Читать книгу Europa w brutalnym świecie - Enrico Letta - Страница 4
PRZEDMOWA DO POLSKIEGO WYDANIA
ОглавлениеCzym jest życie jednego człowieka wobec historii? Niczym, zdajemy się sądzić. Tymczasem dziś na naszych oczach, i to za życia jednego pokolenia, dokonuje się gwałtowna zmiana sposobu życia całej ludzkości.
Gdy moje pokolenie przychodziło na świat, ziemię zamieszkiwały trzy miliardy ludzi. Jednak gdy moja generacja dokończy żywota, na świecie będzie nas już dziesięć miliardów. Oznacza to, że za życia jednego człowieka populacja ludzka zwiększy się o siedem miliardów. Ten stan rzeczy zapiera dech w piersiach. Jest wyzwaniem, bowiem nie będzie łatwo zagwarantować każdemu miejsca na ziemi tak, by nasze społeczeństwa nie eksplodowały lub nie staczały się po równi pochyłej.
Tych, którzy patrzą w przyszłość, ogarnia więc zwątpienie, zwłaszcza gdy myślą o losie swych dzieci i wnuków. Wątpią, gdy przyglądają się twarzom drogich im osób, a nie tylko tabelom zimnych, abstrakcyjnych statystyk.
Zastanawiamy się, jak w istocie będzie wyglądał świat poddany takiej presji, skoro światowe zasady ochrony środowiska lekceważone są przez administrację Trumpa, a zanieczyszczenia powietrza w Pekinie zmuszają mieszkańców do opuszczenia miasta lub noszenia masek. Jak wyglądać będzie życie naszych dzieci i wnuków, jeśli my, Europejczycy, porzucimy naszą misję w świecie? Co będzie, jeśli podzieleni i pozbawieni wpływów, będziemy marginalizowani przez innych? Co wreszcie się stanie, jeśli pozostaniemy głusi na regularne apele pierwszego w historii papieża nie-Europejczyka, byśmy chronili środowisko i inne wartości?
Wstrząs, którego doznajemy, spowodowany jest nie tylko owym niewiarygodnym przyrostem naturalnym dokonującym się w skali jednego życia. Niesie on z sobą drugą ważną zmianę, nad którą my, Europejczycy, natychmiast powinniśmy się zastanowić. Spośród tych „dodatkowych” siedmiu miliardów ludzi wynikających ze wzrostu populacji z trzech do dziesięciu miliardów żaden z urodzonych nie jest Europejczykiem, a za to wszyscy są albo Azjatami, albo mieszkańcami Afryki lub obu Ameryk.
Gdy przychodziłem na świat, Europejczycy stanowili ponad jedną szóstą spośród trzech miliardów mieszkańców Ziemi. Europa uważała się za centrum świata, tak jako potęga militarna, jak i potęga gospodarcza. Nie przypadkiem pośród krajów G7 utworzonego z inicjatywy Valéry’ego Giscarda d’Estainga i Helmuta Schmidta w Rambouillet aż cztery to kraje europejskie. A więc stanowiliśmy jedną szóstą ludności świata, ale gdy będę umierał, Europejczyków na świecie będzie już mniej niż jedna dwudziesta. To następny wstrząs, w trakcie jednego ludzkiego życia!
Powiecie, Państwo: nie tylko liczby są ważne! Można by wyobrazić sobie, że nasze demokratyczne wartości, tolerancja i wolności triumfują w świecie, że w sposób naturalny i pokojowy eksportujemy je tam dzięki globalizacji, której przewodzimy – my, ludzie Zachodu. Ale wiemy, że niestety jest inaczej. Patrząc na zdjęcia ze szczytów G20, stwierdzamy, że pośród jego uczestników obrońcy demokracji to mniej niż połowa. My w Europie uznajemy reguły równości kobiet i mężczyzn czy laickości państwa, ale połowa świata wcale tych zasad nie przestrzega. Nie wspominając o prawach pracowniczych czy ochronie praw dzieci… by ograniczyć się do tych kilku przykładów.
Ale to nie wszystko. Jakżeż nie dostrzegać, że w publicznej debacie, która toczy się w naszych demokracjach, pojawia się pokusa, by zaszczepić obce nam wzorce? Ileż w Europie mamy nowych Putinów, Erdoğanów czy Trumpów!
