Nic bez Boga nic wbrew Tradycji
Реклама. ООО «ЛитРес», ИНН: 7719571260.
Отрывок из книги
Książka, którą oddaję w ręce i pod osąd czytającej publiczności, stanowi podsumowanie kolejnego etapu w historii moich studiów nad karlizmem, podjętych jeszcze w ostatniej dekadzie ubiegłego stulecia. Ich poprzedni plon stanowiły przede wszystkim: obszerny rozdział o karlizmie w mojej książce o kontrrewolucji monarchistycznej i katolickiej w krajach romańskich, opublikowanej w 2002 i wznowionej w 2006 roku1, oraz studium na temat socjalistycznej dewiacji w ruchu karlistowskim, zaistniałej w latach 60. i 70. ubiegłego wieku, ogłoszone w 2011 roku2. Pomiędzy tymi dwoma rozprawami (i później) opublikowałem też szereg artykułów o różnych aspektach karlizmu w pracach zbiorowych i w czasopismach naukowych3 – również w języku kastylijskim i w Hiszpanii4, haseł encyklopedycznych, a także niemałą liczbę drobniejszych przyczynków, biogramów, not informacyjnych i przekładów, których pedantyczną enumeracją nie będę nużył czytelników5.
Zanim dokonam prezentacji zawartości tego zbioru, roztropnie będzie powiadomić, czego w nim Czytelnik nie znajdzie. Przede wszystkim nie ma tu systematycznego i chronologicznego wykładu historii karlizmu. Jest to bowiem praca o (tradycjonalistycznej) filozofii politycznej karlizmu, a nie o jego dziejach. Fakty historyczne są przywoływane jedynie o tyle, o ile było to niezbędne dla rozjaśnienia i wskazania zdarzeniowego kontekstu poruszanych problemów, jak na przykład „kwestii dynastycznej”, będącej bezpośrednią przyczyną narodzin karlizmu jako ruchu protestu przeciwko złamaniu zasad sukcesji tronu. Jeśli, mimo wszystko, ktoś poczułby się zawiedziony tym brakiem – zwłaszcza barwnego i fascynującego aspektu heroicznego wojen karlistowskich – to mogę go tylko zaprosić do lektury wspomnianego rozdziału mojej książki o kontrrewolucji, gdzie dzieje karlizmu zostały przedstawione. Wprawdzie dysponując wówczas znacznie skromniejszą niż dziś bazą źródłową, nie ustrzegłem się tam pewnych braków i nieścisłości, nadto zaś nie mogłem oczywiście uwzględnić okresu najnowszego, to jednak pozwolę sobie wyrazić nieskromnie opinię, że jak dotąd nikt w Polsce nie przedstawił pełniejszego obrazu historii tego ruchu.
.....
Tym bardziej zatem nacjonalizm jest wykluczony w tradycjonalizmie karlistowskim. Pobożni campesinos z Nawarry czy Kraju Basków, najbardziej ofiarnie walczący w wojnach karlistowskich, wznosili okrzyk (grito) bojowy: ¡Viva la Réligion, muera la Nación!316. W przedmowie do Zwięzłej historii legitymizmu hiszpańskiego głównego dziejopisa karlizmu – Melchora Ferrera, pada kategoryczne stwierdzenie: „nie jesteśmy nacjonalistami, ponieważ jesteśmy Hiszpanami, a jako Hiszpanie, katolikami”317. Czołowy współczesny myśliciel karlistowski – Miguel Ayuso akcentuje nieobecność (ausencia) nacjonalizmu hiszpańskiego, jako jedną z kardynalnych różnic pomiędzy tradycją hiszpańską a europejską oraz przyczyn historycznej konfrontacji Hiszpanii z Europą. Dlatego „popełnilibyśmy ciężki błąd chcąc znaleźć klucz wyjaśniający [Hispanidad] w nacjonalizmie, ponieważ najprawdziwsza myśl hiszpańska nigdy nie zniżyła się do szowinizmu lub nacjonalizmu”318. Bycie Hiszpanem może być „dogłębnie scharakteryzowane przez słowa takie, jak »braterskość« (hermandad), »uniwersalizm« i »misja»”319. Jak zaznacza z kolei wielki romanista i filozof prawa Álvaro d’Ors, myśl hiszpańska „w konfrontacji z ubóstwieniem polemicznego i politycznego konceptu »narodu« (nación) kultywowała miłość do naturalnej i moralnej rzeczywistości »ojczyzny« (patria)”320. Te samooceny karlistów potwierdza w zupełności związany z partią socjalistyczną badacz nacjonalizmu hiszpańskiego – Andrés de Blas Guerrero, który zauważa, że w oczach tradycjonalistów „Ołtarz (el Altar) i Tron (el Trono) wydawały się pewniejsze niż Państwo (el Estado) i Naród (la Nación)”321.
