Читать книгу Gra o życie - James Dashner - Страница 7
PROLOG
ОглавлениеMichael chętnie zapadł w sen. Drobne wyboje na drodze i szum opon na asfalcie pozwoliły mu po raz pierwszy od wielu dni odprężyć się na tyle, że powieki zaczęły mu ciążyć. Był specjalistą od radzenia sobie z rzeczywistością – prawdziwą i wirtualną – ale po tym, co ostatnio przeszedł, był niezwykle wdzięczny za chwilowy brak kontaktu z żadną z nich. Musiał wiele przemyśleć. Cieszył się więc z każdej okazji do ucieczki od świata i jego licznych problemów. Niestety, miał niewielkie szanse na rychłe znalezienie się w nerwoskrzyni.
Głowa Michaela gwałtownie opadła. Wyprostował się i poprawił na siedzeniu. Wiedział, że śni, ponieważ już nie siedział w samochodzie ojca Sary, tylko przy blacie kuchennym w swoim domu, zanim to wszystko się zaczęło, w miejscu, w którym jego gosposia Helga setki razy podawała mu śniadanie. A może nawet tysiące. Przypomniał sobie mężczyznę, który odwiedził go w więzieniu, i jego dziwne słowa dotyczące snów wewnątrz snów oraz tego, że logika pętli odnosi się także do VirtNetu. Takie sprawy mogą doprowadzić do obłędu, jeśli zbyt dużo się o nich myśli.
– Wspaniałe gofry – powiedział Michael. Zaskoczyło go, jak prawdziwie smakują. Były ciepłe i rozpływały się w ustach. Przełknął kęs i uśmiechnął się.
Poza tym była z nim Helga! Słodka, surowa Helga. Zmierzyła go wzrokiem, odstawiając naczynia. Takie spojrzenie Michael widywał wielokrotnie na przestrzeni lat. Oznaczało, że nie powinien próbować jej oszukiwać. Zazwyczaj Helga patrzyła w ten sposób, gdy Michael udawał kaszel, żeby nie iść do szkoły, albo kłamał w sprawie pracy domowej.
– Nie przejmuj się – rzekł. – To sen. Mogę zjeść, ile tylko chcę! – Z uśmiechem ugryzł kolejny kęs, przeżuł i połknął. – Gabby chyba wciąż się nie odnalazła, nie miałem od niej żadnych wieści. Ale z pewnością miło jest znów być z Sarą i Brysonem. Upiorne Trio wraca do gry. Nawet jeśli teraz tłoczymy się na tylnym siedzeniu. Zresztą nieważne. Kto by pomyślał, że moje życie stanie się tak dziwaczne, co? Wariactwo.
Helga pokiwała głową, uśmiechnęła się i nachyliła nad zmywarką. Pomieszczenie wypełnił brzęk szkła i porcelany.
Michael zmarszczył czoło. Odnosił wrażenie, że w ogóle ją to nie obchodzi.
– Może nie wiesz wszystkiego, moja mała Niemko. Zobaczmy. Jakimś cudem daliśmy się wmanewrować w wysadzenie systemów SVN i praktycznie ich sparaliżowaliśmy. Rodzice Sary, których, jak pamiętasz, ktoś porwał, pojawili się znikąd i wyciągnęli nas z więzienia, mówiąc, że stoisz za tym wszystkim ty oraz grupa byłych tworów. Ty, Helgo. Możesz mnie oświecić?
Gosposia wzruszyła ramionami z zawstydzoną miną, nie odrywając się od pracy. Brzęk naczyń ustał, drzwi szafki zamknęły się z głuchym trzaskiem. Michael wiedział, że to zbyt piękne, aby było prawdziwe, że nie może tak po prostu siedzieć i cieszyć się swoim snem. Nie ma miejsca we wszechświecie, gdzie mógłby się ukryć przed swoimi myślami, a tym bardziej nie ukryje się przed nimi w swoim umyśle. Wepchnął do ust ostatnie kawałki gofra, rozkoszując się jego chrupką powierzchnią i miękkim wnętrzem, wyczuwając, że sen i tak za chwilę się skończy. Tymczasem Helga wciąż nie odezwała się do niego ani słowem.
– Pewnie nie możesz ze mną rozmawiać w moich snach, co? – spytał. – Co za dziwactwo. Kaine powiedział mi, że zabił ciebie i moich rodziców. – Wspominając mamę i tatę, poczuł dotkliwy ból przeszywający mu serce, mimo snu. – Może jakoś uciekłaś? Nie wiem. Tak czy inaczej, nie mogłabyś przynajmniej żyć dalej w mojej głowie? Chociaż może to zbytnio przypomina mówienie do sie…
Helga gwałtownie się obróciła, a jej oblicze poczerwieniało.
– Święty Jar, chłopcze. Wiesz, że właśnie tam musisz się udać. Wracaj do Świętego Jaru. Zakończ to tam, gdzie się rozpoczęło!
Michael chciał coś odpowiedzieć, ale tak się złożyło, że właśnie wtedy dziura w drodze bezczelnie wyrwała go ze snu.