nigdy by ciebie nie skrzywdził.

– Sama nie wiem, nie widziałaś go. Był taki zły i tak mocno trzymał moje ręce, to było dość straszne.

– Natalio, on był twoim aniołem stróżem. Nawet jego dziewczyny były o ciebie zazdrosne, o to jak ciebie traktował i jak o tobie mówił. Na ostatniej zabawie, nie spuszczał z ciebie wzroku. Widziałam, jaka wściekła była o to Zuza, ale oczywiście nic nie śmiała powiedzieć, bo z nim o tobie, nie dało się dyskutować.

– Jasne i dlatego właśnie ze mną nie rozmawiał. Amanda, żartujesz sobie ze mnie. Może tak było wcześniej, ale później zdawał się mnie unikać.

– Mówię co widziałam. – Uparcie obstawała przy swoim.

– E tam. Przez te lata nawet nie próbował się ze mną skontaktować – skwitowałam.

– Nie chcę go bronić, ale z tego co powiedziałaś, to rzuciłaś mu jego troską w twarz. Nie zachował się najlepiej, ale właściwie po tym co mu wygarnęłaś, to każdego by ruszyło. Co niby miał ci powiedzieć?

– Sama nie wiem. Jednak czekałam na list, telefon, marne słowo od niego, że wszystko jest między nami w porządku. Nie doczekałam się. Teraz zdecydowałam się, żeby przyjechać i zamknąć tamten rozdział. Dowiedzieć się, czy możliwe jest, żebyśmy normalnie rozmawiali. – Niezbyt wesołe myśli miałam w głowie. Nadal nie znałam zdania Kamila o mnie i o tamtym zdarzeniu. Inna myśl przyszła mi do głowy i natychmiast zwróciłam się z nią do Amandy. – Mam pytanie, czy Kamil jeszcze przyjeżdża tu latem.

– Przyjeżdża, choć sporadycznie i nie tak jak kiedyś na całe wakacje. Rozkręcił swój interes. Najpierw otworzył coś w Warszawie. Zapewne pamiętasz, że jego pasją były komputery i to w tej branży się realizuje.

– Pamiętam. – Uśmiechnęłam się na samo wspomnienie.

Uważał, że każdy ma takiego samego fioła na ich temat. Bywało, że męczył mnie tym całymi dniami. Ja byłam zafascynowana wszystkim, co mówił, bo nim byłam zafascynowana. Często kompletnie do mnie nie docierało o czym mówił, choć nigdy mu się do tego nie przyznałam. Gdy mnie sadzał za komputerem robiłam pod jego dyktando, a on mnie wychwalał. Ja nie prostowałam, że wciśnięcie guziczków według instrukcji nie jest żadną filozofią. Potem wiedza przydała mi się w szkole, bo coś w końcu w głowie zostało.

– Więc właśnie. Zwerbował kilku takich samych pasjonatów jak on i założył firmę tworzącą oprogramowania. Najpierw coś małego, potem poszedł jak burza. Jego babcia coś wspominała, choć chyba nawet ona do końca nie wie, jak z tą jego pracą jest. Potem założył następną firmę w Krakowie, też oprogramowania, tyle, że coś z animacją i grafiką, czy coś w tym stylu. Kamil o swojej pracy niewiele mówi, ale właśnie ostatnio chyba jakiś duży kontrakt mu się kroi, są przecieki – uśmiechnęła się. – Obiło mi się o uszy, że ktoś z Los Angeles zainteresował się tym co robi i miał podpisywać na dniach umowę, ale co i jak, do końca nie wiem i pewnie nikt nie wie.

Po tym co powiedziała Amanda, Kamil wydał mi się obcy i odległy. Wyglądało, że zbyt długo zwlekałam z przyjazdem. Nie do zniesienia stała mi się myśl, że być może nie będę miała okazji porozmawiać z nim, wytłumaczyć mojego zachowania, podziękować, przeprosić. Ale przede wszystkim zobaczyć go, pobyć z nim przez chwilę.

– Jak często bywa? Spotyka się ze znajomymi? – Zaczęłam niespokojnie dopytywać.

– Spotyka. A jak często bywa? Trudno powiedzieć, różnie. – Wzruszyła ramionami.

– Był w tym roku? – Badałam dalej grunt.

– Był i to zupełnie niedawno.

– Z kimś? – Nie mogłam się powstrzymać.

– Sam. Tutaj za nim jakieś dziewczyny ganiały, ale nie był zainteresowany. – Częściowo mi ulżyło, ale tylko częściowo.

– Na pewno? Bo wiesz z tego co pamiętam, to on taki był, że nie latał za dziewczynami tylko one za nim. – Nie dowierzałam jej słowom, pamiętając jak to z nim i jego blondynkami było.

– A ja pamiętam jedną, za którą to on chodził. – Triumfowała.

– Tak? – Zainteresowałam się.

– Za tobą – palnęła.

– Nigdy nie byłam jego dziewczyną. – Prychnęłam zniechęcona jej wywodem.

– Oficjalnie, nie – upierała się.

– Kochana jesteś – rozczuliłam się. – Dajmy temu spokój. Nie wiesz, czy w najbliższym czasie przyjedzie? – spytałam z nadzieją.

– Słyszałam, że tak. Jestem prawie pewna, że mówił coś o sobotniej zabawie. – Spojrzała na mnie z uśmiechem.

– Chciałabym z nim pogadać. Szkoda, że nie uda się wcześniej – pomyślałam chwilę i wyznałam Amandzie, o moich planach. – Na sobotę umówiłam się z powalającym facetem, właśnie na tę zabawę. I co teraz?

– Nie martw się na zapas. A z kim się umówiłaś? Kto to jest? – Ojojoj, jaki ładunek zaciekawienia.

– Pojęcia nie mam. – I tu opowiedziałam jej co mi się przydarzyło zaraz po przyjeździe.

Amanda słuchała z wypiekami na policzkach, gdy mówiłam o tym niesamowitym mężczyźnie i o tym, jakie emocje u mnie wywołał. Zaśmiała się z jego zagrywki mającej na celu nakłonić mnie, żebym wsiadła do jego samochodu.

– Spokojnie, spławisz jednego lub drugiego. W końcu Kamil, po tylu latach, nie może się spodziewać, że będziesz nadal latać pod jego opieką. Choć przyznam, że nie wiem jak wygląda gość, który cię podwiózł, ale Kamil to prawdziwe ciacho. Oddałabym wszystko by chociaż raz spojrzał na mnie, jak na obiekt pożądania – tu Amanda zaśmiała się ze swoich zwierzeń. Oj jakby Paweł to usłyszał. – Masz wolny wybór! Wybierzesz z kim będziesz się bawiła. Na pewno niepotrzebnie się martwisz i wszystko samo się ułoży.

– Z Kamilem to nie zabawa. Wiele mu zawdzięczam i mam nadzieję, że zechce ze mną porozmawiać.

– Zobaczysz, wszystko będzie dobrze. A teraz, co byś powiedziała, żeby pójść popływać?

– Cóż mogę odpowiedzieć? Jasne, że idę! – krzyknęłam z entuzjazmem.

I było fantastycznie. Odnowiłam stare znajomości i zawarłam nowe. Pośród nich nie było wspaniałego mężczyzny, który podwiózł mnie do babci, a na to po cichu liczyłam. O nieobecności Kamila wiedziałam, ale i tak poczułam rozczarowanie, że nie ma go obok. Bez niego wszytko było inne. Te parę dni minęło na korzystaniu z pięknego słońca, jedzeniu jabłek, graniu na gitarze i pogaduszkach z przyjaciółmi.

***

Nadeszła sobota i sobotni wieczór. Byłam zdenerwowana zbliżającą się konfrontacją z przeszłością. Miałam nadzieję, że Kamil zechce mnie wysłuchać, że czas wymazał choćby część urazy do mnie. No i dech mi zapierała myśl o spotkaniu z nowo poznanym mężczyzną. Czy można zakochać się od pierwszego wejrzenia? Czy on w ogóle przyjdzie? Czy rzeczywiście jest możliwe, żeby się mną zainteresował? Za dużo tego: strach przed rozmową z Kamilem i randka z mężczyzną ze snów. Czy mi się czasem tylko nie przyśniło, że się ze mną umówił? Dość, bo zaraz zwariuję, ubiorę się w piżamę i pójdę spać. Tchórz. No i co z tego?

Ale nie poszłam spać, tylko odgoniłam niepokojące myśli i wraz z Amandą poszłyśmy na polanę. Jezioro wyglądało przepięknie, jak zawsze. Blask ostatnich promieni słonecznych i płomienie rozpalanych ognisk na plaży odbijały się w jego gładkiej tafli. Wszędzie porozstawiano drewniane stoły i ławy. Muzyka grała i gdzieniegdzie pierwsze pary delikatnie kołysały się w jej rytmie. Uwielbiałam tę atmosferę przyjaźni i miłej zabawy. Już z daleka widziałam naszą ekipę. Bardzo się obawiałam, że zastanę tam Kamila, ale gdy podeszłam okazało się, że jeszcze go nie było. Ulga i rozczarowanie w jednym. Może wcale nie przyjedzie? Amanda nie była przecież tego pewna.

Siedzieliśmy przy stole, a ja zachwycałam się widokiem jeziora. Mogłam się nim napawać w nieskończoność. Śmialiśmy się i żartowaliśmy, i od czasu do czasu ktoś wstawał, żeby potańczyć. Była muzyka na żywo, didżej, śpiewy i tańce. Dwudziesta pierwsza dawno minęła. Kamila nie było, jednak nie przyjechał. Wspaniały mężczyzna również się nie pojawił, może zapomniał albo umówił się w przypływie dobrego humoru, potem mu przeszło. A może jeszcze przyjdzie? Specjalnie się spóźnia, żeby mieć dobre wejście? Właśnie wróciłam na swoje miejsce, po tym jak zatańczyłam z Bartkiem, gdy jak na komendę wszyscy się poderwali.

