Читать книгу Życie miłosne księcia Józefa Poniatowskiego - Iwona Kienzler - Страница 6
Tajemniczy ród Poniatowskich
Оглавлениеrzedziwne to jest dzieło Boskiej Opatrzności: syn królem, ojciec w krześle [senator], a dziad podstarości” – kpiła warszawska ulica w 1764 roku, na wieść o elekcji na króla Polski Stanisława Antoniego Poniatowskiego herbu Ciołek, stryja bohatera naszej opowieści. Nowo obrany władca, który miał być, choć wówczas jeszcze nikt tego nie wiedział, ostatnim monarchą w historii naszego państwa, w przeciwieństwie chociażby do jego poprzedników, dwóch królów z saskiej dynastii Wettinów, nie mógł poszczycić się długim szeregiem utytułowanych przodków.
Wzmiankowany w kąśliwym wierszyku dziadek władcy (a pradziadek bohatera niniejszej opowieści) Franciszek, który świat doczesny opuścił w 1691 roku, istotnie był jedynie podstarościm, czyli zastępcą starosty wykonującym funkcje administracyjne, w tym, od końca XIV stulecia, także funkcję sędziego. Choć czytając przytoczoną definicję można odnieść wrażenie, iż podstarości był znaczną figurą, w rzeczywistości był to skromny urzędnik. Franciszek Poniatowski sprawował swą funkcję w dobrach rzeszowskich Hieronima Augustyna Lubomirskiego. Historycy i biografowie rodu Poniatowskich zastanawiają się, jakim cudem ten skromny urzędnik poślubił pannę ze znamienitego rodu, a na dodatek dość zamożną, Helenę Niewiaromską, herbu Ligęza. Stało się tak zapewne za sprawą protekcji samego Lubomirskiego, którego sympatię w jakiś tajemniczy sposób zaskarbił sobie Franciszek. Para doczekała się czwórki dzieci, w tym urodzonego 15 września 1676 roku, we wsi Chojnik, Stanisława.
I właśnie z osobą Stanisława, ojca ostatniego króla Polski, jak również dziadka po mieczu księcia Józefa Poniatowskiego wiąże się pewna tajemnica. Otóż, istnieje hipoteza, jakoby był on w rzeczywistości nieślubnym synem hetmana wielkiego litewskiego Kazimierza Pawła Sapiehy i jego żydowskiej kochanki, którego hetman oddał na wychowanie właśnie Franciszkowi i jego żonie. Nie wiem tylko, jaki interes mieliby państwo Poniatowscy w adopcji hetmańskiego bękarta. Pewnym uzasadnieniem mogłaby być bezdzietność pary, ale zanim Stanisław zjawił się na świecie, Franciszek i Helena, mieli już jednego syna – Józefa. Teoria ta jest więc dość niepewna. Z kolei inna, jeszcze mniej prawdopodobna hipoteza głosi, jakoby to właśnie Helena Niewiaromska była metresą Sapiehy, którą Niewiaromscy razem z nieślubnym dzieckiem ochrzcili i przyjęli na łono rodziny, a następnie wydali za Franciszka, za co otrzymali sowite wynagrodzenie od Sapiehów. Jeżeli nawet tak było, to owym dzieckiem nie był Stanisław, ale właśnie Józef, najstarszy syn Heleny, który zmarł bezpotomnie. Tak czy inaczej, zwolennicy spiskowej teorii dziejów twierdzą, że nasz ostatni król, jego bracia i siostry, w tym również bohater niniejszej opowieści, był po matce Żydem. A więc mielibyśmy Żyda na tronie Polski, co oczywiście wyjaśnia jego niecne poczynania i totalną nieudolność, które doprowadziły do upadku naszej ojczyzny. Zwolennikiem tej teorii był chociażby Jerzy Łojek, który całą sprawę wyłuszczył we wstępie do wydanych w 1979 roku Pamiętników synowca Stanisława Augusta, autorstwa imiennika i bratanka monarchy, Stanisława Poniatowskiego.
