Читать книгу Alternatywy 4 Przewodnik po serialu i rzeczywistości - Janusz Płoński - Страница 5
ОглавлениеSerial Alternatywy 4 został, słusznie bądź nie, okrzyknięty serialem kultowym. Nie bardzo wiadomo, co to, przy obfitości różnych kultów, oznacza, lecz jedno jest pewne – telewizja emituje go od wielu lat kilka razy w roku. Dodam, że w atrakcyjnych pasmach i porach, nie zaś o trzeciej nad ranem. Być może właśnie częste emisje zaowocowały ową „kultowością”, być może było odwrotnie – to „kultowość” zmuszała TVP do częstych emisji. W końcu łacińskie vox populi to w dzisiejszym żargonie medialnym po prostu słupki oglądalności.
Okazuje się, że im mniej twórców serialu pozostaje przy życiu, tym większym powodzeniem cieszy się samo dzieło. Wzbudza nawet zaciekawienie młodzieży, która z natury rzeczy niewiele wie o przeszłości, ma skłonność do upraszczania, brania fikcji za prawdę i postrzegania tego, co było, przez pryzmat własnej aktualnej wiedzy. Widzę to, kiedy obserwuję młodych ludzi oglądających Alternatywy 4. Wychodzą do kuchni po piwo, kiedy na ekranie dzieją się ważne rzeczy, wybuchają śmiechem w momentach, w których wcale nie miało być śmiesznie, dziwią się, kiedy nie ma się czemu dziwić. Przy okazji zadają dziwne pytania i nie dostrzegają ukrytych w scenariuszu aluzji, co jest o tyle zrozumiałe, że sztuką aluzji obecnie prawie nikt się nie posługuje. Nie znają wielu słów i zwrotów używanych przez bohaterów, jak choćby „wiecha”, „gołda”, „otworzyć drzwi na pasówkę”, „fotoplastikon” czy „przenieść się z Katowic do Stalinogrodu i z powrotem bez ruszania się z miejsca”.
Uważam zatem, że istnieje pilna potrzeba, by młodzieży wyjaśnić wiele trudnych do zrozumienia kwestii i palcem wskazać jej momenty, w których należy się śmiać. A także te, które powinny skłonić ją do zadumy nad pokrętnością świata.
Ta praca powinna zostać wykonana już dawno temu. Nie została, ponieważ nikt się nie spodziewał, że nasze dzieło uzyska status „kultowego” i dla wielu młodych ludzi stanie się podręcznikiem historii najnowszej. Z całą pewnością zyskałaby ona na jakości, gdyby wykonano ją za życia Stanisława Barei i Maćka Rybińskiego, którzy w procesie powstawania serialu odegrali rolę wiodącą. Niestety, obaj przedwcześnie odeszli, pozbawiając mnie okazji do wspólnej zabawy.
Ironia losu i inne choroby doprowadziły do tego, że przy życiu zostałem wyłącznie ja, czyli ten, którego udział w tworzeniu ostatecznej wersji serialu był najmniejszy.
Jednak, chcąc nie chcąc, stałem się ostatnim Mohikaninem i jeśli nie zrobię tego, co zamierzyłem, nie zrobi tego nikt. A cały ciężar odgadywania, co autorzy mieli na myśli, spadnie na mniej lub bardziej domyślnych badaczy przeszłości i interpretatorów, którzy w swojej gorliwości doszukiwania się wszędzie ukrytych znaczeń wymyślą historie, o jakich autorom nawet się nie śniło. Nie należy im bezkrytycznie ufać. Wszak sami autorzy nierzadko nie pamiętają, co kiedyś mieli na myśli. Trzeba im jednak dać prawo do artystycznej niewiedzy. Lub przynajmniej prawo do zdrowej amnezji, bez której życie byłoby koszmarem.
W Przewodniku po serialu i rzeczywistości spróbuję sobie przypomnieć, co przed wielu laty przyświecało autorom. Jeśli nie będę czegoś pamiętał, być może pro publico bono coś sensownego wymyślę od ręki. Tak czy siak, tworzenie Przewodnika uważam za zajęcie pożyteczne i godne. I mam nadzieję, że wdzięczni oglądacze serialu je docenią.
Wypełnię ten szlachetny zamiar do końca. Wciąż jeszcze potrafię się śmiać, a to warunek podstawowy. Napisaliśmy z Maćkiem wiele rzeczy, których głównym celem było wywołanie uśmiechu na obliczach odbiorców. Śmiech był dla nas przez lata wartością najwyższą. Antidotum na wszechobecną bzdurę, na braki w zaopatrzeniu i na ograniczenia rozmaitych wolności. Śmiejąc się, stawaliśmy się wolni, syci, napojeni i zadowoleni. Śmiejąc się, pokazywaliśmy środkowy palec wszystkim, którzy chcieli nam życie obrzydzić.
Do współpracy przy tworzeniu Przewodnika zaprosiłem studentów dziennikarstwa Uniwersytetu Warszawskiego, reprezentujących tę grupę wiekową, do której przewodnik ów jest adresowany. Wspólnie oglądaliśmy odcinek po odcinku. Padały pytania, zdarzały się uzasadnione i nieuzasadnione wybuchy śmiechu, czasem chwile zadumy. Na bieżąco ustalaliśmy, gdzie leży pies pogrzebany.
Jeśli i Ty zechcesz pogrzebać z nami i odkryć dla siebie i rodziny serial na nowo, zapraszam do lektury.
Janusz Płoński