– Kamil! – To był okrzyk Magdy, blondynki oczywiście.

Pomyślałam zniechęcona, że nic się nie zmieniło. Amanda dała mi złudne nadzieje, opowiadając mi te wszystkie historie, a ja w nie chciałam uwierzyć. A jednak wszystko było po staremu…

– Sorki za spóźnienie, ja prosto z trasy. – Głęboki, ciepły głos przeniknął mnie wywołując dreszcz.

Odwróciłam się za siebie, gdzie wszyscy witali się z Kamilem. Jeszcze wyprzystojniał. Pamiętałam dokładnie jakim chłopakiem był: szczupłym, wręcz chudym, z zawadiackim uśmiechem. Przeważnie nosił wyblakłe dżinsowe spodenki i prawie zawsze czymś ubrudzoną koszulkę. Lubił się popisywać, a że był wysportowany, to w wielu dyscyplinach wygrywał. Zawsze był niesamowicie przystojny, ale teraz wyglądał wręcz oszałamiająco. Stał tam, niczym heros otoczony ludźmi uwielbiającymi jego obecność. Rozchodziły się śmiechy i dowcipy, pytania i odpowiedzi, to byli prawdziwi przyjaciele. Poczułam się z tego wykluczona, a przecież też lubiłam jego obecność.

Spojrzał na mnie ponad głowami otaczających go znajomych, a ja uciekałam wzrokiem na boki, nie wiedząc czy będzie chciał mieć cokolwiek wspólnego ze mną. Mógł się kompletnie nie spodziewać, że mnie tu zastanie. Kiedy po raz kolejny zerknęłam na niego, skinął do mnie nieznacznie i zobaczyłam, że sięgał ręką do kieszeni. Wysunął z niej okulary przeciwsłoneczne i nasunął je na nos. Oniemiała wpatrywałam się w niego. To co zobaczyłam wstrząsnęło mną. Kamil i mężczyzna z dworca to była jedna i ta sama osoba! Wróciły do mnie emocje, jakie poczułam w stosunku do niego w samochodzie, jakie kiedyś czułam przy nim. Jak mogłam go nie poznać?! Mignęła mi jego postać za czapeczką i lustrzankami, i gorzko się do siebie uśmiechnęłam. Teraz byłam pewna, że pocałunek przyśnił mi się, a wszystko inne było kpiną ze mnie.

Zerwałam się z miejsca i popędziłam przed siebie, aby dalej od niego. O Boże, dlaczego wszystko musiało się tak skomplikować? Czemu nie mogły wrócić dawne czasy, kiedy byliśmy przyjaciółmi? Ile bym dała, żeby być z nim chociaż na stopie koleżeńskiej. A teraz? Pewnie się ze mnie śmiał, jak to naiwnie myślałam, że jest kimś innym. Jak mogłam sądzić, chociaż przez chwilę, że taki mężczyzna zainteresował się mną? Czułam się upokorzona tą sytuacją.

Nie poddam się tym razem i nie wyjadę zanim z nim nie porozmawiam, ale dziś nie miałam sił aby stanąć przed nim. To co działo się w moim sercu trudno ogarnąć słowami: ból, upokorzenie, zdezorientowanie. Dlaczego to zrobił? Czy tak bardzo go uraziłam, że chciał mnie ośmieszyć? Łzy zakrywały mi świat. Biegłam załamana tym zamieszaniem. Nagle w ciemności ktoś mnie złapał i przyciągnął do siebie tak mocno, że nie mogłam się wyswobodzić. Krzyknęłam a wspomnienia wróciły, jak żywe. Szarpnęłam się spanikowana, wtedy uścisk zelżał natychmiast i w tym samym momencie usłyszałam:

– Nie bój się. Przy mnie nic ci nie grozi. – Głębia z jaką zostały te słowa wypowiedziane dosłownie mnie ogarnęła. Odwróciłam głowę i natknęłam się na spojrzenie najpiękniejszych czarnych oczu, jakie kiedykolwiek widziałam. – Co się stało?

– Przecież wiesz. Kamil, dlaczego? – Nie byłam przygotowana na to, że za mną pobiegnie.

– Dlaczego co? – Wpatrywał się we mnie rzeczywiście nie rozumiejąc o co mi chodzi.

– To wszystko. – Na razie nie umiałam ująć precyzyjnie o co mi chodziło.

Dziwnie było rozmawiać z nim kiedy wyglądał tak niesamowicie i był tak blisko. Przestał dopytywać. Obrócił mnie do siebie, nadal obejmując. Przytulał mnie, a ja czułam, że z niepewności do jego intencji zaraz rozpadnę się na kawałki. Było prawie jak dawniej, a sześć lat przerwy prysło niczym bańka mydlana. Znów mnie pocieszał, jak kiedyś, gdy upadłam albo zdarłam sobie kolano. Chociaż nie, teraz było inaczej, bo nigdy nie trzymał mnie w taki sposób jak teraz. Przyciskał do siebie tak, że całą sobą czułam ciepło jego ciała. Jego ręce obejmowały mnie, tuląc i zapobiegając ucieczce, choć za nic na świecie nie chciałabym odejść. Patrzył w moje oczy, szukając odpowiedzi na niezadane pytania. W tej ciszy czułam, że jego ramiona są najodpowiedniejszym miejscem dla mnie.

Na tę chwilę moja dusza odpoczywała, pragnęłam, aby się nigdy nie skończyła. Mogłam śnić i marzyć, że jesteśmy razem, póki nie zostaną wypowiedziane pierwsze słowa, które to wszystko mogą przekreślić. Łzy przestały mi płynąć, a pozostałe wytarłam dłońmi. Gdy już się zupełnie uspokoiłam usłyszałam:

– Co się stało? – Ponowił pytanie.

– Dlaczego na przystanku nie powiedziałeś mi kim jesteś? – odpowiedziałam pytaniem na pytanie.

– Wiesz maleńka – powiedział lekko skonsternowany – nie od razu dotarło do mnie, że mnie nie poznałaś. Najbardziej zależało mi, aby podwieźć mojego anioła bezpiecznie na miejsce.

– Zawsze nazywałeś mnie urwisem – sprostowałam.

– Teraz będzie inaczej. – Jakieś zamyślenie wkradło się do jego wypowiedzi.

– Czuję się niezręcznie – przyznałam. – A dlaczego nie powiedziałeś mi, kiedy upewniłeś się, że cię nie rozpoznałam?

– Nie chciałem cię spłoszyć, żebyś nie uciekła ode mnie, tak jak to przed chwilą zrobiłaś. – Miało być chyba logicznie, ale tylko jego zdaniem.

– Dlaczego miałabym od ciebie uciekać? – Nie rozumiałam jego toku myślenia.

– A dlaczego teraz to zrobiłaś? – powiedział, jakby to czegoś dowodziło.

– To co innego – zaprzeczyłam. – Poczułam, że zakpiłeś ze mnie. Umówiłeś się ze mną, jako przystojny nieznajomy wiedząc, że prawda wyjdzie na jaw, że jesteś moim Kamilem – o nie, powiedziałam moim – przepraszam, chciałam powiedzieć moim dawnym przyjacielem.

– Ile komplementów na raz – roześmiał się i zaraz spoważniał – Tak o mnie myślisz? Podoba mi się to, bo ja o tobie myślę, moja. – Aż mi serce zatrzepotało z nadziei. – I na pewno nie chciałem z ciebie zakpić. Chodź. – Pociągnął mnie za rękę z powrotem w stronę jeziora.

Chwilę tak szliśmy w milczeniu. Ale moja co? Koniecznie chciałabym to wiedzieć, żeby nie myśleć potem, że znowu moja młodsza siostrzyczka, chociaż dobre i to, że nie mój wróg.

– Poważnie, dlaczego myślałeś, że bym uciekła? – moja dłoń w jego dłoni, to było, takie przyjemne – Przyjechałam, żeby przeprosić cię za swoje zachowanie, przy naszym ostatnim spotkaniu. Nie miałam prawa być zazdrosna i dziękuję za to, co wtedy zrobiłeś. Nie oczekuję, że będzie jak dawniej.

– Na pewno nie będzie i nie masz za co przepraszać – powiedział cicho, ale pewnie.

Zrobiło mi się smutno, a już kiełkowała we mnie nadzieja. Chciałam wyswobodzić dłoń z jego dłoni. Wiedziałam, że teraz, gdy znam uczucie bycia w jego ramionach, będzie mi jeszcze ciężej widzieć go z inną, ale dla swojego i jego dobra spróbuję zapomnieć. Zatrzymałam się i poczułam jego siłę. Nie wypuścił mojej dłoni, wręcz przeciwnie, przytrzymał mocniej i przyciągnął bliżej.

– Tym razem nie pozwolę ci odejść, tak jak to ostatnio zrobiłem. Musimy porozmawiać. Mam ci coś do powiedzenia i dopiero wtedy cię wypuszczę. – Nie wiedziałam, co mam o tym myśleć.

– Kamil, nie bądź zły – chciałam, żeby zobaczył to od mojej strony. – Zrozum, przeżyłam koszmar i strach przemawiał wtedy przeze mnie.

– Źle mnie zrozumiałaś, po prostu musisz wiedzieć o paru rzeczach.

Staliśmy patrząc na siebie. On trzymał mnie za rękę, nie pozwalając odejść. Mimo, że była pełnia lata, zadrżałam z zimna i trochę obawy, przed tym co usłyszę, ale przecież liczyłam się z tym, że może mieć do mnie pretensje. Nie spuszczając ze mnie wzroku, pilnując, żebym nie uciekła, zdjął marynarkę i narzucił na moje ramiona, następnie otoczył swoją ręką. Na moment zamarłam z napięcia, które było między nami.

