Читать книгу Cyców 1920 - Janusz Odziemkowski - Страница 5

Przygotowanie do ofensywy

Оглавление

W pierwszej dekadzie sierpnia 1920 roku dowodzone przez Michaiła Tuchaczewskiego wojska sowieckiego Frontu Zachodniego w pełnej rozmachu ofensywie podchodziły do linii Wisły od Dęblina po Toruń. Ponad siedemset dziewięćdziesiąt tysięcy ludzi, dwadzieścia dywizji piechoty, korpus kawalerii i wiele mniejszych jednostek parło na zachód z hasłem „Dajosz Warszawu!” wypisywanym na burtach wagonów kolejowych, plakatach, transparentach, powtarzanym przez gazetki propagandowe, komisarzy i idące do boju oddziały. Na północy korpus konny Gaja oraz 4 i 15 armie szykowały się do sforsowania dolnej Wisły i wyjścia, szlakiem Paskiewicza z 1831 roku, na głębokie tyły polskiej obrony. W centrum, na Warszawę–Modlin, nacierały 3 i 15 armie. Południowe skrzydło frontu osłaniała Grupa Mozyrska (57 i 58 dywizje strzelców) maszerująca na Dęblin. Nastroje w oddziałach Armii Czerwonej były doskonałe. Powszechnie oczekiwano szybkiego zdobycia Warszawy i rozbicia resztek wojsk polskich, jeśli te spróbują stawić opór na wschód od Wisły.

6 sierpnia Wódz Naczelny Józef Piłsudski podjął decyzję wykonania silnego uderzenia znad rzeki Wieprz na lewe skrzydło i tyły wojsk Tuchaczewskiego atakujących Warszawę. Zadanie to miały wykonać wojska Frontu Środkowego gen. Rydza-Śmigłego, pod osobistym dowództwem Naczelnego Wodza. Główną grupę uderzeniową stanowiła 4 armia gen. Leonarda Skierskiego (14, 16, 21 dywizje piechoty, 12 brygada piechoty, 32 pułk piechoty) koncentrująca się nad Wieprzem od Dęblina po Kock. Plan zakładał przeprowadzenie przez dywizje gen. Skierskiego błyskawicznej ofensywy na Mińsk Mazowiecki–Siedlce, nawiązanie kontaktu z oddziałami 1 armii gen. Franciszka Latnika, które broniły przedmościa warszawskiego, a następnie energiczny pościg za cofającym się przeciwnikiem. Koncentrację 4 armii osłaniała 3 armia gen. Zygmunta Zielińskiego (1 i 3 DP Leg., 4 brygada jazdy, ochotnicza brygada jazdy mjr. Jaworskiego, dywizja ukraińska, brygada kozaków dońskich) ugrupowana na odcinku Kock–Brody. Po rozpoczęciu ofensywy przez gen. Skierskiego 3 armia miała przejść do natarcia na Parczew–Białą (1 DP Leg.) i Włodawę–Brześć (3 DP Leg.). Ponadtrzydziestokilometrową lukę między obu dywizjami wypełniała 4 brygada jazdy.

Drugi tydzień sierpnia upłynął w sztabie gen. Rydza-Śmigłego pod znakiem gorączkowej pracy. Wielkie jednostki wyznaczone do składu 3 i 4 armii należało wycofać z frontu, przetransportować na miejsce koncentracji, zapewnić minimum dostaw amunicji, sprzętu wojskowego, paliwa, żywności. Dywizje tworzące gros 3 armii dosłownie do ostatniej chwili zaangażowane były w ostre walki z nacierającymi wojskami Armii Czerwonej. 1 DP Leg. 8 sierpnia zaatakowała i rozbiła pod Horochowem sowiecką 24 dywizję strzelców, po czym została transportami kolejowymi przerzucona do rejonu Lublina. 3 DP Leg. 13 sierpnia rozproszyła nieprzyjaciela forsującego Bug pod Hrubieszowem, a następnie, z powodu uszkodzenia torów kolejowych, musiała forsownym marszem przejść do Chełma, do którego dotarła 15 sierpnia. Mocno zaznaczona na froncie obecność obu dywizji legionowych, dosłownie w przeddzień ofensywy, wywarła znaczący wpływ na dalszy bieg wydarzeń. Przy zabitym koło Chełma oficerze polskim bolszewicy znaleźli rozkaz operacyjny zarządzający przegrupowanie polskich sił na południu. Tuchaczewski uznał to jednak za celową dezinformację, ponieważ wywiad sztabu polowego usilnie zapewniał, że wymienione w rozkazie 1 i 3 DP Leg. walczą aktualnie na innych odcinkach frontu.

