Читать книгу Układ doskonały - Jennifer Probst - Страница 6

Оглавление

Mężczyzna potrzebny od zaraz.

Powinien być zamożny i mieć na zbyciu sto pięćdziesiąt tysięcy dolarów.

Aleksandria Maria McKenzie siedziała wpatrzona w małe domowe ognisko pośrodku salonu i zastanawiała się, czy jej przypadkiem szajba nie odbiła. Trzymała w ręku kartkę ze spisem pożądanych cech upragnionego oblubieńca. Lojalność. Rozum. Poczucie humoru. Przywiązanie do wartości rodzinnych. Miłość do zwierząt. Wysokie dochody.

Inne magiczne rekwizyty spłonęły już w metalowym kuble. Męski włos (brat nadal był na nią wkurzony, bo mu go podstępnie wyrwała). Wonne zioła… jako gwarancja miłego usposobienia konkurenta? Sporawy patyczek, aby… Miała nadzieję, że nie chodzi o to, co jej przemknęło przez myśl.

Z głębokim westchnieniem wrzuciła spis cech idealnego mężczyzny do srebrzystego wiaderka i patrzyła, jak płonie. Czuła się idiotycznie, odprawiając miłosne gusła, ale była w sytuacji bez wyjścia i nie miała nic do stracenia. Jako właścicielka eklektycznej księgarni w modnym ośrodku uniwersyteckim na obrzeżach Nowego Jorku czuła się uprawniona do nieszkodliwych dziwactw. Wolno jej na przykład błagać opatrzność, matkę-ziemię oraz moce niebieskie o zesłanie idealnego mężczyzny.

Płomienie zanadto się rozigrały, więc zdusiła je, używając miniaturowej gaśniczki. Dym idący z kubełka przypomniał jej o zwęglonej pizzy pozostawionej w piekarniku. Skrzywiła się, rzuciła gaśniczkę na dywan i poszła nalać sobie kieliszek czerwonego wina, żeby uczcić zakończenie obrzędu.

Mama szykowała się do sprzedaży Tary, czyli rodzinnego domu Aleksy.

Rozmyślając o swoich kłopotach, sięgnęła po butelkę cabernet sauvignon. Hipoteka księgarni była maksymalnie obciążona. Plan rozbudowy interesu wymagał teraz starannego przekalkulowania. Nie ma sposobu. Na niczym nie da się już przyoszczędzić. Rozejrzała się po stryszku wiktoriańskiej kamienicy, gdzie w dawnej służbówce urządziła sobie maleńkie mieszkanko, i uznała, że z ubogiego wyposażenia niczego już nie może spieniężyć. Nawet na eBayu.

Miała dwadzieścia siedem lat, więc powinna mieszkać w stylowym apartamencie, nosić markowe ciuchy i randkować w każdy weekend. Zamiast uganiać się za takimi atrakcjami, wegetowała w marnej klitce na poddaszu, przygarniała bezdomne psy z lokalnego schroniska i owijała się malowniczymi szalami, żeby odświeżyć stare ciuchy. Wierzyła w urodę życia, w otwartość na wszelkie jego możliwości, w podążanie za głosem serca. Niestety, żaden z tych przymiotów nie dawał gwarancji ocalenia rodzinnego domu.

Upiła łyk czerwonego wina i uświadomiła sobie, że w tej materii nic już się nie da zrobić. Żadnych szans na duże pieniądze wśród krewnych i znajomych. Gdy zjawi się komornik, lepiej nie oczekiwać szczęśliwego zakończenia. Aleksa to nie Scarlett O’Hara. Wątpliwe, żeby desperacka próba rzucenia miłosnego zaklęcia i zwabienia w swoje progi idealnego mężczyzny mogła okazać się pomocna.

Zabrzmiał dzwonek.

Aleksa zamarła z otwartymi ustami. Dobry Boże, a jeśli to on? Spojrzała na sprane gacie od dresu i wysiepaną koszulę, zastanawiając się, ile czasu potrzebuje, żeby się przebrać. Wstała, zamierzając pomknąć do garderoby, ale dzwonek zabrzmiał ponownie, więc ruszyła ku drzwiom. Wzięła głęboki oddech, przekręciła klucz…

– Nareszcie! Godzinę trzymasz mnie przed drzwiami!

