Читать книгу Skończ z tym sh*tem! - Gary John Bishop - Страница 5
ОглавлениеKtoś zadał mi kiedyś pytanie: „Co jest istotą ludzkiej natury?”.
„Ściema” – odpowiedziałem.
Zapanowała pełna napięcia cisza. Mój rozmówca wbił wzrok we własne buty, a później usiłował zamaskować konsternację, zarzucając mnie gradem chaotycznych pytań.
Widocznie oczekiwał jakiejś newage’owej, metafizycznej gadki o nieposkromionym duchu, esencji prastarych lasów albo cząsteczkach gwiezdnego pyłu skropionych elfim nektarem. Tymczasem dla mnie odpowiedź była (i wciąż jest) jednoznaczna. Z mojego doświadczenia z ludźmi (tak, ty i ja też zaliczamy się do tej grupy) wynika, że pod warstwą optymizmu i nadziei czai się w nas coś zupełnie innego – możemy to nazwać ściemą konwersacyjną. Wbrew naszym oczekiwaniom wcale nie przynosi nam inspiracji ani pocieszenia. Głos, który w sobie słyszymy, nie jest zły ani niegodziwy – raczej cyniczny, ograniczający i monotonny. I absolutnie nic nam nie daje.
Właśnie w taki sposób utrudniamy sobie życie. A mówiąc dokładniej: uprawiamy autosabotaż.
W tej krótkiej książce próbuję wywlec na światło dzienne twoje ściemy i rozprawić się z nimi, żebyś przestał sam sobie szkodzić.
Więc jeśli jesteś zmęczony, przytłoczony życiem, przepracowany, spragniony miłości, znudzony, spłukany, niespokojny, nadmiernie samokrytyczny, wyobcowany z otoczenia, rozczarowany, przerażony, nieufny, bezlitosny, podejrzliwy, wściekły albo sfrustrowany; jeśli utknąłeś w martwym punkcie, brakuje ci pewności siebie i inspiracji; jeśli wszedłeś na złą drogę, zmierzasz w niewłaściwym kierunku, spadłeś na dno, ugrzęzłeś w przeszłości, martwisz się o przyszłość albo po prostu nie wiesz, jak zerwać z rutyną, to dobrze trafiłeś – napisałem tę książkę właśnie dla ciebie.
Mówię serio. Przeczytaj te słowa, a później zrób z nich użytek.
Dotrzemy razem do źródła twoich ściem i zalejemy je betonem.
W poprzedniej książce Unf*ck Yourself. Napraw się! pisałem o nieustannym dialogu wewnętrznym, z którym zmaga się każdy z nas. Przez nasze głowy w każdej chwili przetacza się lawina opinii, sądów, uzasadnień, obaw i wymówek – czasem z hukiem, kiedy indziej z ledwo słyszalnym szmerem – ale nigdy nie cichnie. Twój dialog wewnętrzny przypomina naradę w szatni piłkarzy przed meczem. To w twojej głowie powstają wszelkie życiowe strategie, tam rozpalają się i gasną twoje plany na siebie.
Większość z nich nigdy nie ujrzy światła dziennego. Zwłaszcza te najlepsze plany zwane marzeniami. Zabijasz je tam, gdzie się rodzą. W swojej głowie.
Właściwie człowiek to niewiele więcej niż żywa rozmowa, wypowiedziane i niewypowiedziane słowa. Ucieleśniony dialog. Worek kości, który potrafi mówić, więc mówi o wszystkim, a granice jego słów są granicą życia. I kropka.
Krótko mówiąc, jesteś tym, o czym mówisz, a raczej – jesteś ucieleśnieniem tego, o czym mówisz. Jeśli życie wydaje ci się przytłaczające, to naprawdę jest przytłaczające. Nieporozumienie polega na tym, że twoim zdaniem życie wygląda w pewien sposób, a ty po prostu zdajesz relację z tego, co widzisz. W rzeczywistości jest na odwrót. Tak naprawdę swoim dialogiem wewnętrznym stwarzasz własne doświadczenie życia, a następnie zachowujesz się w sposób odpowiadający tej kreacji. I robisz to bez przerwy. Nigdy (serio, nigdy) nie reagujesz na samo życie. Reagujesz na swoją opinię o życiu. Dlatego każdy z nas doświadcza go zupełnie inaczej.
Życie po prostu istnieje. To od ciebie zależy, jak je nazwiesz. Pamiętaj tylko, że musisz żyć ze swoim wyborem. I tak właśnie się dzieje.
I nie jest to nowa teoria.
