Читать книгу Pierwszy walc - Heidi Rice - Страница 4

ROZDZIAŁ PIERWSZY

Оглавление

Lukas Blackstone nienawidził tłumu, a jeszcze bardziej ciemności. Dziś wieczorem będzie musiał zmierzyć się z jednym i z drugim. Na samą myśl czuł pot na skroniach, który przecierał niecierpliwie rękawem luksusowego smokingu. Szyte na miarę ekskluzywne cacko przypominało mu chwilowo kaftan bezpieczeństwa.

Kątem oka zerknął ponuro na dół, na rząd VIP-ów tuż pod nim, stłoczonych w sali balowej Art Deco, w sztandarowym hotelu jego firmy, Blackstone’s Manhattan, usytuowanym na rogu Central Park West. Gwiazdy hollywoodzkie stały tu ramię w ramię z magnatami medialnymi, rekinami finansjery i przemysłu, a także z legendami rocka. Wszędzie połyskiwała bezcenna biżuteria, szampan lał się wiadrami, a szwedzkie stoły uginały się od delicji wyprodukowanych osobiście przez szefa kuchni, zdobywcę wielu nagród. Trzydziestoosobowa orkiestra dogrywała właśnie do końca wiedeńskiego walca.

Słynny Bal Pełni Księżyca organizowany corocznie przez firmę Blackstone był klasyką sezonu. Dzisiejszego wieczoru przepływało tutaj więcej pieniędzy, niż w wielu europejskich krajach wynosił Produkt Krajowy Brutto. Dla Lukasa, w przeciwieństwie do jego brata bliźniaka Aleksieja, ludzie ci jawili się jak złowroga masa, gotowa pożreć wszystko i wszystkich żywcem.

„Braciszku, nie chcesz tańczyć z żadną z tych dam po ciemku? Rozumiem! Ale nie przychodź potem i nie narzekaj, że tobie się nie układa, a mnie tak!”

Nonszalancki i pełen samozadowolenia głos Aleksieja, któremu nie potrafiła się oprzeć żadna kobieta, zawsze już będzie rozbrzmiewał w uszach Lukasa. Odruchowo zacisnął pięści, bo nie chciał, żeby akurat teraz przygniotły go wspomnienia. Nadal, ukryty bezpiecznie na półpiętrze, śledził z góry poczynania bawiącej się na dole śmietanki towarzyskiej. Na szczęście docierały do niego wyłącznie zapachy perfum.

– Panie Blackstone, pan Garvey pyta, czy wybrał pan już partnerkę do „Ciemnego walca”?

Lukas odwrócił się i ujrzał jednego ze „sługusów” Dexa Garveya. Zerknął na zegarek. Dziesięć minut do północy. Niech to szlag! Dokładnie o północy, kiedy światła zostaną całkiem przyciemnione, będzie musiał pojawić się na dole, na parkiecie, i odtańczyć jeden taniec z kobietą, którą wybierze. W ten sposób zadość uczyni tradycji zapoczątkowanej jeszcze w dwudziestoleciu minionego wieku i dostarczy pożywki prasie, czekającej jak co roku na gwóźdź programu Balu Pełni Księżyca. Po raz pierwszy wykorzystał tak bal jego pradziadek, niebezpieczny rosyjski nielegalny handlarz alkoholem, który bezczelnie zaprosił do tańca, niczego niepodejrzewającą pannę z nowojorskich wyższych sfer, aby ta później mogła zostać jego narzeczoną.

– Powiedz Garveyowi, żeby zajął się sobą.

Parę minut później Lukas, poirytowany koniecznością publicznego występu, rozglądał się po parkiecie w poszukiwaniu odpowiedniej tancerki. Po zapowiedzeniu „Ciemnego walca” zainteresowane kobiety zebrały się na scenie.

Na wstępie zignorował celowo zaproszone przez Garveya dziewczęta z tak zwanych najlepszych domów z Europy i Stanów. Wiedział dobrze, że chodziło o uwiarygodnienie historyjki, jakoby szukał żony, która pasowałaby jak ulał do faktu, że jego firma przygotowywała się na otwarcie pierwszego luksusowego kurortu rodzinnego na prywatnej wyspie koralowej na Malediwach. Wejście na rynek rodzinny było zdrową decyzją biznesową, ale on sam absolutnie nie zamierzał przemieniać się w człowieka rodzinnego, aby je dodatkowo promować.

