Читать книгу Drobinki nieśmiertelności - Jakub Ćwiek - Страница 4

WSTĘP,
KTÓRY WARTO PRZECZYTAĆ

Оглавление

We wrześniu 2015 roku wyruszyliśmy z ekipą w trasę śladami własnej POPświadomości. Taki termin ukuliśmy wraz z Agatą Krajewską aka kreską_, by należycie oddawał charakter i założenia akcji, którą sobie wydumaliśmy pewnego zimowego wieczoru, wracając do Warszawy ze szkolenia branżowego. Mieliśmy w planach pojechać w kultowe dla popkultury miejsca i z orężem w postaci wiedzy, wspomnień i wrażeń powiązanych z danymi punktami programu wycieczki (i dziełami, których w jakiś sposób były częścią) zmierzyć się z tym, co nas ukształtowało. Trochę jak Luke Skywalker, gdy po raz pierwszy miał stanąć naprzeciw Dartha Vadera, z tą jednak różnicą, że my wiedzieliśmy, że popkultura to nasz rodzic. Nieważne, krytycy, publicyści, blogerzy, muzycy, fotografowie, pisarze czy filmowcy – z niej jesteśmy i w niej tkwimy.

Nie będę się tutaj skupiał na przebiegu podróży, bo napisaliśmy o tym całą książkę zatytułowaną właśnie Przez Stany POPświadomości. Tam znajduje się pełna relacja (pisana na kilka głosów), trochę anegdot, przemyśleń, spostrzeżeń i sporo zdjęć. Muszę jednak wspomnieć o moim prywatnym celu związanym z tą wyprawą. Otóż zainspirowany świetnym serialem dokumentalnym HBO Sonic Highways: Autostrady dźwięku – opowiadającym odcinek po odcinku, jak powstaje nowa płyta zespołu Foo Fighters, będąca hołdem dla amerykańskiej muzyki i ważnych dla niej miast – uznałem, że fajnie byłoby napisać zbiorek opowiadań w oparciu o pomysły zaczerpnięte „u źródła”. Pomysł był taki, że jedziemy, doświadczamy filmowo-pocztówkowej Ameryki, a ja robię najbardziej popowy zbiorek w mojej twórczości. Przebieżka przez literaturę gatunkową, trochę śmiechu, horroru i żarty z kosmitów. Slasher i solidny kryminał noir. Kolejny epizod tanecznego Step up. Może coś superbohaterskiego?

A potem pojechałem, wróciłem i skleciłem zbiorek, który zaskoczył mnie najbardziej ze wszystkiego, co napisałem w życiu. Właśnie macie go przed sobą. Ja też. Gapię się na zadrukowane kartki i wciąż nie mogę się nadziwić.

Zacznijmy od tego, że to w zasadzie pierwszy mój zbiór pozbawiony fantastyki. Czy też raczej zawierający fantastykę w postaci, jaka jest nam dobrze znana: jako nośnik opowieści, a nie siła sprawcza. Długo nosiłem się z takim zamiarem, ale nie chciałem stawiać sobie ograniczeń, zmuszać się do czegokolwiek, w tym do pisania wyłącznie rzeczy osadzonych w naszym świecie. Tym razem wyszło samo. A właściwie wychodziło przy każdym tekście z osobna, bo do końca nie byłem pewien, zwłaszcza w przypadku dwóch opowiadań. Sądzę, że domyślicie się, o których mowa.

Po drugie – i to jest naprawdę zdumiewające! – choć podczas podróży zapełniłem pomysłami, czy nawet pełnymi szkicami fabularnymi, cały gruby notes, ostatecznie napisałem niemal wyłącznie teksty, których w tym notesie nie ma: inspirowane czy to jakimś jednym zasłyszanym zdaniem, czy obserwacją na pozór zupełnie niewpisującą się w naszą trasę i jej koncept. W dodatku wszystkie były nieomal gotowe, wszystkie powiedziały, gdzie chcą się zacząć i gdzie skończyć. Czasem wbrew mnie, choć a to bym coś jeszcze dopisał, a to uatrakcyjnił strzelaniną, seksem czy pościgiem. Albo humorem, bo tak się składa, że owocem bardzo radosnej, wesołej i szalonej podróży jest zbiorek nostalgiczny czy wręcz smutny.

Po każdym tekście, tak dla Waszej informacji, pozwoliłem sobie napisać, co mnie zainspirowało. Czasem to bardzo odległe skojarzenie, jedna luźna myśl.

Czasem tyle wystarczy…

Drobinki nieśmiertelności

Подняться наверх