Читать книгу Prawidła życia - Janusz Korczak - Страница 4

Dorośli w domu

Оглавление

W domu oprócz mamy i ojca bywa służąca, kucharka, czasem niania albo panienka, nauczycielka albo guwerner.

Niełatwo zrozumieć od razu i wiedzieć, jak sobie z tym wszystkim poradzić. Tylu ludzi trzeba poznać, żeby nie mieć przykrości.

Trzeba powiedzieć otwarcie, że czasem rodzice pozwalają i mniej robią uwag, czasem naprawdę za często słyszy się:

„Nie można, nie wolno, nie rusz, nie rób, nie tak, nie teraz”.

Albo: „Idź, weź, baw się, jedz, śpij”.

Jednemu łatwo się słuchać, drugiemu trudno. Spokojnemu łatwiej, niespokojny się gniewa.

Mówi: „Męczą, nudzą, spokoju nie dają, krępują, wtrącają się”.

A dorośli: „Nie słucha się, niegrzeczny, łobuz”.

Wtedy właśnie przychodzą (jak powiedział chłopiec):

„Przeciwne myśli”.

To znaczy, że chce się sprzeciwiać. Więc dorośli mówią:

„Uparty, psotnik, krnąbrny, szkodnik”.

Ale mamie, a jeszcze bardziej ojcu trzeba ustąpić. Zwykle ojciec bywa surowszy, chociaż nie zawsze. Czy tak, czy inaczej, każdy przynajmniej wie, że mama i ojciec mają prawo kazać i zabronić.

Do mamy i ojca trudno mieć żal długo. Nie można powiedzieć, że się ich nie kocha.

Więc prawie każdy się stara, a jeśli trzeba, przyzna się do winy i przeprosi. Nawet wtedy przeprosi, gdy niezupełnie przyznaje słuszność.

Czasem babcia jest zanadto pobłażliwa i łatwiej się sprzeciwić. Ale potem żal babci. I niebezpiecznie, gdy zniecierpliwiona poskarży się mamie albo ojcu.

Jeżeli z dorosłym bratem albo siostrą zacząć, najczęściej bije…

A tu się jeszcze przyłącza ze skargą służąca. Czy naprawdę wszystkich zawsze trzeba się słuchać i każdy zawsze i we wszystkim ma prawo się wtrącać?

Znałem służące, które mówiły:

– Wolę służyć, gdzie są dzieci – weselej.

Ale częściej mówią:

– Za żadne skarby nie pójdę tam, gdzie są dzieci.

I przyznać trzeba, że tu służąca ma więcej pracy, bo kto sprząta, froteruje zalaną, porysowaną podłogę?

Kucharka śpieszy się, żeby obiad ugotować w porę albo jest pranie; a tu się kręcą w kuchni, więc wygania.

Jeżeli chłopiec niespokojny i ciasno mu w domu, i nie ma co robić, bardzo często zaczyna się wojna ze służbą i opieką domową. Zaczyna się często od głupstwa: powie coś w gniewie albo służąca krzyknie brzydkim słowem – i już dalej i dalej.

Żalą się i rodzice:

– Niegrzeczny dla służby, na złość robi panience8. Nikt nie chce u nas być.

Rodzice zniecierpliwieni, raz gniewają się na chłopca, raz na służącą. Nie zawsze wiedzą dokładnie, jak było. A wtedy większa jeszcze złość.

Raz wróciła dziewczynka rozżalona:

– Koleżanka poprosiła do siebie. Zadzwoniłam, powiedziałam dzień dobry i pytam się, czy jest w domu. A służąca zatrzasnęła drzwi przed nosem i coś za drzwiami wykrzykiwała.

Rozumie się, że bywa także inaczej. Nie tylko jest zgoda, ale przyjaźń. Są bajki i wspólne przechadzki, podarki i fundy9. Wesołe i życzliwe. Znam przypadki, gdy dzieci nauczyły służącą czytać, listy piszą do rodziny na wsi, do narzeczonego w wojsku.

Raz nawet ojciec był bardzo nerwowy, a jeśli chciał bić chłopca, służąca broniła:

– Co pan od niego chce? Nie pozwolę bić.

Wolała, żeby się gniewał na nią. Rozmaicie bywa.

