Читать книгу Fedra - Jean Baptiste Racine - Страница 6

Оглавление

SCENA I

Hipolit, Teramenes

HIPOLIT

Tak; zamiar mój powzięty, drogi Teramenie;

Jadę; dłużej nie gościć mi w lubej Trezenie;

W tej śmiertelnej obawie, jaka mną porusza.

Hańbiącej bezczynności nie ścierpi ma dusza.

Od pół roku rodzica z mych oczu straciwszy,

O los jego niepokój muszę czuć najżywszy,

Nieświadom ni gdzie bawi, ni jakie koleje...

TERAMENES

Gdzież jeszcze, panie, znaleźć go żywisz nadzieję?

Już, aby uspokoić twych obaw zawiązki,

Zbiegłem dwa morza, które Korynt dzieli wąski;

Pytałem o Tezeja ludów, co są blisko

Acheronu, gdy w piekłach gubi swe łożysko;

Zbiegłem próżno Elidę, Tenarę, by potem

Dotrzeć do mórz, rozgłośnych Ikarowym lotem.

Jakimż nowym wysiłkiem, w jakiej szczęsnej ziemi,

Mniemasz, iż zdołasz zgonić go kroki chyżemi?

Kto wie, panie, król, rodzic twój wielki, azali

Pragnie, abyśmy jego ukrycie poznali?

Może, gdy my tu drżymy wraz o jego głowę,

On, spokojny, miłostki kryjąc jakieś nowe,

Przy boku lubej, która, bądź wcześniej, bądź później...

HIPOLIT

Wstrzymaj się i Tezeja imieniu nie bluźnij.

Wszak on, z bujnej młodości pokus uleczony,

Dziś przeciw tym zaporom nie jest bez obrony;

I Fedra, w trwałych uczuć okuwszy go pęta,

Od dawna już rywalki szczęsnej nie pamięta.

Słowem, mą powinnością jest spieszyć w tę drogę.

Rzucając miejsca, w których dłużej żyć nie mogę.

TERAMENES

I odkądże to, panie, przykrym ci się stało

Lube miejsce, gdzie młodość swą spędziłeś całą,

I w którym przekładałeś spokojne wywczasy

Ponad świetności Aten, nad dworskie hałasy?

I czemuż ci ta ziemia dzisiaj tak niemiłą?

HIPOLIT

Te czasy już przepadły. Wszystko się zmieniło,

Odkąd na te wybrzeża bogi nam zesłały

Potomkinię Minosa oraz Pazifay.

TERAMENES

Rozumiem: znam niedolę, co serce ci toczy:

Fedry drażni cię bliskość a rani twe oczy.

Ta złowroga macocha zaledwo was, panie,

Ujrzała, wnet twym losem stało się wygnanie.

Lecz nienawiść jej dawna ku twojej osobie

Wygasła albo znacznie ostygła w tej dobie.

A zresztą, w czymże dzisiaj zagrażać ci zdoła

Kobieta bliska śmierci, której sama woła?

Dotknięta jakimś bólem, co zjada ją skrycie,

Zmierżona sama sobą i własne klnąc życie,

Czyż knuć jakoweś plany przeciwko wam może?

HIPOLIT

Nie o jej też nienawiść daremną się trwożę.

Kto inny spokojności mej stał się przeszkodą:

Uchodzę, wyznam oto, przed Arycją młodą,

Odroślą krwi nieszczęsnej, od wieka nam wrogiej.

TERAMENES

Co! I ty, panie, wyrok jej niesiesz tak srogi?

Okrutnych Pallantydów siostrzyca ta miła

Czyż kiedykolwiek zbrodnie swych braci dzieliła?

Za cóż nienawiść ścigać ma piękność tak przednią?

HIPOLIT

Gdybym jej nienawidził, nie kryłbym się przed nią.

TERAMENES

Panie, wolnoż mi szukać słowa tej zagadki?

Czyżby to miał już nie być Hipolit, ów rzadki

Bohater, w swej hardości głuchy na rozkazy

Mocy, której Tezeusz uległ tyle razy?

Czyżby Wenus, niezdolna na wzgardę swą patrzeć,

Chciała błędy Tezeja twą słabością zatrzeć,

I, na równi z innymi pojmawszy cię w sidła,

Zmusiła, abyś winne jej palił kadzidła?

Czyliżbyś kochał, panie?

HIPOLIT

To jest bezpłatna wersja demonstracyjna ebooka. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji publikacji.

Fedra

Подняться наверх