Читать книгу Czciciele szatana - Helena Mniszkówna - Страница 5

OBRAZ II

Оглавление

Adrjatyk cicho spał. Lekkie tchnienia poruszały łonem morskiem, niby oddech kobiecej piersi, śniącej sen cudny. Drobne falki były, jak mrugania rzęs na kameowych policzkach. Drżały falki, drżały i nikły a gładka toń morska uśmiechała się przez sen. Księżyc zapalił nad przestrzenią wód swą opalową pochodnię, cisnął łagodnie zdroje światła na morze, by sny jego były promienistsze. Tony perłowe, tony wyjaśnionych fjoletów, nieuchwytnego lazuru wytrysnęły z dna wód i nasyciły sobą ich roztocz.Rozbłękitniał świat w tej mgle bajecznej, w tej kryształowej choć nikłej poświacie księżyca. U góry, hen, w ciemnej otchłani tkwiło opalowe ognisko jego, na wodzie rozsypywały się kaskadą świetlnych pyłów jego promienie; tam on — w swej istocie, tu jego królewski dar.

Śnił Adrjatyk, śnił i marzył; bo szmery płynęły z jego głębin, szmery kojące dusze stęsknione, szmery, które upajają, które namawiają do piękna i szału, a nawet do grzechu. Adrjatyk kusił; tak był niewinny w swym śnie dziewiczym a wołał rozkoszy.

Szeptał słowa czaru pełne tym dwojgu, tam pod wysmukłymi kolumnami ukrytym, których serca równym biły rytmem, lecz tak zgodnym, jakby razem bić zaczęły i razem umrzeć miały. Willa ich tonęła w blaskach perłowo-lazurowych, bieliła się jak alabastrowo różane ciało kobiety, w falach sinego morza. Smukła, lekka willa, o gotyckich portykach., z długą galerją, opartą na artystycznych w swej wykwintności kolumnach, których szereg bieli przeczystej nasuwał myśli o cudach Attyki. Galerję u szczytu wiązały półkoliste arkady, rzeźby i witraże o kolorach, jakie słońce w dzień, a księżyc w nocy wypieścić potrafi. U dołu tuż nad skałą łączyła kolumny dość nizka balustrada biała, krwawiły się na niej zrzadka pnące róże, plamami karminu gorącego nawet w tej błękitnej mgławicy. Willa cała zdawała się wynużać z odmętów zieleni i róż; woni tych kwiatów boskich nie mógł stłumić naw et egoistyczny, słony smak morski. Zapach róż okadzał willę — była rzeźwa, pełna uroku, woń zaledwo rozkwitłych pąków i tchnąca nieprzepartym czarem, pełna drażniącego narkotyku woń rozkwitłej purpury i mdlejąca, duszna woń róż konających, a jeszcze żądnych słońca. Przepych woni, przepych kwiecia, barw i blasków. Koncert!

Czciciele szatana

Подняться наверх