– Chodź, usiądziemy na plaży obok ogniska, będzie cieplej. – Nie pozwolił mi zostać. Delikatnie, ale stanowczo zmusił, abym ruszyła.

– Znów mnie zapraszasz, żebym poszła z tobą? – zapytałam nawiązując do zaproszenia z przystanku.

– Tylko, że teraz nie masz wyboru. – Dla potwierdzenia objął mnie ciaśniej i prowadził na skraj polany, gdzie z dala od muzyki, przechadzało się kilka osób.

Czy to był mój przyjaciel, czy też mężczyzna, który wie, czego chce i dąży do celu, bez względu na okoliczności. Jeszcze nie panikowałam, ale byłam blisko. Owszem powiedział, że przy nim nic mi nie grozi, jednak powiedzieć można wszystko. Wybrał ostatnie ognisko, gdzie siedział samotnie chłopak.

– Możemy? – W moich uszach nie zabrzmiało to jak pytanie, a raczej stwierdzenie.

– Oczywiście. – Speszony samotnik zerwał się na nogi i poszedł gdzie indziej.

Kamil od zawsze miał dar, że ludzie robili to, co chciał. Taką charyzmę, że trudno było nie spełnić jego prośby, nawet tej niewypowiedzianej. Mogłam coś na ten temat powiedzieć, teraz wyglądało, że dobrze tego używał. Posadził mnie na ławce, otoczonej pięknymi krzewami dającymi poczucie prywatności i usiadł obok mnie, tak blisko, że wyraźnie czułam jego udo i umięśnione ciało. Byliśmy w sporym oddaleniu od reszty uczestników zabawy i ten fakt sprawił, że poczułam się zaniepokojona. Nie byliśmy już dziećmi, a on nie był mi tak znajomy jak kiedyś. Właściwie, to nie wiedziałam czego mogę się po nim spodziewać.

– Nie patrz tak na mnie. Nic ci nie zrobię – zapewnił mnie.

– Nic na to nie poradzę – uciekłam wzrokiem. – Jesteś inny niż pamiętam. Narzuciłeś swoją wolę, nie zostawiając mi wyboru. Pewnie, gdybym chciała stąd pójść, to by mi się nie udało – zerknęłam krótko na niego. – Nie mam siły, żeby z tobą wygrać, to pewne. Nie znam cię od tej strony. Kiedyś bardziej się ze mną liczyłeś. Nie wykorzystywałeś swojej przewagi, aż do teraz. No może za wyjątkiem tamtego jednego razu, który zapewne nie tylko ja niemiło wspominam.

– Nie chciałem cię straszyć. Chcę porozmawiać. Mogę odwieźć cię do domu, ale wierz mi, z mojej strony nic ci nie grozi. – Pogładził mój policzek, a mnie przeszedł dreszcz. Nikt, nie dotykał mnie z taką czułością jak on teraz.

– Dobrze – po jego słowach moja niepewność zmalała. – Jestem gotowa na to, co masz mi do powiedzenia. – Przynajmniej taką miałam nadzieję, że naprawdę jestem gotowa.

– Najpierw przepraszam za to, co do ciebie powiedziałem tamtej nocy. Za to co zrobiłem i czego nie zrobiłem, a powinienem był – powiedział enigmatycznie.

– Najważniejsze, że przyszedłeś. Nie chcę myśleć, co by było gdyby nie ty.

– Nie powinienem był dopuścić, żeby to zajście miało w ogóle miejsce.

Jakby miał na to wpływ – przemknęło mi przez głowę.

– To nie było od ciebie zależne – i dodałam przywołując jego oskarżenia sprzed lat – ode mnie też nie.

– Od ciebie na pewno nie – skrzywił się z niesmakiem. – Zachowałem się jak kretyn mówiąc, że miałaś na to wpływ. Byłem wściekły – po chwili dodał – na siebie. Nie zauważyłem kiedy poszliście, a wydawało mi się, że cały czas mam cię na oku. – Jednak Amanda miała rację pomyślałam, a on mówił dalej. – Seba, nie powinien był nigdy móc cię dotknąć, nie mówiąc już o tym, co zrobił.

– Nic nie zrobił. Przyszedłeś w samą porę – wyszeptałam.

– Inaczej uważam, a ja mu sprawę ułatwiłem. To, że cię odnalazłem, zanim dalej się posunął, to marne pocieszenie. Byłem wściekły i to, co z nim zrobiłem nie wystarczyło mi. Niestety zamiast pomóc tobie, dołożyłem swoje, jakbyś mało przeszła – powiedział cicho, ze smutkiem w głosie.

– Nawet nie wiesz, ile to dla mnie znaczy, że to mówisz. Ja też przepraszam. Miałeś swoją dziewczynę i moje szczęście, że mimo to, szukałeś mnie i znalazłeś. Nie chcę myśleć, co by było, gdybyś rzeczywiście o mnie zapomniał.

– Chodzi o coś więcej – zrobił krótką pauzę. – Słyszałem co się działo. Wściekłem się, jak usłyszałem twoje wołanie o pomoc. Widziałem, w jakim byłaś stanie. Najbardziej wkurza mnie, że zamiast dać ci wsparcie, wyładowałem gniew.

– To już nie ma znaczenia. – Mówiłam przez ściśnięte gardło, a łzy mi kapały na samo wspomnienie tamtego dnia i strachu jaki przeżyłam.

– A jednak – kontynuował. – Byłaś małolatą, gdy odkryłem, że się we mnie kochasz. Od razu zorientowałem się, że interesuję cię nie tylko jako przyjaciel, ale jako chłopak…

O nie, tego się nie spodziewałam. Wiedział, że od dawna szalałam na jego punkcie, zdawał sobie z tego sprawę i nic nie powiedział. Miałam ochotę zapaść się pod ziemię, zniknąć albo najlepiej nigdy tu nie przyjeżdżać. Było gorzej niż myślałam, a moje nadzieje właśnie umierały.

– … moja mała przyjaciółka. Nie byłem ślepy, widziałem, że jesteś śliczna, a za nic nie chciałem cię skrzywdzić. Miałem inne dziewczyny, żeby trzymać ciebie na dystans, a swoje ręce z dala od ciebie. Łatwo nie było. Byłaś słodka jak marzenie, zresztą nadal jesteś i ufałaś mi. Twoje oczy błądzące za mną nie ułatwiały sprawy.

– Dosyć. Nie chcę tego słuchać – nie wytrzymałam i wstałam. – Jeśli chcesz mi w ten sposób dać do zrozumienia, że nie jesteś dla mnie i żebym trzymała się od ciebie z daleka, to zamiast ubierania tego w piękne komplementy, powiedz wprost. Nie będę za tobą chodziła ani się narzucała. – Jak to widziałam kiedyś w wykonaniu innych dziewczyn, pomyślałam.

– Czekaj, czekaj – przystopował mnie. – Posłuchaj – złapał mnie za rękę. Te oczy, przyciągały mnie niczym magnez, oby usta miały jeszcze jakieś dobre słowa dla mnie. – Gdy do mnie dotarło, na jakie niebezpieczeństwo naraziłem ciebie, myślałem, że szlag mnie trafi. Na pierwszy ogień poszedł Sebastian, gdybym mógł, zrobiłbym mu powtórkę. Byłem wściekły na niego i siebie. Gdy zobaczyłem tamtą sytuację, ciebie roztrzęsioną to miałem ochotę siebie skopać. Twoje oczy pełne wdzięczności i usta trzęsące się ze strachu były ponad moje siły. Czułem, jakbym sam wyrządził ci krzywdę. Jeśli możesz zapomnij i wybacz każde słowo, które powiedziałem. Gdy uciekłaś poczułem się przegrany. Zawiodłem ciebie. Chciałem sobie i tobie dać czas, ale kiedy następnego dnia przyszedłem, ciebie już nie było.

– Myślałam, że mnie nienawidzisz. Zepsułam ci wieczór. Poza tym wstydziłam się tego co zaszło. – Przymknęłam na moment oczy i wzięłam głębszy wdech. Nie znosiłam ucisku w dołku, który czułam na samo wspomnienie tamtego wydarzenia. Udało mi się wreszcie odezwać. – I tego co ci powiedziałam. W dodatku, rzuciłam się z pięściami na ciebie. Dobrze, że mi na to nie pozwoliłeś, bo nie miałabym teraz odwagi tu wrócić. Twoje słowa bardzo bolały. Ciężko mi było z tymi oskarżeniami. Cieszę się, że mówisz, że nie było w tym mojej winy.

– Bo nie było. Ja żałowałem, że przytrzymałem twoje ręce, należało mi się – wstał i znalazł się blisko mnie. – Teraz powiem ci to, czego wtedy nie zdążyłem. Kocham cię, jesteś dla mnie ważna. – Po tych słowach zapadło między nami milczenie i widziałam, że czekał co mu odpowiem.

– Nie wiem co powiedzieć. – Do końca nie byłam też pewna co mi proponował. Znowu przyjaźń, czy może jednak kochanie?

– Pomogę ci podjąć prawidłową decyzję.

Po tych słowach objął moją twarz dłońmi i delikatnie przytrzymując patrzył w oczy. Pochylał się coraz bliżej, aż nasze usta się spotkały. To był najdelikatniejszy z pocałunków. Muśnięcie ust, które wywołało we mnie trzęsienie ziemi. A jednak kochanie.

– Jesteś słodziutka jak malina – wyszeptał w moje usta. Patrzyłam na niego i czułam się szczęśliwa. Uśmiech nie schodził z moich ust.

– Czy ten uśmiech oznacza tak? – zapytał.