Pułki świeżo zreorganizowanej 4 brygady jazdy rozrzucone były na znacznej przestrzeni. W dniach 9–12 sierpnia transporty kolejowe, wiozące wycofany z frontu pod Brodami 16 pułk ułanów (dawny 2 Pułk Ułanów Wielkopolskich), przybywały do Lublina, skąd szwadrony przeszły do rejonu Abramowicz. 3 i 7 pułki ułanów osłaniały w Sokalu załadowanie na transporty oddziałów 1 Dywizji Piechoty Legionów, odpierając przy tym kilka silnych ataków nieprzyjaciela. Po wykonaniu zadania ułani zniszczyli mosty na Bugu i odmaszerowali do Rejowca. Oficer 3 puł por. Bohdan Dobrzyński wspominał po latach: „Należy zaznaczyć, że w kraju ludność radośnie przyjmowała ułanów. Nawet gdy pułk nie zatrzymywał się, kolumna zwykle bywała otoczona dziećmi i kobietami podającymi jedzenie i napoje, jakie tylko kto miał. Dzieci pośpiesznie strząsały z drzew owoce, by podawać je ułanom. Ta okoliczność, jak i zwycięskie ostatnie boje przy 1-ej dywizji legionów, podtrzymały w tych ciężkich chwilach doskonały nastrój i dyscyplinę panujące w pułku”.

Również w szeregach 7 pułku ułanów serdeczność ludności i pamięć wcześniejszych zwycięstw pomagała przetrwać trudne chwile opuszczenia linii Bugu i podtrzymywała wiarę w ostateczne zwycięstwo. Major Jan Lewandowski, zastępca dowódcy 7 puł, zanotował w swych wspomnieniach: „Nastrój wśród naszych żołnierzy nie był nigdy przygnębiający, nawet podczas cofania się. A kiedy w tej chwili wszyscy wiedzieli, że zaczyna się prowadzić akcję nie taką, abyśmy uciekali, a taką, aby przed nami uciekali, nie było mowy o psychicznym załamaniu się. Pragnęli odpoczynku po przejściu Bugu, ale ponieważ wiedzieli, że nie ma ich przez kogo zmienić, więc prędko oswoili się z nowym stanem rzeczy”.

Oba pułki należały do najstarszych jednostek kawalerii odrodzonego Wojska Polskiego. Miały za sobą długi szlak bojowy i wiele zwycięskich bitew. 7 pułk ułanów zaczęto formować w Lubelskiem już w pierwszych dniach listopada 1918 roku. Kadrę w olbrzymiej większości stanowili legioniści z 1 Pułku Ułanów Legionów Polskich (Beliniacy). Fakt ten upamiętniła „żurawiejka” pułkowa:

A o siódmym wszyscy wiecie,

To Beliny drogie dziecię…

Pułk początkowo nosił numer 3, który rozkazem szefa Sztabu Generalnego z 30 grudnia 1918 roku zmienił na 7; w Warszawie powstał bowiem już 3 puł odtworzony z 3 puł 1 korpusu polskiego gen. Józefa Dowbor-Muśnickiego. Szwadrony 7 Pułku Ułanów Lubelskich odznaczyły się w bojach pod Rawą Ruską, Sokalem, Słonimem, Lidą, Bedrówką, w walkach nad Berezyną i na Wołyniu przeciwko Armii Konnej Budionnego. Aktualny dowódca pułku mjr Zygmunt Piasecki był doświadczonym oficerem kawalerii przepojonym „duchem zaczepnym”, lubianym przez podwładnych. Służbę wojskową zaczynał u Beliny w 1914 roku.