Tacy filozofowie jak Hans-Georg Gadamer, Edmund Husserl i Martin Heidegger analizowali znaczenie języka i jego wpływ na nasze doświadczanie absolutnie wszystkiego. Uczucia, których doznajesz (albo nie doznajesz), wynikają ze słów, jakimi się posługujesz. Te słowa są twoim życiem, o czym najdobitniej świadczą twoje regularne wypady do świata autosabotażu.
Choć trudno sobie to uzmysłowić, twoje emocje i twoje rozmowy są ze sobą realnie splecione niczym para w tangu, rozkołysana i bez końca wirująca po parkiecie. Jako społeczeństwo coraz usilniej dążymy do kształtowania własnych emocji – chcemy czuć więcej radości, więcej pewności siebie, więcej wszystkiego, ale nie zastanawiamy się nad tym, skąd biorą się te stany. Wydaje ci się, że masz beznadziejne życie, a tak naprawdę tkwisz w potrzasku przez swój wewnętrzny dialog, z którego przez większość czasu błogo nie zdajesz sobie nawet sprawy, bo toczy się w tle.
W tej książce idziemy o krok dalej niż w Unf*ck Yourself. Napraw się!. Chcemy wreszcie odkryć twój osobisty model dialogu wewnętrznego i dowiedzieć się, dlaczego pozostaje źródłem wszystkiego, z czego jesteś dziś niezadowolony w swoim życiu. Na co dzień poddajemy się nastrojom i emocjom płynącym z naszej wewnętrznej paplaniny, nie zastanawiając się w zasadzie nad jej prawdziwą treścią. Więc jeśli kiedykolwiek chciałeś zrozumieć, dlaczego mówisz do siebie w określony sposób, a dokładniej: co się kryje za tymi słowami, to… czytaj dalej.
Tylko nie myśl, że będę ci wciskał kity o „pozytywnym myśleniu”. Postawmy sprawę jasno. Nie każdemu, kto chce przezwyciężyć negatywne przekonania na własny temat, pomoże prosta zmiana dialogu wewnętrznego na hasła: „Jestem wystarczająco dobry”, „Jestem wystarczająco inteligentny”, „Jestem godny miłości” albo „Uda mi się”.
Problem z takim podejściem polega na tym, że ignoruje szambo, w którym wciąż tkwisz. Nie możesz po prostu zacząć być inny, żeby odciąć się od cechy, która ci nie odpowiada. Nie da się pójść na skróty. To emocjonalny odpowiednik zamiatania martwych karaluchów pod dywan przed wizytą znajomych. Jasne, mieszkanie wygląda na czyste, ale w głębi duszy wiesz, że karaluchy nie zniknęły. W naszych umysłach dzieje się to samo: kiedy zamiatamy niewygodną emocję pod mentalny dywan, i tak wiemy, że coś tam jest. Coś bliższego prawdzie. Zachowujemy się tak, jakbyśmy okłamywali samych siebie, nie wierząc we własne kłamstwo. To zwykła ściema.
Ta książka pozwoli ci zajrzeć pod ten dywan. Odsłoni twoje ukryte karaluchy emocjonalne i uwolni cię od nich, żebyś zaczął żyć autentycznie zamiast udawać kogoś innego. Oczywiście możesz zmienić swój stan psychiczny poprzez działanie, co omówiłem w pierwszej książce, ale wspólnym mianownikiem pozostaje język.
Człowiek jest skonstruowany w taki sposób, że może czuć tylko jedną rzecz naraz. Nie da się być w tej samej chwili wściekłym i serdecznym. Albo jedno, albo drugie. Nie możesz być równocześnie wielkoduszny i pełen urazy, obojętny i smutny. W określonym momencie zawsze jesteś w jednym i TYLKO jednym stanie.
Zanim przejdziemy do rzeczy, odniosę się do komentarzy czytelników dotyczących poprzedniej książki. Niektórzy uznali, że za mało napisałem o sobie, więc teraz to naprawię.
Jestem Szkotem – ze wszystkim, co się z tym wiąże: mocnym akcentem oraz upodobaniem do kiltów i kiepskiej pogody.
Uwielbiam wzmacniać ludzi psychicznie. To moje życiowe powołanie: dawać innym coś, dzięki czemu zmienią swoje życie na lepsze. Ale nie będę ci powtarzał, że jesteś niesamowity, że twój czas jeszcze przyjdzie, że nic nie dzieje się bez przyczyny. Nie wierzę w to współczesne newage’owe mambo dżambo.
Ja nie owijam w bawełnę. Walę prawdę między oczy. To ty jesteś problemem – i rozwiązaniem!