Gdy zabrzmiały pierwsze takty „Ciemnego walca”, Lukas był świadom pazernych damskich spojrzeń i pomruków wydawanych przez pełną wyczekiwania widownię. Wtedy jego wzrok zatrzymał się na młodej kobiecie stojącej samotnie na uboczu. Jej szczupłą figurę podkreślała zielona atłasowa sukienka, o wiele prostsza od drogich kreacji markowych noszonych przez pozostałe panie. Dziewczyna miała bardzo jasną karnację i rude kręcone włosy. W przyćmionym świetle prezentowała się pięknie i zarazem niesamowicie…

Darcy O’Hara?! Panna, która usiłowała szantażować Aleksieja cztery lata temu, tuż przed jego śmiercią… Co, do cholery, robi w Nowym Jorku?!

Jak zahipnotyzowany ruszył w jej stronę po parkiecie, a za nim światło jedynego reflektora. Wszystko inne powoli pogrążyło się w ciemnościach.

Dziewczyna wyglądała na przestraszoną, ale nie poruszyła się, w nim zaś obudziła się słodka chęć zemsty, pokonując nawet wyniesiony z dzieciństwa strach przed ciemnością. Po chwili jedynym światłem w sali były już tylko promienie pełnego księżyca, wpadające na parkiet przez przeszklony sufit.

Darcy… dlaczego nie uciekasz? Nie spodoba ci się to, co nastąpi za chwilę!

Wziął ją za rękę, a właściwie szarpnął i bez słowa porwał do tańca. Ich ciała skleiły się w o wiele za mocnym uścisku… Być może potraktował ją jak płatną panią do towarzystwa, ale w zasadzie chyba właśnie nią była…

Darcy O’Hara zapłaci za każde kłamstwo, które powiedziała Aleksiejowi, i za to, że zjawiła się dziś na balu. Na koniec ich występu wszyscy paparazzi na Manhattanie będą wiedzieli, że jest niebezpieczną naciągaczką.

– Proszę pana… łamie mi pan rękę… – wyszeptała, szarpiąc się bezradnie.

Odsunął się odrobinę, nie zamierzał narobić jej siniaków. Nie był potworem, to ona była…

– Mów mi Lukas – warknął. – I przestań się kręcić!

Nie potrafił teraz nie myśleć o Aleksieju, nieodpowiedzialnym, impulsywnym, łatwowiernym, dającym się ogłupić każdej ładnej buźce, i o wszystkim, co stracił w dniu, w którym ta kobieta wdarła się do jego sypialni i namieszała mu w głowie.

Bronte O’Hara, znalazłszy się na parkiecie w objęciach Lukasa Blackstone’a, poczuła się zdezorientowana i przerażona. Usilnie starała się zrozumieć nieoczekiwany przebieg wydarzeń. Jej ciało drżało nerwowo w zaskakującej sytuacji i niewygodnej kreacji, którą kupiła poprzedniego dnia w sklepie z używaną odzieżą, żeby w ogóle móc myśleć o dostaniu się na elitarny bal bez zaproszenia. Była jednak gotowa na wszystko, zakładając, że Lukas Blackstone może się okazać ostatnią nadzieją dla jej siostrzeńca, choć z tego, jak potraktował Darcy cztery lata temu, wiedziała, że to łajdak. Nie sądziła natomiast, że zostanie wybrana, by tańczyć z nim na parkiecie… czuć jego niemiłosiernie silny i stanowczy uścisk oraz seksowny zapach najdroższych perfum. Nigdy przedtem nie tańczyła walca, ale Lukas musiał być genialnym tancerzem, bo nie dał jej szansy pomylić krok. Wydawało jej się wręcz, że unosi się w jego objęciach tuż nad parkietem.

Powoli docierały do niej demoniczne okoliczności tego przedziwnego tańca z nieznajomym mężczyzną, którego nienawidziła za wszystko, co zrobił jej siostrze Darcy i usiłował uczynić siostrzeńcowi, Nicowi. Cztery lata temu namawiał Darcy na aborcję. Głośna muzyka, parkiet oświetlony wyłącznie światłem księżyca, zwierzęca atrakcyjność Lukasa, której Bronte nie potrafiła się oprzeć… wszystko to przypominało jakiś koszmarny sen erotyczny.

