Читать книгу Zachód słońca - Erin Hunter - Страница 8

Prolog

Оглавление

Noc ciężką kurtyną okryła las. Ani jeden powiew nie poruszał wysokiej trawy na skraju ścieżki, którą kroczył potężny pręgowany kocur. Kot zatrzymał się, nadstawił uszu i zmrużył bursztynowe oczy. Na niebie nie widać było księżyca ani gwiazd, ale pnie drzew pokryte grzybami rzucały niesamowitą poświatę na nagą ziemię pod łapami kota.

Wielki kocur otworzył pysk, by zaczerpnąć powietrza, chociaż nie spodziewał się wyczuć zwierzyny. Wiedział, że drżenie paproci niczego nie dowodzi, a szybko migoczące cienie na granicy pola widzenia znikną, kiedy tylko na nie skoczy. W tym miejscu głód nie istniał, jednak kocur tęsknił za uczuciem, jakie ogarniało go, gdy wbijał pazury w zwierzynę i przełykał pierwszy kęs świeżego mięsa po udanym polowaniu.

Sierść na karku i barkach zjeżyła mu się, kiedy dotarł do niego nowy zapach: był to kot, ale żaden z dwóch, które spotkał wcześniej w tym miejscu. Ten kot był inny, znany mu z dawnych czasów. Kocur poszedł za zapachem do miejsca, w którym drzewa przerzedziły się; stanął na skraju polany zalanej niezdrowym światłem. Przez polanę pędził ku niemu drugi kot, z uszami położonymi na głowie i oczami oszalałymi z przerażenia.

— Tygrysia Gwiazdo! — wydyszał, zatrzymując się z poślizgiem i przypadając do ziemi. — Skąd się tu wziąłeś? Myślałem, że jestem tu sam.

— Wstań, Ciemna Pręgo — powiedział pręgowany kocur głębokim, pełnym obrzydzenia głosem. — Nie płaszcz się jak przerażony kociak.

Ciemna Pręga wstał i kilka razy przejechał językiem po sierści. Kiedyś pulchny i lśniący jak dobrze odżywiona ryba, teraz był chudy, a w sierść wczepiły mu się rzepy.

— Nie rozumiem, co to za miejsce — miauknął. — Gdzie jesteśmy? Gdzie Klan Gwiazdy?

— Klan Gwiazdy tędy nie chodzi.

Ciemna Pręga szerzej otworzył oczy.

— Dlaczego nie? I dlaczego wciąż panuje tu ciemność? Gdzie jest księżyc? — Po jego skórze przebiegł dreszcz. — Myślałem, że będziemy polować na niebie z naszymi przodkami i czuwać nad naszym klanem.

Tygrysia Gwiazda syknął lekko.

— Nie chodzimy ich drogą. Ale ja nie potrzebuję światła gwiazd, żeby znaleźć swoją ścieżkę. Jeśli Klanowi Gwiazdy wydaje się, że może o nas zapomnieć, to bardzo się myli.

Odwrócił się tyłem do Ciemnej Pręgi i zaczął przeciskać przez paprocie, nie sprawdzając, czy drugi kocur podąża za nim.

— Zaczekaj! — zawołał zdyszany Ciemna Pręga, idąc za nim. — Powiedz mi, o co ci chodzi.

Potężny kocur zerknął przez ramię za siebie; w bursztynowych oczach odbiło się blade światło.

— Ognista Gwiazda myślał, że wygrał, kiedy Bicz pozbawił mnie dziewięciu żywotów. To głupiec. Gra między nami jeszcze się nie skończyła.

— Ale co mu zdołasz teraz zrobić? — zdziwił się Ciemna Pręga. — Nie możesz wyjść z tego lasu. Wiem, bo próbowałem. Nieważne, jak daleko zaszedłem, drzewa nie kończą się, nie pojawia się światło.

Tygrysia Gwiazda nie odpowiedział od razu. Szedł dalej przez podszycie, Ciemna Pręga deptał mu po piętach. Mniejszy kot wzdrygał się na każdy szelest paproci i migoczący cień padający na ścieżkę. Nagle przystanął, wbił wzrok w przestrzeń i otworzył pysk, żeby zaczerpnąć powietrza.

— Czuję Złamaną Gwiazdę! — zawołał. — Czy on też tutaj jest? Złamana Gwiazdo, gdzie jesteś?

Tygrysia Gwiazda zatrzymał się i obejrzał.

— Nie wysilaj się, Złamana Gwiazda ci nie odpowie. Będziesz tu wyczuwał ślady wielu kotów, ale rzadko spotkasz któregoś z nich pysk w pysk. Może i utknęliśmy w tym samym miejscu, ale każdy z nas osobno.

— No to jak chcesz sobie poradzić z Ognistą Gwiazdą? — zapytał Ciemna Pręga. — On nawet tu nie przychodzi.

