Читать книгу Ukryty wróg - Erin Hunter - Страница 6

Prolog

Оглавление

Japa podreptał z radością za zielonym, błyszczącym żukiem. Nie pokonasz mnie, robaku! — pomyślał zuchwale. Jego zwierzyna nie miała się już gdzie ukryć. On zaś był Japą Myśliwym, Japą Prędkim, Japą Dzielnym! Nieustraszonym wojownikiem rodu Pioruna i Psów Nieba!

Zaraz cię dopadnę…

Uderzał właśnie łapą w wiercące się stworzonko i demonstrował swoje najbardziej przerażające szczeknięcia, by robak wiedział, że jest zgubiony, gdy usłyszał dobiegające z oddali wycie. Wycie, którego jeszcze nigdy w swoim krótkim, psim życiu nie słyszał. Japie sierść stanęła na karku. Przekrzywił głowę, a przez całe jego ciało przeszedł dreszcz.

Czy to jakiś pies? Czy ktoś tu jeszcze jest oprócz mnie?

Żuk zdążył uciec pod białe ogrodzenie, ale Japa stracił wszelkie zainteresowanie nim. To, że za bardzo odsunął się od granic podwórka, stało się nagle znacznie ważniejsze niż polowanie. Szczeniak potknął się, cofając niezdarnie, po czym skoczył kilkoma susami przez trawę w stronę szopy, gdzie panowało ciepło, a zapachy były znajome i niosły ukojenie. Reszta jego miotu powitała go dzikim jazgotem, a szczeniak wcisnął się między pozostałe pieski tuż przy brzuchu swojej matki.

Trącające go pyszczki i uspokajające liźnięcia ukoiły wreszcie jego skołatane nerwy. Poczuł, jak powoli znowu wraca mu odwaga.

— Co to był za hałas? — jęknął. — Też go słyszeliście?

— Tak! Słyszeliśmy!

— No pewnie!

— To był jakiś straszny pies!

— Już dobrze, moje maleństwa. — Psia Mama polizała z uczuciem główki psiaków. — To nie był żaden pies, tylko wilk. Ale on tu nie przyjdzie.

Wilk. Już samo to słowo wprawiło ciało Japy w drżenie, aż poczuł te same ukłucia strachu, co reszta jego miotu. Ewidentnie nie było to miłe słowo. Brzmiało raczej jak coś, czego należy się wystrzegać…

W łagodnym głosie Psiej Mamy kryło się jednak rozbawienie, gdy mówiła dalej:

— Nie macie powodów do zmartwienia. Wilki wcale nie różnią się tak mocno od nas, wiecie? Mają cztery łapy, futro i zęby. Są szybkie, silne i nieustraszone, ale przy tym dzikie, cwane i przebiegłe.

— Założę się, że potrafiłabym przechytrzyć takiego wilka! — obwieściła Kwik.

— A ja mam nadzieję, że nie masz racji — wyznała Psia Mama. — Psy nie powinny zachowywać się w taki sposób. My, psy, jesteśmy sprytne, ale nie przebiegłe. Kierujemy się szlachetnymi i honorowymi pobudkami. Musicie o tym zawsze pamiętać, moje drogie szczeniaki.

— To wycie — wyznał nieśmiało Skrawek — przypominało trochę odgłos wydawany przez psa.

— Bo wilki i psy są ze sobą powiązane, Skrawku, i ta więź trwa już od bardzo, bardzo dawna. Ale nie oznacza to, że powinniśmy im ufać. Jeżeli kiedykolwiek spotkacie wilka, trzymajcie się na dystans, a jeśli będzie trzeba, to nawet ucieknijcie przed nim.

— A dlaczego? — zapytał Japa z głową przechyloną w geście niezrozumienia.

— Ponieważ gdy tylko odwrócicie się do wilka, ten zatopi w waszym ciele swoje zębiska. Nigdy nie zbliżajcie się do wilków. Pysia popełniła ten błąd i gorzko tego pożałowała. Pamiętacie tę historię? Gdy usłyszała wycie wilków, poszła za nimi, ponieważ była nie tylko odważna, ale przede wszystkim ciekawska.

— Ja też jestem odważna! — wtrąciła Kwik.

— Można być dzielnym, Kwik, ale można też być po prostu niemądrym! A wkrótce dzika sfora wilków pojmała i uwięziła zuchwałą Pysię pod Pierwszą Sosną, a przywódca bandy, Wielki Szpon, chciał ją zabić za szpiegowanie. Jednak Pysia była wnuczką Pioruna, i choć ten odszedł już, by żyć pośród Psów Nieba, to nadal czuwał nad swoimi bliskimi. Gdy dostrzegł, że Pysia znalazła się w niebezpieczeństwie, zeskoczył na ziemię i podpalił jednocześnie i Pierwszą Sosnę, i samego Wielkiego Szpona! Sfora wilków uciekła przerażona i tylko dzięki temu Pysi udało się uwolnić i wyrosnąć na nieustraszoną wojowniczkę, znaną jako Dziki Ogień. Natomiast reszta z nas nie może niestety oczekiwać, że Piorun zejdzie z niebios i nas uratuje, dlatego musimy uczyć się na błędach Pysi.

W oddali wycie raz jeszcze poniosło się echem i szczenięta zbiły się ciaśniej, a Psia Mama nastawiła uszu i nasłuchiwała. W końcu Japa poczuł, że udaje mu się odprężyć. Bok Psiej Mamy był niezwykle ciepły, a jej serce wybijało prosto do jego ucha uspokajający rytm, ciche bum-bum. Wiedział, że w razie potrzeby to ona ochroni ich wszystkich.

Japa wtulił się w jej przednią łapę.

— Nawet gdyby przyszedł tu jakiś wilk, to nic by nam się nie stało, prawda?

Kwik prychnęła pogardliwie.

— Nie bądź niemądry, Japo! — stwierdziła. — Słyszałeś przecież, co nasza mama powiedziała. Wilki nas tutaj nie dopadną!

— Masz rację. — Głos Psiej Mamy był miły i łagodny. — Tutaj nie dotrze nigdy żaden wilk. Jesteście bezpieczni, a zatem przyszła pora, by zasnąć.

Japa ułożył się wygodnie, ale nie mógł się powstrzymać i nadal mimowolnie nastawiał uszu, gdy w oddali rozlegało się mrożące krew w żyłach wycie wilka. Zachowam się mądrze, jak należy, obiecał sobie. Nie to co Pysia. Będę trzymał się z daleka od wilków.

Czuł się otoczony opieką i bezpieczny w swojej sforze szczeniąt. I właśnie takie jego zdaniem powinno być całe życie. Z dala od dziczy i wilków, za to blisko ochrony zapewnionej przez własną rodzinę…

Ukryty wróg

Подняться наверх