Ale w Prawidłach życia muszę więcej pisać o tym, co złe, żeby każdy pomyślał, jak naprawić.

Więc krótko wspomnę, że najczęściej panuje zgoda, gdy w domu jest nauczycielka albo panienka do dzieci. No, muszą być czasem spory. Bo pamiętać należy, że łatwiej być mamą niż wychowawczynią.

Jeżeli mama pozwoli, a stanie się coś złego, na mamę nie będą się gniewali. Jeżeli mamie coś przykrego się stało, dzieci wiedzą, dlaczego smutna, a o wychowawczyni myślą, że się złości.

Jeżeli mama każe, częściej się posłuchają. Więc akurat tyle gniewu, ile być musi między ludźmi, którzy zawsze są razem. Ale się lubią i nie pamiętają długo urazy.

Ale bywa, że dzieci są niedobre i dokuczają. Znam przypadek, gdy chłopiec kłamał, że panienka go bije, a to była nieprawda. Albo robił na złość i groził, że się mamie poskarży.

I znam przypadki inne, gdy dzieci bardzo cierpią, ale się wstydzą albo boją się powiedzieć rodzicom.

Czytałem w gazecie, że za granicą był bardzo bogaty hrabia. Umarła mu żona, więc ze zmartwienia ciągle podróżował. A w pałacu zostawił dwóch chłopców pod opieką guwernera. Guwerner10 bił i groził chłopcom, w zimie oblewał ich wodą i bez ubrania zamykał na noc w komórce. Dopiero kiedy jeden umarł z tej męczarni, drugi napisał w tajemnicy do ojca. Dopiero była sprawa, guwerner poszedł do więzienia; ale już za późno.

Prawidło życia głosi:

„Nigdy nie należy ukrywać przed rodzicami”. Czasem młodemu się zdaje, że bezbronny i bezradny, a rada łatwo by się znalazła, gdyby rodzice wiedzieli.

Czasem dziecku się zdaje, że ono też winne. To nic: rodzice przebaczą, pomogą. Jeśli nawet nie ma rodziców, można poskarżyć się cioci, wujowi, babci, nawet policji, gdyby nie było nikogo.

Przykro o tym pisać tym, którym dobrze, bo otoczeni ludźmi życzliwymi. Ale cóż? Niech wiedzą, wówczas nie będą się dąsali na własne drobne zmartwienia…

Różni są ludzie na świecie: i dorośli, i młodzi, i mali. Różni są: i ciocie, i wujowie. I dorośli goście.

Są ciocie miłe i niemiłe. W ogóle dorośli, zupełnie jak rówieśnicy, dzielą się na tych, których się lubi i nie lubi.

Jeden przywita się tylko i potem z mamą rozmawia; czasem nawet przykro, że nie zwraca uwagi. Inny powie jakiś żart nieudany albo zada pytanie, na które nie zawsze ma się ochotę odpowiedzieć.

„A czy to lubisz, a czy to robisz, a czy chcesz?”

Czasem przyniesie prezent. Dorosłym zdaje się, że dzieci są łakome i chciwe. Nie. Jeśli się kogo nie lubi, to i podarek jego nieprzyjemny.

Gorzej, gdy się wtrącają i robią uwagi. A już najgorsze pieszczoty i pocałunki. Albo tak rękę mocno poda, że boli, albo całuje mokro, albo sadza na kolana. Jakim prawem?

Z niepokojem zbliżasz się do dorosłych gości, nigdy nie wiadomo, co spotka.

Ogólne prawidło życia mówi, że dla dorosłych powinno się być uprzejmym, a dla gości grzecznym. Ale oni powinni być uprzejmi i nie sprawiać przykrości.

Raz znajomy ojca chwycił chłopca na ręce i powiedział z rozmachem:

– Wrzucę cię do wody.

(Przechodzili przez most).

Tak się to stało od razu, że chłopiec krzyknął i rozpłakał się. Zaczęli się śmiać i zawstydzać:

– Taki duży i taki niemądry. Tchórz!

A ten pan zamiast się przyznać i przeprosić, i nie przypominać, potem za każdym razem jeszcze zaczepiał:

– Cześć, marynarzu! Witaj, bohaterze!

Wstrętny!