Niestety, wszystkich zwolenników spiskowych teorii, szukających wszędzie żydowskich spisków w dziejach naszego kraju, muszę rozczarować: współcześni historycy słysząc powyższe twierdzenia uśmiechają się z politowaniem. Argumenty, podnoszone przez Łojka, skutecznie obalił w 1980 roku J. Wiśniewski w swoim polemicznym artykule W sprawie pochodzenia rodu króla Stanisława Augusta, opublikowanym w „Kwartalniku Historycznym”. Także wcześniejsi badacze, w tym Boleśnic-Kozłowski, autor wydanej w 1923 roku książki Józef książę Poniatowski i jego ród, między bajki wkładają opowieść o żydowskich korzeniach rodu Poniatowskich. Faktem jest, iż na domniemane żydowskie pochodzenie ostatniego koronowanego władcy Rzeczypospolitej z lubością powoływali się jego antagoniści.
Uznania w oczach historyków, nie zyskała też teoria wywodząca ród Poniatowskich z gorącej Italii, propagowana zawzięcie przez popleczników króla Stasia. Według niej protoplastą rodu był Giuseppe Salinguerra, urodzony w 1612 roku i pochodzący ze starej patrycjuszowskiej rodziny Torellich (wg niektórych źródeł: Torrelich), osiadłej w północnych Włoszech. Pierwszym znanym przodkiem tego szacownego włoskiego rodu miał być, żyjący w XI wieku Pietro Torello (Torrelo), założyciel patrycjuszowskiej dynastii Salinguerra, której członkowie rządzili komuną miejską Ferrary, a nawet konkurowali o wpływy z rodem d’Este. Potomek tego rodu, wspomniany Giuseppe, który w połowie XVII stulecia przyjechał do Krakowa, został już na zawsze w Polsce. Przyczyna tej decyzji była bardzo romantyczna: gorący Włoch zakochał się w pięknej Polce, Jadwidze Maciejowskiej, herbu Ciołek, którą w 1650 roku pojął za żonę. Po uzyskaniu polskiego szlachectwa przybrał nazwisko od posiadanego majątku Poniatów.
Owa teoria wydaje się być wyjątkowo dokładnie udokumentowana, gdyż w archiwum Poniatowskich we Francji zachowały się dokumenty, opracowane w XIX wieku i uzupełniane w następnym stuleciu, ale budzą one wątpliwości historyków, właśnie ze względu na ich zdumiewającą dokładność. Tablice genealogiczne i opisy tam zawarte są tak drobiazgowe, że aż niewiarygodne. Każdy historyk, nawet pobieżnie obeznany z dokumentacją genealogiczną wie, że tak dokładne dokumenty nie istnieją nawet w odniesieniu do rodzin panujących, zwłaszcza jeżeli chodzi o czasy średniowieczne. Żeby się o tym przekonać, wystarczy sięgnąć chociażby do biogramów władców średniowiecznych, w których aż roi się od niedomówień i znaków zapytania, wszak w tej epoce, kiedy jedynie nieliczni posiedli trudną sztukę czytania i pisania, nie przywiązywano takiej wagi do ścisłych dat i dokładnej rachuby czasu, jak współcześnie, nie prowadzono też ksiąg metrykalnych. Tymczasem w dokumentacji Poniatowskich zawarte są dokładne daty urodzin, ślubów i śmierci dotyczące osób żyjących w początkach wieków średnich, co rodzi zrozumiałe podejrzenie o mistyfikację. Gwoli sprawiedliwości należy dodać, iż sam król Stanisław August Poniatowski nigdy nie powoływał się na swoje rzekome „włoskie” korzenie, jak również nigdy nie wypowiadał się na temat pochodzenia swego ojca, natomiast jego bratanka, księcia Józefa skomplikowane sprawy genealogii w ogóle nie interesowały.