Przegrywamy batalię o wartości. Przegrywamy nową wojnę o wpływy. Dzielimy się, słabniemy. Sami wiedziemy się na margines, skończymy jako kontynent bez znaczenia w świecie, który bez przesady może stać się bardzo brutalny.
Chciałbym podziękować z całego serca Sébastienowi Maillardowi za przygotowanie niniejszej książki. Za jego europejską pasję, intelektualny rygor. Dzięki niemu dogłębnie przemyślałem sprawy dotyczące przyszłości Europy.
* * *
Idea tej książki narodziła się o świcie.
Dokładnie w dwa poranki 2016 roku, które zmieniły bieg naszej historii. Ten po ogłoszeniu wyników referendum o Brexicie oraz po wyborze Trumpa w Stanach Zjednoczonych. Konsekwencje obu tych wydarzeń są dla Europy porównywalne do tych, które nastąpiły po upadku komunizmu w 1989 roku i które mocno naznaczyły moje pokolenie. Wprawdzie wydarzenia z 2016 roku nami wstrząsnęły, dziś uważam, iż otwierają one dla Europy nowe możliwości. Nadszedł czas, by Europa wydoroślała. W następstwie wydarzeń z 1989 roku integracja europejska posunęła się znacząco naprzód. Dziś może i powinno być podobnie. W niniejszej książce zabieram głos jako przekonany Europejczyk, choć nielubiący jej obecnego oblicza. Krytykuję kierunek, w którym zmierza Europa, ale bronię zawzięcie europejskiego marzenia i wspólnej przyszłości, która jest z nim powiązana. Nie jest to bezkrytyczna obrona Brukseli czy Unii Europejskiej. Ani – w żadnym razie – nie jest to pościg czy obława na przeciwników Europy. Nie zapuszczam się na ich terytoria, nie przejmuję ich argumentów. Staram się bez zacietrzewienia i ze zrozumieniem odnieść do ich poglądów. Doświadczenie uczy, że to bardziej skuteczny sposób, by im pomóc, i że wyborca, gdy ma wybierać kopię lub oryginał, w ostatecznym rozrachunku wybiera zawsze oryginał.
Wyniki francuskich wyborów prezydenckich pokazały, iż można je wygrać pod europejskimi sztandarami. Europa była ważnym punktem odniesienia w dyskursie kandydata na prezydenta Emmanuela Macrona, zaś konfrontacja w drugiej turze z antyeuropejską Marine Le Pen pozwoliła Francuzom dokonać jasnego wyboru. Kampania wyborcza, jak wiadomo, zmieniła swój bieg po telewizyjnej debacie pomiędzy pierwszą i drugą turą. To nie przypadek. Wówczas 140, a teraz 280 znaków na Twitterze może zniszczyć każdą pozytywną ideę. Ale gdy staje się do debaty jako kandydat na prezydenta republiki, Twitter już nie wystarcza. To za mało wytykać błędy i wskazywać, co nie działa. Trzeba pokazać plan działania, powiedzieć, co zamierza się zrobić. Wówczas dokonał się zwrot w kampanii prezydenckiej, a przepaść pomiędzy dwoma kandydatami pogłębiła się aż do ostatecznego wyniku wyborów. Płynie z tego taka nauka, że jeśli sformułujemy argumenty, złożymy konkretne propozycje, Europa nie straci. Europa zyska.
Także wybory w Niemczech w 2017 roku potwierdziły, że Europa jest kluczową sprawą w wyborach, których dokonują obywatele. Wprawdzie trzynaście procent głosów oddano na antyeuropejską partię AfD, lecz aż siedemdziesiąt pięć procent wyborców zagłosowało na partie różniące się programami, ale wszystkie proeuropejskie.
A skoro Europa nie traci na atrakcyjności, to powinna się zmierzyć ze swoim zasadniczym problemem – z narastającymi nierównościami społecznymi. Czy Europa istotnie jest li tylko dla najlepiej wykształconych, ryzykując, że będzie postrzegana jako oferta dla elit, czy też jest dla wszystkich mimo wielości używanych języków i stopnia kosmopolityzmu każdego z Europejczyków? To w moim odczuciu kluczowe pytanie.