— Nie ja będę sobie z nim radził — odparł Tygrysia Gwiazda z cichym, groźnym warknięciem. — Moi synowie się tym zajmą. Jastrzębi Mróz i Jeżynowy Pazur pokażą Ognistej Gwieździe, że daleko mu jeszcze do zwycięstwa w tej bitwie.

Ciemna Pręga zerknął ukradkiem na pysk byłego przywódcy.

— Ale jak zdołasz nakłonić Jastrzębiego Mroza i Jeżynowego Pazura, żeby to zrobili?

Tygrysia Gwiazda uciszył go jednym strzepnięciem ogona. Wysuwał i chował pazury, orząc nimi ziemię.

— Nauczyłem się odwiedzać ich sny — syknął. — Mam czas. Mam całą wieczność. Kiedy już zniszczą tego parszywego pieszczocha, uczynię ich przywódcami klanów i pokażę, co to znaczy prawdziwa potęga.

Ciemna Pręga wsunął się z powrotem w cień kępy paproci.

— Nie znajdą lepszego mentora — miauknął.

— Nauczą się walczyć tak, jak nikt inny w lesie — mówił Tygrysia Gwiazda, jakby drugi kot w ogóle się nie odezwał. — Nauczą się nie oszczędzać kotów, które spróbują się im przeciwstawić. W końcu podzielą między siebie całe terytorium nad jeziorem.

— Ale przecież są cztery klany…

— A wkrótce zostaną tylko dwa. Dwa klany wojowników czystej krwi, nie osłabionej domieszką krwi pieszczochów czy mieszańców z innych klanów. Ognista Gwiazda właśnie przyjął tę bezużyteczną kupę futra mieszkającą u koni i jej kociaki. Czy tak należy rządzić klanem?

Ciemna Pręga pochylił głowę i potakująco położył po sobie uszy.

— Jastrzębi Mróz jest nieustraszony — wychrypiał z aprobatą Tygrysia Gwiazda. — Udowodnił to, wypędzając borsuka z terytorium Klanu Rzeki. Wykazał się również wielką mądrością pomagając siostrze zostać medyczką. Jej wsparcie ułatwi mu sięgnięcie po władzę, Jastrzębi Mróz jest tego świadomy. Wie, że władza przychodzi tylko do tych, którzy najsilniej jej pragną.

— Tak, to naprawdę twój syn. — Słowa te wylały się z pyska Ciemnej Pręgi jak woda z przechylonego liścia, ale jeśli Tygrysia Gwiazda dostrzegł w nich specjalne znaczenie, nie okazał tego po sobie.

— Jeżynowy Pazur zaś… — Tygrysia Gwiazda zmrużył oczy. — On też ma wiele odwagi, ale przeszkadza mu lojalność wobec tego głupca Ognistej Gwiazdy. Musi się nauczyć, że nic — ani przywódca jego klanu, ani kodeks wojownika, ani sam Klan Gwiazdy — nie może stanąć mu na przeszkodzie. Swoją podróżą do miejsca, w którym tonie słońce, a potem znalezieniem nowego domu dla klanów zdobył sobie szacunek wszystkich kotów. Sama sława, jaką się cieszy, powinna mu pomóc przejąć władzę. — Kocur wyprostował się, pod skórą zagrały mu silne mięśnie barków. — A ja mu pokażę, jak to zrobić.

— Mógłbym ci pomóc — zaproponował Ciemna Pręga.

Tygrysia Gwiazda rzucił mu spojrzenie pełne zimnej wzgardy.

— Nie potrzebuję pomocy. Nie słyszałeś, jak mówiłem, że w tej mrocznej puszczy każdy kot chodzi samotnie?

Ciemna Pręga wzdrygnął się.

— Ale tak tu pusto i cicho… Tygrysia Gwiazdo, pozwól mi iść z tobą.

— Nie. — W głosie Tygrysiej Gwiazdy zabrzmiał ton żalu, ale nie wahania. — Nie próbuj mnie śledzić. Tutaj koty nie mają przyjaciół ani sojuszników. Same muszą przemierzać ścieżki cienia.

Ciemna Pręga usiadł, owijając ogon wokół przednich łap.

— Dokąd teraz idziesz?

— Spotkać się z synami. — Tygrysia Gwiazda w podskokach pobiegł ścieżką; jego sierść jarzyła się bladym żółtawym światłem. Ciemna Pręga został sam, przycupnięty w cieniu paproci.

Zanim Tygrysia Gwiazda zniknął między drzewami, obrócił się jeszcze i złożył ostatnią obietnicę.

— Ognista Gwiazda dowie się, że mój czas jeszcze nie minął. Ma wciąż pięć żywotów, ale ja będę deptał mu po piętach za pośrednictwem moich synów, aż straci wszystkie, do ostatniego. Tej walki nie wygra.

Zachód słońca

Подняться наверх