Читать книгу Kobiety Zygmunta Augusta - Iwona Kienzler - Страница 6
Bona Sforza – zaborcza matka, niedoceniana królowa
Оглавлениеalerię kobiet życia Zygmunta Augusta otwiera jego matka, królowa Bona Sforza, bodaj najbardziej kontrowersyjna polska królowa. Przez lata otoczona czarną legendą uchodziła za symbol zła, przewrotności i chciwości, wszystkiego co najgorsze w naszej historii. Pisząc o wadach jej syna, ostatniego Jagiellona na polskim tronie, zwracano uwagę, że były one wynikiem błędów wychowawczych popełnionych przez jego matkę, kobietę pozbawioną serca. Teodor Waga, polski historyk żyjący w XVIII wieku, w swoim dziele Historia książąt i królów polskich krótko zebrana pisze o Bonie: „Przywiozła ona z Włoch nie znaną na polskiej ziemi przewrotność i niegodziwość, dawała otuchę ludziom podłym i złego charakteru, a władając królem starym, młodego wychowaniem opiekując się, starego mierziła w obliczu narodu, młodego do nierządnego i niewieściego życia zachęcała”1.
Ojciec nowożytnej historiografii polskiej, Joachim Lelewel, także nie zostawia na matce Zygmunta Augusta suchej nitki, pisząc: „Królowa Bona, Włoszka, bardzo zła kobieta, poczęła nad mężem przewodzić i wszystkich kłócić […], protegowała i wynosiła ludzi złych i podłych i zajmowała się wychowaniem syna swojego Zygmunta Augusta. A jakby naumyślnie, złą mu dawała edukację”2.
Czarną legendę Bony ugruntowała też bardzo poczytna w Polsce porozbiorowej monografia Michała Hieronima Bobrzyńskiego, w której znalazła się taka opinia o drugiej żonie Zygmunta Starego: „Chytra Włoszka wywróciła zasady otwartego i szlachetnego postępowania, jakimi się dotychczas odznaczała polityka Zygmunta, otoczyła się podłymi kreaturami, które na najwyższe posuwała godności. […] Środkiem tych rządów, podstawą dalszych planów, a poniekąd i celem stało się zebranie olbrzymiej fortuny w gotowiźnie”3. Co więcej, choć Bobrzyński dość niechętnie przyznaje, iż królowa wyjątkowo umiejętnie gospodarowała dobrami koronnymi, to jednocześnie uważa, że wina wybuchu wojny kokoszej leży wyłącznie po jej stronie, na nią więc spada także ciężar odpowiedzialności za upadek potęgi Jagiellonów, zarówno w Polsce, jak i w całej Europie. Jednym słowem – gdyby Zygmunt Stary nie podjął swego czasu nieopatrznej decyzji o małżeństwie z włoską księżniczką z rodu Sforzów, historia Polski mogła potoczyć się zupełnie innymi torami.
Bonę oskarżano także o trucicielstwo, miała bowiem otruć swoje dwie synowe, jak również ostatnich książąt mazowieckich, posądzano ją również o niemoralne prowadzenie się w czasach młodości. Do czarnej legendy Bony dołożyli swoje przysłowiowe „trzy grosze” literaci zachwyceni miłością Zygmunta Augusta i Barbary Radziwiłłówny.
Popularności legendy pięknej Barbary właściwie nie ma się co dziwić, bowiem losy Radziwiłłówny same układają się w niemal baśniową historię: była piękna, zmarła młodo jako ofiara wielkiej miłości i niczym Kopciuszek została wyniesiona na tron, to wszystko działało i nadal działa na wyobraźnię. Poza tym w dobie zaborów uczyniono z niej romantyczną bohaterkę i podniesiono do symbolu cnoty i miłości ojczyzny. A jej teściowa Bona, twardo stąpający po ziemi polityk, przeciwna związkowi syna z poddaną, idealnie nadawała się na bohaterkę negatywną. W utworach literackich jawi się wręcz jako ucieleśnienie wszelkiego zła – jako trucicielka, intrygantka i złodziejka. Jak się przekonamy, literackie wizerunki zarówno matki Zygmunta Augusta, jak i żony Barbary dalekie są od rzeczywistości.
Nowoczesna historiografia zupełnie inaczej przedstawia wizerunek Bony. Pierwszym historykiem, który odważył się walczyć z jej czarną legendą i zrehabilitować królową w oczach potomnych był Władysław Pociecha. W swej pracy Królowa Bona (1494–1557), czasy i ludzie odrodzenia, przedstawił zupełnie inny wizerunek tej włoskiej księżniczki z rodu Sforzów, pisząc: „Obdarzona nieprzeciętnym rozumem, przystępna dla poddanych, broniąca biednych i słabych przed uciskiem, była dumna i bezwzględna wobec możnych a bardzo wymagająca w stosunku do podwładnych […]. W oczach nienawidzącej jej opozycji i dzięki propagandzie habsburskiej (rozsiewającej plotki o jej trucicielstwie) urosła do symbolu zła gubiącego Polskę […]”4.