Właśnie… dlaczego erotyczny? I dlaczego w jego ramionach czuła się tak ożywiona?

Po paru minutach, które zdawały się wiecznością, muzyka nagle umilkła, Lukas puścił ją, a wokół rozległy się głośne oklaski. Usłyszała też, że przeklina pod nosem i sekundę później znów znalazła się w jego ramionach, tym razem, by mógł ją pocałować, namiętnie i agresywnie, i choć czuła w pocałunku pogardę, uległa mu całkowicie, odwzajemniając niezrozumiałą falę pożądania.

Jednak i to się szybko skończyło. Odsunął ją od siebie i po raz pierwszy miała okazję spojrzeć mu w twarz. Oklaski powoli zamierały, ustępując miejsca podekscytowanym szeptom. Lukas wcale nie przypominał swego brata, chociaż byli bliźniakami. Był jego bardziej posępną, mroczną wersją, a duża, szpecąca blizna po lewej stronie twarzy dodatkowo wprowadzała potężną asymetrię do jego klasycznych rysów.

– Widzę, że nadal jesteś tą samą małą dziwką, która uwiodła mojego brata… – wyszeptał.

Jego słowa poraziły ją, tak samo jak następujący po nich gest przywołania ochroniarzy… coś czego bała się od początku wieczoru. Bez zastanowienia uderzyła go w twarz.

– To pana brat był jak dziwka! – wrzasnęła – Nie Darcy!

W tym momencie unieruchomiła ją ochrona, wykręcając ramiona do tyłu.

– Zabierzcie ją stąd i przekażcie policji – wymamrotał Blackstone, masując szczękę, po czym odwrócił się i ruszył przed siebie.

– Niech pan zaczeka! – wydarła się z całych sił, gdy ochroniarze próbowali odciągnąć ją w tył, przy pełnej oburzenia reakcji tłumu.

Nico! Co ja narobiłam?! – myślała przerażona.

Bronte uświadomiła sobie nagle, że jej impulsywna reakcja zrujnowała właśnie przygotowywaną od wielu dni próbę nawiązania racjonalnego kontaktu z Blackstonem, na którą wydała całe swoje oszczędności. Rozpacz, która gromadziła się w niej od miesięcy, odkąd u siostrzeńca zdiagnozowano rzadką postać raka krwi, musiała znaleźć ujście akurat tego wieczoru… A teraz zostanie aresztowana, deportowana ze Stanów lub, w najgorszym wypadku, zatrzymana do wyjaśnienia. W tym czasie mały Nico straci ostatnią szansę.

Ostatkiem sił zmobilizowała się… kopnęła w łydkę trzymającego ją ochroniarza i wykorzystując jego całkowite zaskoczenie, wyrwała się, by przedrzeć się przez tłum reporterów w stronę Lukasa, który zmierzał w stronę schodów wiodących z parkietu. Kiedy go dopadła, szarpnęła mocno za rękaw, tak że musiał się odwrócić, i wykrzyknęła na cały głos:

– Nie jestem Darcy! Jestem jej siostrą! Darcy umarła trzy lata temu. Ale muszę z panem porozmawiać o jej synu. Bo Nico to syn Aleksieja!

W tym samym momencie ochroniarz obezwładnił ją po raz drugi, lecz Blackstone powstrzymał go.

– Puść ją! – Gdyby nie jego refleks i żelazny uścisk, przewróciłaby się na podłogę. – Co ty w ogóle wygadujesz?!

To musi być kłamstwo!

