Читать книгу Z art. 78 KKK - Ewa Siarkiewicz - Страница 4

Оглавление

W romantycznych czasach pionierów kolonizacji, gdzieś w drugiej połowie XXII wieku, kiedy tłumy ludzi uciekały z Ziemi, by odnaleźć sens życia na dalekich planetach, grupa sześciuset młodych Polaków kupiła niewielki statek transportowy. Przystosowała go do swych potrzeb i wyruszyła w daleką podróż.

Pragnęli oni całkowicie odciąć się od Ziemi, od jej problemów, przeludnionych miast i biurokracji. Dlatego nie zgłosili się do Ministerstwa Kolonizacji i wyruszyli bez pozwolenia, nie podając trasy przelotu ani celu podróży. Odlecieli i wszelki słuch po nich zaginął.

Kilkadziesiąt lat później do Ministerstwa Kolonizacji wpłynął anonim opowiadający o wyprawie uciekinierów z RP „Kopernik”. Akuratni urzędnicy Ministerstwa zanotowali fakt hipotetycznego (mogło się im przecież nie udać) istnienia kolejnej, niezarejestrowanej kolonii. Przez następne stulecia ziemskie statki zwiadowcze i transportowe oprócz swych głównych zadań miały jeszcze jedno: meldować o wszystkich niezarejestrowanych koloniach. Ministerstwo Kolonizacji, a następnie Ministerstwo ds. Badań nad Koloniami Oderwanymi, niezmordowanie szukało odszczepieńców...

* * *

Gwiazdy wcale nie są milczące. One trzeszczą, krzyczą, wrzeszczą nawet. Trzeba tylko umieć słuchać... lub mieć odpowiednie do tego przyrządy. Piotr miał. Siedział w sterowni niewielkiego transportowca i słuchał hałaśliwych kłótni dalekich gwiazd. Strasznie chciało mu się spać, a do końca wachty miał jeszcze godzinę. A gwiazdy nie pozwalały zasnąć. Czas wlókł się niemiłosiernie.

W piski i trzaski dobiegające z głośnika wdarł się obcy dźwięk. Piotr poderwał się i wcisnął guzik selektora. To był ich kod wywoławczy. Włączył nadajnik.

– RP „Jantar” na odbiorze – wychrypiał i odkaszlnął.

– Tu DR „Nibelung”. Nawigator Hans Weiger. Przyjmij meldunek. Twoje nazwisko?

– Piotr Rowicki, drugi pilot. Włączam zapis.

– RN „Nibelung” melduje, że w sektorze 465N/c według mapy Darensa natknął się na układ planetarny gwiazdy o typie widmowym G. Druga planeta okrążana jest przez wrak statku o nazwie „Kopernik”. Zgodnie z Konwencją o Koloniach Niezarejestrowanych zgłaszamy fakt odkrycia pierwszej napotkanej jednostce kraju, z którego pochodzi statek. Koniec meldunku. Kopia zostanie przesłana na Ziemię. Powodzenia RP „Jantar”.

– Powodzenia DR „Nibelung” – powiedział Piotr i wyłączył nadajnik.

Wiedział, że Rostów będzie wściekły. Bosman też będzie wściekły. Ten meldunek psuł im wszystkie plany. Połączył się z kabiną Bosmana. Tak długo wciskał sygnał wywołania, aż wreszcie ekran rozjaśnił się i ukazał zaspaną twarz okoloną kłębowiskiem zmierzwionych, ciemnych włosów.

– Dopiero szósta – z pretensją w głosie powiedział Bosman.

– Wiem, ale muszę iść do szefa.

– No to idź!

– Bosman, na miłość boską! – zdenerwował się Piotr. – Tylko nie zaśnij w sterowni.

– Dobra, dobra – twarz zniknęła z ekranu.

Rostów, siedząc w samych kalesonach na skraju łóżka, długo czytał krótki tekst na ekranie tabletu. Podniósł wreszcie wzrok.

– Czego sterczysz? Siadaj. Diabli to nadali.

– I co teraz?

Max wzruszył ramionami.

– Trzeba lecieć. No co się tak gapisz. Artykuł 78 KKK – „Jeśli po przyjęciu meldunku o odkryciu niezarejestrowanej kolonii do-wódca jednostki nie podejmie określonych w art. 77 działań, podlega karze pozbawienia wolności do lat trzech i grzywnie w wysokości połowy wartości statku, którym dowodził”. Koniec cytatu.

– Ale w naszej sytuacji... – Piotr nie dawał za wygraną.