Współcześni historycy nie powielają już czarnej legendy Bony, podkreślając jej zasługi dla Polski i zdejmując z niej odium trucicielki. Co więcej, dowodzą, że przybycie tej Włoszki na wawelski dwór przyniosło ze sobą wiele dobrego i doceniają jej zaangażowanie w sprawy polityczne i gospodarcze kraju. Poza sprowadzeniem do Polski warzyw noszących wspólne miano włoszczyzny, Bona zagospodarowała wielkie połacie nieużytków, zaludniała pustki, budowała mosty, młyny i tartaki. Rozbudowywała również miasta nadane jej jako „Oprawa Polskich Królowych” i budowała twierdze warowne. To właśnie jej swój rozkwit zawdzięczają miasta Mazowsza, gdzie osiadła pod koniec życia. Kiedy wyjeżdżała z Polski pozostawiła po sobie doskonale zagospodarowane dobra królewskie, przynoszące ogromne dochody. Niestety, zarówno jej syn, jak i późniejsi władcy naszego kraju nie potrafili utrzymać tego stanu i większość dóbr rozdali magnatom, aby kupić ich lojalność.
Przyjrzyjmy się zatem królowej Bonie, pierwszej kobiecie ważnej dla Zygmunta Augusta, która urodziła i wychowała przyszłego króla Polski, ostatniego Jagiellona. Bardzo trafnie ocenił tego monarchę Paweł Jasienica, pisząc o Zygmuncie, iż był to: „najdziwniejszy, najbardziej skomplikowany, naładowany sprzecznościami człowiek, jakiego historia Polski i Litwy w ogóle kiedykolwiek oglądała lub miała oglądać”5, dodając zaraz: „Osobowość Zygmunta Augusta zostawiła w historii niezatarte ślady”6. Trudno nie zgodzić się w tej kwestii z Jasienicą, bowiem charakter tego nietuzinkowego króla rzeczywiście miał niemały wpływ na losy naszego kraju. Ten obdarzony niewątpliwie wybitnym intelektem człowiek, najbardziej tolerancyjny władca ówczesnej Europy i wielki mecenas kultury, był tak wielkim egocentrykiem, że nie potrafił swych osobistych uczuć podporządkować racji stanu i dobru kraju, którym przyszło mu z wyroku losu władać. Zygmunt August miał zwyczaj przerywać nawet najbardziej burzliwe dysputy polityczne uderzeniem dłoni w stół i słowami „Ja tak chcę!”. Owo powiedzenie stało się niemalże dewizą jego rządów i w efekcie król najważniejsze dla kraju sprawy traktował jako kwestie stricte prywatne, a jego kaprysy położyły kres niegdyś potężnej dynastii Jagiellonów… I zapewne dlatego konsekwencje bezpotomnego zgonu, w ocenie historyków, przeważają wcale niemałe dokonania za jego panowania. A miał ich Zygmunt sporo: dokonał reformy państwa, wykształcił system tzw. monarchii mieszanej, zaprowadził wspomnianą już wcześniej tolerancję religijną i prowadził jako pierwszy polski władca konsekwentną politykę bałtycką.
Psychologowie od lat spierają się, czy charakter człowieka zapisany jest w genach, czy stanowi efekt jego wychowania, warunków w jakich dorastał, jak również edukacji, której go poddano. Chyba najbliżej prawdy są ci, którzy uznają, że charakter każdego z nas jest wypadkową tych czynników. Tak było właśnie w przypadku ostatniego Jagiellona na polskim tronie. Pewne cechy jego charakteru dostały mu się w spadku po przodkach, Sforzach i Jagiellonach, aczkolwiek inne wykształciły się na skutek błędów w wychowaniu, które bez dwóch zdań popełniła jego nadopiekuńcza matka.
Królowa Bona Sforza przyszła na świat 2 lutego 1494 roku w Vigevano, w rodzinie Sforzów, której członków określa jako ludzi władczych, upartych i nieznoszących sprzeciwu. Księżniczka miała w przyszłości okazać się nieodrodną córką rodu, z którego się wywodziła. Również geny odziedziczone po przodkach zarówno ze strony matki, Izabeli Aragońskiej ze starożytnego, królewskiego rodu Aragonów, jak i ojca, Giana Galleaza Sforzy, predestynowały ją do roli władczyni. Założycielem rodu Sforzów był niejaki Muzio Attendolo, żyjący w latach 1326–1424, kondotier, czyli najemny żołnierz, zwany zarówno przez wrogów, jak i przyjaciół Sforza. Przezwiska tego, które z czasem stało się nazwiskiem potężnego rodu, zaczęto używać po tym, jak jego dowódca, Alberigo da Barbiano, zdumiony zuchwałym postępowaniem podległego mu Muzia, zawołał: „Io credo che tu mi voglia sforzare (Coś mi się zdaje, że chcesz mi zadać gwałt)”. Zuchwały kondotier co prawda nie zadał żadnego gwałtu swemu dowódcy, ale wkrótce opuścił szeregi podległych mu oddziałów, by założyć własną drużynę najemnych żołnierzy, a przy okazji zgromadzić wielką fortunę, która stała się zalążkiem przyszłej potęgi Sforzów. Muzio był nie tylko bitnym żołnierzem, ale także wielkim miłośnikiem płci pięknej i dlatego pozostawił po sobie liczną gromadkę dzieci będących owocem nie tylko jego dwóch małżeństw, które nawiasem mówiąc mocno wzbogaciły jego prywatną szkatułę, ale także licznych przygód pozamałżeńskich. Jego najstarszy syn, Francesco, urodzony ze związku z długoletnią kochanką Muzia – Luizą Tarzani, nie tylko pomnażał rodzinną fortunę, ale także żeniąc się z córką księcia Mediolanu, Bianką Marią Visconti, sam uzyskał tytuł księcia.
