Читать книгу Scooby-Doo! i upiorny strach na wróble - James Gelsey - Страница 4

Оглавление

Rozdział 1


– Fred, jesteś pewien, że nie zabłądziliśmy? – spytał Kudłaty z tylnego siedzenia Wehikułu Tajemnic. – Mam wrażenie, że jedziemy tak już od kilku dni.

– Kudłaty, ta jazda nie trwa więcej niż czterdzieści pięć minut – wtrąciła się Velma.

– No co ty? Mój brzuch uważa, że jedziemy już co najmniej czterdzieści pięć godzin – stwierdził Kudłaty. – Kiedy będziemy mogli się zatrzymać na jakieś małe co nieco?

– Nigdzie się nie zatrzymujemy, dopóki nie dotrzemy do Farmy Dalrymple. – Fred pozostał nieugięty.

– Wieziesz mnie i Scooby’ego setki kilometrów z dala od cywilizacji po to, by wylądować na jakiejś farmie? – Kudłaty aż się złapał za swoją kudłatą głowę. – My nie przepadamy za wiejskimi gospodarstwami. Nie ma tam nic ciekawego.

– Taaa, nic ciekawego – zawtórował przyjacielowi Scooby.


– Myślę, że akurat to wam się spodoba – włączyła się Daphne. – To jest gospodarstwo agroturystyczne z mnóstwem atrakcji. Mają tam zwierzęcy dzieciniec i szkółkę jazdy na kucykach.

– Oraz przejażdżki na sianie – dodał Fred.

Kudłaty i Scooby spojrzeli na siebie wymownie i zaczęli udawać ziewające hipopotamy.

– I organizują tam grille dla setek osób – dorzuciła od niechcenia Velma.

Scooby postawił uszy na sztorc.

– Grille? – zapytał.

– Trzeba było tak od razu – ożywił się Kudłaty. – Scooby i ja uwielbiamy farmy.

Daphne spojrzała przez okno samochodu. Przy drodze stał ogromny billboard.

– TEREN POD BUDOWĘ LUKSUSOWEGO OSIEDLA WILLOWEGO „FARMY SHEPARDA” – przeczytała. – O mamciu, pazerność tych deweloperów nie zna granic. Nie można patrzeć, jak pożerają każdą podmiejską farmę, na którą skierują swoje ślepia.

– Racja. Wkrótce nie pozostanie tu ani jedno wiejskie gospodarstwo – zgodziła się Velma.

Tuż za billboardem czujne oczy detektywów dostrzegły na poboczu drogi małą, wypisaną odręcznie tabliczkę.

– DO WIELKIEGO KUKURYDZIANEGO LABIRYNTU DALRYMPLE – przeczytała Daphne.

– Do wielkiego czego? – zapytał zbity z tropu Kudłaty.

– Kukurydzianego labiryntu – odparła Velma ze stoickim spokojem. – To gigantyczny labirynt powycinany w polu kukurydzy. Jedyne tego typu przedsięwzięcie, o jakim słyszałam.

– Jego oficjalne otwarcie ma nastąpić jutro, ale właściciel umożliwił nam pokaz przedpremierowy już dzisiaj – wyjaśniła Daphne. – Przygotowuję relację z tego wydarzenia dla szkolnej gazety, pamiętacie?

Fred skierował Wehikuł Tajemnic na wąską polną drogę. Po obu jej stronach rosły wysokie łodygi kukurydzy. Nagle spośród gęstwiny roślin na środek drogi wybiegł strach na wróble. Fred musiał wykazać się nie lada refleksem, by zahamować w porę.

– Rety! – wrzasnął Kudłaty. – To jakiś strajkujący strach na wróble, któremu odechciało się pracować!


Strach podbiegł do vana i wyciągnął w kierunku przedniej szyby wielki transparent.

– PŁAĆ ALBO OPUŚĆ TEN TEREN! – przeczytał Fred.

– Co to niby ma znaczyć? – zdziwiła się Daphne.

– Moim zdaniem to oznacza, że musimy kupić bilety wstępu – stwierdziła Velma.

– Albo że ten pan upiorny strach nas sobie tutaj nie życzy! – wtrącił Kudłaty. – Powinniśmy zawrócić i pojechać z powrotem do miasta.

Strach na wróble zaryczał groźnie na detektywów i zniknął między wysokimi łodygami kukurydzy.

– Dziwna sprawa z tym strachem na wróble – mruknęła Velma.

– Daphne, musisz koniecznie zapytać o niego pana Dalrymple podczas wywiadu – powiedział Fred.

– Już dodałam tę sprawę do listy pytań, jakie mam zadać – odparła Daphne, pokazując swój notes.


Po chwili zatrzymali się przed okazałym czerwonym budynkiem. Po jednej jego stronie znajdowała się wielka zagroda dla owiec, kóz i innych zwierząt. Ogromne kopce siana otaczały farmę pana Dalrymple. Trochę dalej przed domem zaparkowanych było jeszcze kilka aut.

– Jesteśmy na miejscu! – zawołał Fred. – Wysiadka!

Gdy tylko detektywi wysypali się z Wehikułu Tajemnic, Scooby poczuł nieznośne łaskotanie w nosie.

– AAAAA PSIK! – kichnął z całych sił.

– Na zdrowie, Scooby – powiedziała Velma.

– O co chodzi, kolego? – spytał Kudłaty. – Jakaś alergia?

– Katar sienny – skinął głową Scooby. – AAA PSIK!

– Biedny Scooby – powiedziała Daphne. – Zostaniemy tylko tak długo, żebym mogła pogadać z panem Dalrymple. I zaraz potem wracamy do domu.

– Ej, chwila, chwila – zaprotestował Kudłaty. – Nie po to jechaliśmy taki kawał, żeby zaraz zawrócić i jechać z powrotem. A co z tym wielkim grillowaniem na farmie?

– Czy już ci lepiej, Scooby? – spytała Velma.

– Jasna sprawa – psik! – szczeknął Scooby.

– Taki właśnie jest mój przyjaciel, cały on! W sprawach najwyższej wagi zawsze myśli brzuchem, a nie nosem! – Kudłaty był dumny ze swego druha.


Scooby-Doo! i upiorny strach na wróble

Подняться наверх