Читать книгу Gloria victis - Eliza Orzeszkowa - Страница 11

Oficer
V

Оглавление

Parę dni minęło i znowu w porze niezwykłej ciężki klucz zazgrzytał w grubym zamku, ale tym razem za otwierającymi się drzwiami głos kobiecy młody i świeży spytał:

– Czy można?

Ach, Tosi głos!

Aleksander jednym skokiem był już przy drzwiach.

– Ciotko! Ciotko droga! Najmilsza! Złota!

Całował ręce siwej kobiety w czarnej sukni, a potem obie swoje wyciągnął ku pięknej dziewczynie, której błękitne oczy stały w blasku radości i łez. Z tymi błyszczącymi oczyma i filuternym uśmiechem na twarzy bledszej i chudszej niż przedtem, z rękoma uwięzionymi w jego rękach, mówiła:

– Widzisz, Olesiu, widzisz! Musiałeś jak zając jednym okiem spać na koniu, bo wpadłeś im w ręce!

Po czym z oczu jej wypłynęły łzy, które je tak błyszczącymi czyniły i wtedy można było poznać, że wiele przez tygodnie ostatnie płakała.

Ale jakim cudem, jakim cudem przyjść tu mogły, skoro nikomu nie pozwalają. Tak, one same tego nie rozumieją. Odmawiano dotąd i odmawiano pozwolenia na widzenie się z więźniem i czyniono to w sposób przykry, szorstki. Nagle zmiękło to, złagodniało i pozwolili… na krótko wprawdzie, ale nawet bez świadków. Dość jednak o tym. Tysiące rzeczy jest do powiedzenia. Mieszkają teraz w pobliżu tego miasteczka u krewnych, bo dwór zrujnowany…

– Jak to zrujnowny?

– W czasie rewizji. – Opowiedziały o niej wszystko.

Otóż dwór razem z majątkiem uległ urzędowemu opisowi, który jest wstępem do konfiskaty. Kazano im stamtąd wyjechać. Syn jednej, a brat drugiej uwięziony, nie tutaj, gdzie indziej go powieźli, a one tam za nim jechać jeszcze nie mogą…

Teraz matka mówiąc o synu rozpłakała się, ale dwoje młodych patrzało na siebie z niebem w oczach.

Potem o partii, która rozproszyła się była, lecz wkrótce znowu zgromadziła się kędyś dalej, o uwięzionych i zabitych, o wątłych nadziejach, o okropnych trwogach, o całej tej tragedii przeraźliwej, której jednak echa do tych ścian nie przenikały.

Gloria victis

Подняться наверх