Jakkolwiek mogłoby to wydawać się na pierwszy rzut oka paradoksalne, słowo »naród« (nación) – w przeciwieństwie do swojskiego pueblo, które może oznaczać zarówno wioskę, miasteczko, lud i naród – jest w oczach tradycjonalistów słowem „cudzoziemskim”, zabsorbowanym przez oświeceniowych i liberalnych afrancesados („sfrancuziałych”). Dla karlizmu pueblos nie są „narodami” (naciones), definiowanymi we współczesnym języku politycznym przez cechy fizyczne albo przez wyrażenie woli: geografię, rasę, język, codziennie odnawiany plebiscyt322; pueblos są tradycjami, czyli doświadczeniami tych konkretnych wspólnot akumulowanymi w ich historii323. Natomiast słowo nación zostało przyswojone przez „sfrancuziałych” w charakterystycznym dla ideologii oświeceniowej – i wkrótce już rewolucyjnej – znaczeniu nowej, demokratyczno–egalitarnej formuły identyfikacji, wymyślonej dla zastąpienia pustki powstałej po rozkruszeniu tradycyjnej, hierarchicznej i stanowej struktury społecznej, zwieńczonej zsakralizowaną władzą królewską. Według znanej koncepcji Benedicta Andersona (nawet jeśli odłożyć na bok jego wielce dyskusyjną tezę „ontologiczną” co do „wyobrażeniowego” charakteru narodu), tak pojęty – jako homogeniczna i egalitarna masa, złożona z równych sobie i autonomicznych jednostek – naród miał stać się nowym rodzajem „cementu” społecznego po rozpadzie spoiwa religijnego, dynastycznego i czasu sakralnego324. Również i hiszpańscy protonacjonaliści proweniencji oświeceniowej i liberalnej pojmowali naród dokładnie w tym samym sensie, co francuscy rewolucjoniści, to znaczy takim, który niezwykle trafnie i lapidarnie zarazem interpretuje marksistowski historyk Jean Plumyène: „Rewolucja Francuska wymyśliła Naród przeciwko królowi, prawowitość z dołu przeciwko prawowitości z góry”325. W trakcie najazdu napoleońskiego 1808–1813 afrancesados stanęli jednak przed dylematem właśnie z „narodowego” punktu widzenia zasadniczym: próbować nauczyć rodaków „racjonalnego myślenia” przy pomocy kolb francuskich karabinów, kolaborując z najeźdźcą i marionetką w ręku swego cesarskiego brata – »Józefem I«, czy też stanąć po stronie pueblo realnego, czyli właśnie walczących zaciekle z najeźdźcami owych „zacofanych” chłopów, dowodzonych częstokroć przez mnichów–gerylasów. Dylemat ten podzielił hiszpańskich liberałów, lecz przyszłość, wskutek rozwoju wypadków, należała do tych, którzy jednak wzięli udział w wojnie o niepodległość (Guerra de la Independencia), koncypując zarazem pierwszą w historii Hiszpanii konstytucję pisaną, uchwaloną przez Kortezy w Kadyksie w 1812 roku, skopiowaną niemal dosłownie z francuskiej (thermidoriańskiej) konstytucji z 1795 roku i opartą o zasadę „suwerenności narodu”. W 3. artykule stwierdzała ona dobitnie: „Głównym podmiotem władzy jest naród, z tego względu jemu tylko przysługuje prawo ustanawiania praw zasadniczych”326.
.....