Francesco oddał wielkie zasługi dla Mediolanu: rozpoczął budowę katedry i szpitala, a także zadbał o Pawię i Vigevano, gdzie upiększał pałace. Ze swoją żoną Bianką miał dwóch synów: Galeazza Marię oraz Ludovica, zwanego il Moro, ale poza ślubnymi dziećmi miał wiele bękartów, których liczby sam dokładnie nie znał. Książę miał niespożyty apetyt seksualny, a temperament odziedziczył po nim syn, Galeazzo Maria, który przejął po ojcu władzę w księstwie Mediolanu. Jak pisze jeden z ówczesnych kronikarzy: „[…] był bardzo oddany Wenerze i rozkoszom cielesnym, i z tego powodu uciążliwy dla swoich poddanych. Trzymał on na swój użytek liczne damy i, co gorsze, gdy nasycił swe pożądania, oddawał je znieważone swoim dworakom”7. Ożenił się z kobietą nie tyle piękną, ile obdarzoną niebywałą inteligencją, Boną Sabaudzką, z którą miał chorowitego syna, Giana Galeazza.
Los nie okazał się łaskawy dla Giana bowiem, gdy miał zaledwie siedem lat został zamordowany jego ojciec. Ponieważ Gian Galeazzo był jeszcze małym dzieckiem, władzę w podległym mu księstwie de facto sprawował jego stryj, Ludovico Sforza, człowiek o którym mawiano, iż jest wielki w miłości i straszny w nienawiści. Kiedy jego bratanek dorósł, nie miał najmniejszego zamiaru dzielić się z nim władzą, a i sam Gian Galeazzo bynajmniej nie palił się do przejęcia rządów w Mediolanie. Już jego dziadek twierdził, że Gian nadaje się do zabawy lalkami i kotami, a nie do rządzenia państwem. W 1472 roku Ludovico podjął negocjacje w sprawie małżeństwa swego bratanka z Izabelą Aragońską.
Matka przyszłej królowej Polski pochodziła ze starożytnego królewskiego rodu Aragonów, władającego Neapolem od 1442 roku, który swoje korzenie wywodził wprost od Karola Wielkiego. Formalności i układy ciągnęły się dość długo, zwłaszcza że potrzebna była dyspensa ze względu na bardzo bliskie pokrewieństwo młodych – Izabela była córką Ippolity Marii, rodzonej siostry ojca Giana Galeazza, Galeazza Marii Sforzy. Pomimo tak bliskich więzów krwi łączących przyszłych małżonków, ówczesny papież Sykstus IV udzielił dyspensy bez najmniejszych problemów i 30 kwietnia 1480 roku ratyfikowano układ małżeński, a osiem lat później, w grudniu, poselstwo mediolańskie, na czele którego stał brat pana młodego, Ermes, wyruszyło do Neapolu. Tam 23 grudnia odbyły się zaślubiny per procura, po których świeżo upieczona małżonka Giana Galeazza wyruszyła na spotkanie ze swym mężem. 18 stycznia 1489 roku przybyła do Genui i po krótkim odpoczynku wyruszyła w dalszą drogę do Tortony, gdzie czekał na nią Gian. Spotkanie dwojga małżonków odbyło się w wyjątkowo ulewny dzień, 24 stycznia, co mogło być potraktowane jako niepomyślna wróżba na przyszłość. 1 lutego orszak wraz z Izabelą i Gianem wyruszył do Vigevano, gdzie następnego dnia w miejscowej katedrze odbyła się ceremonia zaślubin.
Ślub rodziców Bony uświetniło wystawienie opery Il Paradiso z librettem Bernarda Bellincioniego, do którego kostiumy i scenografię zaprojektował sam Leonardo da Vinci.
Po ślubie nowożeńcy przenieśli się do Pawii, do zamku podarowanego im przez stryja Giana Galeazza, Ludovica. Młoda i ambitna Izabela, wywodząca się z dumnego rodu Aragonów, nie potrafiła znaleźć wspólnego języka z Ludoviciem i delikatnie mówiąc, nie darzyła tego człowieka sympatią. Znalazła natomiast porozumienie z jego kochanką, Cecylią Gallerani, której nazwisko zapewne nic nie mówi większości czytelników, natomiast jej twarz zna każdy Polak. To właśnie jej wizerunek można podziwiać w Muzeum Czartoryskich na obrazie Dama z gronostajem, jedynym dziełem Leonarda da Vinci w zbiorach polskich.
Nic dziwnego, że Izabela znalazła wspólny język z Cecylią, bowiem kochanka Ludovica słynęła nie tylko z niebanalnej urody, ale także odznaczała się nieprzeciętną osobowością: biegle władała łaciną i starożytną greką, pisała wiersze i uważana była za jedną z najwybitniejszych włoskich poetek tego okresu. Obracała się wśród elity intelektualnej ówczesnego Mediolanu i wyjątkowo lubiła prowadzić dysputy filozoficzne. Jej towarzystwo musiało więc bardzo odpowiadać wykształconej i inteligentnej Izabeli.