Daremne nadzieje. Aleksa z ponurą miną spojrzała na swą najlepszą przyjaciółkę Maggie Ryan.

– Powinnaś być facetem.

Maggie prychnęła i weszła do środka. Zamachała ręką, migając pazurkami pomalowanymi wiśniową czerwienią, i opadła na kanapę.

– Marzycielka. Ostatniego absztyfikanta przestraszyłaś nie na żarty, więc nikogo ci już nie naraję. Co tu się działo?

– Jak to wystraszyłam? Ten gość mnie napastował.

– Pochylił się, bo chciał ci dać całusa na dobranoc. Ty się odchyliłaś i upadłaś na tyłek, a ten biedak wyszedł na kretyna. Po randce ludzie dają sobie buzi, Alekso. Taki jest zwyczaj.

Aleksa przerzuciła niedopalone resztki z kubełka do torebki, która wylądowała w koszu.

– Facio pożarł na kolację tony czosnku, dlatego wolałam, żeby się do mnie nie zbliżał

Maggie chwyciła kieliszek i pociągnęła spory łyk. Wyciągnęła długie nogi okryte czarną skórą i oparła stopy obute w kozaki z niebotycznymi obcasami o brzeg steranego wiekiem stolika.

– Dlaczego w ciągu ostatniej dekady nie przeleciałaś żadnego faceta? Chcesz o tym porozmawiać?

– Jędza.

– Cnotka.

Aleksa poddała się i parsknęła śmiechem.

– Dobra, wygrałaś. Czemu zawdzięczam niezapowiedzianą wizytę w sobotni wieczór? Świetnie wyglądasz.

– Dzięki. Umówiłam się z kimś na jedenastą. Lampka wina, te klimaty. Masz ochotę się przyłączyć?

– Chcesz mnie zabrać na swoją randkę?

– Jesteś lepszym kompanem. Ten gość to nudziarz.

– W takim razie po co się z nim spotykasz?

– Jest przystojny.

Aleksa klapnęła na kanapę obok przyjaciółki i westchnęła.

– Szkoda, że nie jestem taka jak ty, Maggie. Dlaczego mam tyle zahamowań?

– Czemu mnie całkiem ich brakuje? – Maggie skrzywiła się, kpiąc z samej siebie, a potem wskazała osmalone wiaderko. – O co chodziło z tym pożarkiem?

– Trochę czarowałam. Miłosne zaklęcia w celu przygruchania sobie faceta. – Aleksa westchnęła. Maggie odrzuciła głowę do tyłu i wybuchnęła śmiechem.

– Dobre! Czemu potrzebowałaś do tego wiaderka?

Aleksa zrobiła się czerwona. Ależ się wkopała!

– Rozpaliłam ognisko na chwałę matki-ziemi oraz wszelkich sił kosmicznych – wymamrotała.

– Boże miłosierny!

– Zrozum. Jestem w sytuacji bez wyjścia. Nie spotkałam dotąd mego księcia z bajki, a na dodatek pojawił się nowy problem, więc skonsolidowałam oczekiwania, spisując je na jednej liście.

– Proszę?

– Pewna klientka, maniaczka new age’u, kupiła u mnie poradnik na temat miłosnych czarów. Znalazła tam wskazówki dotyczące listy oczekiwań wobec przyszłego męża. Spisała swoje i facet pojawił się jak diabeł z pudełka.

Maggie nagle okazała zainteresowanie.

– Spotkała idealnego faceta? Takiego, jakiego sobie wymarzyła?

– No… Spis musi być precyzyjny. Żadnych ogólników, bo siły kosmiczne się pogubią, a idealny konkurent nie przybędzie. Klientka powiedziała, że dokładne wypełnienie rytuału gwarantuje, że odpowiedni mężczyzna na pewno się pojawi.

– Pokaż mi ten poradnik – zażądała Maggie z błyskiem w zielonych oczach.

Ciekawość samotnej przyjaciółki! – tego właśnie potrzeba zdesperowanej kobiecie stęsknionej za drugą połówką, żeby humor jej się poprawił. Aleksa czuła się jak idiotka, lecz rzuciła Maggie tomik oprawny w płótno.

– Pokaż mi swoją listę – zażądała Maggie.

