Читать книгу Brand - Henryk Ibsen - Страница 5
ОглавлениеAKT PIERWSZY
Na śnieżnych polach górskich.
Ciężkie gęste mgły; deszcz i półmrok. Brand w czarnym ubraniu, z laską i weretkiem, przeciska się naprzód w kierunku zachodnim. Towarzyszący mu Chłop i Syn jego, wyrostek, postępują za nim.
CHŁOP
woła na Branda
Hej tam! Zaczekać, cudzy człecze!
Gdzieżeś?
BRAND
Tu jestem!
CHŁOP
Człek się wlecze
We mgle, że nawet kij swój traci
Z oczu!... Zabłądzisz!
SYN
A niech kaci!
Jakieś tu żleby!
BRAND
Jakieś złomy!
Zaginął wszelki ślad widomy!
CHŁOP
krzyczy
Stać! Do stu diabłów! Ani kroku!
Zwały z śnieżnego lecą stoku!
BRAND
nasłuchuje
Słyszę jak gdyby grzmot z daleka.
CHŁOP
Bystro przegryzła się tu rzeka,
Na dół w bezmierną przepaść spada...
Zginiesz i my zginiemy razem!
BRAND
Ja muszę przejść tam, trudna rada!
CHŁOP
Nas nie przynaglisz swym rozkazem...
Mówię ci: zostań! Nie baczycie,
Że tu o ludzkie chodzi życie?
BRAND
Mój Pan się śmieje z trwogi twojej.
CHŁOP
Któż to ten pan, co się nie boi?
BRAND
Ten Pan to Bóg!...
CHŁOP
A ty kim, panie?
BRAND
Księdzem.
CHŁOP
Daremne to gadanie:
Choćby był proboszcz, biskup z ciebie,
To byś odwagę swą w tym żlebie
Na wiek pogrzebał, gdybyś jeszcze
Chciał dalej iść w te mgły złowieszcze.
zbliża się ostrożnie; przekonywująco
Choćby był człowiek, mości księże,
Nie wiem, jak mądry, nie dosięże,
Czego dosięgnąć niepodobna!
W jedno li życie jest zasobna,
Księże, twa dusza; gdy to minie,
Cóż ci zostanie w twej godzinie?
Milę – powiadam prawdę szczerą –
Masz do następnej stąd chałupy,
A mgły tak gęste zewsząd kupy,
Że nie rozetniesz jej siekierą...
BRAND
Tak, lecz w tej pustce strasznej, dzikiej
Żadne mnie błędne dziś ogniki,
Widzisz, nie wodzą.
CHŁOP
Lecz dokoła
Sterczą lodowców groźne czoła.
BRAND
Tamtędy pójdziem...
CHŁOP
Co? Tamtędy?
Śmierć pomknie z nami wraz, w te pędy!
To jest bezpłatna wersja demonstracyjna ebooka. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji publikacji.