Lukas od dłuższej chwili walczył, by odzyskać panowanie nad sobą i zacząć myśleć logicznie – umiejętność, na której zawsze w życiu polegał, ale zawiodła go, kiedy z zaskoczenia zobaczył dzisiejszej nocy tę kobietę. Teraz, gdy przypatrywał jej się dokładniej i widział bunt i cierpienie w jej żywych, szmaragdowych oczach, docierało do niego z pełną jaskrawością, że to istotnie nie ona zamieszała w głowie jego brata. Miała nieco inny kształt twarzy, była niższa i z pewnością nie wyglądała na wyrachowaną czy przebiegłą. To nieco ostudziło jego furię, bo przynajmniej miał świadomość, że nie obsypał pocałunkami prawdziwej Darcy. Jeśli do tego nie żyła od trzech lat… nie czuł żalu. Natomiast poraziało go, że jej rzekoma siostra próbowała się posłużyć tym samym przeklętym kłamstwem, co tamta przed laty.

Tak czy siak, nie powinien był jej tknąć.

Ale popchnęła go do tego nieprzeparta chęć, by dać jej nauczkę, i czyste pożądanie wywołane jej urodą, figurą i świeżością. Nie podobało mu się to! W przeciwieństwie do brata od małego starał się panować nad impulsywnością i wszelkimi słabostkami, nie ulegać im. Zawiódł się na sobie dopiero dzisiejszej nocy! Gdy załatwi już tę sprawę, będzie musiał wszystko dokładnie przeanalizować, żeby nigdy więcej nie zareagować podobnie.

– Proszę, niech mnie pan wysłucha! – błagała go tymczasem dziewczyna, choć jej spojrzenie nie było ani uległe, ani błagalne.

W pewnym sensie podziwiał ją: być może tak jak siostra była naciągaczką, lecz przynajmniej nie miała w sobie nic z umiejętności aktorskich Darcy i w ten sposób na ładnej twarzy widział szczerze wypisaną wrogość wobec siebie.

– Wcale nie muszę! – burknął, nie wypuszczając jednak jej ramienia z żelaznego uścisku.

– Panie Blackstone, policja jest już w drodze – wtrącił Jack Tanner, szef jego ochrony w Blackstone’s Manhattan, kompletnie zdezorientowany i speszony.

– Sprawdźcie lepiej, jak przedarła się przez zabezpieczenia! Za godzinę chcę mieć na biurku pełny raport!

– Tak jest, proszę pana. Czy mamy ją teraz wyprowadzić?

Lukas, stojąc na schodach, doskonale widział paparazzich szalejących tuż za kordonem ochrony i wzburzonego Dexa Garveya, któremu co chwilę przystawiano do ust mikrofon. Całe zdarzenie do rana zawładnie internetem… sam się do tego przyczynił, nie mogąc sobie odmówić tańca właśnie z tą kobietą i przypieczętowując wszystko namiętnym pocałunkiem. A za chwilę opinia publiczna dostanie jeszcze bonus, wisienkę na torcie, w postaci pikantnej informacji o nieznanym dziecku Aleksieja…

Zatęsknił za bratem, co spotęgowało jego furię. Dołoży wszelkich starań, by ta mała zapłaciła mu za cały kiepski show, a nie dostała więcej za swe dotychczasowe milczenie… co prawda akcją z pocałunkiem pogorszył tylko sytuację, jednak…

Dziewczyna przekona się wkrótce na własnej skórze, że nie można już tak łatwo nim manipulować jak wtedy, gdy natychmiast rozstał się z pięćdziesięcioma tysiącami, by oszczędzić Aleksiejowi wstydu i publicznego ogłaszania, że nie jest odpowiedzialny za „stan” Darcy. Teraz brata już nie ma… zginął w wypadku samochodowym, będąc pod wpływem kokainy i szampana, których nadużywał – wedle Lukasa – bezpośrednio przez wpływ Darcy na jego życie. Więc nie ma też powodu płacić!

Ale lekcja się należy!

Tylko nie policyjna ani niczyja inna. Lukas nadal czuł, że winien jest bratu choć tyle, by udzielić jej osobiście.

– Nie, chcę z nią najpierw porozmawiać sam. Do tego czasu zajmij czymś policję. No i pozbądźcie się prasy.

A jutro wymyślą coś z Garveyem, żeby wyciszyć skandal w mediach i zapobiec pojawianiu się kolejnych pań w stylu sióstr O’Hara!

Póki co ruszył przed siebie, słysząc za sobą kroki Bronte. Pewnie uznała, że właśnie dopięła swego. Za chwilę udowodni jej, jak bardzo się myli.

