Читать книгу 96 blizn - 10 lat od katastrofy smoleńskiej - Jerzy Andrzejczak - Страница 6
Wstęp
ОглавлениеSmoleńskie blizny od dziesięciu lat są śladami, które znaczą naszą historię. Symbole polskiej tragedii: groby, wspomnienia, traumy, wrak, brzoza, błoto, podziały, odszkodowania, pomniki, kariery, ekshumacje, ocalenia, pojednania. Taka kolejność tworzy tę opowieść. I przywołuje najsilniejsze wspomnienia, które zatrzymały się w nas na zawsze...
1.
W kwietniu 2011 r., w pierwszą rocznicę smoleńskiej katastrofy, ukazała się moja książka pod znamiennym tytułem 96 końców świata. I poruszającym podtytułem: Gdy runął ich świat pod Smoleńskiem. Najbliżsi ofiar opowiadali o pierwszych chwilach, dniach, tygodniach po tragedii. Najwięcej było wtedy ciszy, mądrego milczenia nad grobami. Jakby nastąpił tytułowy koniec świata...
Czas płynął. Nie zatrzymał się 10 kwietnia 2010 r. o godzinie 8.41. Żałoba nie mogła trwać wiecznie. Każdy z bliskich ofiar musiał na nowo uczyć się życia. Pozbierać rozbite kawałki. Krok po kroku. Płacz po płaczu. Łza po łzie...
Poszli różnymi drogami w poszukiwaniu nadziei. Jedni przetrwali dzięki głębokiej wierze. Drudzy przy wsparciu rodziny. Inni przyjęli za cel kontynuowanie dzieła tych, którzy nagle odeszli i przerwali swoje prace. Dla większości najważniejsze były wspomnienia, przeplatane poczuciem winy, rozpaczą, żalem. Cierpienie tych ludzi było wyryte na ich twarzach, w pustym wzroku, w mrocznych snach. O swoich bliskich jednak nie chcieli mówić w czasie przeszłym.
Po dziewięciu latach znów zapukałem do drzwi ich domów. Kontaktowałem się telefonicznie. Często spotykałem się z odmową. Tłumaczyli się, że jeszcze nie doszli do siebie po tych masowych ekshumacjach w latach 2017–2018. I po drugich pogrzebach. Usprawiedliwiali się, że powróciły dawne traumy. Rozumiałem ich milczącą postawę.
Od 10 kwietnia 2010 r. upłynął szmat czasu. Chciałem przypomnieć o najważniejszych wydarzeniach, które miały swój bezpośredni lub pośredni związek z katastrofą. Wspomniałem o każdej z 96 ofiar. Poświęciłem im wiele miejsca, nie ograniczając się do podania imienia, nazwiska i sprawowanej funkcji. Bardziej jednak skupiłem się na ich rodzinach. Na ranach, które nie chcą się zabliźnić. I to od nich usłyszałem, że ich koniec świata trwa do dziś...