– Właśnie w naszej sytuacji nie możemy sobie pozwolić na jakikolwiek konflikt z policją. Przecież lecimy zupełnie legalnie, z praworządnym zezwoleniem, a że w niecnych celach to już zupełnie inna sprawa – zaśmiał się cicho. – Musimy być kryci, ten legalny transport diamentów przemysłowych to dobry powód wyprawy. Ale jak się przyczepią o tę kolonię, to mogą nas przenicować i nici będą z następnego kursu po uran. Sewer nie będzie z nami gadał.

– No właśnie, co będzie ze spotkaniem?

Rostow potarł wskazującym palcem koniec nosa. Za dwa tygodnie mieli zjawić się na Koryntli po ładunek uranu.

– Trzeba ich zawiadomić o zmianie terminu. Zaraz, w jakim to jest sektorze? – zerknął ekran i wywołał komputer, który monotonnym głosem zaczął podawać dane.

Rostów chwilę pomyślał.

– Masz jakieś informacje o wyprawie „Kopernika”? – Rzucił kolejne pytanie.

– Statek wyruszył z Ziemi w roku 2192 i udał się w nieznanym kierunku. Na pokładzie było około 600 osób w wieku od 6 do 35 lat. Bliższych danych nie posiadam.

– Co wiesz na temat samego statku?

– Transportowiec typu F7, wyprodukowany w 2115 roku przez Korporację HX. Latał na długich trasach. W 2178 wycofany z eksploatacji. Sprzedany na złom.

– Wszędzie HX – mruknął z niechęcią Piotr.

– Kiedy dotrzemy do sektora 465 N/c lecąc na pełnym ciągu? – indagował dalej Max.

– Za 78 godzin i 37 minut przy natychmiastowej zmianie kursu.

– No to do dzieła – Rostów klepnął zamyślonego Piotra po ramieniu, wyrywając go z kręgu nieprzyjemnych wspomnień związanych z Korporacją HX.

* * *

Pracowicie pochylone głowy sześciu uczniów znamionowały wielkie skupienie. Pióra poruszały się szybko po papierze, notując słowa nauczyciela.

– Idee nie poparte realną siłą szybko się wypalają. Każda władza posługuje się siłą, dlatego jej idee są wciąż żywe. Życie idei nie zależy od przekonania o jej słuszności, lecz od siły, która ją popiera i chroni. Jeśli więc za królem Cargo stoi tajemnicza siła Magów, której żaden człowiek nie jest w stanie się przeciwstawić, to nikt nie będzie łamał Prawa zabraniającego występować przeciw władcy, choćby najbardziej niesprawiedliwemu – Ferda stał odwrócony od uczniów i mówił prosto w przestrzeń otwartego okna. – Odmianą siły opartej na przemocy fizycznej jest siła przekonywania, która nie może jednak istnieć bez siły realnej. I dlatego choć słuchacie mnie i zgadzacie się ze mną, nic zrobić nie możecie, gdyż jesteście za słabi.

Na horyzoncie pojawił się szybko przybliżający się punkt. Ferda zmrużył oczy i rozpoznał w nim jeźdźca, który wyraźnie zmierzał w ich kierunku.

– Przemyślcie to sobie – odwrócił się i obrzuciwszy szybkim spojrzeniem mężczyzn prostujących zgarbione plecy, wyszedł przed dom.

Jeździec zatrzymał spienionego konia tuż przed Ferdą. Odrzucił zmierzwione wiatrem ciemne włosy z czoła i spojrzał na nauczyciela piwnymi, zmęczonymi oczyma.

– Mistrzu, król Ahran nie żyje. Lara poleciła mi powiedzieć, że nad Wyspą Mgieł kłębią się chmury, a znad Seanu przylatują vergi i kołują nad Wooden. Książę Kitaru wzmocnił patrole straży granicznych.

– Mówisz, że Wyspa Mgieł – Ferda zacisnął na moment wargi. – Ciekawe.

– Mistrzu – jeździec ze zmęczenia pochylił się nad końskim łbem.

– Jedź do mojego domu i wypocznij – polecił Ferda i znów pogrążył się w niewesołych myślach. – Ciekawe – powtórzył bezwiednie.

W Irden wrzało. Nastąpił okres bezkrólewia. Na zamku przestały odbywać się bale, na ulicach miasta zbierały się grupki ludzi roztrząsających szanse poszczególnych osób na objęcie tronu. Każdy miał nadzieję, że Magowie będą dlań łaskawi. A kiedy kupcy wrócili z Seanu, zaczęto bać się Cargo, władcy północnego państwa.

W zamkowej krypcie Icu Garbus, były doradca Ahrana, przysiadł na brzegu rzeźbionego krzesła i wpatrywał się w trumnę zmarłego króla. Tulej głaskał swą długą, czarną brodę.

– I co dalej? – spytał.