W końcu znaleźli się w jego prywatnym apartamencie. Pomimo wściekłości nie pozostał obojętny na jej urodę i atrakcyjną figurę. Po raz pierwszy dostrzegł także cienie pod oczami i kiepską jakość sukienki, ale błyskawicznie stłumił w sobie wszelkie zainteresowanie i współczucie.

Może po prostu, wbrew temu co pomyślał na początku, była jeszcze lepszą aktorką od swojej siostry?

Przypatrywał jej się jednak dalej. Nie założyła żadnej biżuterii, nie miała makijażu, w normalnym świetle wyglądała na niewiele starszą niż nastolatka. W szamotaninie z ochroną zgubiła pantofle, stała więc w gabinecie boso, a spod długiej sukni wystawały dziewczęce stopy z niepolakierowanymi paznokciami.

Dotychczas młodociane sierotki Marysie nie robiły na nim żadnego wrażenia, wolał kobiety dojrzałe. Tym bardziej irytujące i niewytłumaczalne stawało się dla niego to, do czego posunął się publicznie wobec stojącej naprzeciw niego dziewczyny.

– Mów – warknął. – Masz pięć minut na wyjaśnienie swoich rewelacji o dziecku Aleksieja, potem przekażę cię glinom…

Którym z największą przyjemnością przedstawię swoje zarzuty: wtargnięcie na teren prywatny, napaść czynna, próba szantażu…

– Co?! – głos Bronte załamał się pod wpływem szoku.

– Słyszałaś przecież! Ile?!

Z wściekłości na twarzy pulsowała mu jego wielka, szpecąca szrama.

Dziewczyna nie potrafiła pojąć bezgranicznego okrucieństwa i arogancji tego człowieka, który, dowiedziawszy się właśnie, że jego nieżyjący brat bliźniak ma dziecko, nadal myśli tylko o pieniądzach i dalszym upokarzaniu. Który prawie uwiódł ją na oczach tłumu, mówił okropne rzeczy o osobach zmarłych, a więc niemogących się już bronić, a teraz traktował ją jak szantażystkę!

Bronte, hamuj się, tylko nie uderz go drugi raz w twarz! Potrzebujesz jego współpracy. Nico potrzebuje jego współpracy!

Trudno się jednak zachowywać jak Mahatma Gandhi, jeśli człowiek czuje się akurat jak Czyngis-chan!

Jednak to Blackstone rozdawał tutaj karty i pociągał za sznurki, i górował nad nią również fizycznie. Ba, był prawie dwa razy taki jak ona! Przy tym nie widziała w nim żadnej delikatności ani kruchości, wyglądał na twardziela wychowanego w skrajnych warunkach, choć ewidentnie przeczył temu jego życiorys.

– Nie chcę pana pieniędzy – odpowiedziała, powtarzając sobie do znudzenia, że nie da się mu zastraszyć.

Niestety nie była zalotną, wiecznie uśmiechniętą Darcy, umiejącą widzieć w każdym tylko to, co najlepsze. Nawet w ojcu, który ich porzucił! Nawet w Aleksieju Blackstone! Który wcale nie zakochał się w niej do szaleństwa, tylko prymitywnie ją wykorzystał. Poderwał Darcy w kasynie, gdzie pracowała w barze, i po nocnej przejażdżce nowym sportowym autem uwiódł beznadziejnie romantyczną dziewczynę po jednej butelce szampana w rezydencji Blackstone’ów na Lazurowym Wybrzeżu. Zabrał jej dziewictwo i porzucił następnego dnia. Oczywiście Darcy straciła pracę i wróciła ze złamanym sercem do Londynu. Kiedy okazało się, że jest w ciąży, Aleksiej nigdy nie odpowiedział na żaden z esemesów, a w Londynie wkrótce pojawił się Lukas i zabrał Darcy limuzyną na poważną rozmowę do ich angielskiej rezydencji, gdzie próbował namówić ją na aborcję. Darcy uważała, że była to inicjatywa wyłącznie Lukasa, ale Bronte sądziła, że to Aleksiej wysłał brata z paskudną misją. Uważała ich zresztą obu za niezłe kreatury, tyle że Aleksiej był większym czarusiem.

