Читать книгу Gospodarka za 100 lat - Ignacio Palacios Huerta - Страница 7

Jak powstał pomysł na książkę

Оглавление

Ignacio Palacios-Huerta

W pracy Badania dotyczące rozumu ludzkiego wydanej w 1748 roku szkocki filozof David Hume redukuje zasady pamięci skojarzeniowej, w której każda myśl jest połączona z innymi, do trzech: podobieństwa, styczności w czasie i miejscu oraz przyczynowości. Nie pamiętam dokładnie, jak pomysł na niniejszą książkę pojawił się w mojej głowie, ale zasady Hume’a wskazują na kilka ciekawych tropów. Wymienię trzy. Pierwszy to moje dzieci, bliźniaki. Kiedy przyszły na świat osiem i pół roku temu, zacząłem myśleć o przyszłości ze znacznie większą intensywnością niż wcześniej. Przed ich narodzeniem przyszłością zajmowałem się głównie „naukowo” (tak jak w literaturze ekonomicznej dotyczącej inwestycji w kapitał ludzki, które opłacają się w życiu, lub jak w literaturze poświęconej temu, iż w dalekiej przyszłości Słońcu zabraknie paliwa i zakończy ono swój żywot). Kiedy jednak się urodziły, zacząłem znacznie poważniej myśleć o kolejnych dziesięciu, dwudziestu latach (na przykład jaka szkoła i dzielnica będą dla nich najlepsze, jakich języków obcych powinny się uczyć i tak dalej). Oczywiście nie jest to stuletnia perspektywa, ale jednak okres, który stanowi jej część. Trudniej w prostych słowach określić drugi trop, ponieważ jest to wizja, zasadniczo bardzo smutna, że moje istnienie kiedyś się skończy. Wszyscy wiemy, że życie nie trwa wiecznie. Ta ciężka do zniesienia świadomość, że na pewno kiedyś się skończy, sprawiła, że zacząłem rozmyślać nad bardziej odległą przyszłością dopiero kilka lat temu. Całkiem niedawno w pełni do mnie dotarła i stała się wyraźna, krystalizując się zwłaszcza w godzinach porannych, kiedy jest jeszcze ciemno. Jak będzie wyglądał ten świat, kiedy mnie już nie będzie? Czy będą jakieś inne wojny światowe? Kiedy stopnieją lodowce? Kiedy zniknie dzisiejsza bieda? Jakie będą moje praprawnuki? Czy, jak sugeruje fizyk Stephen Hawking, ludzka rasa zacznie planować przeprowadzkę na inną planetę? Czy…? Jak…? Kiedy…? Jestem tego bardzo ciekaw.

Trzeci trop to esej napisany w 1930 roku przez Johna Maynarda Keynesa zatytułowany Economic Possibilities for our Grandchildren1, który niedawno przeczytałem. Został opublikowany w książce Essays in Persuasion, kiedy nadciągnął wielki kryzys. Keynes spogląda w nim sto lat w przód, ku czasom, w których zamiast walczyć o przetrwanie będziemy się uczyć sztuki dobrego życia. Formułuje kilka ciekawych prognoz. Niektóre z nich okazały się bardzo trafne, na przykład, że poziom życia wzrośnie od czterech do ośmiu razy. Inne były całkowicie błędne, jak ta, iż tydzień pracy zostanie skrócony do około piętnastu godzin. (Tak, wiem, rok 2030 wciąż jest przed nami)!