(Tak na marginesie, ktoś powiedział mi kiedyś, że nie wszyscy mnie lubią. Odparowałem: „Nie jestem zupą pomidorową, żeby mnie wszyscy lubili”).
Ale nie jestem też aż tak arogancki, żeby myśleć, że potrafię rozwikłać zagadkę, nad którą od zarania dziejów (przynajmniej o ile mi wiadomo) głowią się filozofowie, uczeni i inne wielkie umysły. Ja chcę pomóc jednemu człowiekowi. Tobie. To wszystko. Jeśli czytasz te słowa, myśląc o tym, jak odnoszą się do twojego męża, żony, ojca, szefa, kuzynki czy byłego partnera, to kompletnie nie skumałeś, o co mi chodzi.
Piszę dla ciebie i o tobie.
Kropka.
A czym jest moja książka?
Przede wszystkim krótkim, intensywnym wstrząsem dla twojego sposobu myślenia. Nie podam ci w niej żadnych odpowiedzi. Sam ich sobie udzielisz. Zawsze tak jest. Ta książka ma działać jak katalizator – znajdziesz w niej pytania i perspektywy, które obudzą w tobie coś nowego i pozwolą ci zmienić podejście do siebie.
Sam musisz znaleźć w sobie inspirację, motywację, zapał i wszystko inne, czego szukasz w życiu. Tak było, jest i zawsze będzie.
Jeśli chcesz żyć tak, jak tego pragniesz, musisz przejąć odpowiedzialność za własne wybory – obecne i przyszłe. Ta książka to coś w rodzaju podróży, w której poznajesz samego siebie, zastanawiasz się nad sobą, a ostatecznie odkrywasz swoją prawdziwą naturę. Kiedy wreszcie zrozumiesz, kim jesteś, będziesz miał większą szansę na zmianę kierunku, w którym zmierza twoje życie.
W książce przedstawiam swoją „filozofię miejską”. Nazywam ją filozofią, bo tym właśnie jest – to pewna perspektywa, sposób myślenia o tym, na czym polegają bycie człowiekiem, walka z zawiłościami życia, strachem i problemami oraz dążenie do szczęścia i sukcesu. Używam słowa „miejska”, bo tego, co najważniejsze, nauczyłem się w dzieciństwie na czarno-białych ulicach Glasgow, gdzie obowiązywały proste zasady, a każda decyzja miała jasne konsekwencje.
Sam stworzyłem ten model. Przeanalizowałem wiele dziedzin wiedzy i punktów widzenia, przestudiowałem teorie różnych filozofów, wybrałem z nich to, co miało dla mnie sens, i zacząłem drążyć. Posługuję się tą metodą w pracy z klientami i odkryłem, że kiedy ją stosują, kiedy docierają do swojej prawdziwej natury, która napędza ich działania, możliwa jest kolosalna zmiana. Ta książka pozwoli ci przyjrzeć się własnym mechanizmom i zrozumieć, w jaki sposób uprawiasz autosabotaż. Wyciągnie cię z grzęzawiska, w którym utknąłeś, żebyś wreszcie poczuł się wolny i rozprawił się ze sobą raz na zawsze. Możliwe, że najpierw poczujesz mętlik w głowie i opór. To nic. Pamiętaj, że sporo z tego, co tu przeczytasz, może nie pasować do twojej wizji samego siebie. Jak by ci to powiedzieć… o to właśnie chodzi.
Tak jak w poprzedniej książce, i w tej używam przekleństw. W następnej też pewnie będą. Lubię przekleństwa. Wnoszą powiew życia w nużący krajobraz naszych codziennych rozmów. Jeśli nie wytrzymasz kilku nieparlamentarnych słów, to – już miałem poradzić: „Lepiej odłóż tę książkę”, ale chrzanić to – potrzebujesz usłyszeć to, co mam do powiedzenia, jeszcze bardziej niż większość ludzi. Zapnij pasy, czeka cię ostra jazda.
Wyjaśnijmy sobie coś od razu: chcę przekazać ci wiedzę – realną, autentyczną, przełomową wiedzę – której możesz użyć, żeby zastanowić się nad sobą i znaleźć drogę wyjścia z chaosu konsternacji i autodestrukcyjnych zachowań, w który się wpakowałeś.
I nie chodzi mi tu o jałowe dywagacje, jakim oddajesz się w życiu codziennym, tankując samochód albo robiąc sobie ulubioną kanapkę z bananem i bekonem (serio?), tylko o celowy i świadomy namysł nad pewną koncepcją. Naprawdę myślisz wtedy, gdy twój aktualny paradygmat (czyli to wszystko, co wiesz) może zostać podważony i zakwestionowany.