Niestety Darcy jeszcze i po jego tragicznej śmierci mówiła o nim z nabożnym strachem i wielką miłością. Ostatni raz godzinę po urodzeniu Nica, która okazała się także jej ostatnią godziną…

– Obiecaj mi, że nigdy nie powiesz bratu Aleksieja o dziecku. Lukas nie może się dowiedzieć, że nie zrobiłam skrobanki.

– Obiecuję, Darcy. Zajmę się Nikiem… a Lukas nigdy się o nim nie dowie.

Ta rozmowa, coraz chłodniejsza i słabsza dłoń Darcy, okropny, szpitalny zapach morfiny i środków odkażających, dręczyły Bronte przez trzy lata.

Nico zjawił się w jej życiu, kiedy miała osiemnaście lat. Z dnia na dzień spadła na nią śmierć siostry i odpowiedzialność za noworodka, który z początku był wyłącznie dodatkowym ciężarem w żałobie, kiedy poranne wstanie z łóżka wydawało się przedsięwzięciem porównywalnym do wybudowania Taj Mahal w pojedynkę…

Po jakimś czasie Nico, słodki, uśmiechnięty, śliczny bobasek, stał się zbawieniem Bronte i zmusił ją do powrotu do rzeczywistości. Znalazła więc stabilną pracę jako sprzątaczka w nocnym klubie i zaparła się, że wychowa go sama. W końcu dopasowali się do siebie i znaleźli wspólny rytm. Przetrwali razem wiele wzlotów i upadków, stali się zgraną drużyną i udało im się dotrzymać słowa danego Darcy. Aż do chwili, gdy dwa dni temu lekarze powiedzieli Bronte, że nie może być dawcą dla Nica i kazali poszukać dawcy ze strony rodziny ojca chłopca.

Bronte, w przeciwieństwie do Darcy, zawsze podejrzewała ludzi o najgorsze. Jednak w takiej sytuacji, dla ratowania Nica, poszłaby nawet do piekła. Nie zawahała się więc dotrzeć do Lukasa Blackstone’a. Ale próba oczarowania go nie wchodziła w grę. Choćby dlatego, że jej doświadczenie w czarowaniu mężczyzn było zerowe…

– Jeśli nie chcesz pieniędzy, to dlaczego wdarłaś się na bal?

– Już mówiłam. Bo muszę z panem porozmawiać o Nicu, który jest synem pańskiego zmarłego brata.

Przez twarz Lukasa przemknął cień jakiegoś trudnego do nazwania uczucia. Szybko jednak zniknął. Pozostała zjadliwość i pogarda.

– Nico jest pańskim bratankiem – powtórzyła z uporem, choć podkreślanie bliskiego związku między tym okropnym obojętnym człowiekiem i niewinnym wspaniałym dzieckiem sprawiało jej niemalże fizyczny ból. – Ma trzy latka i jest bardzo chory. Jego jedyna nadzieja to eksperymentalne leczenie przy pomocy komórek macierzystych. Potrzeba odpowiedniego dawcy. Oboje rodzice nie żyją. Lekarze mówią, że jego największą nadzieją jest pan, jako brat bliźniak ojca.

Twarz Lukasa pozostawała praktycznie nieruchoma… Czy słyszał, co mówiła?

– Nawet jeżeli jest takie dziecko, to chyba oboje dobrze wiemy, że nie mogę być dla niego odpowiednim dawcą.

– Jak to? Przecież nie przeszedł pan testów.

– Bo Aleksiej nie mógł być jego ojcem. To samo próbowała mi wmawiać twoja siostra!

– Co pan opowiada! Przecież gdyby pan nie wiedział, że pański brat jest ojcem dziecka mojej siostry, to nie dałby jej pan pięćdziesięciu tysięcy dolarów na skrobankę!

Po raz pierwszy dostrzegła reakcję na swoje słowa.

– Tak ci powiedziała?

– Tak! I uwierzyłam, bo nigdy mnie nie okłamywała.

Darcy nigdy nikogo nie okłamywała! I owszem: wzięła te cholerne pieniądze, żeby miały gdzie zamieszkać z dzieckiem… w malutkim mieszkanku w suterenie.

