Читать книгу Trojanki - Ewa Guderian-Czaplińska - Страница 6

Оглавление

CYCKI W KAPUŚCIE

(mój dziennik okołorakowy)

1. Data. Tak, to była bardzo konkretna data, ten dzień. Wieczorem szłam do teatru i zabolało mnie coś pod lewą pachą, coś mi zaczęło przeszkadzać, kłuć. Spektakl był wspaniały, ale ból trwał i nie dawał się wyłączyć. Po powrocie pomacałam, obejrzałam w lustrze – piłka pingpongowa tam wyskoczyła, nagle, bez uprzedzenia, pyk. Dół pachowy przestał być dołem, ewidentnie stał się wypukłością. Górką pachową. Następnego dnia była – a jakże – niedziela (tak zawsze chorują dzieci, w każdym razie doświadczenia z moimi dziećmi tego uczą; zaczynały kaszleć w piątek lub sobotę wieczorem, kiedy przychodnie zamknięte, a lekarze nieosiągalni...). Więc prywatna placówka otwarta 24/7, byle coś poradzili, bo jakoś strach mnie obleciał! Powiedzieli, że trzeba by USG, ale oni w niedzielę nie robią, a tymczasem przepiszą antybiotyk, bo może to efekt infekcji. Poszłam więc na USG dnia następnego – oczywiście znowu prywatnie, żeby szybko, pierwszy wolny termin po obdzwonieniu kilku miejsc. Pani doktor wykonująca badanie, osoba wyjątkowej empatii, zapatrzyła się w monitor i cichym głosem zawiadomiła mnie, że ona by radziła biopsję. Natychmiast.

2. No i teraz, co ja? Otóż ja od trzech tygodni szykowałam się do wylotu do Japonii. Pierwszy i prawdopodobnie ostatni raz w życiu, przygoda stulecia, bo raczej nie jestem międzykontynentalną podróżniczką, najdalej do Grecji (z dużą pasją i często), ale normalnie to nad polskie jeziora. I morze. Gdyż tu jest najpiękniej i tu rozumiem, co do mnie mówią. Nie jestem zapewne całkowitym antytalentem językowym, ale akurat japońskim i greckim nie władam... i czuję się fatalnie, gdy nie mogę gadać z ludźmi. Niemożność pogawędzenia z mieszkańcami uwiera mnie jak mało co. Ale co zrobić, skoro nie nauczę się japońskiego w trzy tygodnie? Kupiłam to takie do słuchania (wraz z chudą książeczką) i nauczyłam się podstawowych zwrotów, żeby choć „dzień dobry” i „dziękuję” oraz „jak to miło z Pani/Pana strony”. No i koniecznie trzeba znać wyrażenie podstawowe, które na wszelki wypadek opanowałam coś w dziesięciu językach: „jestem weganką; tak, to znaczy, że nie jem mięsa; tak, kurczak to też jest mięso, i ryba też, poproszę warzywa”. Więc tak właśnie z werwą uczyłam się zwrotów – kiedy wyskoczyła ta biopsja i że natychmiast.

3. Kiedy już przestałam rozpaczliwie smarkać w ligninowe pokrycie kozetki pod aparatem USG – a powód do smarkania uzyskałam niezły, bo pani doktor nieśmiało wyraziła przypuszczenie, że „to wygląda na chłoniaka” – na koniec wyjąkałam jeszcze, że do tego omija mnie przygoda życia w Japonii... Wtedy empatyczna pani doktor ujęła telefon, wystukała numer i powiedziała: „Małgosia, czy zrobicie dzisiaj jeszcze jedną biopsję? Bo mam tu panią...”. Po czym uzgodniłyśmy, że mam się pakować i lecieć do tej Japonii, bo na wyniki biopsji tak czy owak czeka się dwa tygodnie i nie ma najmniejszego sensu, żebym czekała uczepiona klamki laboratorium, ponieważ tymczasem i tak nic się nie będzie działo. Wyobrażałam sobie chyba, że ten wynik będzie dnia następnego i od razu zostanę gdzieś skierowana (szpital?), tymczasem u empatycznej pani doktor odebrałam pierwszą lekcję cierpliwości. Badania trwają. Nie da się ich przyspieszyć. Jeśli preparat ma się moczyć trzy dni, to w dwa się nie wymoczy. Trzeba czekać. Dobra. Pojechałam więc z polecenia empatycznej pani doktor wykonać biopsję w odpowiedniej poradni (za pieniądze – ale za to natychmiast). Po czym dnia następnego poleciałam do Japonii. Owszem, było ciekawie i tak dalej, ale jednak nadal nie mówiłam po japońsku, co mi zatruło pobyt na równi ze świadomością, że coś się ze mną dzieje niedobrego... Piłeczka pingpongowa ani drgnęła, siedziała sobie pod pachą, jakby tam była od zawsze. Smoki, kochane, dobre japońskie smoki robiły miny i szczerzyły się groźnie – mówiłam sobie, że to na ewentualną chorobę się tak szczerzą i odstraszają ode mnie zło. Ale wróżba w tokijskiej świątyni, taka na wylosowanej karteczce, wyszła fatalna... czym prędzej więc przywiązałam ją do specjalnego stojaka i wystawiłam na wiatr...

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

Trojanki

Подняться наверх