Jak wyżej wspomniano, stosunki Izabeli z Ludoviciem nie układały się dobrze, co gorsza początkowo nie układało jej się także pożycie z mężem. Ściśle mówiąc, o żadnym pożyciu nawet mowy nie było, bowiem Gian Galeazzo przez ponad rok nie miał najmniejszej ochoty spełniać swoich małżeńskich obowiązków i jak ognia unikał alkowy swojej małżonki, co było powodem licznych plotek i potwarzy. Ponoć był zakochany w nieznanej z imienia córce farbiarza sukien w Pawii, ale historycy zgodnie twierdzą, że małżeństwo nie mogło być udane, bowiem Izabela górowała nad swoim schorowanym i zdegenerowanym mężem intelektem i wykształceniem. W końcu, zapewne po interwencji ciotki Izabeli, Beatrycze Aragońskiej, królowej Węgier, do której uszu doszły informacje o dziewictwie zamężnej od ponad roku Izabeli, jak również arcybiskupa Mediolanu, straszącego młodego małżonka widmem mąk piekielnych, Gian Galeazzo złożył wizytę w łożu swej małżonki i zagościł tam na dłużej. Po pomyślnym finale owych łóżkowych perturbacji, Izabela została matką Francesca Marii, którego urodziła 30 stycznia 1491 roku i któremu nadano imię na cześć założyciela rodu Sforzów. Po urodzinach synka stosunki między nią a Ludoviciem uległy gwałtownemu pogorszeniu, a il Moro tylko czekał na pretekst, by dopiec nielubianej Izabeli.
Wkrótce księżna sama dała mu broń do ręki, bowiem nieopatrznie wplątała się w… morderstwo. Tak przynajmniej twierdziła opinia publiczna. Ile było w tym prawdy – nie wiadomo, ale sprawa rzeczywiście wyglądała dość podejrzanie: w 1492 roku otruto niejakiego Rozone, faworyta Giana Galeazza, którego ten obdarzał przyjaźnią tak wielką, że plotkowano, że panów łączą intymne stosunki, jak również Galeazza Sanseverino, którego księżna oskarżała o nakłanianie jej męża do rozpusty. Ponoć Izabela, nie mogąc znieść dłużej upokorzenia, namówiła służących, by podali truciznę obu mężczyznom. Ludovico nie mógł postawić ustosunkowanej księżnej przed sądem i oskarżyć oficjalnie o morderstwo, ale ukarał ją w inny sposób: odsunął ją od życia publicznego. Izabela mieszkała odtąd w całkowitym odosobnieniu, pojawiając się czasem na oficjalnych uroczystościach.
W 1493 roku urodziła się kolejna córka Izabeli, Hipolita. Jej narodziny przeszły zupełnie bez echa, bowiem przyćmił je fakt narodzin syna Ludovica, Ercolla Massimiliano. Księżna zdawała sobie sprawę, że w tej sytuacji dziedzictwo Mediolanu przez jej własnego syna Francesca jest mocno zagrożone. Rok później Izabela powiła kolejną córkę, Bonę Marię, późniejszą królową Polski.
Trzecie dziecko Izabeli i Giana Galeazza, Bona, przyszło na świat nie tylko w momencie krytycznym dla rodziny Sforzów, ale także przełomowym dla całej Italii. Urodziła się ona bowiem 2 lutego 1494 roku o godzinie 13.30 w Vigevano, zamku leżącym nieopodal Pawii, niemal w przeddzień wyprawy Francji na Włochy. Biografowie Bony podejrzewają, że to właśnie z tego względu nie zachowały się żadne informacje o jej chrzcie, pomimo że takie uroczystości obchodzono wówczas bardzo hucznie. Małą księżniczkę być może do chrztu trzymała jej babka ze strony ojca, po której zresztą otrzymała imię, Bona Sabaudzka, kobieta o silnej indywidualności.
Najmłodsze lata małej Bony nie były usłane różami. Jej ojciec coraz bardziej podupadał na zdrowiu, jego stryj Ludovico il Moro był faktycznym władcą Mediolanu, a cała rodzina była zależna od niego materialnie, co bardzo bolało matkę Bony – Izabelę. Ambitna córa królewskiej dynastii musiała czuć się bardzo upokorzona, kiedy musiała prosić znienawidzonego stryja o każdy grosz, nawet o ubranka dla dzieci, czy przygotowanie dla swojej rodziny odpowiednich pomieszczeń. Ludovico, jak każdy tyran, lubił okazywać swym krewnym zależność, w jakiej się znajdowali. Zły los zdawał się prześladować rodzinę Izabeli, bowiem latem 1494 roku ciężko zachorował jej mąż, a pod koniec września tegoż samego roku zaledwie ośmiomiesięczna Bona zachorowała na ospę, chorobę dziesiątkującą ówczesne populacje. Na szczęście mała księżniczka miała silny organizm i z łatwością przezwyciężyła chorobę, co więcej ospa nie zostawiła żadnych śladów szpecących dziecko. Jej ojciec, Gian Galeazzo, nie miał tyle szczęścia i 21 października 1494 roku opuścił doczesny padół. Jego żona była wówczas w szóstym miesiącu ciąży. Bianca Maria, najmłodsze dziecko książęcej pary, urodziła się trzy miesiące po śmierci ojca. Oficjalnie Gian Galeazzo zmarł z przyczyn naturalnych, ale opinia publiczna Mediolanu wiedziała swoje i w księstwie krążyły pogłoski, że ambitny i chciwy il Moro pomógł mu opuścić ten świat.