Są tacy, którym sprawia przyjemność, gdy rozzłoszczą. Inni starają się przypodobać. A w ogóle często nie wiadomo, z czego się śmieją.

Raz w salonie siedziało liczne towarzystwo, a chłopcu kazali częstować czekoladkami. Owszem, przyjemnie poczęstować, ale czymś swoim i jednego, i tego, kogo się lubi. Ale trudno: kazali. A chłopiec pośliznął się, mało się nie przewrócił. Przestraszył się. Przecież mógł wysypać czekoladki. Zaczęli się śmiać i żartować.

Są goście, dla których trzeba być wyjątkowo grzecznym. Jakiś przyjaciel ojca, ktoś, kto przyjechał z daleka albo wyjeżdża na długo. Tu jeszcze więcej trzeba się starać, to gorsze nawet niż egzamin. Uczą deklamować i śpiewać przy gościach. Ach, jak czasem przykro.

Czasem gość nieznajomy przychodzi z dzieckiem i mówią:

– Idźcie się bawić.

Nie zawsze można na zawołanie.

Dorośli wiedzą, jak z kim rozmawiać, z kim trzeba się krępować, z kim można być swobodnym. Wiedzą, jak zacząć rozmowę, choć nie bardzo chce się rozmawiać. (A początek zawsze najtrudniejszy).

I dorośli nie wstydzą się tak jak dzieci. Nie pilnują ich, nie gniewają się, gdy coś powiedzą albo zrobią, jak nie trzeba. I mogą wybrać, z kim chcą się poznajomić.

Wygląda tak, że z młodszym każdy ma prawo zacząć rozmowę, choćby znał go mało albo nie znał wcale.

I ja tak dawniej myślałem, a nauczył mnie rozumu mały chłopiec; jestem mu wdzięczny.

Byłem lekarzem wojskowym. Oddział nasz stał w małym miasteczku. Przed domem bawił się ten mały. Przechodząc powiedziałem:

– Dzień dobry!

– Dlaczego nie odpowiadasz? – gniewnie zapytała się matka.

– Ja jego nie znam wcale – odparł chłopiec.

Od tej pory jestem już ostrożny.

Kochany Czytelniku! Wiem, że masz przykrości, że dorośli lekceważą i obrażają. Wiem, że nie ufasz, że bojąc się głośno powiedzieć, czujesz, że między dorosłymi też są ludzie zaczepni, niegrzeczni i źle wychowani. Ale musisz przyznać, że są i rozumni, przyjemni, nie zarozumiali. I za niegrzeczność jednych nie mogą odpowiadać drudzy.

Więc proszę, jeżeli żyjesz w zgodzie, wytłomacz11 i przekonaj kolegów, że powinni być grzeczni i życzliwi dla służby i dla opieki domowej. Znam wiele panienek, które muszą pracować, bo biedne. Wiem, że wolą pracować w biurze i w sklepie, wolą szyć, jedna sprzedaje w budce papierosy – a nie chcą iść do dzieci. Mówią, że dzieci są niedobre. Wiem, że tak nie jest. A to mnie bardziej jeszcze smuci, bo tak mówią dobre służące i dobre freblanki12.

– Nie mogę sobie poradzić – mówią.

I wygląda, że tylko ludzie gburliwi, złośnicy i źli mogą być z młodymi.

Dużo ciężkich, trudnych, dorosłych myśli przychodzi do głowy.

8

panienka – tu: opiekunka, nauczycielka domowa. [przypis edytorski]

9

fundy (daw.) – fundowanie, opłacenie komuś czegoś (tu zapewne słodyczy czy innych drobnych przyjemności). [przypis edytorski]

10

guwerner (z fr. gouverner: zarządzać, kierować) – nauczyciel, wychowawca. [przypis edytorski]

11

wytłomaczyć – dziś popr.: wytłumaczyć. [przypis edytorski]

12

freblanka (daw.) – przedszkolanka. Nazwa pochodzi od systemu pedagogicznego, którego twórcą był Friedrich Fröbel (1782–1852). Podkreślał on specyficzne potrzeby dziecka i postulował edukację przedszkolną przez zabawę, śpiew i taniec, opracował też projekty zabawek edukacyjnych. [przypis edytorski]

Prawidła życia

Подняться наверх