– Spaliłam ją. – Aleksa wskazała kubełek.

– Na pewno zabunkrowałaś w łóżku drugi egzemplarz. Nie fatyguj się. Sama znajdę. – Podeszła do kanarkowego materaca, sięgnęła pod poduszkę, pomacała pościel zwinną łapką o ciemnoczerwonych pazurkach i tryumfalnie wyciągnęła karteluszek. Łakomie oblizała usta, jakby szykowała się do lektury gorącego romansu. Aleksa usiadła na dywanie i zwiesiła głowę. Niech się dzieje, co chce. Zniesie każde upokorzenie.

– Punkt pierwszy – czytała Maggie. – Fan baseballu oraz mojej ulubionej drużyny.

Aleksa przygotowała się na huraganowy atak.

– Baseball na pierwszym miejscu? – wrzasnęła Maggie, dla większego dramatyzmu machając kartką. – Cholera jasna, co cię podkusiło, żeby zaczynać listę oczekiwań od sportu? Ta twoja drużyna od lat wlecze się w ogonie rozgrywek. Między nowojorczykami trudno znaleźć ich fanów, co oznacza rezygnację z większości tutejszej męskiej populacji.

Aleksa zacisnęła zęby. Dlaczego wszyscy się uparli, żeby bez pardonu krytykować jej wybór?

– Moja drużyna ma charakter i serce do walki. Szukam mężczyzny, który potrafi kibicować słabszym. Nie będę sypiać z fanem nadzianych mięśniaków.

– Ależ z ciebie uparciuch. Ręce opadają – piekliła się Maggie. – Punkt drugi: miłośnik książek, sztuki i poezji. – Wzruszyła ramionami. – Może być. Punkt trzeci: zwolennik monogamii. Bardzo istotna cecha. Punkt czwarty: zdecydowany na dzieci. – Maggie podniosła wzrok. – Ile?

– Chciałabym trójeczkę – odparła z uśmiechem Aleksa. – Ale parka mi wystarczy. Powinnam to zaznaczyć?

– Nie. Matka-ziemia i moce niebieskie mają swój rozum. – Maggie czytała dalej: – Punkt piąty: znawca kobiecej duszy. To jest dobre. Od czytania książek na temat Wenusjanek i Marsjan dostaję mdłości. Przestudiowałam całą serię i za cholerę nie rozumiem, o co chodzi. Punkt szósty: miłośnik zwierząt. – Maggie jęknęła. – Porażka! Tak samo jak z baseballem.

Siedząca na dywanie Aleksa obróciła się natychmiast i znalazła się oko w oko z przyjaciółką.

– Gdyby się okazało, że facet nienawidzi zwierzaków, musiałabym zrezygnować z wolontariatu w naszym schronisku, prawda? A gdyby okazał się myśliwym, to miałabym totalnie przechlapane, racja? Wyobraź sobie, że wstaję z łóżka, bo mnie przypiliło w środku nocy, a tu znad kominka łypie na mnie okiem martwy rogacz.

– Dramatyzujesz. – Maggie wróciła do lektury. – Punkt siódmy: Uczciwy, etyczny, z zasadami. Te wymagania umieściłabym na pierwszym miejscu, ale ja nie jestem fanką baseballu i kibicką najukochańszej drużynki. Punkt ósmy: namiętny kochanek. Dałabym ten wymóg jako drugi, ale i tak należą ci się gratulacje za to, że w ogóle pomyślałaś o sprawie. Nie jesteś aż tak beznadziejna, jak mi się dotąd wydawało.

Aleksa pełna obaw westchnęła ciężko.

– Czytaj dalej.

– Punkt dziewiąty: silne poczucie więzi rodzinnych. Przekonujące. Ta wasza banda mogłaby występować w serialach familijnych. Dobra, teraz punkt dziesiąty…

Zapadła cisza przerywana jedynie tykaniem zegara. Aleksa obserwowała Maggie, która powtórnie wczytywała się w ostatnią linijkę.

– Aleksa, tu jest chyba literówka?

– Nie sądzę – odparła z westchnieniem autorka tekstu.

Maggie przeczytała głośno punkt dziesiąty.

– Niech ma na zbyciu sto pięćdziesiąt tysięcy dolarów do natychmiastowego wydania. – Spojrzała na przyjaciółkę. – Oczekuję wyjaśnień.

