Читать книгу Wytrącony z równowagi - Jeremy Clarkson - Страница 5
Kilka ulepszeń, a będzie iPhone’em na kółkach
ОглавлениеDaihatsu Materia
Zdążyliście już pewnie usłyszeć wszystko o nowym iPhonie Apple. Zapewne dotarło do was, że wyposażono go w akumulator o żywotności cielęcia rzeźnego, i że jeśli zapragniecie zrobić nim zdjęcie, już wygodniej i szybciej zrobicie to samo, rozkładając sztalugę i farby olejne.
Ponadto, co poniektórzy – ci, którzy iPhone’a nie mają – najprawdopodobniej już wam mówili, że działa wyłącznie w sieci O2, że nie odbiera zdjęć załączonych do SMS-ów i że często się wiesza.
Jest jeszcze coś. Nowy iPhone potrafi wyświetlać prognozę pogody w San Diego i odtwarzać klipy z YouTube, na których młodzi Azjaci spadają z motocykli, a to dzięki temu, że można podłączyć go do internetu. To jednak wcale nie jest takie proste. Wam z pewnością nie uda się tego dokonać. A wtedy będziecie musieli skorzystać z pomocy „fachowca”.
Kiedyś bogate wiejskie rodziny takiego fachowca miały na podorędziu; w każdej chwili mogły go wezwać do usunięcia z komina zdechłych gołębi. Albo do pomocy w odpaleniu samochodu. Albo do oczyszczenia z powojnika talerza anteny satelitarnej.
Do funkcjonowania lokalnej społeczności fachowiec był po prostu niezbędny. Aż do dziś. Obecnie został wyparty przez kogoś, kto jest o niebo ważniejszy. Przez fachowca, który pojawia się wtedy, kiedy trzeba naprawić zepsutego laptopa.
Niestety, mój osobisty fachowiec imieniem Hugo odniósł ostatnio pewne sukcesy zawodowe i jest obecnie zajęty instalowaniem rozległych sieci intranetowych w dzielnicach przemysłowych. Wobec powyższego, wezwanie go do odblokowania mojej upartej sieci bezprzewodowej byłoby jak poproszenie Led Zeppów o wystąpienie w roli jednej z atrakcji na przyjęciu urodzinowym czterolatka.
Dla mnie to katastrofa – Hugo jest jedynym żyjącym człowiekiem, który zna wszystkie tajniki mojego domu. Zna systemy, które uniemożliwiają dziennikarzom przesiadywanie przy drodze za oknem i czytanie moich maili. Zna kody, za pomocą których laptop mojej córki komunikuje się z moim telefonem. Zna DNA każdego złącza i każdego cala przewodu. A teraz mnie zostawił.
Zatem gdy mój iPhone pyta o jakiś APN oraz żąda nazwy użytkownika i hasła, żeby połączyć się z czymś o nazwie EDGE, nie mam zielonego pojęcia, o co mu chodzi. Nie wiem też, czy mam włączyć VPN, czy nie, bo nie wiem, co to jest VPN. Ani „roaming danych”. Na koniec muszę jeszcze określić, czy jestem WEP, WPA czy może WPA2.
Oczywiście mój nowy specjalista nie może mi pomóc, bo wszelkie niezbędne informacje znajdują się w głowie poprzedniego.
W rezultacie, kiedy przebywam poza domem, nie mam dostępu do internetu. I wiecie co? To jeszcze nie koniec świata, bo gdy jestem w plenerze, rzadko mam czas lub chęć, by pomyśleć: „Dobra, to teraz obejrzę sobie jakiegoś eksplodującego Koreańczyka, a potem może jakąś panią przy kości z Houston, jak zabawia się sama z sobą”.
Nie mogę też ściągać maili, co w sumie nie jest takie złe, bo nic, co kiedykolwiek zostało napisane w mailu, nie zasługiwało na to, by w ogóle o tym wspominać.
Ale mimo to, nawet bez wspomnianych wyżej funkcjonalności, iPhone należy do panteonu najdonioślejszych wynalazków razem z kołem, ogniem i nagrywarką Sky+. To jedna z tych rzeczy, które pojawiają się w waszym życiu i od razu skłaniają do pytania: „Boże, jak radziłem sobie bez tego wcześniej?”.
Owszem – tak jak już wspominałem – aparatem z iPhone’a nie da się zrobić zdjęcia, jeśli jest za ciemno, za jasno lub jeśli nie jest ani za ciemno, ani za jasno, ale wszystko inne jest po prostu genialne. Piszecie SMS-y na klawiaturze QWERTY z prawdziwego zdarzenia, a jeśli popełnicie błąd, iPhone użyje swojej magii, by go poprawić. Jest jeszcze sama aplikacja telefonu, wyświetlająca klawisze numeryczne w postaci wielkich bloków dla ludzi specjalnej troski, w które nie da się nie trafić, nawet jeśli wasze palce przypominają spęczniałe kiełbaski. No i wisienka na torcie – iPhone to również iPod.
Jakieś problemy? Szczerze? Nie ma żadnych. Ja swojego iPhone’a poleciłem zhackować, dzięki czemu działa w Vodafone. I bardzo mi przykro, ale bateria też jest w porządku. Wytrzymuje cztery dni. Choć to akurat może mieć związek z faktem, że jestem mężczyzną, a więc myśl, żeby skorzystać z telefonu świta mi w głowie tylko wtedy, gdy znajduję się nad przepaścią, trzymając się skalnej półki, smagany szalejącą wichurą. I nawet w takiej sytuacji dzwonię dopiero w ostateczności.