Trzeba jednak przyznać, iż synowie Franciszka, który od 1680 roku był już łowczym podlaskim, a na rok przed śmiercią w 1690 roku „dochrapał się” stanowiska cześnika wyszogrodzkiego, zrobili zdumiewająco zawrotną karierę. Ich ojciec musiał dostrzec w nich niemałe talenty, skoro zdecydował się na dość drogą inwestycję w ich przyszłość i wysłał obu synów na studia do Wiednia. Stanisław liczył sobie wówczas lat trzynaście. Jednak obu braciom niezbyt podobała się kariera naukowa, skoro przy pierwszej okazji, nie bacząc na ojcowski zakaz, czmychnęli do armii austriackiej, która właśnie szykowała się do walki z Turcją. To właśnie wówczas obaj Poniatowscy zyskali uznanie w oczach możnego generała w służbie austriackiej Michała Sapiehy, a z czasem młodszy z braci został zaufanym człowiekiem rodu Sapiehów, ubiegającego się o prymat możnowładczy na Litwie. Generał Michał Sapieha, chcąc zapewnić Stanisławowi odpowiednią pozycję i majątek, ożenił go z zamożną wdową po Szymonie Karolu Ogińskim, wojewodzie mścisławskim, Teresą Wojnianką-Jasieniecką. Niestety, młody protegowany Sapiehy na własnej skórze przekonał się, iż dobrymi chęciami jest piekło wybrukowane, bowiem generał, chcąc dla niego dobrze, wpakował go w kłopoty. Po pierwsze, jak nieco enigmatycznie zanotował później w swym pamiętniku Stanisław: „Wiek damy niezupełnie odpowiadał wiekowi kawalera”[1]. Mówiąc prosto z mostu: panna młoda była po prostu dość leciwa, a poza tym obarczona gromadką dorosłych już dzieci. Jej majątek, który w zamyśle Michała Sapiehy miał być rekompensatą dla Stanisława za poślubienie wdówki, która czasy swojej młodości miała już dawno za sobą, okazał się obciążony, a należące do niej dobra znajdowały się dosłownie w opłakanym stanie. Wobec takiego stanu rzeczy, młody małżonek, zamiast dotrzymywać towarzystwa w życiu i łożu swojej podstarzałej żonie, spakował się czym prędzej i wyjechał za granicę, a konkretnie do Szwecji, gdzie przeszedł na służbę tamtejszego monarchy.
Karol XII, władający Szwecją w latach 1697–1718, nie był bynajmniej człowiekiem tuzinkowym, ani łatwym we współżyciu. A o zdobyciu jego sympatii mogli marzyć jedynie nieliczni. Udało się to jednak dwóm Polakom: Stanisławowi Leszczyńskiemu, który protekcji szwedzkiego władcy zawdzięczał koronę Rzeczypospolitej oraz właśnie Stanisławowi Poniatowskiemu. Ten ostatni stał się oddanym towarzyszem walk króla Szwecji, jak również człowiekiem, któremu władca bez wahania powierzał najtrudniejsze misje dyplomatyczne. Sam Karol był typowym wojakiem, człowiekiem odnajdującym się w ogniu bitewnym, bardziej ceniącym sobie proste, niektórzy twierdzą wręcz, że prostackie i prymitywne obozowe życie niż dyplomatyczne rozmowy czy salonowe rozgrywki. Te ostatnie zostawiał więc pozostającemu na jego służbie Poniatowskiemu. A ten okazał się urodzonym dyplomatą, który nie tylko z powodzeniem prowadził wszelkie negocjacje w ramach stosunkowo wówczas skomplikowanej dyplomacji europejskiej, ale doskonale sobie radził także w rokowaniach z Turcją. Udało się mu dokonać wręcz niewiarygodnej rzeczy: nie tylko doprowadził do upadku dwóch wezyrów, ale także skłonił Turcję, ku niekłamanemu zadowoleniu swego mocodawcy, Karola XII, do wypowiedzenia wojny Rosji.
Notowania zdolnego szlachcica znacznie wzrosły po bitwie pod Połtawą w 1709 roku, kiedy, dając dowód nie tylko wielkiej odwagi, ale też i lojalności wobec monarchy, uratował Karola XII przed dostaniem się do niewoli rosyjskiej. Król, w dowód wdzięczności mianował go generałem kawalerii, a sam Poniatowski został nie tylko jednym z najbardziej zaufanych doradców królewskich, ale głównym filarem jego polityki. O jego zasługach na tym polu świadczy chociażby fakt, że sporo miejsca poświęcił mu sam Wolter, w swojej Histoire de Charles XII (Historii Karola XII), wyrażając się o Polaku z niemałym uznaniem i rozsławiając jego nazwisko w całej Europie. Stanisław pozostawał na służbie u szwedzkiego władcy aż do śmierci tego ostatniego w 1719 roku, kiedy zdecydował się na karierę polityczną w ówczesnej Rzeczypospolitej.