Europę nader często uznaje się za twór „globalistyczny”, zarezerwowany dla beneficjentów globalizacji, najlepiej wykształconych, podróżujących po świecie, mówiących językami, pracujących w innych krajach. Często powtarzamy, że Erasmus jest największym europejskim sukcesem. Słusznie. Program ten wspieramy i utrzymujemy. Powinniśmy go nawet rozszerzać. Niemniej musimy pamiętać, iż jest on skierowany do studentów uniwersyteckich, że korzysta z niego garstka studentów uchodząca w oczach tych, którzy mieli mniej szczęścia, za uprzywilejowaną mniejszość. To wystawia nas na krytykę. Niektórzy widzą w tym potwierdzenie tezy, że Europa jest dla niewielkiej grupy osób, nie dla wszystkich. Rozwijajmy więc Erasmusa, ale także wiele innych programów. Wrócę do tego wątku w niniejszej książce, ważne bowiem jest, by Europa była postrzegana jako pozytywny projekt dla wszystkich. Chcę przypomnieć również, iż przyniosła ona wiele korzyści, o których nie wolno nam zapomnieć.
Przypadek Polski jest w tym względzie znamienny. Porównując dane dotyczące długości życia w Polsce i w Ukrainie, widzimy, że na początku lat dziewięćdziesiątych nie różniły się one znacząco. Następnie zaczęło się to zmieniać. Polska przedsięwzięła ważne reformy, dzięki którym w 2004 roku mogła wsiąść do europejskiego pociągu. Obecnie Polacy żyją średnio o siedem lat dłużej niż Ukraińcy; to zdumiewający wynik osiągnięty w dwadzieścia lat.
O ile ów postęp jest efektem splotu wielu czynników, o tyle wpływ Europy na rozchodzące się drogi między Polską i Ukrainą jest niezaprzeczalny. Przekłada się on bezpośrednio na życie ludzi, a Europa postrzegana jest inaczej niż jako tylko organizacja biurokratyczna i technokratyczna.
Głębokie zmiany społeczne wpływają na warunki życia ludzi. Demokracja, państwo prawa, fundamentalne wartości europejskie pomagają polepszyć zdrowie narodu w dosłownym tego słowa znaczeniu. Europa jest symbolem życia. Dlatego tak ważne, byśmy dziś bardziej niż kiedykolwiek bronili jej zasad.
* * *
Piszę niniejszą przedmowę w Singapurze, gdzie jako dyrektor Katedry Stosunków Międzynarodowych paryskiej Sciences Po (Psia) uczestniczę w konferencji o sprawach publicznych.
Uderza tu zaraźliwy entuzjazm azjatyckich uniwersytetów, schyłkowy nastrój Europejczyków oraz zaniepokojenie Amerykanów, którzy obawiają się spadku zainteresowania ich prestiżowym kampusem z powodu Trumpa. Nie zaproszono żadnego Afrykańczyka, co oznacza dramatyczne opóźnienie, bowiem w nadchodzących latach Afryka odnotuje największy wzrost demograficzny. Ta konferencja, jak wiele innych w południowo-wschodniej Azji, w Chinach czy Korei, daje możliwość zadania sobie pytania, kim jesteśmy, my, Europejczycy. Przybywając z Europy, wyczuwam istotę tego pytania. W zglobalizowanym świecie tylko nasza jedność może zagwarantować sukces naszym małym, pojedynczym krajom. Europa ma przed sobą wielką przyszłość – nie tylko przeszłość. Oferuje jedyną perspektywę integracji, o którą musimy walczyć.
Niemniej nie dokonany tego z „tą” Europą. Aby ją zmienić, potrzebujemy pasji i idei. Działać bezzwłocznie wedle konkretnego harmonogramu.
Po wyborach we Francji i w Niemczech otworzyło się okno wyjątkowych możliwości. Trzeba to wykorzystać, zanim będzie za późno, szczególnie przed zakończeniem kadencji obecnego Parlamentu Europejskiego w 2019 roku.
W kolejnych rozdziałach niniejszej książki staram się przedstawiać propozycje działań, które powinniśmy podjąć, by odnowić Europę.
Będę szczęśliwy, jeśli Czytelnicy – ci, którzy nie podzielają moich poglądów także – zechcą ze mną podyskutować. Odkąd po złożeniu dymisji we włoskim parlamencie w 2015 roku zamieszkałem w Paryżu i zająłem się nauczaniem w Sciences Po, zrozumiałem, iż nie posiadłem jedynej prawdy, że jej poszukiwanie jest inicjacyjną wędrówką. Jedyną nadającą prawdziwy sens życiu.
Szczególnie gdy odbywa się ją wbrew przeciwnym wiatrom i morskim prądom.
Enrico Letta