Nie jestem pewien, ale gdybym miał zgadywać, to zapewne połączenie trzech wspomnianych przeze mnie elementów sprawiło, iż w mojej głowie pojawiło się pytanie: jak będzie wyglądał świat za sto lat? Od tej chwili nie mogłem już przestać o tym myśleć. Wiązała się z tym niezwykła trudność, a jednocześnie to przecież bardzo ciekawe pytanie – być może nawet niezwykle ważne nie tylko dla mnie, ale i dla tysięcy, a może nawet milionów ludzi. Na początku udzieliłem sam sobie kilku odpowiedzi, których spisania jednak ryzykować nie będę. Po kilku minutach moja żądza wiedzy znacznie wzrosła: co myślą o tym pan X i pan Y? A co z panem Z i panią W? Co oni mieliby do powiedzenia na ten temat? Jak wyobrażają sobie przyszłość? Pomyślałem, że chciałbym to wszystko wiedzieć. Naprawdę poczułem, że należy napisać taką książkę oraz że to na mnie spoczywa odpowiedzialność za jej powstanie.

Byłem przekonany, że osoby X, Y, Z i W, które jako pierwsze przyszły mi na myśl, zgodzą się, iż jest to fundamentalne, trudne i ciekawe pytanie. Kiedy dotarło do mnie, że inni mogą uznać je za mało interesujące lub niedorzeczne, szybko ją odrzuciłem. W każdym razie, aby nabrać pewności, wspomniałem o tym pomyśle kilku bliskim przyjaciołom. Ich entuzjastyczna odpowiedź zachęciła mnie do tego, aby dążyć do realizacji tego książkowego projektu. Skontaktowałem się więc z Johnem S. Covellem z wydawnictwa MIT Press, które opublikowało książkę Revisiting Keynes2. Różni autorzy analizują w niej słynny esej Keynesa z 1930 roku. Covell okazał się entuzjastycznie nastawiony do mojego pomysłu i od razu powiedział, że wydawnictwo będzie zainteresowane wydaniem książki. Ostatnim krokiem było zadanie pytania państwu X, Y, Z oraz W i przekonanie się, czy mają czas i ochotę, by napisać eseje zawierające ich prognozy na następnych sto lat. Ja postanowiłem zostać redaktorem tej książki. Pomyślałem, że będzie się ona składała z rozdziałów (od dziesięciu do dwunastu) napisanych przez ludzi, których lubię i których postrzegam jako interesujących i wnikliwych, pochodzących z różnych środowisk oraz o różnych doświadczeniach. Zacząłem wysyłać zaproszenia, licząc, że nie jestem niepoprawnym optymistą.

Nie byłem nim. Większość osób od razu się zgodziła. Oto niektóre odpowiedzi:

Witaj, Ignacio: sam jestem zaskoczony, ale twoja propozycja jest naprawdę kusząca. Obawiam się, że to oznaka starości. Wchodzę w to: chętnie spróbuję przewidzieć tak odległą przyszłość…

Al Roth

lub

Drogi Ignacio, cieszę się, że napisałeś po tylu latach. Prognozowanie ze świadomością, że nie będzie się musiało oglądać oceny tych prognoz, stanowi pokusę, którą powinno się odrzucić. Ale, przynajmniej na razie, nie będę oponował. Biorąc pod uwagę moje wykształcenie w dziedzinie statystyki, bez wątpienia będę próbował podać zakres błędu lub przynajmniej alternatywne scenariusze. Możesz na mnie liczyć, przyjmuję zaproszenie.

Ken Arrow

Nawet te osoby, które uprzejmie odmówiły, wypowiadały się pozytywnie o projekcie:

Po kilku dniach rozmyślań sądzę, iż nie mam na tyle pewności w swoich poglądach, aby dzielić się nimi publicznie. Doceniam jednak, że pomyślałeś o mnie, i chętnie przeczytam tę książkę.

Inni odrzucili moją propozycję, dzieląc się ze mną ciekawymi uwagami:

Drogi Ignacio: Dziękuję za tak miłe i życzliwe zaproszenie, odpowiadam jednak, iż nie zajmuję się przepowiadaniem przyszłości. Staram się raczej zrozumieć przeszłość. Jestem historykiem gospodarczym, a nie wróżbitą. Wiem, że prognozowanie to dziedzina, w której w grze są duże pieniądze, ale ja się tym nie zajmuję. Życzę powodzenia w realizacji projektu. Pozdrawiam.