Izabela bardzo przeżyła śmierć męża, choć pożycia z nim nie mogła zaliczyć do udanych. Co gorsza, na rozkaz Ludovica musiała opuścić swą ukochaną Pawię i zamieszkać w Mediolanie, pod okiem groźnego tyrana, domniemanego sprawcy śmierci jej małżonka. Jej przybycie do Mediolanu wzbudziło powszechną litość, jak również cieplejsze uczucia wśród poddanych, co bardzo zaniepokoiło Ludovica i w efekcie mogło mieć bardzo poważne konsekwencje zarówno dla samej księżnej, jak i jej potomstwa. Il Moro umieścił Izabelę i jej dzieci w apartamentach mediolańskiego zamku Sforzów, gdzie żyła w dość znośnych warunkach, otoczona sporym dworem, nie mniejszym niż za życia jej męża. Wciąż jednak dręczył ją niepokój co do dalszych losów rodziny i jej samej. Syn Izabeli stał się wówczas dla niej przysłowiowym oczkiem w głowie, tym bardziej że cieszył się coraz większą sympatią mieszkańców księstwa. Jak relacjonowali posłowie weneccy: „[…] syn zmarłego księcia, mający 8 lat, bardzo piękny, rozumny i sprytny chłopiec, który przebywa pod strażą w zamku i nie wolno mu stamtąd wychodzić ani przechadzać się, a to dlatego, że gdy przeszło rok temu pojawił się na ulicach miasta, wszyscy wołali: książę! książę!, co nie spodobało się panującemu księciu, zarządził przeto, by nie opuszczał zamku, gdzie teraz przebywa z matką i trzema bardzo pięknymi siostrami w szatach żałobnych i kształci się w dobrych obyczajach, a cały naród spogląda na niego jak na bóstwo jakie i pragnie go mieć za księcia”8.
Wobec takiego obrotu spraw, nie należy się dziwić, że Izabela drżała o życie swego syna, co przejawiało się w jej nadmiernej opiekuńczości w stosunku do niego. Co prawda Ludovico, poróżniony z Francją i Wenecją, zmuszony był dbać o dobre stosunki z Aragonami i dlatego Izabeli i jej dzieciom nie mógł spaść nawet włos z głowy, ale sytuacja się zmieniła, kiedy 18 grudnia 1495 roku zmarł ojciec księżnej, król Neapolu, Alfons II, a niespełna rok później śmierć zabrała jego następcę, brata Izabeli, Ferrandina II. Nieszczęsna kobieta straciła oparcie, jakim byli dla niej ci mężczyźni, co wykorzystał il Moro, który rozkazał jej przenieść się z wygodnego zamku Sforzów do położonego koło katedry pałacu Corte d’Arengo. Co gorsza, rozdzielił ją z synem, Francesciem, by samemu zająć się jego wychowaniem. Izabela doskonale wiedziała, jaką wartość przedstawia dla uzurpatora Ludovica Sforzy syn prawowitego dziedzica Mediolanu i zdawała sobie sprawę, że życie dziecka wisi na włosku.
Zrozpaczona księżna robiła co mogła, by odzyskać dziecko. Wezwała na pomoc siły nadprzyrodzone, grożąc Ludovicowi gniewem bożym, bowiem „pozbawiwszy jej syna państwa, teraz chce go pozbawić opieki matczynej”9. Jednak Ludovico miał do spraw wiary nader swobodny stosunek i groźby zrozpaczonej matki nie zrobiły na nim najmniejszego wrażenia. Zdesperowana Izabela próbowała prosić o interwencję swoją dotychczasową przyjaciółkę, Cecylię Gallerani, ale ponieważ ta nie chciała jej pomóc w odzyskaniu dziecka, próbowała się zbliżyć do żony Ludovica, Beatrice d’Este. Z małżonką potężnego stryja udało jej się co prawda zaprzyjaźnić, ale niewiele jej to pomogło, bowiem Ludovico ani myślał rezygnować z opieki nad synem swego bratanka. Nie mogąc odzyskać dziecka, Izabela postanowiła zemścić się na dawnej przyjaciółce, na której się tak zawiodła i namawiała Beatrice, by usunęła Cecylię z dworu. Wszystkie starania księżnej jednak spełzły na niczym.
Wobec takiego obrotu sprawy, Izabela zajęła się wychowaniem swoich dwóch córek – Hipolity i Bony. Jej najmłodsza córka, Bianca Maria, zmarła niespełna rok po urodzeniu. Kiedy w 1499 roku Francuzi zdobyli Mediolan, a znienawidzony przez Izabelę il Moro uszedł z miasta, w sercu księżnej obudziła się nadzieja, że odzyska swoje najstarsze dziecko. Starała się więc usilnie, by uzyskać przychylność króla Francji i odzyskać nie tylko Francesca, ale także Mediolan. Niestety, jej nadzieje okazały się płonne. Francuzi uznali małego księcia za osobę nadzwyczaj dla nich niebezpieczną, tym bardziej że syn Giana Galeazza cieszył się wielką sympatią poddanych, w przeciwieństwie do powszechnie znienawidzonego Ludovica Sforzy. Na polecenie króla Ludwika XII, chłopca wywieziono do Francji i umieszczono w opactwie w Tours, gdzie miał przygotowywać się do stanu duchownego. Francesco nie wrócił w ojczyste strony, bowiem w 1512 roku zginął w wypadku podczas polowania.