Powyższe rozważania prowadzą mnie do ciekawej koncepcji: dlaczego Apple nie wyprodukuje samochodu?
Fakty są takie, że uznani producenci samochodów są zachowawczy i obawiają się poważnych zmian. Zdaje im się, że minivan to rewolucja i że Smart zasługuje na postawienie w jednym rzędzie z penicyliną. To zaś oznacza, że nigdy nie myślą nieszablonowo.
Po co na przykład w samochodzie kierownica? Albo pedały? Albo deska rozdzielcza? Nie, nie żartuję. Każdy dzieciak, który nie skończył jeszcze piętnastu lat, poświadczy, że za pomocą kontrolera PlayStation można z powodzeniem kierować, przyspieszać i hamować. Co więcej, na kontrolerze znalazło się miejsce na dodatkowe przyciski, którymi można strzelać z karabinów maszynowych.
Rzecz jasna, bez kierownicy czy deski rozdzielczej w kabinie samochodu zrobiłoby się o wiele przestronniej; nie trzeba by też było montować drogich i ciężkich poduszek powietrznych. I to wszystko wymyślam ja, rzucając pomysłami właściwie od niechcenia.
Jestem przekonany, że gdyby poprosić Apple o stworzenie samochodu, firma zaprezentowałaby coś na miarę motoryzacyjnego iPoda, a my w ciągu kilku tygodni zaczęlibyśmy postrzegać dzisiejsze rozwiązania tak, jak obecnie patrzymy na kasety magnetofonowe, płyty winylowe i taśmy do ośmiościeżkowców. Do tego czasu musimy jednak zadowolić się Daihatsu Materią.
Z grubsza rzecz biorąc, Materia to pięciodrzwiowy hatchback, który można kupić za 10 995 funtów. Tyle że jak widać na zdjęciach, Materia wcale nie przypomina małego pięciodrzwiowego hatchbacka. Wygląda jak taksówka, którą jeździł Arnold Schwarzenegger, kiedy przebywał na Marsie.
Możecie nie dbać o styl, podobnie jak możecie myśleć, że iPod nigdy nie będzie mógł zapewnić takiej satysfakcji, jak obcowanie z błyszczącą okładką albumu. Ale w tym wypadku mamy do czynienia z wielką zaletą. Dosłownie wielką. Materia wewnątrz jest absolutnie przepastna.
Czyli tak: z zewnątrz obcujecie z samochodem, który można zaparkować równie łatwo jak małego Volkswagena. Za to w środku – olbrzymią przestrzenią może rozkoszować się aż piątka dorosłych.
Całkiem tam też przyjemnie. Deska rozdzielcza nie sprawia wrażenia, że zaprojektowano ją z myślą o obniżeniu kosztów, choć w rzeczywistości właśnie tak było: centralne położenie zegarów i przyrządów oznacza, że nie trzeba ich przekładać na potrzeby lewostronnych rynków zbytu. Ale właśnie dlatego, że zegary są pośrodku, mamy poczucie, że wnętrze zaprojektował ktoś z wizją; ktoś w swetrze z golfem.
Materia jest też bardzo dobrze wyposażona. Ma zmieniarkę (wow!), klimatyzację, tylne czujniki parkowania, pełną elektrykę, a jeśli wysupłacie dodatkowe 800 funtów – automatyczną skrzynię biegów.
Pod maską znajduje się półtoralitrowy silnik, który potrafi wygenerować wystarczająco dużo mocy, by Materia nadawała się do jazdy po autostradzie. Nie jest z nią tak, jak ze współczesnymi euromaluchami, które za dużo ważą i są zbyt słabowite, by ryzykować w nich zmianę pasa na wewnętrzny.
A co z samą jazdą? Cóż, jeśli mam być szczery, Materią jeździ się okropnie. Każda próba roztańczenia jej nieco skutkuje mnóstwem przechyłów, a ponieważ fotele pozbawione są jakiegokolwiek trzymania bocznego, będziecie z nich spadać nawet przy stosunkowo zachowawczym prowadzeniu.
To nie ma jednak żadnego znaczenia. Krytykowanie małej Materii za to, że nie jest wystarczająco sportowa, jest jak krytyka furgonetki listonosza Pata za jej bezużyteczność przy ubijaniu ziemniaków.
Jedyne, co skrytykuję, to zużycie paliwa. Być może z powodu karoserii, której własności aerodynamiczne przywodzą na myśl magazyn, a może dlatego, że silnik jest większy niż standardowo, Materia, wbrew oczekiwaniom, nie należy do oszczędnych: niecałe siedem litrów na sto kilometrów trzeba tu przyjąć za normę.
Eksploatacja tego samochodu dopisze kilka funtów do waszego rocznego motoryzacyjnego budżetu, ale myślę, że warto je wydać. Bardzo polubiłem Materię. Wy też ją polubicie – przypadnie do gustu mamom, które odwożą dzieci do szkoły, starszym paniom i surferom, rozglądającym się za kanciastym zamiennikiem swojego Volkswagena-mikrobusa, który niedawno wyzionął ducha.
Mimo wszystko przed nami jeszcze daleka droga. Daihatsu zeszło z udeptanej ścieżki i zaprezentowało samochód, który przemysł motoryzacyjny mógłby określić mianem radykalnego i śmiałego. Ale wyobraźcie sobie tylko, co mogłoby powstać, gdyby Materia została przekazana w ręce speców z przemysłu komputerowego. Wreszcie otrzymalibyśmy naprawdę zdumiewający samochód! A fachowcy w każdym zakątku świata do końca życia mieliby pełne ręce roboty.
6 stycznia 2008 r.