Niestety, już po przyjęciu zaproszenia kilka osób, takich jak Kenneth Arrow, Gary Becker i Robert Fogel, musiało odmówić ze względu na sprawy osobiste, które nie pozwoliły im ukończyć pracy w terminie. Szkoda. Bardzo szkoda.

Bycie redaktorem tej książki to dla mnie ogromny zaszczyt. Pod wieloma względami stanowi ona syntezę najważniejszych odkryć najznamienitszych naukowców XX wieku – stulecia niespotykanego postępu w rozumieniu naszego gospodarczego, społecznego i politycznego otoczenia. Wiedza i poparta wykształceniem intuicja tych ludzi odnosząca się do sposobu funkcjonowania gospodarki, rozwoju, środowiska, instytucji, ludzkiej natury i wielu innych aspektów naszego życia na tej planecie została wykorzystana w poszczególnych rozdziałach do prognozowania tego, co czeka nas w przyszłości. Jak trafne okażą się te przewidywania, to pytanie empiryczne. Prognozy, zwłaszcza odnoszące się do tak odległej przyszłości, to ciężka sprawa. Wiek XX byłby prawdopodobnie zupełnie inny, gdyby Akademia Sztuk Pięknych w Wiedniu nie odrzuciła podania Adolfa Hitlera o przyjęcie na studia jako osoby „nieodpowiedniej dla sztuki malarskiej” lub gdyby kariera poety Józefa Stalina mogła pomyślnie się rozwijać. Mój rodzinny Kraj Basków też byłby zupełnie inny, gdyby Franco zginął w powstaniu Rifenów3.

Wszyscy wiemy, że wysiłki ekonomistów, którzy próbują „pokazać” nam przyszłość, zwłaszcza tę odległą, nie dają tak atrakcyjnego efektu, jaki osiągają za pomocą swych książek pisarze czy w swych obrazach filmowcy. Weźmy choćby hipnotyzujący film Blade Runner (pol. Łowca androidów) z 1982 roku, z jego klarowną wizją przyszłości, w której po przeludnionych miastach włóczą się gangi i oszuści, mamrocząc w wielokulturowym dialekcie, a niebo rozświetlają wielkie ekrany reklamujące wypady na inne planety. Przyszłość odmalowana w ten i podobny sposób w filmach z gatunku science fiction jest tak atrakcyjna i wizualnie przekonująca, że żaden ekonomista nie odda jej lepiej.

Jednak ekonomiści, a przynajmniej niektórzy z nich, są znacznie lepiej predestynowani do snucia przewidywań niż inni naukowcy albo na przykład filmowcy. Oczywiście oni także popełniają błędy, ale mają szerszą wiedzę o prawach rządzących ludzkimi interakcjami i z pewnością rozważali je dużo głębiej oraz za pomocą skuteczniejszych metod niż ktokolwiek inny. Niezależnie od tego, jak trudne jest to zadanie, idę o zakład, że to oni będą dokładniejsi w prognozowaniu przyszłości. W każdym razie, jeśli czytacie niniejszy zbiór esejów około 2113 roku, powinniście wiedzieć, że w 2013 roku panowała zgodna opinia, iż autorzy poszczególnych rozdziałów tej książki zaliczani są do najwybitniejszych przedstawicieli nauk społecznych swojego pokolenia. Zaryzykowałbym dziś prognozę, że do 2113 roku każdy z nich będzie laureatem Nagrody Nobla w dziedzinie ekonomii.

Kończąc, chciałbym zwrócić uwagę na myśl, którą zawarł w swym słynnym przemówieniu William Faulkner4, a którą materia tej książki rozwija z wielką intensywnością. To prawdopodobnie najbardziej odpowiednie podsumowanie odnoszące się do przyszłości: „Nie przyjmuję do wiadomości końca ludzkości”, przynajmniej w ciągu najbliższych stu lat.

Gospodarka za 100 lat

Подняться наверх