Tymczasem Izabela i jej dwie córeczki tułały się od pałacu do pałacu, bowiem Ludwik XII przyznał księżnej jedynie skromną pensję w wysokości sześciu tysięcy skudów01 rocznie. Kiedy do uszu Izabeli dotarły wieści o zbliżających się do Mediolanu wojskach Ludovica il Moro, postanowiła czym prędzej opuścić miasto, by ponownie nie wpaść w ręce tyrana. 2 lutego 1500 roku wraz z siedmioletnią Hipolitą i sześcioletnią Boną opuściły księstwo i drogą wiodącą przez Mantuę, Bolonię i Rzym, udały się do rodzinnego Neapolu. W Rzymie zatrzymały się u przyrodniego brata Izabeli, Alfonsa ożenionego z niesławną Lukrecją Borgią, córką Rodriga Borgii, czyli papieża Aleksandra VI, gdzie przyjęto je bardzo życzliwie. Najprawdopodobniej były też obecne przy triumfalnym wjeździe do Wiecznego Miasta brata Lukrecji, Cezara, który w orszaku jeńców wojennych wiódł krewną Bony – zuchwałą Katarzynę Sforzę z Forli. Ta piękna i powszechnie podziwiana „Madonna di Forli”, trzykrotna mężatka, o której mówiono, że „była dość zuchwałą, aby każdego ze swych nieprzyjaciół od Mediolanu do Rzymu kazać zamordować na publicznej drodze”10, weszła w konflikt z papieżem i została pokonana przez jego syna, Cezara. Ten, chcąc uświetnić swój triumf, wiódł ją w kajdanach podczas pochodu w Rzymie, czego świadkiem była mała Bona. Wówczas zapewne poznała historię swej niezwykłej krewnej i utwierdziła się w przekonaniu, że w polityce więzy pokrewieństwa niewiele znaczą, a czasem najgorsi wrogowie kryją się w najbliższej rodzinie. Nawiasem mówiąc, w przyszłości miało się okazać, iż zuchwała Katarzyna Sforza, uciekając się do podstępu, zbiegła z więzienia. Osiadła we Florencji, gdzie żyła do końca swych dni, zajmując się opracowywaniem receptur kosmetyków upiększających oraz… trucizny, która wedle życzenia miała zabijać w ciągu dwóch tygodni lub miesiąca! Nic dziwnego, że wieści o niej podsycały w dalekiej Polsce późniejsze pogłoski o trucicielstwie samej Bony…
W Neapolu Izabelę wraz z córkami otoczył opieką panujący tam stryj księżnej – Fryderyk. Księżna nareszcie mogła zająć się sprawami materialnymi. Udało się jej objąć w posiadanie, nadane jeszcze przez il Moro, lenne włości, w skład których wchodziły dwa księstwa w Apulii i Kalabrii – Bari oraz Rosano, które po latach miała odziedziczyć Bona. Niestety, należący do rodziny męża Izabeli, Mediolan, został bezpowrotnie stracony. Co gorsza, tron Aragonów w Neapolu również drżał w posadach. Król Francji szykował się do nowej wyprawy na Włochy, a tajny układ zawarty w 1500 roku między nim a hiszpańskim władcą, Ferdynandem Katolickim, przewidywał podział królestwa Neapolu, w którym schronienie znalazła rodzina Izabeli.
O dziwo, wbrew pogłoskom o nadciągającej wojnie, zagrażającej księstwu, do Neapolu ściągnęli liczni członkowie dynastii Aragonów, od wielu stuleci władającej miastem i tą częścią Włoch. Na neapolitańskim zamku Castel Nuovo mieszkała więc żona władcy Neapolu, królowa Izabela del Balzo wraz z czwórką dzieci, wdowa po poprzednim królu Ferdynandzie I, Joanna III, oraz Joanna IV, wdowa po Alfonsie II, a na początku 1501 roku dołączyła do nich trzecia królowa, Beatrycze Aragońska, wdowa po królu Węgier, Macieju Korwinie, lecząca rany po odtrąceniu przez ukochanego, króla Władysława Jagiellończyka, nawiasem mówiąc starszego brata przyszłego męża Bony, Zygmunta I Starego. Tak więc neapolitański zamek stał się siedzibą „smutnych królowych”, jak zaczęto nazywać mieszkające tam kobiety. Sama Izabela wraz z córkami zajęła pobliski zamek w Castel Capuano i często odwiedzała krewne.
Władający Neapolem Fryderyk szykował się tymczasem do wojny, prowadząc prace fortyfikacyjne wokół Neapolu. Próbował też zabiegów dyplomatycznych, które jednak zakończyły się niepowodzeniem. Nic więc dziwnego, że w końcu nastąpiła katastrofa: po krótkiej bitwie, zjednoczone wojska papieskie i francuskie, korzystając z artylerii, pokonały znacznie słabsze wojska neapolitańskie, a papież w wydanej w czerwcu 1501 roku bulli zaakceptował rozbiór księstwa Neapolu pomiędzy Francję i Hiszpanię. Króla Fryderyka zmuszono do abdykacji i wyjazdu do Francji, natomiast jego żona, królowa Beatrycze, oraz księżna Izabela wraz z córkami zdołały zbiec na wyspę Ischię jeszcze przed zajęciem Neapolu przez Francuzów. Tam nieszczęsną księżną spotkał kolejny cios – zmarła jej najstarsza córka, Hipolita, przeżywszy zaledwie osiem lat.
