Читать книгу Scooby-Doo! i mistrz w masce - James Gelsey - Страница 4
Оглавление– Popatrz na to, Scooby – powiedział Kudłaty. Przyjaciele podróżowali w tylnej części Wehikułu Tajemnic i jak zwykle świetnie się bawili. – Oto mała sztuczka. Nauczyłem się jej od tego sztukmistrza, którego widzieliśmy wczoraj wieczorem w telewizji.
Kudłaty podniósł pusty papierowy talerz. Następnie z tylnej kieszeni wyciągnął czerwoną chusteczkę i pomachał nią w powietrzu.
– Spójrz na tę zwyczajną chusteczkę – powiedział do Scooby’ego. – Zakryję nią teraz ten zwyczajny papierowy talerz.
Kudłaty przykrył chusteczką talerz i prawą dłonią trzykrotnie zatoczył nad nim koło.
– Abrakadabra, raz, dwa, trzy – skandował Kudłaty. – Niech zwykły talerz stanie się porcją pizzy.
Kudłaty jednym błyskawicznym ruchem zerwał chustkę z talerza. Talerz pozostał jednak talerzem.
– Kudłaty, nie możesz po prostu wymówić kilku słów i spodziewać się, że stanie się cud – powiedział siedzący za kierownicą Fred. – Potrzeba lat, by umieć sprawić, aby rzeczy pojawiały się bądź znikały.
– Jeżeli to prawda, to Kudłaty i Scooby są sztukmistrzami od lat – zauważyła Daphne.
– O czym ty mówisz? – spytała Velma.
– A kto jeszcze potrafi sprawić, że na naszych oczach znika cała pizza? – spytała z uśmiechem Daphne.
Wszyscy w Wehikule Tajemnic wybuchnęli śmiechem.
– Z technicznego punktu widzenia nie ma takiej rzeczy jak magia – zauważyła Velma.
– Ależ jest, Velmo – oponowała Daphne.
– Absolutnie nie ma – upierała się Velma. – Każdą sztuczkę magiczną, jaką nam pokazują, da się logicznie wytłumaczyć.
– Jak by to powiedzieć… wolę nie znać logicznych tłumaczeń – odparła Daphne. – Tak jest o wiele ciekawiej.
Fred skierował Wehikuł Tajemnic na parking.
– Oto jesteśmy, szanowna ekipo – powiedział. – Przed nami Magiczny Pałac.
Fred zaparkował furgonetkę dokładnie naprzeciwko pałacu i Tajemnicza Spółka wysiadła. Wszyscy ubrani byli wyjściowo, w biało-czarne stroje. Przybyli, by pomóc na balu charytatywnym odbywającym się tego wieczoru.
Nad nimi wznosił się Magiczny Pałac, w którym miała się odbyć impreza. Pałac zbudowany był z kamienia i miał olbrzymie drzwi frontowe, które wyglądały jak most zwodzony. Rząd wież wznosił się nad pałacem.
– O rany! – westchnęła Velma. – To wygląda jak jakiś zamek.
– Cudowny! – dorzuciła Daphne. – Po prostu jak z bajki.
– Cóż, jak dla mnie wygląda trochę podejrzanie – powiedział Kudłaty. – Może lepiej Scooby i ja poczekamy na was w Wehikule Tajemnic – dorzucił. Obydwaj zawracali już w kierunku furgonetki.
– O nie, w żadnym wypadku! – zdenerwowała się Daphne. – Jesteśmy tutaj, by pomagać na imprezie charytatywnej. A poza tym musimy zobaczyć pokaz magii.
– Kto wie, Kudłaty, być może nauczysz się jakichś prawdziwych sztuczek – dodał Fred.
– Na przykład jak sprawić, by pojawiła się pizza… – rozmarzył się Kudłaty.
– Pizza! Mniam! – zaszczekał Scooby.
Kudłaty i Scooby wymienili znaczące spojrzenia.
– Przekonaliście nas – powiedział Kudłaty.
Po chwili Tajemnicza Spółka w pełnym składzie dotarła do potężnej bramy. Zanim jednak Fred zdążył sięgnąć i przekręcić gałkę u drzwi, te, skrzypiąc przeraźliwie, otworzyły się powoli.
– O nie! – krzyknął Kudłaty. – Mam nadzieję, że ten pałac nie jest nawiedzony!
– Oczywiście, że nie – odpowiedziała Daphne. – To tylko magiczne drzwi.
– Właściwie to drzwi otworzyły się, ponieważ nadepnęliśmy na reagującą na nacisk płytę umieszczoną pod chodnikiem – wyjaśniła Velma. – Nie było w tym żadnych czarów.
Członkowie Tajemniczej Spółki przeszli przez bardzo małą i ciemną sień, minęli jeszcze jedne drzwi i znaleźli się w ciemnej komnacie.
– To dziwne – zauważył Fred. – Wydaje się, jakby tutaj nikogo nie było.
– Jesteś pewna, że bal jest dzisiaj?
– Oczywiście, że jestem pewna – odpowiedziała Daphne, ale niepewnie rozejrzała się wokół. – Przynajmniej tak mi się wydaje…
Nagle ciemności przeszył jakiś niesamowity głos.
– Abrakadabra! – zawołał ów głos.
Po chwili – BŁYSK! i zapaliły się wszystkie światła. Przyjaciele stali na środku gigantycznej sali balowej. Olbrzymi żyrandol zwisał z sufitu nad ich głowami.
– Witajcie w Magicznym Pałacu – powiedział głos.