Читать книгу Przyczajony geniusz. Opowieści o Januszu Gajosie - Jacek Wakar - Страница 7

Оглавление

Imponował mi od zawsze. Nie, nie od roli Janka Kosa, bo moda na „Czterech pancernych i psa” jakoś mnie – urodzonego we wczesnych latach siedemdziesiątych – ominęła. I nie – choć już bardziej – jako Turecki w „Kabarecie Olgi Lipińskiej”. Innych jako dzieciaki mieliśmy wówczas idoli.

Zaczęło się od telewizyjnych spektakli Kazimierza Kutza, przede wszystkim genialnych „Opowieści Hollywoodu”. Wiedziałem już, że chcę iść w stronę pisania o teatrze, dlatego śledziłem każdy krok tego aktora. Nie dało się inaczej, bo od kiedy sięgam pamięcią – Janusz Gajos należał do konstelacji gwiazd świecących najjaśniej. To było całkiem oczywiste, ale nigdy się z tym nie narzucał. Grał główne role u najważniejszych polskich reżyserów – oglądałem „Ucieczkę z kina »Wolność«” Wojciecha Marczewskiego, zwolnione z półek „Przesłuchanie” Ryszarda Bugajskiego, „Trzy kolory. Biały” Krzysztofa Kieślowskiego, myśląc, że nikt nie zrobiłby tego lepiej. Już wtedy stanowił dla mnie jeden z punktów odniesienia.

A jednocześnie miałem do Gajosa blisko. Wystarczyło przejechać przez Wisłę i już był Teatr Powszechny, wtedy jeden z dwóch, może trzech najważniejszych adresów teatralnych Warszawy. Chłonąłem wszystko, co zagrał, a że szczególnie upodobał sobie małą scenę, niejednokrotnie miałem go dosłownie na wyciągnięcie ręki. Mogłem oglądać jego role, jednocześnie przechodząc jedyny w swoim rodzaju kurs aktorskiej sztuki. I wtedy zobaczyłem, że wielki już aktor nie musi być czarodziejem, prestidigitatorem żonglującym cyrkowymi sztuczkami. Bardziej ciekawy, niejednokrotnie przejmujący jest, gdy czas rzeźbi bruzdy na jego twarzy, a na czole widać pot. Wtedy nauczył mnie Gajos czegoś istotnego – że od aktora ważniejszy jest człowiek. Tylko nie w każdym aktorze łatwo to dostrzec.

Nie ma znaczenia, czy dziś w swoim fachu jest największy, czy jest jednym z kilku. Może – jak uważają liczni – przejął pałeczkę od Tadeusza Łomnickiego, a może jedzie z kilkoma jeszcze sobie równymi w szpicy peletonu. Nieważne. Bardziej istotna jest życiowa droga Janusza Gajosa, która zaprowadziła go do punktu, w którym jest dzisiaj. Nie wiodła prosto, bez zakrętów. Przeciwnie obfitowała w przeszkody, które niejednemu nakazałyby odwrót i szukanie całkiem innego życia. Czterokrotne zdawanie do Szkoły Filmowej, a w międzyczasie terminowanie w lalkowym teatrze w Będzinie, gdzie poczuł zapach scenicznego kurzu, ale i odebrał lekcję pokory. Najpierw czas poza Warszawą, z dala od reflektorów, a potem zdobywanie szlifów w komedii, zapewne najtrudniejszym, ale i niewystarczająco poważanym teatralnym gatunku.

No i ten Kos… Popularność, jaką dziś nawet trudno sobie wyobrazić. Stadiony pełne wiwatujących fanów, pewnie i niemałe apanaże. Można się było w tym osadzić, przecież niejeden wymarzyłby sobie taki prezent od losu.

A potem Turecki, który wrył się we wspólną polską świadomość tak samo jak Edek, e tam, bardziej niż Edek z Mrożkowego „Tanga”. Życie Janusza Gajosa to ciągła ucieczka przed rolami, które do tego stopnia się z nim zrosły, że mogły stać się pułapką na zawsze. Dziś jednak słyszymy „Gajos” i przed oczami przesuwa się szereg jego kreacji. Dopiero potem przypominamy sobie o Janku i Tureckim, albo i nie. To wielkie jego zwycięstwo.

Jest ciągle w uderzeniu, czego dowodem role w „Body/Ciało” Małgorzaty Szumowskiej i „Klerze” Wojciecha Smarzowskiego. Jednak z książki, którą wzięli Państwo do rąk, najpierw wyłania się Człowiek, a dopiero potem Aktor. Dwadzieścia jeden rozmów z przyjaciółmi i współpracownikami Janusza Gajosa przynosi portret mężczyzny delikatnego, introwertycznego, wycofanego, ale i świadomego swej siły. Moi rozmówcy na opowieści o Gajosie godzili się bez zastanowienia. Dzień po dniu utwierdzałem się w przekonaniu, że akurat on nie ma w tym niełatwym przecież środowisku elektoratu negatywnego. Mówiąc, zazwyczaj uśmiechali się, a ja wręcz czułem bijące od nich ciepło. Chciałbym, aby ta książka była dla Niego nieoczekiwanym prezentem – prezentem dla wielkiego artysty, ale przede wszystkim zwyczajnie bardzo fajnego człowieka.

Dziękuję wszystkim, którzy przyczynili się do jej powstania.

Jacek Wakar

Przyczajony geniusz. Opowieści o Januszu Gajosie

Подняться наверх