Te pasma nieszczęść nie załamały jednak matki Bony, która rozpoczęła zabiegi o uznanie swych praw do księstw Bari i Rosano u Ferdynanda Katolickiego i, o dziwo, odniosła sukces. Na wiosnę 1502 roku opuściła Ischię, by wraz z Boną zamieszkać w wygodnym zamku w Bari. Tam mała księżniczka rozpoczęła kolejny, znacznie spokojniejszy etap swego życia. Jej matka, chcąc wynagrodzić sobie i córeczce lata niedostatku, urządzała swój dwór z wielkim rozmachem. Wraz z nią do gościnnego Bari przybyli inni członkowie rodzin szlacheckich z północy, przede wszystkim z Mediolanu. Również członkowie najbogatszych rodów neapolitańskich ofiarowali potomkini niegdyś potężnego rodu Aragonów swą pomoc, wspierając ją finansowo. Na dwór Izabeli przybył wkrótce mały Rodrigo Borgia, papieski wnuk i syn wspomnianej już Lukrecji i Alfonsa d’Aragon, przyrodniego brata Izabeli. Po zamordowaniu Alfonsa w 1500 roku, rodzina Borgiów uznała małego Rodriga za niepotrzebny balast i oddała go na wychowanie ciotce, wysyłając do Bari. Osamotniona po śmierci starszej siostry Bona, miała więc towarzysza zabaw.
Księżna Izabela nie ustawała w wysiłkach, by z Bari uczynić światową rezydencję, godną jej wielkich przodków. Odnalazła też nową pasję, którą była hodowla koni i sokołów. Wkrótce konie z jej stajni zyskały miano jednych z najlepszych w Europie i stały się obiektem pożądania wielu możnych rodów, w tym koronowanych głów. Okazało się również, że księżna jest bardzo sprawną administratorką, bowiem dość umiejętnie zarządzała swoimi włościami. Popierała też rozwój nauki i literatury, jak również interesowała się oświatą. Jako kobieta wykształcona otaczała się intelektualistami, do grona jej przyjaciół i podopiecznych, którym udzielała wsparcia finansowego, zaliczało się wielu literatów i uczonych z Neapolu.
Izabela była częstym gościem w rodzinnym Neapolu, a swoje wizyty wykorzystywała, by uregulować sprawy z nowymi władcami. Kiedy władzę w księstwie przejął Jan d’Aragon, mianowany przez Ferdynanda Katolickiego na wicekróla, księżnej udało się uzyskać od niego przywilej rozszerzający jej uprawnienia sądownicze. Najwyraźniej przychylnie do niej ustosunkowany król Ferdynand zrzekł się na jej rzecz wszystkich regaliów na jej terytorium, dzięki czemu mogła rozporządzać znacznymi dochodami skarbowymi, które dotąd były zastrzeżone dla neapolitańskiego suwerena. I tak ambitnej księżnej powoli, aczkolwiek skutecznie, udało się zbudować, co prawda niewielkie, ale dobrze funkcjonujące państwo, cieszące się nie tylko samodzielnością, ale i autorytetem. Jej dwór stał się typowym renesansowym dworem, na którym bywali ludzie wykształceni, literaci i artyści. Atmosfera tam panująca nie pozostała bez wpływu na jej córkę, która wyrastała na prawdziwą piękność. Matka postanowiła zadbać też o jej staranne wykształcenie.
W tym miejscu należy zaznaczyć, że w renesansowych Włoszech stosunek do nauki młodych dziewcząt znacząco się różnił od zwyczajów panujących w tej materii w innych krajach Europy, a przede wszystkim w Polsce. A wszystko za sprawą Antonia Galateo, nadwornego lekarza Aragonów, autora jednego z wielu traktatów poświęconych wychowaniu dzieci, zwłaszcza tych, które w przyszłości miały sprawować władzę. Galateo swój traktat przygotował dla Crisostoma Colonny, wychowawcy następcy tronu syna króla Neapolu, Fryderyka, ale sporo miejsca poświęcił też wychowaniu przedstawicielek płci pięknej. Poglądy wyrażane przez niego wywracały do góry nogami dogmaty ustalone przez średniowiecznych uczonych, uważających kobiety za istoty niższe, które, w przeciwieństwie do mężczyzn, nie zostały stworzone na podobieństwo Boga. Galateo w swej pracy dowodził, iż edukacja dziewcząt powinna być równie staranna i dogłębna, jak edukacja ich rówieśników płci męskiej. Co więcej, te rewolucyjne, jak na owe czasy, poglądy spotkały się z ogólną akceptacją i powielało je wielu księży, którym powierzano naukę młodzieży.
Tym nowatorskim poglądom nie należy się dziwić, zważywszy na fakt, iż już w piętnastowiecznych Włoszech znano kobiety, które podziwiano nie tylko za ich wielką urodę, ale także za intelekt oraz liczne talenty. Z takich kobiet słynął także ród Sforzów. Do wielkich intelektualistek tej doby zaliczano na przykład babkę Bony, Hipolitę Sforzę, która po wyjściu za mąż i przyjeździe do Neapolu przywiozła ze sobą Ewangelię po grecku, dzieła Liwiusza po łacinie i Wergiliusza z komentarzem Serviusa. Ta kobieta już jako mała dziewczynka budziła powszechny podziw nie tylko swoim wykształceniem oraz niebywałą erudycją, ale także popisami, kiedy recytowała łacińskie teksty, wzbudzając poklask samego papieża Piusa II. Cioteczna babka Bony, Baptysta Sforza, księżna Urbino, wielka znawczyni antycznej literatury, słynęła z kolei z błyskotliwych popisów retorycznych, a jej siostra przyrodnia, Ginewra, władczyni Bolonii, uchodząca za wyjątkową piękność, umiejętnie wspierała swego małżonka w rządach. Również kuzynki Bony wyróżniały się rozlicznymi talentami: jej cioteczna siostra Wiktoria Colonna uprawiała z wielkim powodzeniem poezję i brała udział w dyskusji o reformie Kościoła, inna kuzynka, Izabela Sforza, napisała traktat filozoficzny, zajmowała się poezją, alchemią oraz astronomią. Nic więc dziwnego, że wobec takiego urodzaju intelektualistek zdecydowano się odłożyć tradycyjne poglądy o niższości umysłowej kobiet do lamusa i poważnie zająć się edukacją młodych dziewcząt. Dlatego też we Włoszech, w dobie renesansu, kobiety wywodzące się z bogatych rodzin otrzymywały równie staranne wykształcenie, zwłaszcza w zakresie literatury czy filologii, jak ich bracia.
