Читать книгу Zaopiekuj się mną Igiełka uratowany kotek - Holly Webb - Страница 5

Оглавление

Dla Edie i Barbie. Bardzo Wam dziękuję

za to, że opowiedziałyście mi

swoją cudowną historię.

.


– Ten tydzień ciągnął się w nieskończoność. Cieszę się, że wreszcie jest weekend – ramiona Agnieszki uginały się pod paskami ciężkiego plecaka. Dziewczynka westchnęła głęboko.

Lenka pokiwała głową ze zrozumieniem.

– Ja też. Czasami mam wrażenie, że pan Bogusławski jest wobec nas taki wymagający w piątki z czystej złośliwości. Wie, że wszyscy chcemy wracać do domu. Moim zdaniem za dużo dzisiaj pisaliśmy. O wiele za dużo – wzdrygnęła się.


Agnieszka zachichotała.

– I za dużo myśleliśmy. Masz jakieś plany na weekend? Może mnie jutro odwiedzisz?

– Świetny pomysł. Dzisiaj mam jeszcze tylko lekcję pływania, a potem jestem wolna – odpowiedziała Lenka.

Dziewczynki były sąsiadkami. Mieszkały w domach, które kiedyś pełniły funkcję budynków gospodarczych. Za każdym domem był ogródek, a pośrodku znajdował się duży dziedziniec, gdzie zwykle bawiła się gromadka dzieci.

Do końca poprzedniego roku szkolnego Agnieszkę i Lenę na lekcje odprowadzało zawsze jedno z ich rodziców. Od ich domów do wioski, w której mieściła się szkoła, można było dojść ścieżką biegnącą wzdłuż skraju pola. Obie dziewczynki chodziły już do piątej klasy, dlatego wreszcie mogły pokonywać tę trasę samodzielnie.

Przyjaciółki zbliżały się do domów. Padało, więc szły szybko ścieżką tuż przy polu porośniętym zbożem.

I choć zaczynało się już lato, pogoda była kapryśna, zupełnie niewakacyjna.

– Czy to ptak? – spytała Agnieszka, nagle się zatrzymując.

– Gdzie? – Lena także przystanęła i zaczęła się rozglądać. Dość często spotykały tu kryjące się w polu bażanty lub króliki. Jednak teraz niczego nie widziała.

– Jestem pewna, że przed chwilą słyszałam dziwny hałas. – Agnieszka powoli się odwróciła, starając się odgadnąć, skąd dobiegały dźwięki. Może to ptak, który wypadł z gniazda? Było już trochę późno na gniazdujące ptaki, ale dziewczynka wiedziała, że niektóre gatunki składają dodatkowe jaja już po wykluciu się piskląt. Więc ten tajemniczy odgłos mogło wydawać pisklę, które jeszcze nie nauczyło się latać.

– Takie popiskiwanie. Nie słyszysz? – Dziewczynka przykucnęła.

Dźwięk dobiegał z boku ścieżki.

– Aha... chyba tak... – Lena przykucnęła obok, marszcząc brwi.

– Wydawało mi się, że coś się poruszyło w żywopłocie... – Agnieszka czuła, że jej serce zaczyna bić mocniej. Kiedy za pierwszym razem usłyszała ten dźwięk, chciała tylko ustalić jego źródło, ale teraz zaczęła się martwić. Pisk był cienki i słaby, a teraz całkiem ucichł, jakby ktoś się poddał i nie miał siły, by dalej wołać o pomoc.

– Jestem przekonana, że to było tu – wyszeptała Agnieszka, nachylając się i rozgarniając kępy wysokiej trawy.

Za trawą i dzikimi kwiatami rosły rozłożyste krzewy głogu.

– Uważaj na drut – ostrzegła Lena, spoglądając ponad ramieniem przyjaciółki. – Pod tymi krzewami biegnie drut kolczasty. Nie skalecz się.

– Będę uważała. Ojej! Słyszałaś to? – odezwała się Agnieszka.

Rozległ się kolejny cichutki, przypominający westchnięcie pisk. W żywopłocie na pewno ukrywało się jakieś stworzenie. Małe i zagubione.

– Co to takiego? – spytała z przejęciem Lena.


Agnieszka ostrożnie rozchyliła kolczaste gałęzie, po czym obie przyjaciółki zajrzały w głąb żywopłotu.

– O nie... – wyszeptała Lena.

Pod gałęziami żywopłotu, z kilku fragmentów drutu kolczastego zwisał niewielki kłębek rudej sierści.


Kotka usłyszała zbliżające się kroki. Nie wiedziała, że głosy należą do dzieci. Nie znała ludzi, ponieważ nigdy ich nie widziała. Znała tylko swoją mamę, brata i siostry. Ale teraz była tu sama. Nie rozumiała, co się wokół niej dzieje. Czy to mama po nią wróciła? Jednak dźwięki nie przypominały odgłosów kociej mamy, która poruszała się szybko, cicho i sprawnie. Kotka drgnęła, nie wiedząc, czy powinna znowu spróbować się uwolnić, zanim zbliży się do niej ta dziwna istota. Jednak nie mogła się poruszyć. Była w potrzasku, a po każdej próbie oswobodzenia się traciła siły i bolało ją zranione drutem ciało.

Potrzebowała pomocy.

Ale skoro nie była to jej mama, kto się do niej zbliżał? Kocięta słyszały już kiedyś lisy i inne zwierzęta węszące wokół pustego pnia, w którym ich mama urządziła kryjówkę, ale nigdy ich nie widziały. Były jeszcze tak małe, że znały tylko swoją mamę, ciepło jej ciała, smak mleka oraz łagodny dotyk języka, kiedy je myła.

Kotka uznała, że to jednak mama po nią wróciła. Przecież nie mogła zostawić swojego dziecka na pastwę losu. Maleństwo wykonało jeszcze jedną próbę wyrwania się z pułapki i zamiauczało najgłośniej, jak potrafiło.


„Proszę, znajdź mnie i zabierz do domu. Boję się!”.

Mimo że kotka chciała zamiauczeć naprawdę głośno, wydała z siebie tylko cichy pisk. Spróbowała jeszcze raz, szarpiąc za drut kolczasty z całych sił. Drut zadrżał lekko, a maleństwo wydało z siebie pisk bólu, gdy jego sierść wplątała się w metalowe kolce.

Źródło hałasu znowu się zbliżyło. Kotka kręciła główką, starając się dojrzeć przybysza. Nie przestawała przy tym cicho wołać mamy. Jednak zamiast znajomego pyszczka ujrzała dwie ludzkie twarze z szeroko otwartymi oczami. Kotka szarpnęła się jeszcze raz, powiększając ranę na karku. Poczuła ostry, nieprzyjemny ból i opadła, poddając się. Była przerażona i kompletnie wycieńczona. Nie rozumiała, co się dzieje. Mogła tylko zamknąć oczy w nadziei, że nieznajome twarze znikną, a zamiast nich pojawi się jej mama.

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

Zaopiekuj się mną Igiełka uratowany kotek

Подняться наверх