– Ale co tak? – W sercu było mi bardzo radośnie i nie mogłam się powstrzymać, żeby choć trochę się z nim podroczyć.

– Że chcesz być ze mną? – Nie dał zbić się z tropu.

– Właśnie to oznacza. – Zachłysnęłam się tą chwilą.

Wtedy pocałował mnie znowu. Jego usta delikatnie zaczęły przygniatać moje. Jego ręka obejmowała i gładziła moją szyję, a ja czułam się jak w niebie. Chwila zapierająca dech w piersiach. Odsunął się na moment, znów patrząc mi głęboko w oczy.

– Co ty ze mną wyprawiasz? – spytałam niepewnie.

– To raczej co ty ze mną wyprawiasz? – Po tych słowach usiadł z powrotem i pociągnął mnie na ławkę.

– Ja z tobą? Musisz wiedzieć, że nie znam się na tych sprawach. Do tej pory nie miałam chłopaka – i ciszej skończyłam – i z nikim się nie całowałam. Po tamtym, za bardzo się bałam.

– Ale mnie się nie boisz? – Szukał potwierdzenia.

– Nie – zawahałam się – prawie nie – doprecyzowałam.

– Zapewniam, że jestem niegroźny.

Kącikiem ust uśmiechnęłam się na takie sformułowanie. Nagle coś sobie przypomniałam i zebrałam się w sobie, żeby zapytać:

– Czy ty mnie wtedy, w samochodzie, pocałowałeś?

– Tak – powiedział przeciągając głoski – jednak poczułaś. Dlaczego wcześniej nie spytałaś?

– Nie chciałam się wygłupić. Pomyślałam, że pewnie mi się przyśniło.

– Nie mogłem się powstrzymać i nie skorzystać z okazji. – Wyraźnie był z siebie zadowolony.

– Czyli jednak nie byłam tak do końca bezpieczna?

– Współpasażerowie pomogli. – Zaśmiał się mówiąc to.

– Dlatego skończyło się na jednym pocałunku – powiedziałam przyciszonym głosem.

– Zapinając tobie pasy miałem ochotę na twoje usta – przyznał się.

– A ja myślałam, że mi się wydawało i sama nie mogłam uwierzyć, ale żałowałam, że do tego nie doszło.

– A potem byś zwiała – powiedział śmiejąc się znowu.

– Pewnie właśnie tak by było – odpowiedziałam po przemyśleniu jego słów.

– Więc warto było poczekać.

– Byle nie za długo.

Znowu zaczął mnie całować. Spotkanie naszych ust wywołało we mnie nieznane dotąd emocje. Wciągnęłam głęboko powietrze i złapałam go, jakbym miała utonąć.

– Spokojnie maleńka. – Lubił mnie tak nazywać, a mi się to podobało.

– Te pocałunki odbierają mi jasność myślenia – wyznałam.

– Zaraz pójdziemy do pozostałych. – Jednak ociągał się ze wstaniem.

– To takie miłe. Nie moglibyśmy jeszcze trochę? – To było dla mnie takie nowe.

– Raczej nie, chyba że chcesz, żebym cię tu wziął na polanie. – Był mało przekonujący.

– Nigdy nie myślałam, że mój pierwszy raz będzie na trawie. – Flirtowałam z nim, wierząc, że nie zrobi tego, co powiedział.

Przymrużył powieki i przyglądał się mi z namysłem. – Nie sądzę, żebym chciał kontynuować tę rozmowę – i po pauzie dodał – ani nie sądzę, abyś ty chciała.

– Ufam tobie. – Przez moją głowę przeleciały wspomnienia z naszych wspólnych wakacji.

– Ja sobie ufam mniej, dlatego chodźmy w bardziej zaludnione miejsce, bo zaraz zmienię zdanie co do polany. – Mimo sugestywności tonu, nie uwierzyłam mu.

– Nie mam nic przeciwko. – Śmiałam się dopóki nie podniósł się i nie pociągnął mnie za sobą.

– No to chodź. – Staliśmy blisko siebie, a ja zwątpiłam, co do jego intencji. Poczułam się mniej pewnie. Spięłam się i wciągnęłam powietrze wstrzymując oddech. – Hej, w porządku? – Odsunął się, przyglądając mi się uważnie, a ja lekko pokiwałam głową, choć nie do końca było to prawdą.

Mimo tego co powiedział nie poszliśmy w bardziej odludne miejsce, tylko bardziej ludne.

– Przestraszyłaś się? – Pochylił się w moją stronę.

– Trochę – przyznałam.

– Niepotrzebnie – zapewnił.

A jednak nie znałam go do końca. Minęło kilka lat i oboje byliśmy pełnoletni. Kiedyś znałam go dobrze, ale to odkrywanie go na nowo, powodowało nieznane uczucia i fascynacje, ale również pewien niepokój. Podeszliśmy do naszych znajomych trzymając się za ręce. Wszyscy siedzieli przy stoliku i wesoło rozmawiali. Gdy nas zobaczyli większość rozmów ucichła.

– Przedstawiam wam moją dziewczynę. – Wyglądał na zadowolonego z siebie, a ja poczułam się jeszcze szczęśliwsza.

Wzrok Amandy i jej uśmiech mówiły, że dzieliła ze mną radość. Wszyscy zdawali się być zadowoleni z takiego obrotu spraw. A ja nie mogłam uwierzyć, że mam tak wspaniałych przyjaciół i że czas niczego nie zmienił, a jeśli już, to tylko na lepsze.

– Może dla odmiany, tym razem twoja dziewczyna będzie dla ciebie ważniejsza niż twoja podopieczna. Nie będzie tą drugą. – Roześmiał się Paweł, a reszta mu zawtórowała.

Miałam wypisany na twarzy wielki znak zapytania. Czułam jakby wszyscy wiedzieli coś, w co tylko ja, nie byłam wtajemniczona.

– Jest jakaś druga? – Zwróciłam się z pytaniem do Kamila.

– Teraz już nie – powiedział mi do ucha i puścił do mnie oko, a głośniej do reszty dodał. – To jak, znajdzie się dla nas miejsce przy stole?

Miejsce się znalazło, a Kamil jak zwykle był w centrum uwagi. Ja niewiele się udzielałam w rozmowie. Przez cały czas trzymał moją rękę w swojej, co jakiś czas zerkał na mnie, uśmiechał się i szeptał do ucha słowa przeznaczone tylko dla mnie. Mając jego marynarkę na sobie miałam poczucie, jakbym była bardziej jego, a on bardziej mój i mimo, że było mi już całkiem ciepło, to za nic nie chciałam jej zdejmować. Kamil rozmawiał jeszcze chwilę z Pawłem, potem ktoś go o coś zapytał i następna osoba coś chciała i kolejne. Każdy chciał być, choć przez chwilę, w kręgu jego uwagi. Rozmawiał z Moniką i Michałem, ale widziałam, że jest coraz mniej skupiony. Zaczął odpowiadać z mniejszą uwagą. Nagle wstał od stołu.

– Przepraszam was na chwilę – spojrzałam na niego zaskoczona, a wtedy wyciągnął do mnie swoją dłoń. – Zatańczysz?

– Z przyjemnością – wstałam i poszliśmy tuż nad wodę, gdzie objął mnie i zaczęliśmy kołysać się w rytm muzyki. – Myślałam, że bez słowa zostawisz mnie przy stole.

– Nie ma mowy – pokręcił głową. – Znajomi zaczęli mnie nudzić i chciałem pobyć trochę z tobą. Jesteś milcząca.

– Cieszę się, że jestem z tobą – wyznałam. – Powiesz mi, o co chodzi z tą drugą?

– Chodziło – poprawił. – Chyba nie powinienem.

Czułam się coraz bardziej ciekawa i tym bardziej nalegałam, żeby mi wyjaśnił o co w tym chodziło. W końcu skapitulował i przypomniał swoje wcześniejsze słowa, że dziewczyny, które widziałam u jego boku miały trzymać go z dala ode mnie. Głupie to było dla mnie, a on przyznał mi rację, dodając jednak, że spełniło swoją rolę.

– Ty mi się podobałaś na długo zanim w ogóle zauważyłaś, że jesteśmy odmiennej płci. – Zaśmiałam się na jego sformułowanie.

– Nie przesadzaj, nigdy nie traktowałam cię jak dziewczynki. – Teraz to on wybuchnął śmiechem.

– Ale jako chłopaka też nie. – Kończył śmiejąc się nadal.

– A jako kogo? – Pokpiwałam.

– Brata. – Zabrzmiało to w jego ustach, jak jakieś straszne słowo, wręcz obelga.

– OK – może i miał rację – ale tylko do czasu – sam to zresztą odkrył. – A to o co pytałam?

– Jak się mną zaczęłaś interesować, to coraz trudniej było mi trzymać się na dystans od ciebie. Wtedy wpadłem na pomysł, że inne dziewczyny uratują ciebie przede mną.

– Dziękuję za takie ratowanie – powiedziałam nadąsana.

– Nic nie wiesz o mężczyznach. – Jaki odkrywczy.

– Fakt, nie wiem. Jeszcze nie wiem. – Uśmiechnęłam się, a on kontynuował.

– Dlatego byłem taki wściekły. Zamiast mieć ciebie przy ognisku, pozwoliłem, żeby ktoś cię skrzywdził.

– No dobrze, ale gdzie jest ta druga? – Nie chciałam sięgać pamięcią w tamte rejony.

– Drugą była każda moja dziewczyna i chyba ty jedyna nie widziałaś, że jesteś na pierwszym miejscu. Bywało, że zmieniałem plany, żeby cię pilnować. – Trudno było mi w to uwierzyć.

– Teraz nie ma żadnej drugiej? – Wolałam się upewnić.