Było to dość śmiałe i ryzykowne posunięcie, bowiem jego dotychczasowy pracodawca, Karol XII, był skonfliktowany z Augustem II Mocnym, władającym wówczas naszym państwem. Co więcej, za sprawą szwedzkiego monarchy, Sas stracił na pewien czas koronę na rzecz Stanisława Leszczyńskiego. Ale Poniatowski był urodzonym dyplomatą i zdobycie sympatii kolejnego władcy okazało się dla niego przysłowiową bułką z masłem. Pomogła mu w tym zresztą następczyni Karola, królowa Ulryka Eleonora, wysyłając go z jakimś tajemniczym dokumentem do Augusta. Historycy sądzą, iż był to dokument zrzeczenia się przez Wettina tronu na rzecz Stanisława Leszczyńskiego z 1706 roku. Oczywiście, jak łatwo można się domyślić, Poniatowski bez najmniejszego problemu wkradł się w łaski króla i, co ważniejsze, zyskał kolejnego możnego protektora – wszechwładnego wówczas feldmarszałka saskiego Jakuba Henryka Flemminga, który odtąd patronował jego karierze politycznej. Stanisław Szenic twierdzi wręcz, że Poniatowski był podporą tronu Augusta II Mocnego, który dosłownie obsypał go łaskami. Były protegowany jego śmiertelnego wroga w ciągu zaledwie trzech lat został łowczym litewskim, generałem-lejtnantem, podstolim litewskim, a w 1722 roku podskarbim wielkim litewskim. Mało brakowało, a w 1728 roku zostałby nawet hetmanem wielkim koronnym, czego życzył sobie monarcha po śmierci hetmana Stanisława Mateusza Rzewuskiego. Tego jednak było stanowczo za wiele i potężne rody Ogińskich, Potockich czy Wiśniowieckich podniosły takie larum, że plan monarchy spalił na panewce. Na otarcie łez, król mianował swego protegowanego w 1752 roku wojewodą mazowieckim i jednocześnie regimentarzem‹1› wojsk koronnych.
Na szczęście Stanisław związał się z Familią, jak określano wówczas możny ród Czartoryskich, który zdobywał coraz większe znaczenie w ówczesnej Rzeczypospolitej. Na czele owego stronnictwa, do którego dołączył też Poniatowski, stali dwaj bracia Czartoryscy – Michał, późniejszy podkanclerzy litewski i August, późniejszy wojewoda ruski. Trzecią ważną osobą w tej rodzinie była ich młodsza siostra – Konstancja, kobieta o niebywałej inteligencji i równie nietuzinkowej urodzie. Panna, która mogłaby wybierać spośród najmożniejszych kawalerów w kraju, zupełnie niespodziewanie zakochała się właśnie w czterdziestoczteroletnim, już owdowiałym Stanisławie Poniatowskim. Właściwie nie ma się czemu dziwić, bowiem ten były szwedzki generał, bywały w świecie dyplomata, robił niemałe wrażenie na przedstawicielkach płci pięknej. Według relacji znającego go osobiście Marcina Matuszewicza, protegowany Flemminga był „na twarzy piękny, w sobie hoży, trzeźwy i udatny […], jako zaś był piękny, od dam, a jako śmiały i rozumny, od mężczyzn był estymowany i promowany”[2]. Poza tym, choć był nuworyszem na magnackich salonach, mógł się poszczycić ogładą nabytą w wielkim świecie, przyjaźnią z monarchą szwedzkim oraz znajomością kilku języków. Dziadek bohatera niniejszej publikacji biegle władał szwedzkim, francuskim, niemieckim i łaciną. Co prawda Stanisław Szenic zwraca uwagę, że w jego listach pisanych po francusku, wręcz roi się od błędów gramatycznych i ortograficznych, ale takie „usterki” zawiera też korespondencja Maurycego Saskiego, nieślubnego syna Augusta II Mocnego, było nie było marszałka Francji, a poza tym nikt się wówczas takimi drobiazgami nie przejmował.
Konstancja musiała być pod silnym urokiem „pięknego” światowca, Stanisława Poniatowskiego, skoro właśnie to jego upatrzyła sobie na kandydata na męża. A jej wybranek był zaledwie dwa lata młodszy od jej ojca, księcia Kazimierza Czartoryskiego, a od niej samej był starszy aż o dwadzieścia siedem lat. Musiał być to związek z miłości, bowiem o zawarciu małżeństwa nie zadecydowały względy finansowe. Wręcz przeciwnie, patrząc na genealogię i majątek rodziny pana młodego i jego wybranki możemy wręcz mówić o mezaliansie popełnionym przez Konstancję.