3 pułk ułanów zwany był „dziećmi Warszawy”, ponieważ sformowano go na przełomie 1918 i 1919 roku właśnie w stolicy Polski, a wśród ochotników znaczną grupę stanowiła warszawska młodzież akademicka. Jego żołnierzy nazywano też czasem „żółtymi ułanami” od żółtych otoków noszonych na czapkach. Dużą popularnością cieszył się dowódca pułku mjr Cyprian Bystram, znany z troski o podwładnych. Jedna z „żurawiejek” pułkowych głosiła:

Śpi spokojnie każda mama

Co ma syna u Bystrama

3 puł miał za sobą zagon na Baranowicze, zwycięskie walki pod Łunińcem, Mińskiem, Słuckiem, Kalenkowiczami, Mozyrzem, Czarnobylem.

W niedzielę, 15 sierpnia, maszerujący do Rejowca 7 pułk był obecny na nabożeństwie odprawionym w Bończy w intencji powodzenia oręża polskiego. Rozmodlone rzesze wiernych wokół wiejskiego kościółka i gorące kazanie kapelana pułku wywarły na ułanach ogromne wrażenie. Tego samego dnia wieczorem, po przebyciu w ciągu czterech dni stu sześćdziesięciu kilometrów, 7 puł osiągnął Rejowiec. Niemal równocześnie do miasteczka przybył 3 puł idący drogą równoległą do trasy marszu 7 pułku ułanów. Oddziały zakwaterowano w okolicznych wioskach. Wcześniej, transportem kolejowym, przybył do Rejowca 2 dywizjon artylerii konnej mjr. Edwarda Robakiewicza w składzie dwóch baterii; 1 bateria dywizjonu pozostawała w tym czasie przy 2 brygadzie jazdy.

Każda z baterii przybyłych do Rejowca dysponowała czterema trzycalowymi działami rosyjskimi wz. 1902 oraz dwoma ciężkimi karabinami maszynowymi. Oficerowie dywizjonu mieli za sobą służbę na frontach I wojny światowej. Był to energiczny, doświadczony zespół, który niejednokrotnie sprawdził się w trudnych chwilach. Znaczną część obsługi 2 baterii stanowili żołnierze z 1 korpusu polskiego gen. Dowbor-Muśnickiego, sprawni, doskonale wyszkoleni.

Najpóźniej sformowana 3 bateria wchłonęła dużą grupę ochotników – młodzieży szkolnej, akademickiej i robotniczej. Z tego względu jej obsługa odznaczała się może mniejszą nieco karnością i słabszym wyszkoleniem, lecz nadrabiała to rzucającym się w oczy ogromnym zapałem, gorliwością w pełnieniu obowiązków. Służbę w artylerii konnej ochotnicy uważali za wielki zaszczyt. Uczyli się wojennego rzemiosła w boju i podczas krótkich postojów. Nastroje, mimo odwrotu, były doskonałe. Lekko ranni nie chcieli odjeżdżać na tyły, prosili o pozostawienie ich przy bateriach w tym trudnym dla wojska polskiego okresie. W sumie 2 dak był zwartą, wartościową jednostką, na której można było polegać w każdej sytuacji. Po wyładowaniu z wagonów mjr Robakiewicz wyruszył ze swoim dywizjonem do Cycowa, który dowódca 3 armii wyznaczył na punkt zborny 4 brygady jazdy. Za bateriami ciągnęły wozy długiej kolumny amunicyjnej.

Na dowódcę zreorganizowanej brygady wyznaczono płk. Nieniewskiego. Do czasu jego przyjazdu z Warszawy dowództwo, zgodnie ze zwyczajem, sprawował najstarszy z dowódców pułków, mjr Bystram.