– Nie ma, ty dociekliwy detektywie. – Tulił mnie do siebie, gładził plecy, a ja obejmowałam go za szyję. Uśmiech nie schodził z moich ust. – Wyglądasz na szczęśliwą – odezwał się po chwili.

– Bo taka jestem. Było mi ciężko, gdy nie wiedziałam co o mnie myślisz. Tęskniłam za tobą, a teraz trudno mi uwierzyć, że marzenie się spełniło i stąd moje szczęście.

– Dlaczego nie przyjeżdżałaś? – Zmienił ton na bardziej rzeczowy.

– Nie byłam w stanie – odparłam smutno. – A ty? Dlaczego się do mnie nie odezwałeś?

– Żartujesz?! Byłem pewny, że nie chcesz mnie znać. Nawaliłem – skwitował.

– Nawaliłeś? Wcale tak nie uważam – ripostowałam.

– Ale ja uważam.

– Ładnie. Gdybym nie przyjechała, to nie dowiedzielibyśmy się o tym, co do siebie czujemy.

– Dobrze, że jesteś.

Cały wieczór był jak cudowny sen. Tańczyliśmy przytuleni do siebie, siedzieliśmy objęci i szeptaliśmy sobie czułe słowa, przeplatane rozmowami ze znajomymi, którzy nie chcieli nam odpuścić. I te najpiękniejsze, najbardziej sekretne pocałunki skradzione w tę księżycową noc. Szybko zrobiło się późno i urocza zabawa miała się ku końcowi. Kamil na chwilę mnie przeprosił, miał sprawę do załatwienia. Poczułam się zmęczona, tak wiele przyniosły te ostatnie godziny. Najpierw bałam się spotkania, potem wiele przeplatanych emocji i dość trudnych rozmów, na finał jego propozycja byśmy byli razem. Trudno uwierzyć, że to wszystko miało miejsce w jeden wieczór.

Siedzieliśmy nadal wszyscy przy stole. Jeszcze były prowadzone ciche rozmowy. Amanda chciała koniecznie szczegółów, ale powiedziałam jej, że musi wytrzymać do jutra, bo dzisiaj nie mam już na nie siły. Ta masa emocji wyssała ze mnie energię. Tylko słuchałam, odpływając powoli w krainę snu, kiedy wrócił Kamil.

– Śpisz? – sprawdzał.

– Prawie. – Ciężko było mi podnieść powieki.

– Chcesz iść do domu? – zaproponował.

– Dobry pomysł, bo za chwilę nie będę miała sił i będziesz musiał mnie nieść – zażartowałam i dotarło do mnie, że to spory kawałek drogi do przejścia. – Odprowadzisz mnie?

– Czy kiedyś nie odprowadziłem? – Przemknęło mi przez głowę, że nie.

– Wolę się upewnić. Może masz inne zobowiązania.

– Pomyślmy czy jest coś takiego? – Udawał, że się zastanawia. – A nie przepraszam – dodał przypominając sobie – rzeczywiście mam kilka spraw.

– Szkoda. – Poczułam się zawiedziona.

– Żartowałem. Jak możesz być tak łatwowierna? – zaśmiał się, a ja miałam ochotę czymś w niego rzucić. – Mam dla ciebie dobre wieści – to zastopowało moje zapędy rzucania, zaciekawił mnie. – Nie będziemy szli. Przyjechałem prosto z trasy, więc samochód czeka na parkingu przed wejściem do lasku.

– To rzeczywiście super wieści – ucieszyłam się niesamowicie i dodałam. – Ty musisz dopiero czuć się zmęczony.

– Nie jestem, twoja obecność dodaje mi sił. – Sprawił mi przyjemność mówiąc to.

– W takim razie chodźmy, bo za chwilę nawet droga do samochodu będzie dla mnie trudna do pokonania – powiedziałam żartując.

Wtedy Kamil zrobił coś zwariowanego. Wstał i jednym ruchem porwał mnie na ręce. Odruchowo objęłam go za szyję.

– Z drogi – powiedział do znajomych, a potem po drodze powtarzał do każdego, kto się w porę nie usunął. Wszyscy patrzyli, co się dzieje, a on nie bacząc na gapiów, niósł mnie całą drogę do samochodu.

– Jestem najszczęśliwszą kobietą na świecie – powiedziałam śmiejąc się i wtulając się w niego.

Gdy byliśmy przy samochodzie postawił mnie na ziemię, otworzył drzwi, podał rękę i jak dżentelmen pomógł wsiąść.

– Zapraszam – powiedział szarmancko.

– Dziękuję. – Skłoniłam się lekko i ruszyliśmy.

W drodze dowiedziałam się, że nie nocuje u swojej babci, tylko wynajmuje apartament w okolicy. Niby to żartem zaproponował, że wynajmie drugi dla mnie. Mimo żartobliwego tonu, odmówiłam, a on skinął głową, przyjmując moją odpowiedź. Rozmawiało nam się świetnie, wspominaliśmy miłe chwile, zaśmiewaliśmy się ze starych sytuacji, a ja cieszyłam się jego obecnością obok mnie i tym co było między nami.

Gdy dojechaliśmy pomógł mi wysiąść z samochodu. Przed drzwiami domu jeszcze długo toczyliśmy cichą rozmowę, nie mogąc się ze sobą rozstać. Dopiero, gdy zaczęłam trzeć oczy ze zmęczenia uznałam, że najwyższa pora położyć się na odpoczynek. Odjechał kiedy zamknęłam za sobą drzwi. Czułam się jak w siódmym niebie. Po raz pierwszy od dawna czułam, jakby wszystko było na swoim miejscu i dzięki temu zasnęłam najspokojniejszym snem z możliwych.

***

Z samego rana poszłam do ogrodu babci i zerwałam miętę. Potem z zaparzonym naparem i z kanapką chrupiącego chleba z masłem i pomidorem przysiadłam na krześle zwijając pod siebie nogę. Uśmiech nie schodził z moich ust.

– Widzę, że miałaś udany wieczór wnusiu. – Zagadnęła mnie babcia.

– Było cudownie. – Rozpromieniłam się na samą myśl o tym, co mi się wczoraj przydarzyło.

– Cieszę się. – Jej obecność była bezcenna.

– Jesteśmy z Kamilem parą, babciu. – Musiałam się pochwalić.

– To akurat chyba żadna nowina, prawda? – Jakże inaczej to wyglądało od jej strony.

– Nie babciu, dopiero od wczoraj – sprecyzowałam.

– Hm, a ja myślałam, że od zawsze – powiedziała zdziwiona – dlatego przekazałam jego babci, że przyjeżdżasz i prosiłam żeby dała znać chociaż jemu. Tak się upierałaś, żeby nikomu nie mówić, ale on powinien wiedzieć. Chyba się ze mną zgodzisz?

– Ech, babciu jesteś niereformowalna. – Pocałowałam moją babcię.

– To chyba komplement? – uśmiechnęła się do mnie ciepło. – Też cię kocham wnusiu.

Właśnie w tej chwili zadzwonił mój telefon i na wyświetlaczu zobaczyłam, że to dzwonił Kamil.

– Co byś powiedziała na wypad na szlak? – powiedział na przywitanie.

– Powiedziałabym, czemu nie. – Podchwyciłam temat z ochotą.

– To szykuj się. Będę za godzinę.

– Z piknikiem? – Przypomniały mi się piesze wędrówki, jakie nie raz odbywaliśmy, choć w większym gronie.

– Pewnie. – Podłapał. Cieszyłam się na perspektywę wspólnego wypadu.

– Babciu nie będzie mnie na obiedzie – powiedziałam stając w progu kuchni.

– Słyszałam Natalciu, mam dobry słuch – odparła z nad ciasta na makaron.

– Wiem. – Czasami, jak byłam młodsza wcale nie było mi to na rękę.

Zaczęłam pakować plecak: koc, ciepła kurtka – w górach pogoda lubi się szybko zmieniać – kanapki, owoce. Co by tu do picia wziąć? No tak, najlepszy na świecie kompot truskawkowy mojej babci, który sama mi przyniosła i wręczyła, jak trofeum. W niespełna godzinę byłam wyszykowana, spakowana i gotowa do wyjścia. Niedługo później przyjechał Kamil.

– Cześć Natalio – powiedział przekraczając próg domu, wprawiając mnie samą swoją obecnością w stan podekscytowania. – Dzień dobry pani Janinko.

– Cześć – odpowiedziałam.

Trochę się obawiałam, żeby mnie nie pocałował przy babci. Czułabym się skrępowana. Na całe szczęście nie zrobił tego, a babcia odkłoniła się i wróciła do robienia domowych kluseczek.

– Jedziemy? – zwrócił się w moją stronę.

– Jedziemy? – zdziwiłam się – Myślałam, że idziemy.

– Pomyślałem, żeby jakąś fajną trasę zaliczyć. Podjedziemy do miejsca wypadowego i stamtąd ruszymy na szlak. Co ty na to?

– Super pomysł – nie zastanawiałam się długo, potem włożyłam głowę do kuchni i z uśmiechem rzuciłam. – Babciu wychodzimy!

– Do widzenia. – Kamil stanął tuż za mną.

Jego bliskość speszyła mnie, na szczęście szybko się wycofał i skierował do wyjścia.

– Bawcie się dobrze dzieci i nie wracajcie po zmroku, bo to niebezpieczne! – odkrzyknęła jeszcze za nami.

– Wiemy! – odpowiedzieliśmy chórem i roześmialiśmy się.

– No to w drogę. – Wyjął mi z rąk plecak i zaniósł do samochodu.

– W drogę.

W niespełna pół godziny parkowaliśmy u szczytu Mogielicy. Zebraliśmy się i już parę minut później byliśmy na szlaku. Gdy pierwszy odcinek trasy mieliśmy za sobą, zadałam mu pytanie, które nurtowało mnie po porannej rozmowie z babcią.