Jak współcześnie ustalili badacze, do XVIII stulecia Poniatowscy zaliczali się do średniej, a być może nawet, w pewnych okresach, drobnej niezbyt zamożnej szlachty. Sam Stanisław otrzymał swoją pierwszą królewszczyznę, którą były bogate dobra tucholskie, dopiero za sprawą Flemminga. Tymczasem Czartoryscy, choć szczyt ich potęgi miał dopiero nadejść, mogli poszczycić się nie tylko znacznie większym majątkiem, ale też imponującym pochodzeniem: ich rodzina wywodziła swój rodowód wprost od Korygiełly, syna Gedymina, brata króla Władysława Jagiełły. Ów Korygiełło miał otrzymać od króla Czartorysk, od którego on sam, jak również jego potomkowie zwać się poczęli Czartoryskimi. Tę wersję pochodzenia rodziny podaje w wątpliwość profesor Kazimierz Stadnicki w swoim wydanym w 1867 roku dziele pt.: Bracia Władysława-Jagiełły Olgierdowicza króla Polski, Wielkiego Xięcia Litwy, gdzie udowadnia, że Czartoryscy pochodzą od Rurykowiczów, a nie od Gedymina i najprawdopodobniej istnieli już w czasach, w których ród Gedymina jeszcze nie istniał. Dowodem ich pochodzenia miała być pieczęć Pogoń Litewska, ale Stadnicki udowodnił, że sam herb pochodzi od świętego Jerzego i używany jest przez wiele rodów wywodzących się od Ruryka.
Pierwsza wzmianka o Czartoryskich pochodzi z roku 1440, w którym zamordowali Zygmunta Kiejstutowicza. Co ciekawe, jeden z przodków Konstancji, Iwan Czartoryski zapisał się niechlubnie na kartach naszych dziejów jako uczestnik nieudanej próby zamachu na życie króla Kazimierza Jagiellończyka. Tytuł książęcy Czartoryscy otrzymali dopiero w akcie Unii Lubelskiej, ale do połowy XVIII stulecia rodzina Czartoryskich nie miała żadnego wpływu i znaczenia. Twórcą potęgi rodu był nieprzeciętnie inteligentny książę Michał Fryderyk Czartoryski – brat Konstancji.
Być może Konstancja zdecydowała się poślubić, bądź co bądź, mocno podtatusiałego Stanisława Poniatowskiego ze względu na jego inteligencję. Panna Czartoryska, w przeciwieństwie do większości dam z tego okresu, otrzymała wyjątkowo staranne wykształcenie, a ją samą współcześni oceniali jako „jedną z najrozumniejszych i najuczeńszych dam w całej Rzeczypospolitej”[3]. Zapewne doszła do wniosku, że Stanisław, choć już niemłody, bardziej pasuje do niej intelektualnie niż nawet najprzystojniejszy i szczycący się wspaniałymi koneksjami młodzieniec. Poza tym Poniatowski miał bardzo nowoczesne poglądy polityczne, będące owocem jego zagranicznych wojaży, czym także mógł zaimponować tej nietuzinkowej kobiecie. Zapewne małżeństwo Stanisława i Konstancji nie doszłoby do skutku, gdyby nie wstawiennictwo Flemminga, który sobie znanymi sposobami przekonał oporną rodzinę panny młodej, by wydali ją za byłego szwedzkiego generała. Zapewne bracia Czartoryscy sami docenili też niemałe zdolności polityczne swego przyszłego szwagra, uznając, że można je wykorzystać dla dobra Familii.
I tak 14 września 1720 roku panna Czartoryska i Stanisław Poniatowski przysięgli sobie wierność przed Bogiem. Wbrew pozorom było to udane stadło, a para doczekała się sporej gromadki dzieci. Konstancja bardzo kochała męża, o czym świadczą jej listy, pisane do często podróżującego Poniatowskiego, pełne słów miłości i tęsknoty za nieobecnym towarzyszem życia. Poza tym Stanisław nie tylko dorównywał żonie pod względem intelektualnym, ale także jako kochanek. Był człowiekiem żywotnym biologicznie, pierwsze dziecko spłodził w wieku 44 lat, a ostatnie w wieku lat 59.