Podczas gdy jednostki 3 i 4 armii dokonywały przegrupowań, na froncie zaszły wypadki niekorzystne dla strony polskiej. Wieczorem 13 sierpnia brawurowe natarcie oddziałów „żelaznej” 27 dywizji strzelców i 21 dywizji strzelców rozbiło polski 46 pułk piechoty obsadzający rejon Radzymina pod Warszawą. Czerwonoarmiści zajęli miasteczko. Tym samym została przełamana pierwsza linia obrony przedmościa warszawskiego. Stolica była poważnie zagrożona. Naczelny Wódz, zaalarmowany trwożliwymi meldunkami z Warszawy, postanowił uderzyć 16 sierpnia o świcie, a nie 17 sierpnia, jak zakładano w pierwotnym planie.

Innym niepomyślnym wydarzeniem, które miało wprawdzie lokalny charakter, niemniej jednak w efekcie doprowadziło do bitwy pod Cycowem, była porażka polskiej 13 brygady piechoty. Skierowana rozkazem gen. Rydza-Śmigłego do osłony kierunku Włodawa–Łęczna–Lublin, odrzuciła wprawdzie pod Sawinem rosyjską 174 brygadę strzelców, ale zmęczona bojem nie zdołała przełamać oporu nieprzyjaciela pod Tarnowem. Piechota polska musiała przerwać marsz na wyznaczone pozycje i wycofać się do Sawina. Stąd 13 brygada została użyta przez dowódcę 7 DP do akcji w kierunku na Bug.

W tym położeniu zadanie osłony drogi przez Łęczną na Lublin otrzymała grupa kpt. Zygmunta Zajchowskiego złożona z dwóch słabych batalionów etapowych – 5 lwowskiego i 1 łódzkiego. Bataliony etapowe nie były przeznaczone do walki na froncie. Formowane od zimy 1918/1919 r. miały zabezpieczać tzw. obszar wojenny obejmujący tereny przyległe do linii frontu i podlegające Naczelnemu Dowództwu. Organizowane na wzór batalionów piechoty, ale gorzej wyszkolone i uzbrojone (miały niewielką ilość ciężkiej broni piechoty), zaopatrywane w drugiej kolejności, po zaspokojeniu potrzeb oddziałów liniowych, pilnowały magazynów, mostów, ważnych obiektów wojskowych, węzłów komunikacyjnych, linii kolejowych, zapewniały eskorty transportom jeńców, zwalczały nieprzyjacielską partyzantkę i mnożące się na zapleczu bandy rabunkowe. Podlegały Dowództwom Okręgów Etapowych (DOE) odpowiadającym za bezpieczeństwo na obszarze wojennym.

5 lwowski batalion etapowy utworzony został w grudniu 1919 r. z lotnych kompanii etapowych działających w Galicji. Przydzielony do DOE Tarnopol stacjonował początkowo w Wiśniowcu i Krzemieńcu, a w maju 1920 r. został oddany do dyspozycji etapów polskich na Ukrainie, stacjonował w Żytomierzu i podlegał Wołyńskiemu Dowództwu Gubernialnemu Etapów. Z Ukrainy wycofał się razem z oddziałami 3 armii i obsadził Kamień Koszyrski.

1 łódzki batalion etapowy w czerwcu 1919 r. został oddany pod rozkazy DOE Kowel i pełnił służbę ubezpieczenia linii kolejowych. Podczas kampanii na Ukrainie podlegał DOE Szepetówka. 7 czerwca wchodził w skład załogi Berdyczowa, walczył w obronie tego miasta zaatakowanego przez 11 dywizję kawalerii Armii Konnej Budionnego i poniósł znaczne straty. Pozostały gorycz porażki i przygnębienie, budionnowcy bowiem, którzy na krótko opanowali miasto, wymordowali personel szpitala polowego i rannych żołnierzy polskich i ukraińskich. Batalion łódzki, podobnie jak batalion lwowski, wycofał się z Ukrainy z oddziałami 3 armii, a następnie budował umocnienia obronne nad rzeką Turią. W trzeciej dekadzie lipca, razem z 5 lwowskim batalionem utworzył grupę kpt. Zajchowskiego. Grupa ta przez kilka dni podlegała 7 dywizji piechoty, której dowódca sceptycznie oceniał walory bojowe „etapów”, czemu dał wyraz w rozkazie z 9 sierpnia, wydając zalecenie: „Batalionów etapowych do służby na eksponowanych pozycjach, bez przydziału formacji pierwszej linii, używać nie należy”. Teraz, kiedy wszystkie dostępne formacje frontowe koncentrowały się na decydującej ofensywie przeciwko wojskom Tuchaczewskiego i do osłony Lublina nie można było skierować żadnych oddziałów liniowych, grupa kpt. Zajchowskiego otrzymała samodzielne zadanie bojowe.