Takie myślenie nie jest łatwe. To coś w rodzaju mentalnego rozciągania, do którego dochodzi, gdy jesteś wreszcie zmuszony wziąć pod uwagę coś, co wcześniej ignorowałeś, a w najlepszym razie uwzględniałeś tylko częściowo, a później pracować nad tym, żeby włączyć tę nową perspektywę do swojego życia. Takie myślenie zakłóca status quo. Prawdziwy przełom staje się możliwy wtedy, gdy powstrzymujesz automatyczne reakcje na wszystko, z czym konfrontuje cię życie.
Niemiecki filozof Martin Heidegger napisał kiedyś: „Najbardziej zastanawiające w naszych dających do myślenia czasach jest to, że jeszcze nie myślimy”.
Bo ty nie myślisz. Tak uważam. Poważnie.
Nie piszę tego po to, żebyś zadławił się kolejnym potężnym łykiem cynamonowej półkofeinowej mrożonej latte XXL na odtłuszczonym mleku sojowym bez cukru, którą właśnie z siłą odkurzacza wciągasz przez rurkę. Bardzo niewiele czasu spędzamy na faktycznym myśleniu, które inspiruje nas do wprowadzania zmian w swoim życiu – nie, przewijanie motywacyjnych cytatów na Instagramie się nie liczy.
Czytając tę książkę, zaczniesz myśleć w sposób, który pomoże ci zrozumieć samego siebie.
Co z tym później zrobisz? To już twoja decyzja, ale nie radzę poprzestawać na myśleniu. Mógłbyś na przykład… sam nie wiem… zmienić swoje pieprzone życie albo coś w tym stylu.
Ale nic nie dzieje się samo z siebie. To twoje życie i to ty musisz nad nim popracować. To ty zdecydujesz, czemu poświęcić ten czas: możesz kwestionować moje słowa albo wykorzystać je, żeby kwestionować swoje zachowania. Każda z tych opcji da inny rezultat. Nie trzeba geniusza, żeby zgadnąć, która może wnieść zmiany w twoje życie, a która sprawi, że będziesz kręcić się w kółko.
Na początku musisz się obudzić.
W życiu codziennym najczęściej działasz na autopilocie. To dlatego nie przegapiasz swojego zjazdu w drodze do pracy albo do domu; dlatego za każdym razem tak samo wkładasz spodnie, buty czy marynarkę, szczotkujesz zęby w określony sposób i ogólnie radzisz sobie z życiem. Robisz to mechanicznie.
Twoja czujność jest uśpiona. Nie jesteś świadomy własnego potencjału. Nie wiesz, co rozpala twoją wyobraźnię, nie angażujesz się w twórcze działania, które nadają życiu sens.
Myślisz, że żyjesz na jawie, ale w rzeczywistości śpisz. Być może obudzisz się pod koniec swojej egzystencji, ale wtedy pewnie będzie już za późno. Uświadom sobie przynajmniej to.
Możliwe, że czytając tę książkę, w pewnych momentach będziesz musiał szarpnąć za łańcuch i zerwać się z kotwicy swoich obecnych poglądów. Nie bój się, nic ci się nie stanie. Śmiało.
Mała wskazówka. Od czasu do czasu zastanów się, jak korzystasz z tej książki. Sprawdź, jak ci idzie. Radzę podzielić ten proces na części. Daj sobie czas na oswojenie się z moimi sugestiami. Warto się czasem wynurzać na powierzchnię, żeby zaczerpnąć powietrza. W końcu pracujemy z twoją skłonnością do autosabotażu. Na kolejnych stronach nie czeka nas radosny spacer przez bujne łąki twoich najskrytszych marzeń. Będziemy raczej brnąć przez dziesiątki lat niechcianych konfliktów, niespełnionych chęci i ciągłego sabotowania wszystkiego, co dobre w twoim życiu!
Możliwe, że poczujesz pewien dyskomfort.
Niektórym ta książka przyniesie wiele złych wiadomości.
Co zrobisz. Nic nie zrobisz.
Nie znajdziesz tu jednorożców, stanów euforii ani nawet szczególnie życzliwego słuchacza. Na to wszystko jest czas i miejsce, ale nie teraz i nie tu. Takie są fakty. Ale jedno mogę ci obiecać. Jeśli dotrwasz do końca, przemyślisz co trzeba, odkryjesz swoje podświadome motywacje oraz zastosujesz zasady i pomysły z tej książki, zaczniesz rozumieć się lepiej niż kiedykolwiek wcześniej i zyskasz to, czego potrzebujesz, żeby wreszcie upomnieć się o swoje życie.
Cykl autosabotażu można przerwać. Bierzmy się do roboty, okej?