Z ośmiorga dzieci państwa Poniatowskich najdalej zaszedł oczywiście Stanisław Antoni, który został królem Rzeczypospolitej Obojga Narodów, po wstąpieniu na tron obierając imię Stanisław August, oraz Michał Jerzy Poniatowski, który został prymasem. Niestety, rodzice nie dożyli triumfu obu swych synów, podobnie jak dwaj inni bracia – Aleksander i Franciszek. Pierwszy z nich, zdolny i utalentowany Aleksander, zginął na polu bitwy w wieku zaledwie 19 lat, a drugi, chory na epilepsję, dożył 23 roku życia. Bracia Poniatowscy wiele zawdzięczali swoim rodzicom, zwłaszcza matce, która dbała o ich staranne wykształcenie. Konstancja dbała także o dobro swoich dwóch córek, Izabelli i Ludwiki Marii, w sposób, w jaki wówczas robili to wszyscy rodzice – starając się dobrze wydać je za mąż, co jej się zresztą udało. Starsza z sióstr wyszła za Jana Klemensa III Branickiego, natomiast młodsza, Ludwika poślubiła Jana Jakuba Zamoyskiego.
Stanisław Poniatowski, wchodząc do możnego rodu i zarazem rosnącego w siłę stronnictwa politycznego, zmienił też swą orientację polityczną, zwracając się w kierunku Rosji, która według niego mogła być jedynym gwarantem ewentualnych reform, które zamierzała przeprowadzić Familia. On sam zresztą jak lew walczył o ich uchwalenie, domagając się na sejmie w 1738 roku chociażby zreformowania armii oraz systemu podatkowego. Co więcej, w 1744 roku wydał anonimowo publikację pt. List ziemianina z prowincji do pewnego przyjaciela w innym województwie, będącą de facto projektem reform. Poniatowski postulował powiększenie armii, reformę skarbu, opodatkowanie szlachty, nadanie równych praw różnowiercom i popierał rozwój miast, a przede wszystkim – wzywał do ograniczenia liberum veto. Był aktywny politycznie tak długo, jak pozwalały mu siły, ale swoje postępowe poglądy zaszczepił swoim synom, których wychowywał dość surowo. Kiedy wyprawiał ich za granicę, „po nauki”, jak niegdyś mówiono, zaopatrywał ich w cały system nakazów i zakazów, m.in. biorąc od nich zobowiązanie, aby nigdy nie pili wina „lub innych napoi gorących”[4]. O dziwo, młodzieńcy bardzo poważnie traktowali ojcowskie zalecenia i na przykład Stanisław Antoni, późniejszy król, rzeczywiście nigdy nie brał do ust alkoholu. Na emeryturę polityczną Poniatowski odszedł w wieku siedemdziesięciu siedmiu lat, wkrótce po otrzymaniu kasztelanii krakowskiej. 27 października 1759 roku zmarła Konstancja, którą Stanisław przeżył o trzy lata, umierając 30 sierpnia 1762 roku.
Wychodzące wówczas w Warszawie „Wiadomości Uprzywilejowane Warszawskie” zamieściły nekrolog, będący właściwie panegirykiem ku czci zmarłego: „Ogłaszają dzwony tutejsze po wszystkich kościołach zejście z tego świata J. Pana Stanisława Poniatowskiego kasztelana krakowskiego, który w dobrach swoich, Rybkach, pod Lublinem leżących d. 28 [sic!] tego miesiąca dokonał życie swoje chwalebne. […] Ten pan jeszcze z młodych lat napełnił swą sławą Europę i ozdobił historję wieku naszego przez swe wielkie dzieła, o których już wielu historyków w różnych językach pisało. Jakiej odwagi i dzielności ten Pan był, świadkiem są postrzały, które w różnych potyczkach odniósł. Jego męstwo z mądrością złączone tak wielce sobie szacował ów wielki bohater, król szwedzki Karol XII, iż go uczyniwszy w swoim wojsku generałem, do największych i najtrudniejszych rzeczy zażywał”[5].
Treść dostępna w pełnej wersji eBooka.
Przypisy:
1 Za: S. Szenic, Większy niż król ten książę, Warszawa 1976, s. 6.
2 Za: tamże, s. 8.
3 Za: tamże.
4 Za: J. Skowronek, Książę Józef Poniatowski, Wrocław 1984, s. 9.
5 Za: M. Makowski, Kariera rodu Ciołków-Poniatowskich, w: Kronika Zamkowa, t. 1–2 (57–58), Warszawa 2009, s. 103.
1 Regimentarz – w dawnej Polsce dowódca wydzielonego korpusu (dywizji) wojska, zastępca hetmana albo dowódca pospolitego ruszenia czy konfederacji szlacheckich.