Garbus wstał i położył na trumnie dłonie o długich, nerwowych palcach.

– Nad Wyspą Mgieł kłębią się chmury – powiedział cicho. – Coś się wydarzy...

– Nie wiedziałem, że jesteś wróżbitą – ironiczny głos Tuleja rozwiał tajemniczy czar wypowiedzianych przez Icu słów.

– Nie jestem – sucho odparł Icu. – To słowa Lary.

Tulej gwałtownie chwycił go za ramię.

– Widziałeś się z nią? Kiedy? Co ci jeszcze mówiła? – Głos nadwornego medyka drżał z podniecenia.

– Spokojnie – Icu delikatnie strząsnął dłoń. – Uważasz, że ma największe szanse? Chcesz być przy niej, gdy dokona się wybór?

Tulej zmrużył oczy jak głodny kot.

– Przestań – powiedział. – Jestem na to za stary. Chodzi mi o Cargo. Obawiam się, że zanim nastąpi wybór, Sean ruszy. A wtedy Prawo odda władzę w jego ręce. Wiesz, co się dzieje w Seanie. To samo będzie u nas. Lara ma szansę z nim wygrać.

– Nie wiem, czy będzie chciała walczyć. Jest za młoda. Ja stawiam na Ferdę.

– Na tego przybłędę nie wiadomo skąd? A jeśli to szpieg Cargo?

Icu zachichotał złośliwie.

– Ładną by sobie żmiję wychował na własnym łonie król Cargo! A poważnie. Byłby dobrym władcą. Gdyby tylko zechciał stanąć do walki i... wygrać – powiedział cicho i ze smutkiem.

– A co z tą Wyspą Mgieł? – przypomniał sobie Tulej.

– Nie wiem – Garbus wzruszył ramionami. – Myślę, że znaczenie tego faktu pojmuje jedynie Ferda.

Icu niewiele się mylił. Jadąc stępa przez plażę, Ferda czuł wzbierający w sercu niepokó. Mógł się jedynie domyślać przyczyn aktywności Wyspy. Czyżby jakiś patrol? – Myślał z lękiem. Wszystko zwaliło się jednocześnie. Śmierć Ahrana rozwiązała ręce Cargo. W czasach bezkrólewia mógł sobie pozwolić na atak bez narażania się Prawu. A Irden jest wewnętrznie skłócone, walka z Seanem trudna i nie rokuje zbyt wielkich nadziei na zwycięstwo. Kto w takiej sytuacji podejmie się przywództwa? Proces wybierania nowego władcy w czasach niepewnych politycznie zwykle trwał krótko, zaledwie parę godzin. Teraz minęło ich kilkanaście i nic. Magowie kierują się prawami, które trudno pojąć, a tym bardziej wykorzystać do własnych celów. Przeklęta planeta.

Zatrzymał konia przed starą, rzadko używaną przystanią. Morze miało nieprzyjemną, siną barwę. Słońce nie złociło fal, zimny, przenikliwy wiatr chłodził rozpalone czoło Ferdy. Fala nie była duża, widoczność dość dobra – na horyzoncie majaczyła Wyspa Mgieł. Ferda zsiadł z konia i przywiązał wodze do palika. Wsiadł do starej, ale jeszcze mocnej łodzi i ujął wiosła. Westchnął cicho i odbił od mola. Poruszając rytmicznie wiosłami, skierował łódź ku wyspie.

* * *

Sala tronowa zamku królewskiego w Seanie znów pogrążyła się w ciszy. Dowódcy wojska właśnie wyszli, zamierał powoli odgłos ich kroków w korytarzu. Cargo, król Seanu z wyboru Magów, siedział na swym tronie z wyciągniętymi nogami. Był zmęczony i trochę zaniepokojony. Co prawda wszystko jak dotąd przebiegało zgodnie z planem, ale... Jeszcze raz przypomniał sobie rozmowę z Oltho.

Wtedy jeszcze Ahran żył, jego doradcy usilnie starali się nie dopuścić do rozgłoszenia wieści o chorobie. Cargo wiedział, że coś się dzieje w Irden, ale nie miał pewności; jego informatorzy milczeli.

Wędrując od ściany do ściany swej sypialni, rozważał możliwość połączenia Irden z Seanem. Było to trudne, prawie niemożliwe. Był pewien, że Magowie orientują się w jego zamiarach, że doskonale wiedzą, że on, Cargo, chce być jedynym władcą niziny. Świadomość istnienia samodzielnego państwa na południu, innego króla równie potężnego jak on, doprowadzała go do pasji. Ale co mógł zrobić? Magowie szybko uporają się z wyborem nowego władcy Irden i to będzie koniec jego marzeń.

Z art. 78 KKK

Подняться наверх