– Ależ to melodramatyczne! Nie kazałem jej robić żadnej aborcji, bo przede wszystkim nie uwierzyłem w historyjkę o ciąży. A nawet jeśli była w ciąży, to nie z Aleksiejem. Więc to ona na swój sposób zinterpretowała tamte pieniądze. Ja powiedziałem jej wyłącznie, że dostanie pieniądze, żebyśmy mogli się z bratem pozbyć problemu.

– Ale ona była w ciąży i to właśnie z Aleksiejem.

– Spotkałem twoją siostrę tylko raz i, jak widać, zbagatelizowałem problem. Wziąłem ją za sprytną naciągaczkę. Nie zorientowałem się, że cierpi na urojenia i wierzy w to, co mówi.

– Ale Darcy nie miała żadnych urojeń! Mówiła prawdę!

– Nie. Aleksiej nie mógł zostać ojcem.

– Dlaczego?

– Bo był bezpłodny od szesnastego roku życia.

– Ależ to… niemożliwe!

Bronte zamarła. Czyżby Darcy się pomyliła? I cała wyprawa do Stanów okaże się bezpodstawna?

– Zapewniam, że to prawda. Nasz ojciec dostał wyrok na piśmie od paru specjalistów, po tym jak Aleksiej przeszedł poważne powikłania po śwince – oznajmił Lukas, pierwszy raz zupełnie nie kryjąc emocji.

Czyli coś jednak ma dla niego znaczenie… – pomyślała.

Teraz jednak musiała się skupić na czymś innym. Przecież Aleksiej był pierwszym i jedynym kochankiem Darcy! A jednak Lukas zdawał się wiedzieć, co mówi. To zresztą wyjaśniałoby historię pieniędzy: w takiej sytuacji musieli uznać Darcy za naciągaczkę i chcieli się jej pozbyć, żeby ratować dumę i prywatność Aleksieja. Pięćdziesiąt tysięcy nie miało być przeznaczone na aborcję, a tylko zamknąć dziewczynie usta, bo obydwaj wierzyli, że ojcostwo nie wchodziło w grę.

Jak zatem wytłumaczyć wygląd Nica, który jest kopią obu braci? I ciążę Darcy z kimś innym, skoro z Aleksiejem przeżyła swój pierwszy i jedyny raz?

– Nie obchodzą mnie żadne zaświadczenia. Pański brat jest ojcem Nica! Tak powiedziała jego matka. Poza tym wystarczy spojrzeć na to dziecko, żeby uwierzyć!

– A więc jesteś nawiedzona tak jak twoja siostra! – warknął i sięgnął po telefon. – Panno O’Hara, pani czas się skończył i ta cała farsa też!

– Nie! – Bez namysłu złapała go za rękę, w której trzymał telefon. – Niech pan posłucha ostatni raz, zanim wyda mnie pan glinom! A jeśli lekarze się pomylili? Jeżeli Nico jakimś cudem jest jedyną pamiątką po pańskim bracie, to co?

– Nie wierzę w cuda.

– Ja też. Ale chciałabym panu pokazać zdjęcia Nica. Mam ich pełno w telefonie, który niestety znajduje się w mojej torbie ukrytej w kuchni na dole za wielkimi zmywarkami. – Razem ze strojem kelnerki, dzięki któremu udało jej się wślizgnąć do tychże kuchni… – Jeżeli po obejrzeniu fotografii dziecka nie będzie pan chciał przynajmniej się przekonać, czy mały jest z panem naprawdę spokrewniony, obiecuję, że nigdy więcej nie zobaczy mnie pan na oczy.

Właśnie taki miał przecież plan. Nie wątpiła, że zamierzał wsadzić ją do aresztu. Ale była to jej ostatnia karta przetargowa. Mogła już tylko pomodlić się w myślach… Puściła jego rękę i wycofała się.

Lukas ponownie przyłożył telefon do ucha.

– Tanner! – warknął. – Niech któryś z was zejdzie do kuchni. Za zmywarkami jest ukryta torba. Przynieście mi ją.

– Dziękuję… – wyszeptała.

– Muszę przyznać, że jesteś tak samo dobrą aktorką jak twoja siostra.

Pokiwała głową. Nagle, zupełnie bezwiednie, podniosła dłoń i dotknęła jego twarzy tam, gdzie go uderzyła. Zupełnie zaskoczony, nie poruszył się.

