Читать книгу Baśnie Andersena - Hans Christian Andersen - Страница 9

Piąty wieczór.

Оглавление

„Wczoraj, mówił księżyc, spoglądałem na ruchliwy Paryż a wzrok mój wdarł się do wnętrza komnat Luwru”. Stara babusia w nędznem odzieniu (pochodziła z najbiedniejszego ludu) szła za podrzędnym lokajem do wielkiej, próżnej sali tronowej; musiała ją zobaczyć, koniecznie zobaczyć. Kosztowało ją to dużo małych ofiar, dużo pochlebnych słów, zaczem się tam dostała. Złożyła wychudłe ręce i obejrzała się uroczyście w okół, jakby była w kościele. „Tak to tu, powiedziała, tu!” Zbliżyła się do tronu, z którego zwieszał się bogaty, złotem haftowany aksamit. „Tu, powiedziała, tu”. Uklękła i ucałowała purpurę, zdawało mi się, że płakała. „To nie był ten aksamit”, rzekł lokaj, a uśmieszek igrał w około jego ust. „Ale to było tu przecież”, mówiła kobiecina, „tak tu wyglądało!” „Niby tak”, odpowiedział, „ale przecież inaczej; okna były wytłuczone, drzwi na oścież rozwarte, a krew się lała po podłodze! Mogę jednak powiedzieć: mój wnuk umarł na tronie Francyi”. „Umarł”, powtórzyła stara kobieta. Zdaje mi się, że więcej już słów nie padło, opuścili wkrótce salę, zmierzch całkiem przygasł, a światło moje z podwójną siłą padało na bogaty aksamit królewskiego tronu Francyi. Kto był, sądzisz, ta stara kobieta? Opowiem ci całą historyę: było to podczas lipcowej rewolucyi w dniu najświetniejszego zwycięstwa, pod wieczór, kiedy dom każdy był fortecą a każde okno wałem obronnym. Lud oblegał Tuilerye, nawet kobiety i dzieci walczyły między bojownikami, i wtargnęli do komnat i sal. Jakiś biedny wyrostek cały w łachmanach walczył wespół z rosłymi mężami; zakłuty na śmierć kilku bagnetami padł na ziemię. Stało się to w sali tronowej, krwią ociekającego położono na tronie Francyi, rany jego okryto aksamitem a krew zciekała po królewskiej purpurze. Co za obraz! Wspaniała sala, oddziały walczących! Połamana chorągiew leżała na ziemi, trójkolorowy sztandar powiewał nad bagnetami, a na tronie leżał biedny chłopak bladem, rozanielonem obliczem, oczyma zwróconemi ku niebu, podczas gdy członki drgały w przedśmiertnych konwulsyach. Jego odkrytą pierś, jego biedne łachmany pokrywała bogata kapa wyszyta w srebrne lilie. A było przepowiedziane przy chłopca kołysce: umrze na królewskim tronie Francyi! Serce matczyne marzyło o nowym Napoleonie. Promienie moje całowały wieniec nieśmiertelników na jego grobie, całowały nocą czoło starej babusi, gdy widziała we śnie obraz, który ty masz teraz opisać: biedny chłopak na królewskim tronie Francyi!

Baśnie Andersena

Подняться наверх