Читать книгу Rak duszy - Ewa Woydyłło - Страница 5

Оглавление

Moi nauczyciele

Studia psychologiczne, wraz ze specjalizacją w dziedzinie uzależnień i poradnictwa rodzinnego, ukończyłam na uniwersytecie Antioch w Los Angeles w połowie lat osiemdziesiątych. Był tam wówczas profesorem mój mąż, mieszkaliśmy z rodziną w Santa Monica, gdzie fizycznie znajdowała się uczelnia.

Moja droga na psychologię otworzyła się nagle i niespodziewanie, mocą czystego przypadku. Prywatny uniwersytet Antioch oferuje profesorom tzw. tuition benefit, czyli ulgę w opłacie czesnego za studia dla ich dzieci. Przepisy nie wykluczały udzielenia tej ulgi innym członkom rodzin, toteż ówczesny rektor bez wahania przystał na pomysł, żebym zamiast się nudzić coś postudiowała. Ja miałam tylko wybrać wydział. Psychologia wydała mi się ciekawsza niż biznes i administracja albo amerykańska historia, z którą nie miałabym co począć po powrocie do kraju. I tak się zaczęło.

Studia okazały się fascynujące, a wybrana specjalizacja stała się z czasem moim nowym zawodem. Przydają mi się również wcześniejsze studia dziennikarskie i umiejętności nabywane podczas pracy w mediach. Na moją wiedzę o uzależnieniach, a zwłaszcza na zrozumienie, czym jest zdrowienie z tej choroby, ogromny wpływ miało obowiązkowe uczęszczanie na mityngi AA, NA, Al-Anon czy Nar-Anon.

Gdy komukolwiek w Ameryce wspominałam o tym, że chcę po powrocie do Polski pomagać uzależnionym i ich rodzinom, zapraszano mnie na staże i praktyki w najlepszych ośrodkach. Tam czerpałam doświadczenia od terapeutów w równej mierze co od pacjentów. Z imienia pamiętam już tylko nielicznych, ale w sercu i umyśle zachowałam wspomnienia o dobrych i złych losach tych ciężko chorych ludzi. Na zawsze też pozostaną dla mnie wzorami terapeuci, od których nauczyłam się wszystkiego, co najważniejsze w mojej pracy z uzależnionymi i ich rodzinami.

Frank

Tak pisałam o nim w swoim dzienniku:

„Frank jest alkoholikiem, ma trzydzieści jeden lat i osiem lat trzeźwości uzyskanej w AA. Miał dziewięć lat, gdy zaczął palić marihuanę, a jedenaście, gdy pierwszy raz się upił. Wtedy nie skończył szkoły, rodzina go się wyrzekła, przez kilka lat żył dosłownie w rynsztoku. W Centinela Hospital pracuje z alkoholikami od 1983 roku. Obecnie jest na drugim roku psychologii, za trzy lata uzyska dyplom magisterski”.

Frank mówił: „Alkoholik umie wziąć na litość każdego – kolegów, nauczycieli, rodziców, nawet lekarzy, ale mnie nie nabierze. Za dobrze wiem, na czym polega samookłamywanie się człowieka, którego obsesją jest wódka. Sam przez to przeszedłem”.

Chodził w dżinsach i kraciastej koszuli i gdyby nie zakola na czole, trudno byłoby go odróżnić od najmłodszych pacjentów.

Na oddziale były również dziewczyny, ale tego dnia, kiedy przyszłam na rozmowę z doktorem Rozanskym, nie spotkałam żadnej. Albo może i spotkałam, tylko wzięłam pacjentkę za pielęgniarkę. Ponieważ wszyscy w zakładzie noszą zwykłe ubrania, trudno rozpoznać, kto należy do personelu, a kto do podopiecznych.

Doktora Rozansky’ego wzywają do telefonu, a my z Frankiem idziemy do dyżurki porozmawiać.

– Obiecałeś mi powiedzieć, w jaki sposób program AA łączy się z medyczną metodą leczenia alkoholizmu – zaczynam.

– Po pierwsze mówimy, kim są Anonimowi Alkoholicy i na czym polega ich program; zabieramy pacjentów na mityngi AA lub na mityngi Anonimowych Narkomanów. Ale przede wszystkim każdy pacjent przerabia Pierwszy Krok, czyli przyznaje, że jest bezsilny wobec alkoholu, że przestał kierować własnym życiem. Wszyscy przerabiają ten Krok na piśmie, wypełniając obszerne kwestionariusze, które im rozdajemy. Od tego Kroku zaczyna się powrót do zdrowia. Jest on najważniejszy, ale zarazem najtrudniejszy. Chodzi o to, by człowiek przypomniał sobie wszystkie przypadki w życiu, kiedy postanawiał sobie, że wypije tylko kieliszek, a jednak skończyło się na tym, że w końcu upił się jak zwykle, oraz te wszystkie przypadki, gdy powiedział sobie, że tym razem nie wypije, a jednak wypił. Przykłady te świadczą właśnie o tym, co w Pierwszym Kroku nazywa się bezsilnością wobec alkoholu. Następnie pacjent przypomina sobie i skrupulatnie opisuje przypadki świadczące o tym, że przestał kierować własnym życiem – kiedy solennie coś sobie postanowił lub zaplanował, ale nic z tego nie wyszło. Mamy też otwarte mityngi AA na miejscu: odbywają się w stołówce lub w jeszcze większej sali wykładowej na górze ze względu na dużą liczbę uczestników, ponieważ przychodzi na nie wielu pacjentów z innych oddziałów. Są to normalne mityngi AA, nie mające nic wspólnego z naszym programem.

Zadzwonił telefon. Frank pożegnał się ze mną, ponieważ za chwilę zaczynał zajęcia. Przekazał mnie koleżance, z którą poszłyśmy na wykład o „huśtawce nastrojów”. Opowiedziała o cyklu zaczynającym się od wyjściowego stanu nudy, lęku lub onieśmielenia, od których uwalnia alkohol, „unosząc huśtawkę” daleko w prawo: ku ożywieniu, podnieceniu, poczuciu brawury i pewności siebie. Lekko pchnięta wraca jednak prędko do punktu wyjścia. I znowu ogarnia człowieka nuda, lęk, onieśmielenie. No więc od nowa sięga po kieliszek. Stopniowo zwiększa ilość alkoholu, a wtedy amplituda wahań też się zwiększa. Huśtawka przestaje przenosić od „zwyczajnie” do „dobrze”, a zaczyna rozhuśtywać od „dobrze” do „źle” – coraz dalej i dalej w lewo od osi wyjściowej, aż „źle” przechodzi w „nie do zniesienia” i już nie sposób odzyskać owego stanu, gdy po prostu jest „zwyczajnie”. Rozpędzona huśtawka nie może się zatrzymać.

Widziałam, z jaką uwagą słuchali wszyscy pacjenci.

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki


Rak duszy

Подняться наверх