– I przepraszam, że pana uderzyłam – wyszeptała, wpatrzona w niego, przez moment z niedowierzaniem analizując niesamowite podobieństwo Nica i wujka.

Po chwili cofnęła rękę.

Co ty wyczyniasz? – skarciła się w duchu.

– I niech mnie już pani więcej nie dotyka. Nie pozwolę na to, żeby piękna kobieta zamieszała mi w głowie jak mojemu bratu.

Bronte opadła bez sił na kanapę, pilnowana obecnie przez dwóch ochroniarzy, zawezwanych do środka apartamentu. Blackstone wyszedł z pomieszczenia, gdy znalazł się w posiadaniu jej komórki. A ona… pozostała sama ze swymi głupimi myślami…

Czyżby on właśnie nazwał mnie piękną kobietą?!

Następny kwadrans wlókł się w nieskończoność, a Bronte starała się nie podupaść na duchu, licząc, że zdjęcia chłopca zrobią odpowiednie wrażenie na domniemanym wujku. Rozglądała się też po wykwintnym wnętrzu apartamentu, całkowicie utrzymanym w firmowej tonacji Blackstone’ów, w kolorze kremowym i błękitnym. Bez wątpienia ta część rodziny biednego Nica uosabiała bogactwo i władzę.

Mimo wszystko Bronte ogarniał coraz większy stres. Postanowiła przerwać ciszę i odezwać się chociaż do ochrony.

– Myślicie, że mnie aresztują? – zapytała.

– Wszystko zależy wyłącznie od pana Blackstone’a – odparł bardzo uprzejmie starszy.

Wtedy drzwi w pomieszczeniu otworzyły się energicznie i dołączył do nich człowiek, o którym mowa. Ochroniarze stanęli przed nim na baczność, a i ona odruchowo wyprostowała się na kanapie.

– Możecie nas zostawić – zarządził.

Zastanawiała się, czy Blackstone zawsze właśnie tak działał na ludzi. Bo na jego obliczu nie była w stanie dostrzec absolutnie żadnych zmian czy emocji. Zdjął tylko frak i krawat i podwinął rękawy koszuli. Poza tym prezentował się nienagannie. Ona zaś wolała nawet nie myśleć, co się stało z jej strojem i fryzurą podczas szalonego tańca i późniejszej szamotaniny.

– Czy obejrzał pan zdjęcia Nica? – zapytała tylko.

– Tak – brzmiała lakoniczna odpowiedź.

Bronte zadrżała. A więc oczywiste fakty nie zrobiły na nim nadal żadnego wrażenia i…

– …i mój personel medyczny skontaktował się już ze Szpitalem Dziecięcym Westminster, używając numeru telefonu na komórce.

– A więc uwierzył mi pan?!

– Podobieństwo jest na tyle duże, że wymaga dokładnego sprawdzenia. To wszystko.

A więc nie odmówił!

– A kiedy… kiedy zamierza pan je sprawdzić?

Och, niech to będzie szybko! Przecież mogą zrobić mu testy w Nowym Jorku i przesłać do Anglii…

Spojrzał na zegarek.

– Wyjedziemy za dwadzieścia minut, bo tyle zabierze zatankowanie helikoptera.

– My? Dokąd?

Helikopterem…?

– Na lotnisko Johna F. Kennedy’ego. Stamtąd prywatnym odrzutowcem do Londynu. W klinice spodziewają się nas około ósmej rano.

– O Boże! – nie umiała pohamować radości. – Więc od razu pana zbadają!

– Jestem gotowy poddać się testowi DNA.

– A jeżeli potwierdzi on ojcostwo Aleksieja?

A więc nie popsułam wszystkiego! Przecież Nico jest bratankiem Blackstone’a!

– Wtedy odpowiesz mi na parę trudnych pytań!

Bronte oddano torbę i pożyczono płaszcz. Nie umiała ukryć radości, choć wiedziała, że to dopiero początek batalii, bo Lukas nie wyglądał wcale na zachwyconego perspektywą bycia wujkiem… Wręcz przeciwnie, był coraz bardziej wściekły. Na nią i na całą sytuację. Zawzięty i bezlitosny.

Pierwszy walc

Подняться наверх