Читать книгу Ucieczka w dzicz - Erin Hunter - Страница 7
Prolog
ОглавлениеBlask księżyca odbijał się na granitowych skałach, barwiąc je srebrzyście. Ciszę przerywał tylko szum bystrej, ciemnej rzeki i delikatny szelest liści w pobliskim lesie.
W cieniu coś się poruszyło, a na skały zaczęły wpełzać zwinne, czarne sylwetki. Wysunięte pazury błyskały w świetle księżyca, czujne oczy lśniły bursztynowo. I nagle, jakby na sygnał, zwierzęta rzuciły się na siebie, a skały zaroiły się walczącymi, prychającymi kotami.
W samym środku kłębowiska sierści i pazurów potężny, ciemno pręgowany kot przyszpilił brązoworudego rywala do ziemi i z triumfem uniósł głowę.
— Dębowe Serce! — warknął pręgowany. — Jak śmiesz polować na naszym terytorium? Słoneczne Skały należą do Klanu Pioruna!
— Dzisiaj przyłączymy je do terytorium Klanu Rzeki, Tygrysi Pazurze! — parsknął brązowy kocur.
Od strony brzegu dobiegł przenikliwy ostrzegawczy pisk.
— Uważaj! Nadchodzą wojownicy Klanu Rzeki!
Tygrysi Pazur odwrócił się; z wody u stóp skał wynurzały się kolejne koty. Przemoczeni wojownicy Klanu Rzeki wyskakiwali bezszelestnie na brzeg i nawet nie otrząsając futra z wody, rzucali się do bitwy.
Ciemno pręgowany kocur obrzucił Dębowe Serce wściekłym spojrzeniem.
— Pływacie jak wydry, ale w lesie nie macie czego szukać! — uniósł wargę i wyszczerzył kły na wijącego się w jego pazurach kota.
Nad zgiełk bitwy wybił się rozpaczliwy wrzask kotki z Klanu Pioruna, rozpłaszczonej na brzuchu i przyciśniętej do ziemi przez żylastego, brązowego wojownika z Klanu Rzeki, który nagle sięgnął do jej szyi szczękami wciąż jeszcze ociekającymi wodą po przepłynięciu rzeki.
Usłyszawszy jej krzyk, Tygrysi Pazur puścił Dębowe Serce. Jednym energicznym skokiem zrzucił wojownika z pleców kotki.
— Uciekaj, Mysie Futro! — rozkazał i odwrócił się do wojownika Klanu Rzeki, który napadł kotkę. Mysie Futro podniosła się niepewnie, krzywiąc się z bólu od głębokiego cięcia na łopatce, i rzuciła się do ucieczki.
Za jej plecami Tygrysi Pazur prychał z wściekłości, gdyż kocur z Klanu Rzeki rozciął mu nos. Nie zważając na zalewającą oczy krew, rzucił się do przodu i zatopił zęby w tylnej łapie wroga. Kocur z Klanu Rzeki wrzasnął i wyszarpnął łapę.
— Tygrysi Pazurze! — rozległ się wrzask wojownika z ogonem rudym jak lisia kita. — To nie ma sensu! Tych z Klanu Rzeki jest zbyt wielu!
— Nie, Rudy Ogonie! Nikt nie pokona Klanu Pioruna! — odkrzyknął Tygrysi Pazur, jednym skokiem stając u boku wojownika. — To nasze terytorium! — Krew spływała mu po ciemnych nozdrzach; strząsnął ją niecierpliwie, opryskując skały ciemnymi kroplami.
— Klan Pioruna doceni twoją odwagę, Tygrysi Pazurze, ale nie możemy już stracić ani jednego wojownika — nalegał Rudy Ogon. — Błękitna Gwiazda nigdy nie oczekuje od wojowników niemożliwego. Znajdziemy jeszcze okazję do pomsty za tę porażkę. — Nie spuścił oczu pod spojrzeniem Tygrysiego Pazura, potem wycofał się i wskoczył na głaz na skraju lasu.