Sprawa wykształcenia córki była też bardzo ważna dla Izabeli, która zabiegała o znalezienie dla niej odpowiedniego nauczyciela. Zanim to jednak nastąpiło, sama zajmowała się edukacją Bony, ucząc ją między innymi języka hiszpańskiego. Najprawdopodobniej w Neapolu mała księżniczka pobierała również lekcje muzyki. Udało jej się wynająć wspomnianego już wcześniej księdza Crisostoma Colonnę, który przejął całkowicie obowiązki edukacji Bony. Wybór Izabeli okazał się bardzo korzystny, Colonna był bowiem nie tylko oświeconym humanistą, ale także poetą, aczkolwiek jego twórczość, w której naśladował samego Petrarkę, nie jest zaliczana do najwybitniejszych dzieł epoki. Dzięki niemu Bona zapoznała się z dziełami Petrarki i do końca życia potrafiła cytować z pamięci liczne fragmenty jego utworów.
Wraz z Colonną nad edukacją księżniczki czuwał sam Antonio Galateo. Z listu, który skierował do swej podopiecznej, gdy ta mieszkała już w Bari, wywnioskować można, że Bona nie była zbyt pilną uczennicą, a jej żywy temperament prawdopodobnie uniemożliwiał jej skupienie się na poważnych lekcjach. Galateo bowiem zachęcał ją, by przykładała się do nauki, gdyż jest osobą bardzo inteligentną, a poza tym została stworzona do rządzenia, które wymaga wiedzy. Nauczyciel mile łechtał jej ambicje, pisząc: „Ty jeśli miłymi są dla ciebie nauki, wyrośniesz na największą i najrozumniejszą między kobietami naszego wieku. A jeśli może nauka sprawia ci jeszcze trudności, gdy dołożysz starań, przyniesie ci największą przyjemność”11. Dalej napominał swą uczennicę: „Nie opuszczaj dostojna panienko, nie opuszczaj studiów, do których sama natura, najrozumniejsza matka twoja i nauczyciel twój, mąż świątobliwy i bardzo uczony [czyli Colonna – I.K.] i wszyscy dobrzy ludzie zachęcają cię. Korzystaj z tej szczęśliwości twojego umysłu, abyś nie zaniedbała darów, którymi ciebie natura i los hojnie uposażyli. W żadnej bowiem rzeczy bardziej nie zasługujemy na naganę i karę, jak gdy niewdzięczni odrzucamy i lekceważymy dary natury”12. Chyba jednak żadne z napomnień nauczyciela, by Bona nie trwoniła czasu na zabawy i płoche rozrywki, nie trafiło do jej młodej główki, jak uwaga zamieszczona pod koniec listu: „[…] zacznij po trochu nabywać wiedzę o mężczyźnie, ponieważ urodziłaś się, by rządzić mężczyznami”13. Czy można się więc dziwić, że w późniejszych latach, kiedy została żoną króla Polski, swój udział w rządach traktowała niemal jak sprawę oczywistą, narażając się przy tym na dezaprobatę swoich konserwatywnych poddanych?
Troskliwa Izabela dbając o wykształcenie swojej córki nie zapominała też o dobrym wychowaniu i odpowiednich manierach. Naukę zasad ówczesnego savoir vivre’u, jak również edukację w zakresie trudnej sztuki poruszania się na dworze, powierzono Marii Critopolis, żonie lekarza, Greczynce z pochodzenia. Bona dość szybko opanowała łacinę w mowie i piśmie na takim poziomie, że budziło to niemały podziw współczesnych. Interesowała ją też historia, którą z zapałem studiowała, zwłaszcza dzieje neapolitańskich Aragonów i Mediolanu. Colonna uczył młodą księżniczkę przyrody, matematyki i geografii. Poza tym przyszła królowa Polski pobierała lekcje jazdy konnej, uczestniczyła w polowaniach, które wkrótce stały się jej wielką namiętnością, uczyła się muzyki i śpiewu oraz tańca. Bona okazała się bardzo zdolną uczennicą, dość szybko zdobyła umiejętność gry na kilku instrumentach i osiągnęła biegłość w tańcu.
Intensywna nauka młodej księżniczki trwała bez mała dziesięć lat, a jej nauczyciel Crisostom Colonna tak ocenił efekty swojej pracy: „Księżniczka Bona jest bardzo uczona, okazuje sangwiniczne usposobienie, wzrostu średniego, ani za chuda, ani za tęga, bardzo łagodna, umie na pamięć cztery księgi Wergiliusza, liczne listy Cycerona, epigramy różne, dużo dzieł włoskich, a także poezje Petrarki, pisze i wysławia się w sposób niezwykle uczony”14.
Treść dostępna w pełnej wersji eBooka.
01 Skud – dawna złota lub srebrna moneta włoska, o wartości ½ lira. Jej nazwa pochodzi od łacińskiego słowa „scutum” – tarcza.