– Czy to prawda, że specjalnie po mnie przyjechałeś na dworzec? – Wstrzymałam oddech w oczekiwaniu na odpowiedź.

– Prawda. – Spojrzał na mnie przez ramię.

– Nie puściłeś pary z ust.

– Myślałem, że to było oczywiste. – Przystanął i odwrócił się w moim kierunku, a ja pomyślałam, że tylko dla niego.

– To po co to całe zamieszanie z niemówieniem mi kim jesteś? Łatwiej by było, gdybyś powiedział – wytknęłam mu.

– Teraz o tym wiem. – Zgodził się ze mną.

– A gdybym z tobą nie wsiadła? – podpuszczałam go.

– Nie brałem takiej możliwości pod uwagę. – Ewidentnie chciał zakończyć ten wątek, bo dał hasło do dalszej wędrówki.

– Dobrze, że masz taką siłę perswazji. – Na samą myśl, że specjalnie po mnie przyjechał zrobiło mi się przyjemnie.

– Taaak – przeciągnął głoskę – choć to były trudne negocjacje. – Pokręcił głową z niedowierzaniem na wspomnienie tamtego dnia.

– Chyba w pracy masz trudniejsze? – podpowiedziałam.

– W porównaniu z tobą… Łatwizna. – Zaczęłam się śmiać, ale on nie dołączył tylko kontynuował. – Miałem ochotę nie czekać na twoją zgodę, tylko zaciągnąć cię siłą. Tyle, że to nie byłaby już pomoc a przemoc. Wkurzała mnie twoja upartość i moja bezsilność.

– Nie wyglądałeś na bezsilnego.

– A jednak. Byłaś taka nieufna, a ja miałem czyste zamiary. – Przystanął na moment i podał mi butelkę wody. – Wiedziałem, że będzie ci ciężko dojechać bez własnego transportu, a chciałem tobie pomóc.

– Z czystymi zamiarami nie przesadzaj. – Zaśmialiśmy się oboje.

– Ejże, zamiary, a nie możliwości. – Myślałam, że się spłaczę ze śmiechu, widząc jego minę niewiniątka.

Podałam mu butelkę, z której wziął parę łyków i już po chwili podjęliśmy dalszą wspinaczkę i rozmowę.

– No i propozycja podwózki matce z dziećmi, powiem ci mistrzostwo – zaśmiałam się na to wspomnienie. – Było mi niezręcznie odmówić – przyznałam.

– Taką właśnie miałem nadzieję. Sama widzisz do czego mnie zmusiłaś – powiedział z udawanym wyrzutem.

Trzeba przyznać, że determinacji mu nie brakowało. Jak sobie coś zaplanował, to wytrwale dążył do celu.

Tego dnia przeżyliśmy wspaniałe chwile. Pogoda dopisała, więc po zejściu z wieży widokowej rozłożyliśmy koc i zrobiliśmy sobie piknik. Cudownie było siedzieć we dwoje, oglądać piękne widoki i dzielić się sobą. Mówiliśmy o tym co robimy na co dzień, napomknął coś o pracy, ja o studiach. Powiedział, że projekt, nad którym obecnie pracuje, grafika i animacja komputerowa jest jego pobocznym zajęciem. Dla mnie zaś malarstwo było nie tylko studiami, ale radością serca. Śmialiśmy się jak dzieci, bawiliśmy w berka, tańczyliśmy do muzyki z komórki i wpatrywaliśmy w siebie wzajemnie. Wreszcie przyszedł czas powrotu.

Spotykaliśmy się codziennie. Spacerowaliśmy, chodziliśmy nad jezioro, pływaliśmy łódką, czasami widywaliśmy ze znajomymi. Kilka razy urządziliśmy wspólne ognisko na plaży: gitara, śpiewy i tańce. Mogłam się wreszcie w nieskończoność przytulać do mojego ukochanego, a nie przyglądać z daleka, jak robi to z inną. Gdy mu o tym powiedziałam, skomentował:

– Głupi byłem. – Zgadzałam się z nim.

– Dobrze, że zmądrzałeś. – Poprawiłam się siedząc na pieńku obok niego.

– Całe szczęście, że dałaś mi na to szansę. Skąd wiedziałaś, że będę?

Jego ręka otaczająca mnie w pasie sprawiała mi radość. Ja położyłam swoją dłoń na jego nodze i poczułam, jak napiął mięśnie.

– Nie wiedziałam. – Pokręciłam przy tym głową.

– Co byś zrobiła, gdybym nie przyjechał? – spytał na zasadzie pogawędki.

– Nie zastanawiałam się. – Wzruszyłam ramionami. – Bardzo liczyłam na to, że będziesz.

Dociekał dalej, więc po chwili namysłu powiedziałam, że chyba zostawiłabym dla niego list u babci. Nie spodobała mu się moja odpowiedź, ale dopytał, co bym w nim napisała. To było proste: podziękowania za jego pomoc i przeprosiny za swoje zachowanie.

– I tyle? – Spojrzał z niedowierzaniem na mnie.

– A co jeszcze miałabym ci napisać? – zapytałam ze smutkiem i poczuciem urazy.

– Faktycznie. – Pokiwał głową, gdy przeanalizował sytuację.

Pewnie zdał sobie sprawę, że ja nie miałam pojęcia o tym, co do mnie czuł, więc niewiele więcej mogłabym mu zostawić w liście. Cieszyłam się, że ten smutny scenariusz nie ziścił się i wyraziłam swoje zadowolenie, że jednak przyjechał.

– Moja babcia to niezły wywiad – powiedział, a ja zerknęłam na niego i wybuchłam śmiechem, słysząc jakiego słowa użył.

– Wywiad? – Ciekawe co miał na myśli.

– A jak? – obruszył się, a ja znowu się zaśmiałam. – Twój przyjazd mógł oznaczać, że przeszła ci złość na mnie i będę miał szansę.

– Nie o złość chodziło, ale tak, chciałam sobie dać szansę. – Zgodziłam się z nim po części.

– Z czego nie omieszkałem skorzystać.

Jeszcze jednej rzeczy byłam bardzo ciekawa, a słowo wywiad przypomniało mi o niej. Kilka razy próbowałam podjąć ten temat, ale do tej pory nie uzyskałam jednoznacznej odpowiedzi. Tym razem postanowiłam zadać mu pytanie wprost.

– Skąd to przebranie, kiedy przyjechałeś po mnie na dworzec? Nie chciałeś, żebym cię rozpoznała?

– To nie tak – zaoponował.

– A jak?

Na tyle go poznałam, że wiedziałam, iż na co dzień ubierał się zupełnie inaczej. Poza tamtym dniem ani razu nie założył lustrzanych okularów przeciwsłonecznych, a już tym bardziej czapki z daszkiem.

– No więc – odchrząknął – urwałem się z konferencji. Nie chciałem, żeby mnie ktoś zatrzymał, stąd mój kamuflaż, a na dworzec i tak wpadłem w ostatniej chwili.

– OK, brzmi wiarygodnie, ale tylko do pewnego momentu.

Zobaczyłam chwilę zawahania się, zanim rozwinął wątek.

– Dobra, skoro musisz wiedzieć, to sądziłem, że wyminęłaś mnie w poczekalni, bo nie chciałaś ze mną rozmawiać. – Wytrzeszczyłam na niego oczy.

– No coś ty? – Nie mieściło mi się to w głowie.

– A kiedy na przystanku dotarło do mnie, że mnie nie rozpoznałaś, to pomyślałem, że skorzystam z tego. Uznałem, że może być problem, żebyś wsiadła ze mną do samochodu, jeśli dowiesz się kim jestem. Brałem też pod uwagę możliwość, że zawrócisz po bilet na pociąg i wyjedziesz, bo mogłaś nie chcieć się ze mną spotkać. Chciałem sobie dać fory – zakończył mrugają do mnie.

Tego nie spodziewałam się usłyszeć. Okazało się, że nie tylko ja miałam obawy przed naszą rozmową. Dowiedziałam się, że miał myśl, że mogłam odwiedzić babcię licząc na to, że on już tu nie przyjeżdża. Jakże dalekie było to od prawdy. Wyjaśnił mi, że na nasze drugie spotkanie specjalnie wziął ze sobą te okulary, żebym nie miała wątpliwości, że się ze mną umówił. Chciał w ten sposób ułatwić nam rozpoczęcie rozmowy. Cóż nie tak to zinterpretowałam, ale to akurat wiedział od początku.

***

Na sobotę umówiliśmy się na ryby. Przyjechał po mnie o czwartej nad ranem, więc cichutko wyszłam, żeby nie obudzić babci. Pojechaliśmy w odległe miejsce, gdzie natura wyglądała jeszcze dziko i tajemniczo. Czułam się, jakbym przeżywała coś niepowtarzalnie cudownego.

Zawsze miałam ze sobą chociaż szkicownik, ołówek i kredki. Jasne, że to nie to samo co płótno, ale lepsze niż nic. Kamil zaczął łowić, a ja nie mogłam sobie odmówić narysowania tego pejzażu, z nim na pierwszym planie. Toń jeziora była niczym tafla szkła, nawet najmniejsza fala nie burzyła jego spokoju. Słońce leniwie wyłaniało najpierw swoje delikatne ciemnoczerwone światło, zmieniające się w łagodny odcień pomarańczy, z ledwo wyczuwalnym tchnieniem złota, który kładł się barwami wczesnego poranka na wodzie. Wilgoć nocy i poświata dnia dawały ten niepowtarzalny urok lekko zamglonego obrazu, rozproszenia, gdzie szczegóły krajobrazu delikatnie rozmywają się. Stwarzało to poczucie nierealności i baśniowego wymiaru. Zaś moje uczucia do Kamila wrysowywały go w tę magię w jedyny miłosny rytm serca.