— Odwrót! Klan Pioruna! Odwrót! — wrzasnął. Jego wojownicy zaczęli wyślizgiwać się i wywijać spod pazurów przeciwników. Prychając i sycząc, wycofywali się w stronę Rudego Ogona. Przez krótką chwilę wojownicy Klanu Rzeki wydawali się zdezorientowani. Czyżby zwycięstwo przyszło im aż tak łatwo? Dębowe Serce wydał okrzyk bojowy. Wojownicy Klanu Rzeki natychmiast dołączyli do swojego zastępcy i zaczęli wielogłosową pieśń zwycięstwa.
Rudy Ogon rozejrzał się po swoich wojownikach. Poruszył ogonem, dając sygnał do odwrotu. Członkowie Klanu Pioruna pobiegli na odległy skraj Słonecznych Skał, zeskoczyli w cień i zniknęli w lesie.
Tygrysi Pazur biegł na końcu. Na skraju lasu zawahał się na moment i odwrócił, by spojrzeć na zalane krwią pole bitwy. Oczy miał zmrużone w szparki, minę ponurą. Potem skoczył za swoim klanem w cichy las.
*
Na pustej polanie siedziała samotnie stara siwa kocica, wpatrzona w czyste nocne niebo. Wokół słyszała oddechy i poruszenia pogrążonych we śnie kotów.
Z ciemnego zakątka wynurzyła się kotka o szylkretowej sierści; szła szybkim, bezszelestnym krokiem.
Szara kocica pochyliła głowę w pozdrowieniu.
— Jak się ma Mysie Futro? — miauknęła.
— Jej rany są głębokie, Błękitna Gwiazdo — odparła szylkretka, sadowiąc się na chłodnej nocnej trawie. — Ale jest młoda i szybko dojdzie do siebie.
— A co z innymi?
— Również wyzdrowieją.
Błękitna Gwiazda westchnęła.
— Mamy szczęście, że tym razem nie straciliśmy żadnego z wojowników. Zdolna z ciebie medyczka, Nakrapiany Liściu. — Znów uniosła głowę ku gwiazdom. — Niepokoi mnie dzisiejsza porażka. Odkąd zostałam przywódczynią, Klan Pioruna nie dał się pokonać na swoim terytorium — wymruczała. — Dla klanu nastały trudne czasy. Pąki na drzewach pojawiają się późno, rodzi się mniej młodych. Jeśli Klan Pioruna ma przetrwać, potrzebuje więcej wojowników.
— Ale rok dopiero się zaczyna — zauważyła spokojnie Nakrapiany Liść. — Będzie ich więcej w porze zielonych liści.
Szara kocica poruszyła szerokimi barkami.
— Być może. Ale wyszkolenie kociąt na wojowników wymaga czasu. Jeśli Klan Pioruna ma bronić swojego terytorium, musi jak najszybciej znaleźć sobie nowych wojowników.
— Chcesz zapytać o radę Klan Gwiazdy? — miauknęła cicho Nakrapiany Liść, podążając za wzrokiem Błękitnej Gwiazdy i unosząc spojrzenie na rój gwiazd migoczących na ciemnym niebie.
— W takich czasach potrzebujemy słów starożytnych wojowników. Czy Klan Gwiazdy przemówił do ciebie? — zapytała Błękitna Gwiazda.
— Od kilku księżyców milczą, Błękitna Gwiazdo.
Nagle nad czubkami drzew przemknęła spadająca gwiazda. Nakrapiany Liść poruszyła ogonem i nastroszyła sierść.
Błękitna Gwiazda postawiła uszy, lecz zachowała milczenie, podczas gdy Nakrapiany Liść nadal wpatrywała się w niebo.
Po kilku chwilach Nakrapiany Liść opuściła głowę i spojrzała na Błękitną Gwiazdę.
— To była wiadomość z Klanu Gwiazdy — wymruczała, a jej spojrzenie zamgliło się. — Tylko ogień ocali nasz klan.
— Ogień? — powtórzyła Błękitna Gwiazda. — Ale przecież ogień wywołuje trwogę u wszystkich klanów! Jakże zdoła nas ocalić?
Nakrapiany Liść pokręciła głową.
— Nie wiem — przyznała. — Ale taką wiadomość przesłał mi Klan Gwiazdy.
Przywódczyni Klanu Pioruna wbiła wzrok w medyczkę.
— Nigdy dotąd się nie pomyliłaś, Nakrapiany Liściu — miauknęła. — Jeśli Klan Gwiazdy przemówił, to musi być prawda. Ogień ocali nasz klan.