– Szukam faceta wartego mojej miłości, który może dać mi sto pięćdziesiąt tysięcy dolarów. I to szybko. – Aleksa wyprostowała się z godnością.

Maggie potrząsnęła głowa, jakby nie wierzyła własnym uszom.

– Po co ci taka kasa?

– Na ratowanie Tary.

– Tary? – Maggie zamrugała powiekami.

– Domu mojej mamy. Nazwa została zaczerpnięta z powieści „Przeminęło z wiatrem”. Pamiętasz, jak matula żartowała, że trzeba zasiać więcej bawełny, ponieważ brak nam forsy na zapłacenie rachunków? Tak naprawdę nie było jej do śmiechu, Maggie, ale wolałam oszczędzić ci przykrych konkretów. Mama chce sprzedać dom, a ja nie mogę do tego dopuścić. Rodzinka jest spłukana i nie ma dokąd pójść. Zrobię wszystko, żeby im pomóc. Mogę nawet wyjść za mąż jak Scarlett O’Hara.

Maggie jęknęła przeciągle i chwyciła torebkę. Wyjęła telefon i pospiesznie wybrała numer.

– Co robisz? – Aleksa obawiała się, że przyjaciółka nie pojęła, w czym rzecz, i coś sobie ubzdurała. Pierwszy raz zdarzyło się Aleksie szukać oparcia w męskim świecie. Siłaczka zaliczyła totalną wpadkę.

– Muszę odwołać randkę. Punkt dziesiąty wymaga omówienia. Potem zadzwonię do mojej terapeutki. Jest świetna. Uosobienie dyskrecji. Można się z nią umówić w nocy, o północy.

– Jesteś nieoceniona, Maggie. – Aleksa parsknęła śmiechem. – Na tobie zawsze można polegać.

– Powtarzaj mi to jak najczęściej.

Nicholas Ryan miał szczęśliwą przyszłość w zasięgu ręki.

Niestety, żeby zdobyć to, na czym mu naprawdę zależało, musiał posiadać małżonkę.

Było w życiu kilka spraw, które się dla niego liczyły. Ciężka praca prowadząca do osiągnięcia celu. Panowanie nad złością i włączanie zdrowego rozsądku, chociaż okoliczności zachęcają do konfrontacji. Piękno architektury. Budynki trwałe, a zarazem wzbudzające zachwyt. Połączenie łagodnych łuków i śmiałych linii. Cegła, beton i szkło dające pewność, o której ludzie marzą w codziennym życiu. Podziw widza po raz pierwszy oglądającego ukończone dzieło. Takie rzeczy trafiały Nickowi do przekonania.

Nie wierzył w miłość do grobowej deski, małżeństwo i więzy rodzinne. Nie był do nich przekonany, więc postanowił nie uwzględniać w swoim planie owych aspektów życia społecznego.

Niestety, stryj Earl zmienił nieoczekiwanie zasady gry.

Nick poczuł wewnętrzny skurcz. Omal nie parsknął śmiechem, porażony absurdalnym humorem własnego położenia.

Wstał ze skórzanego fotela, zdjął granatową marynarkę, jedwabny krawat w paski i śnieżnobiałą koszulę. Jednym energicznym ruchem rozpiął pasek od spodni i przebrał się w szare spodnie od dresu oraz pasującą do nich bawełnianą koszulkę. Wsunął stopy w sportowe buty Nike Air i wkroczył do tajemnej pracowni połączonej z biurem, gdzie trzymał modele, rysunki, inspirujące zdjęcia, bieżnię, kilka ciężarków i świetnie zaopatrzony barek. Nacisnął guzik pilota, uruchamiając wieżę. Popłynęła muzyka z „Trawiaty”, która zawsze rozjaśniała mu w głowie.

Wszedł na bieżnię, starając się nie myśleć o papierosie. Rzucił palenie pięć lat temu, lecz ilekroć przytłaczał go stres, nadal miał ochotę po niego sięgnąć.

Zirytowany własną słabością ćwiczył zawzięcie, ilekroć przychodziła taka pokusa. Bieganie go uspokajało, szczególnie w otoczeniu, gdzie miał wszystko pod kontrolą. Żadnych wrzasków i hałasów, zero palących słonecznych promieni, gładka trasa bez kamieni i żwiru. Wstukał na panelu właściwe tempo, które miało ułatwić mu rozwiązanie problemu.