Duch bojowy w jej szeregach odbiegał od nastrojów panujących w 4 brygadzie jazdy. Po dużych stratach, jakie poniesiono podczas odwrotu z Kowla, oba bataliony etapowe zostały uzupełnione tzw. ozdrowieńcami skierowanymi na front bezpośrednio po zakończeniu leczenia w szpitalach Łodzi i Lwowa, maruderami zatrzymanymi na drogach odwrotu przez żandarmerię polową oraz żołnierzami pełniącymi dotychczas służbę na tyłach: w biurach, składach, urzędach wojskowych, słabo wyszkolonymi, nienawykłymi do dużego wysiłku fizycznego. Do batalionów przybyło kilku oficerów i podoficerów nie mających doświadczenia frontowego. Niektórzy nie skrywali swego niezadowolenia z oderwania od spokojnych zajęć tyłowych i z wyraźną niechęcią przyjęli rozkaz wymarszu na front.

15 sierpnia 5 lwowski batalion etapowy liczył 7 oficerów, 416 podoficerów i szeregowych, 1 łódzki batalion – 7 oficerów, 447 podoficerów i szeregowych. Dowódca grupy wspominał po zakończeniu wojny: „Żołnierze byli bardzo źle wyekwipowani. Ubrania zupełnie podarte, brak koszul, płaszczy prawie zupełnie nie było. Buty były również w stanie rozpaczliwym. Rozmaite kompanie miały rozmaite uzbrojenie, a więc były tam karabiny włoskie, austriackie, francuskie. Karabinów maszynowych miałem 8–10”.

Nie było czasu na odpoczynek i prowadzenie szkolenia, mimo to żołnierzom udzielał się powszechny zapał do obrony kraju, dodawało ducha wszędzie widoczne wsparcie ludności dla wojska. Pod energicznym dowództwem kpt. Zajchowskiego bataliony nabierały zwartości, a nowo przybyli z tyłów oficerowie wdrażali się do wykonywania obowiązków.

Tymczasem dowódca sowieckiej 58 dywizji strzelców, po uporaniu się z atakiem 13 brygady piechoty i uporządkowaniu własnych oddziałów, 15 sierpnia skierował na Lublin tzw. grupę bojową Dotola. W jej skład wchodziły:

 514 pułk strzelców Skworcowa – ok. 700 bagnetów i 18 ckm,

 515 pułk strzelców Dotola – ok. 700 bagnetów i 18 ckm (w zastępstwie Dotola dowodził nim Pieńkowski),

 rota saperska 172 brygady strzelców – ok 150 bagnetów i 4 ckm,

 oddział konnych zwiadowców 172 brygady strzelców pod dowództwem Syrowika – 35 szabel,

 dywizjon kawalerii – ok. 200 szabel,

 bateria artylerii polowej – 4 działa.

Razem: ok. 1550 bagnetów, 235 szabel, 40 ckm, 4 działa.

Stosowany w Armii Czerwonej rachunek bagnetów i szabel nie oddawał liczebności oddziałów, która była zwykle w przybliżeniu o 1/5 wyższa. Po dodaniu obsługi baterii i ciężkich karabinów maszynowych można szacować liczebność grupy Dotola na 2400–2500 żołnierzy.

Było to doświadczone wojsko frontowe. Czerwonoarmiści maszerowali na zachód uskrzydleni sukcesami, pewni zwycięstwa, aby zgodnie z wezwaniami komisarzy zadać ostatni, śmiertelny cios „pańskiej Polsce”. 15 sierpnia w godzinach rannych straż przednia grupy Dotola napotkała placówki łódzkiego batalionu etapowego.

Treść dostępna w pełnej wersji eBooka.

Cyców 1920

Подняться наверх