Malowałam szybko, bo światło zmieniało się z minuty na minutę, a ja nie chciałam malować z pamięci, tylko czerpać z inspiracji uczuć, wywołanych w czasie, który nazywa się teraz. Jeszcze jedno spojrzenie na ciemną plamę lasu po lewej stronie, ostatnia poprawka ołówkiem pomostu, na którym nieruchomo siedział ten niesamowity mężczyzna i szkic był skończony. Z zadowoleniem wrzuciłam kredki do torby, na co Kamil obejrzał się w moją stronę. Gdy zobaczył co robiłam, odłożył powoli wędkę na pomost i kocim krokiem szedł w moją stronę.

Chciał, żebym mu pokazała swój rysunek, a ja droczyłam się z nim. Zanim do mnie doszedł szybko wstałam i uskoczyłam w bok. Zaczął mnie gonić, a ja uciekałam wzdłuż linii brzegowej. Planowałam schować się za drzewa, ale nie zdążyłam do nich dobiec. Złapał mnie i przewrócił na miękki mech przygniatając sobą. Patrzyliśmy sobie w oczy i jakby czas się dla nas zatrzymał. Zrobiło się intymnie. Ten mężczyzna był wyjątkowy, jedyny w swoim rodzaju. Przy nim czułam, że wszystko ma inny, lepszy smak, a życie nabierało pełniejszego wymiaru. Byliśmy zatopieni w sobie nawzajem. Starałam się nie poruszać, ale i tak czułam każde drgnienie jego napiętych mięśni. Oczy mu pociemniały, a wzrok spoczął na moich ustach, jakby chciał je wchłonąć. Nagle przerwał tę magiczną chwilę, wyrywając mi szkicownik i wstając. Spoważniał.

– Nie wiedziałem, że jesteś taka dobra – powiedział przyglądając się mojej pracy.

– Podoba ci się? – Obserwowałam jego reakcję.

– Mało powiedziane. Dasz mi go? – Podał mi rękę i pomógł podnieść się z ziemi.

– Nie ma mowy – odmówiłam otrzepując się.

– Dlaczego? – Wyglądał na niepocieszonego.

– Chcę mieć tę chwilę przy sobie, przynajmniej na razie. Uważam, że była wyjątkowa. W ten sposób będę przechowywała niepowtarzalność dzisiejszego poranka. – Wyciągnęłam dłoń po rysunek i dłuższą chwilę czekałam.

– Wystarczająco fair. – Zdecydował wreszcie i oddał mi go.

Wróciliśmy do łowienia. Ryby brały jak szalone. Wszystkie z haczyka ściągał Kamil, a ja wrzucałam je do wiaderka. Mieliśmy przy tym ubaw.

– Porsche pachnące rybami. – Śmiałam się. Niedawno zobaczyłam, co to za marka.

– Mogłem wziąć starego fiata.

– Masz swój pierwszy samochód? – Byłam zaskoczona.

– I to na chodzie – chwalił się – stoi w garażu i przypomina mi kogo nim najwięcej woziłem – mrugnął do mnie.

Uśmiechnęłam się. Ileż wspomnień pojawiło się w mojej głowie. To były jeszcze czasy, kiedy byliśmy prawie nierozłączni, przez wszystkie dni wakacji. Jego samochód służył nie tylko do jeżdżenia. Kiedy padał deszcz siedzieliśmy w nim naszą paczką. Graliśmy w gry, na przykład te słowne albo po prostu spotykaliśmy się by w nim posiedzieć. Przypomniałam sobie, że raz było nas w nim ośmioro i wyszło, że trzeba było siedzieć u kogoś na kolanach. Paskudnie lało, przyszłam ostatnia i jakaś dziewczyna siedziała na kolanach Kamila. Kto chciał, żebym z nim usiadła? Tego nie byłam sobie w stanie przypomnieć, ale to był jeszcze czas, że Kamil mnie nie unikał i zrobił coś, że byłam tam, gdzie chciałam. Powiedziałam o tym na głos.

– Tak, to były ostatnie wakacje, kiedy nie zgłupiałem do reszty i robiłem co należy, choć przyznam, że tamten dzień był jak tortura. Pamiętam go doskonale.

Miałam wtedy czternaście lat i rzeczywiście to był ostatni rok, gdy wszystko było między nami, jak należy. Rok później była pierwsza blondynka i ford, ale nim już tak często nie jeździłam. Co za pech, bo właśnie wtedy uzmysłowiłam sobie, że jestem w nim zakochana.

– Co ty nie powiesz? Wyglądałeś na zadowolonego. – Droczyłam się.

– Bo byłem. – Pociągnął mnie teraz do samochodu i posadził sobie na kolanach, prawie tak samo jak wówczas.

– Ja też byłam, chociaż nie wiedziałam dlaczego.

– Niestety wiem. Kręciłaś się na mnie, jak w fotelu, a ja miałem ochotę wygonić całe towarzystwo i porobić z tobą całkiem inne rzeczy. – Wsunął mi rękę pod bluzkę i dotknął brzucha, a mi zrobiło się gorąco.

– Dobrze sobie radziłeś, bo nie dałeś nic po sobie poznać. – Spojrzałam mu w oczy.

– Dziękuję, ale lekko nie było i mimo wszystko, tak zupełnie sobie nie odpuściłem.

– Nie? A co takiego robiłeś? Nie pamiętam jakieś niestosownej sytuacji – poczułam jego dłoń gładzącą moją skórę – takiej, jak ta teraz na przykład. Zerknął na mnie jak niewiniątko, nie przestając mnie jednak dotykać.

– Pamiętasz, jak cię objąłem w pasie? – Zrobił to samo teraz, tylko pod materiałem bluzki, a nie tak, jak wówczas na niej. Ciepło jego dłoni przyprawiło mnie o przyspieszony oddech.

– Chyba tak – powiedziałam niepewnie.

– A to, że tylko z tobą wtedy rozmawiałem?

– Pamiętam. – Uśmiechnęłam się na to wspomnienie.

– Jak odgarniałem twoje włosy z twarzy? – Zrobił to teraz, a ja poczułam miły dreszcz na swoim karku.

– Pamiętam. Wygłupiałeś się ze mną okropnie. – Wróciło do mnie wszystko, co się wtedy działo.

Na kolanach u niego siedziała Magda. Przyszłam spóźniona, bo babcia miała gości i chciałam jej pomóc w przygotowaniach. Amanda zawołała mnie żebym z nią usiadła. Wtedy Kamil, pomimo deszczu wysiadł do mnie i przywitał się, a potem po prostu powiedział Magdzie, żeby się przesiadła zapraszając mnie na swoje kolana. Ucieszyłam się wtedy. W którymś momencie dziewczyny zaczęły rozmawiać o swoich problemach z wagą. Kamil śmiejąc się powiedział mi na ucho, że ja mam wszystko tak, jak trzeba i dotykał moich części ciała o których mówiły. Pominął piersi i pupę mówiąc mi za to śmieszne słowa i dotykając mnie w pasie i na twarzy, nawet dłonią musnął przypadkiem moich ust. Teraz pomyślałam, że może jednak nie było to przypadkiem?

– Pamiętam – powiedziałam na głos – nie brałam tego jako twojego zainteresowania, bo się naśmiewałeś.

– Mało brakowało, a bym cię pocałował – zrobił to teraz – i nie tylko, i nadal uważam, że twoje ciało jest doskonałe.

Spojrzeliśmy sobie w oczy i oboje doszliśmy do tego samego wniosku. Jeśli nie skończymy naszej rozmowy, to sytuacja może się nam wymknąć spod kontroli. Wysunęłam się z jego objęć i przesiadłam na miejsce pasażera. To była najwyższa pora, żeby wracać.

Obie nasze babcie dostały ryby na obiad. Po porannej eskapadzie musieliśmy porządnie się wyspać, ale pomogliśmy przy patroszeniu. Na obiad były rybki z rusztu w ogrodzie mojej babci. Zjedliśmy wszystkie, to była prawdziwa uczta. Nasze oczy spotykały się nad stołem, a we mnie cały czas odżywał dzisiejszy poranek, obraz wklejony w pamięć duszy. Te wszystkie widoki, kolory, odgłosy natury, a przede wszystkim słowa, które zostały wypowiedziane i jego dotyk zapamiętany przez moje ciało.

***

Niepostrzeżenie minął prawie miesiąc. Kamil od kilku dni był bardziej zajęty. Czasami widzieliśmy się dopiero wieczorem. Coraz częściej odbierał pilne telefony. Bywało, że gdy siedzieliśmy ze znajomymi, pracował na tablecie i dopiero po dłuższym czasie dołączał do nas. Pewnego dnia, na grillu u Amandy, po kilku rozmowach telefonicznych podszedł do mnie, usiadł i powiedział:

– W środę jadę do Krakowa na kilka dni, może na tydzień, chcę dopilnować pewnej sprawy.

– Przykro mi – powiedziałam smutno.

– Możesz jechać ze mną, jeśli chcesz. – Zawiesił tę propozycję w powietrzu.

– Nie jestem gotowa – powiedziałam po zastanowieniu.

– Na co? – zapytał.

– Na bycie z tobą sam na sam i tym co za tym idzie. – Poprawiłam się w wiklinowym krześle.

– Zatrzymamy się w hotelu. Weźmiemy oddzielne pokoje – przekonywał – znam twoje zasady i szanuję je.

– Brzmi kusząco. Pozwól mi się zastanowić.

– Jestem do środy, najpóźniej o siedemnastej muszę wyruszyć – położył rękę na moim kolanie. – Wieczorem mam spotkanie na kolacji biznesowej, na którą z przyjemnością poszedłbym z tobą.

– Bardzo bym chciała, jednak potrzebuję to przemyśleć.