Rozumiał intencje stryja, ale czuł się oszukany i dlatego z wolna tracił spokój. Jeden z nielicznych krewnych, których darzył szczerym uczuciem, posłużył się nim w końcu do własnych celów.

Nick pokręcił głową. Należało przewidzieć, że tak się to skończy. W ostatnich miesiącach życia stryj wciąż perorował na temat rodziny i zarzucał Nickowi, że przytakuje bez przekonania. Ciekawe, skąd to zdziwienie. Pseudorodzina Nicka powinna być wszak pokazywana w reklamach środków antykoncepcyjnych jako widomy dowód, że lepiej jednak ich używać, niż mnożyć się bez sensu.

Wiązał się i rozstawał z wieloma kobietami, a dzięki tym znajomościom z całą wyrazistością uświadomił sobie jedno: wszystkie kobiety pragną wyjść za mąż, a małżeństwo oznacza kłopoty. Emocjonalne wojenki. Dzieci spragnione uwagi, przez które ludziom puszczają nerwy. Ograniczenie swobody, które sprawia, że koniec wielu związków jest typowy. Rozwód. Dzieciaki stają się jego ofiarami.

Nie, serdeczne dzięki.

Pod wpływem natłoku myśli Nick zwiększył nachylenie bieżni i podkręcił szybkość. Stryj Earl aż do smutnego końca z uporem wierzył, że odpowiednia kobieta zmieni na lepsze życie bratanka. Groźny zawał przyszedł niespodziewanie. Gdy prawnicy zlecieli się do pieniędzy jak stado sępów do padliny, Nick sądził, że z łatwością załatwi spadkowe formalności. Jego siostra Maggie od dawna powtarzała, że rodzinna firma jej nie interesuje. Poza nimi stryj Earl nie uznawał żadnych krewnych. Pierwszy raz w życiu Nick uznał, że szczęście uśmiechnęło się do niego. Nareszcie będzie miał coś swojego.

Tak mu się zdawało do chwili otwarcia testamentu. Wtedy pojął, że z niego zakpiono.

Większościowe udziały w koncernie budowlanym Horyzont miał odziedziczyć po ślubie. Żeby zapis testamentowy się uprawomocnił, małżeństwo musiało przetrwać rok. Żadnych ograniczeń w wyborze małżonki; przedślubna intercyza mile widziana. Gdyby Nick nie spełnił warunku postawionego przez stryja, miał zachować pięćdziesiąt jeden procent akcji; reszta zostałaby rozdzielona między członków rady nadzorczej, a Nick pozostałby figurantem uwikłanym w korporacyjną politykę. Zamiast tworzyć wizjonerskie projekty, przesiadywałby na spotkaniach i zgłębiał tajniki firmowych układów. Tego właśnie za wszelką cenę pragnął uniknąć.

Stryj Earl doskonale o tym wiedział.

Nick musiał znaleźć sobie żonę.

Ze złością wdusił w panel sterowania przycisk opuszczający bieżnię. Zwolnił tempo i wyrównał oddech. Jego umysł z metodyczną precyzją przeszedł do porządku dziennego nad uczuciową pustką i przystąpił do analizowania możliwych opcji. Nick zszedł z bieżni, sięgnął do barku po schłodzoną wodę mineralną evian i podszedł znów do fotela. Wypił łyk lodowatej, idealnie czystej wody i odstawił spotniałą butelkę na biurko. Odczekał kilka minut, żeby spokojnie zebrać myśli, a potem wziął złote pióro i kręcił je między palcami.

Drukowanymi literami napisał kilka słów. Każde z nich było dla niego niczym przysłowiowy gwóźdź do trumny.

ZNALEŹĆ ŻONĘ.

Nie zamierzał tracić czasu na użalanie się nad sobą, choć postąpiono z nim niesprawiedliwie. Postanowił ułożyć listę cech potencjalnej żony, a następnie wybrać odpowiednią kandydatkę.

Natychmiast stanęła mu przed oczyma Gabriela, lecz odsunął tę myśl. Śliczna modelka, z którą obecnie się spotykał, idealnie się sprawdzała na bankietach i w łóżku, ale nie nadawała się na żonę. Potrafiła zawzięcie dyskutować na każdy temat, więc lubił jej towarzystwo, ale podejrzewał, że się w nim zakochała. Dawała mu do zrozumienia, że marzy o dzieciach, a więc złamała zasady. Nawet gdyby obwarował swoje małżeństwo fundamentalnymi zasadami, uczucia wszystko rozwalą. Gabriela, jak wszystkie żony, stanie się wymagającą zazdrośnicą. Jeśli poczuje się oszukana, nie powstrzyma jej żadna intercyza.

Napił się wody i wodził kciukiem po szorstkiej szyjce butelki. Przeczytał w jakiejś sekciarskiej książczynie, że kto precyzyjne spisze cechy wymarzonej kobiety, zapewne ją spotka. Nick zmarszczył brwi, analizując ulotną myśl. Był niemal pewny, że sprawa dotyczyła sił kosmicznych i matki-ziemi. Energia wszechświata odpowiada rzekomo na ludzkie potrzeby. Nie wierzył w te metafizyczne bzdury.

Dziś był w sytuacji bez wyjścia.

Dotknął stalówką lewej strony kartki i zaczął pisać.

IDEALNA ŻONA

Nie kocha mnie.

Nie chce ze mną sypiać.

Nie marzy o licznej rodzinie.

Nie każe mi trzymać zwierząt.

Nie pragnie mieć potomstwa.

Pracuje i robi karierę.

Traktuje nasz związek jako układ biznesowy.

Nie jest uczuciowa ani impulsywna.

Można jej zaufać.

Nick przeczytał swoją listę. Był świadomy, że niektóre z umieszczonych na niej warunków świadczą o jego uporze oraz łatwowierności, lecz jeśli zakłada, że hipoteza dotycząca przychylności sił kosmicznych znajduje potwierdzenie w rzeczywistości, powinien szczegółowo opisać wszystko, czego pragnie. Szukał kobiety gotowej potraktować sprawę jako przedsięwzięcie biznesowe. Na przykład takiej, która potrzebuje hojnego wynagrodzenia. Gotów był jej ofiarować wiele dodatkowych korzyści, zależało mu jednak na białym małżeństwie. Brak seksu pozwala uniknąć ataków zazdrości. Unikanie kontaktu z uczuciowymi kobietami równa się zero miłości.

Ład i porządek to gwarancja udanego małżeństwa.

Oczyma wyobraźni oglądał rozmaite panie, z którymi się dawniej spotykał; wszystkie znajome, z którymi zamienił choćby kilka słów; kobiety interesu zapraszane na spotkania biznesowe.

Nic jednak nie wynikło z tych wspominków.

Poczucie bezradności doprowadzało go do rozpaczy. Miał trzydzieści lat, był dość przystojny, inteligentny, zamożny, a jednak nie mógł wskazać odpowiedniej kandydatki na żonę.

Musiał ją znaleźć najdalej w ciągu tygodnia.

Zadzwoniła jego komórka.

Odebrał natychmiast.

– Ryan, słucham.

– Nick, tu Maggie. – Zamilkła na moment. – Znalazłeś fajną żonkę?

Stłumił chichot. Siostra była jedyną kobietą zdolną go rozśmieszyć, choć bywał to śmiech z samego siebie.

– Pracuję nad tym.

– Trafiłam chyba na odpowiednią pannę.

– Kto to jest? – Nick czuł przyspieszone bicie serca. Maggie pomilczała chwilę.

– Musiałbyś przystać na jej warunki, choć nie sadzę, żebyś miał z tym problem. Podejdź do sprawy z otwartym umysłem. Wiem, że wiara w ludzi to nie jest twoja mocna strona, ale tej lasce można ufać.

– Kto to jest, Maggie? – Nick zerknął na ostatni punkt listy pożądanych cech. Szumiało mu w uszach, gdy czekał na odpowiedź siostry. Milczenie się przedłużało.

– Aleksa.

Pokój zawirował na dźwięk imienia z przeszłości. Pierwsza myśl przyćmiła inne, rozbłyskując niczym jaskrawy neon.

Kurde, nie! Wykluczone.

Układ doskonały

Подняться наверх