– Poczekam.

Do końca zabawy siedzieliśmy nierozłączni. Zrobiło się późno i wszyscy zaczęli się rozchodzić. Pomogliśmy Amandzie uporządkować wszystko i my również poszliśmy. Kamil odprowadził mnie pod drzwi, przytulił czule i pocałował.

– Do jutra.

– Do jutra – odpowiedziałam.

Weszłam do domu i od razu byłam pewna, że chcę z nim pojechać. Był najwspanialszym mężczyzną jakiego znałam. Usłyszałam jak odjechał, więc wysłałam mu SMS. Natychmiast odesłał: „cieszę się, do jutra”. Dobranoc mój ukochany – odpowiedziałam mu w myślach i dalej prowadziłam ze sobą niemy dialog. Jak tu jutro z babcią zagadać? Co ja się nią przejmuję? Przecież dla niej my jesteśmy parą od lat i nie będzie to dla niej żadną niespodzianką, że jedziemy razem do Krakowa. Pewnie byłaby zdziwiona, gdybym nie pojechała. W ten sposób ze spokojną głową poszłam spać.

Rano, tak jak przypuszczałam, babcia nie wykazała żadnego zdziwienia. Zaraz po śniadaniu zaczęłam robić przegląd swoich rzeczy. W trakcie przyszła Amanda.

– Hej, jak wam się podobało na grillu? – Przysiadła na jedynym wolnym miejscu.

– Cześć. Wiadomo było super. – Stanęłam odkładając bluzkę, którą przed chwilą oglądałam.

– Jak dwa gołąbeczki siedzieliście, stroniąc od reszty towarzystwa.

– Czyżby wyrzut?

– Skądże, tylko spostrzeżenie. A co ty właściwie robisz? – Przyjrzała się wnętrzu pokoju. – Wyjeżdżasz? – spytała zaskoczona widząc wszędzie porozrzucane rzeczy.

– Tak i nie. Za dwa dni jadę z Kamilem do Krakowa.

– Fiu, fiu. Takie buty. – Wywróciła oczami.

– Nie wyobrażaj sobie zbyt wiele.

– Ależ nie wyobrażam – to był sarkazm. – Jestem pewna, że zadbałaś, żeby wszystko było jak należy.

– Skąd ta pewność? Może to on chciał?

– Wiesz co? Znam was oboje. Twój wykład na temat „pszczółki – kwiatki to po ślubie”, chyba wszyscy zapamiętali.

– Masz rację i co z tego? – zapytałam zaczepnie.

– Nic. Sam fakt, że jedziecie razem. Nikogo do siebie nie zapraszał ani do domu, ani do pracy. A właśnie, widziałaś jego dom? Zżera mnie ciekawość, jak wygląda i gdzie jest. To co, widziałaś? Opowiadaj – powiedziała ponaglająco.

– Nie, nie byłam i naprawdę mało mnie to interesuje. – Nie podzielałam jej ciekawości.

– Nie zaprosił cię? – spytała podchwytliwie, a ja chciałam pominąć milczeniem jej pytanie. – Nie, no oczywiście. Wszyscy by się dali pociachać, żeby zobaczyć jak mieszka Kamil…

– Wszyscy, czyli ty – roześmiałam się. – A poważnie, Kamil powiedział, że wynajmuje coś w pobliżu. O swoim domu nie wspominał.

– Dobra – machnęła ręką – mniejsza o to. Co bierzesz ze sobą?

– No właśnie mam problem. Pakowałam się z myślą o spędzeniu czasu tutaj. Owszem mam kilka ładnych ciuchów, ale nic na tyle wyjściowego, żeby było odpowiednie na kolację w interesach.

– Kolacja z Kamilem brzmi super. Pewnie zabierze cię do jednej z tych ekskluzywnych restauracji. Aż ci zazdroszczę. – Kręciła się niewygodnie na stołku.

– No tak, całkiem mi przeszła ochota na wyjazd. W co ja się ubiorę? – Odgarnęłam ciuchy na bok kanapy i usiadłam.

– Nie przejmuj się. Nawet w dżinsach wyglądasz bosko – powiedziała szczerze, jednak czułam, że nie wypadałoby.

– Nie chcę mu narobić wstydu. – Ani sobie, pomyślałam.

– Na pewno nie narobisz. Zobacz, ta sukienka jest niczego sobie – podniosła jedną z moich ulubionych. – Mogę ci trochę pomóc?

Szło nam całkiem nieźle. Śmiałyśmy się. Przykładałam do siebie różne rzeczy i wymyślałyśmy dokąd mogłabym w nich pójść. Kino, park, pizzeria, a nawet romantyczna kolacja przy świecach w ogródku restauracji, ale nie padło słowo ekskluzywna restauracja. Wymieniałyśmy rzeczy, które powinnam mieć na taki wyjazd i w marzeniach nie ograniczałyśmy się. Wyszła z tego fantastyczna zabawa, także prawie zapomniałam o super restauracji, o której napomknęła Amanda. W tym momencie zadzwonił Kamil.

– O której możemy się spotkać? – W tle było słychać rozmowy.

– Może po obiedzie? Jestem z Amandą. – Zerknęłam na koleżankę.

– To zapraszam was obie na obiad. – Podjął szybko decyzję.

Amanda jak tylko usłyszała o zaproszeniu, natychmiast się zgodziła. No, a jak ona to i Paweł. Krótki telefon potwierdził wspólne spotkanie. Z Amandą spędziłyśmy razem przedpołudnie. Jak nam się znudziło przerzucanie ciuchów na wszystkie strony, poszłyśmy do ogrodu babci. Podgryzłyśmy owoce prosto z drzew i robiłyśmy to, co dziewczyny lubią najbardziej, czyli rozmawiałyśmy. Nie miałyśmy przed sobą tematów tabu. Uwielbiałam to poczucie bliskości dusz i pełnego zrozumienia, które sobie wzajemnie dawałyśmy.

Potem dołączył do nas Paweł i usiedliśmy razem na werandzie. Piliśmy wodę gazowaną z świeżo zerwaną miętą z ogródka babci, przyprawioną cytryną i pomarańczą. Amanda z Pawłem siedzieli przytuleni do siebie, aż miło było patrzeć na nich. A od patrzenia stęskniłam się za Kamilem, więc gdy przyjechał, tym bardziej się ucieszyłam. Podbiegłam do niego i wtuliłam na moment.

– Witaj skarbie. Cześć gołąbeczki – rzucił nad moim ramieniem w ich stronę.

Amanda z Pawłem przywitali się z nim. Nalałam dla niego nasz orzeźwiający napój, który z chęcią przyjął. Jego oczy patrzące na mnie sprawiały, że czułam się wyjątkowa. Jeszcze chwilę posiedzieliśmy, aż skończyła się woda.

– Możemy jechać? – zadał pytanie Kamil i nie czekając na odpowiedź podniósł się z ławki.

Pojechaliśmy na podwójną randkę, jak to nazwała Amanda. Jedzenie było na pewno dobre, choć nie pamiętam co jadłam, za to atmosfera przy stoliku była niezapomniana. Wspólne wspomnienia z wakacji, gwarantowały naszej czwórce udanie spędzony czas. Po obiedzie poszliśmy na lody i spacer. Słuchaliśmy ulicznego grajka. Przyglądaliśmy się przechodniom, próbując w śmieszny sposób, zgadnąć co tutaj robią. Zanim się obejrzeliśmy był czas na kolację, po której spontanicznie wyszło kino. Późnym wieczorem Kamil odwiózł nas do domów. Najpierw Amandę i Pawła, a na końcu mnie.

– Wyglądasz prześlicznie. – Pogładził mnie po policzku.

– Dziękuję. – Uśmiechnęłam się na jego komplement.

– Mmm, mam na ciebie apetyt – powiedział sugestywnie.

– Czyżby kolacja nie wystarczyła? – przekomarzałam się.

– Na pewno nie – powiedział w taki sposób, że się speszyłam.

– Zawstydzasz mnie.

– Z czasem przywykniesz – zapewnił mnie patrząc mi w oczy.

Cóż mogłam powiedzieć? Przy nim czułam się nadzwyczajnie i niesamowicie, jakbym była najpiękniejszą kobietą. Pocałował mnie jak zwykle z niesamowitą czułością.

– Natalio, mam zaległości do nadgonienia i nie wiem czy jutro dam radę przyjechać, a jeśli już, to wieczorem. Czeka na mnie kilka pilnych spraw do załatwienia. Robi się gorący okres, bo to ostatnie dni przed podpisaniem umowy.

– Nie ma sprawy. – Poczułam się zawiedziona, ale to zrozumiałe, że musiał się zająć swoją pracą.

***

Następny poranek spędziłam z babcią. Siedząc i rozmawiając z nią naszła mnie ochota na malowanie. Zebrałam się więc i poszłam nad jezioro, gdzie rozłożyłam sztalugę. Stary T-shirt zasłonił moje ubranie, a chusta chroniła włosy. Czułam się szczęśliwa mogąc przelać na płótno otaczające mnie piękno. Widok przyrody nad jeziorem zawsze mnie inspirował. Od początku wakacji nie miałam na to zbyt wiele czasu, a serce rwało się do tworzenia.

Zawczasu zaplanowałam dla siebie obiad w plenerze, żeby nie przerywać malowania: kanapki, jabłka i babcina mięta z wodą gazowaną były wszystkim czego potrzebowałam dla ciała. Potem znowu wpatrywałam się w otaczający mnie krajobraz próbując uchwycić to, co zapiera dech w piersi. Obraz był tylko niedoskonałym odbiciem przyrody, ale niósł pamięć piękna, którą mogłam przywołać oczami duszy patrząc na to, co namalowałam.

Ty i ja dwa różne światy

Подняться наверх