Читать книгу Czas przed śmiercią: część 5 - Jesper Bugge Kold - Страница 4

Оглавление

Pół godziny później Harald dociera do mieszkania Dietricha. Jeśli wciąż tam są, muszą się natychmiast spakować. Nie ma czasu do stracenia, trzeba jak najszybciej stąd uciekać. Harald popycha drzwi i wpada do przedpokoju, skąd dostrzega wujka. Dietrich siedzi w kuchni przy stole, opierając na nim górną częścią ciała. Jest martwy i poszarzały. Jego głowa leży w środku czerwonej kałuży. Strużka krwi spłynęła do krawędzi stołu, skąd ściekła na podłogę. Prawe ramię zwisa bezwładnie w dół. Tuż pod nim na podłodze leży pistolet.

W mieszkaniu panuje cisza, zatem matka Haralda i jego siostry Helga i Katrin musiały je wcześniej opuścić. Harald zamyka na chwilę oczy. „Dlaczego, Dietrichu? Dlaczego nie uciekłeś wraz z nimi?” Trudno powiedzieć, jak daleko udało im się ujść.

W przedpokoju zdejmuje z wieszaka zimową kurtkę Dietricha. Wraca do kuchni i okrywa nią wuja. Sam ma tylko to ubranie, które właśnie nosi. Musi pozbyć się munduru i założyć jakieś rzeczy Dietricha, mimo że wuj był od niego niższy.

Wchodzi do sypialni i serce zamiera mu w piersi. Chwila staje się nieskończonością. Nie dociera do niego to, na co patrzy. Ostrożnie podchodzi bliżej.

Jego siostry leżą w łożu małżeńskim. Katrin, mała, delikatna Katrin, jego ukochana mała siostrzyczka, która nigdy nie uczyniła nikomu nic złego, ma w skroni wielką dziurę. Jej usta są rozchylone, a oczy zastygły w wyrazie przerażenia. W dłoniach ściska starego pluszowego misia, któremu brakuje oka. Helga także nie żyje. Ubrana jest w sukienkę z konfirmacji. Miękki, biały materiał jest teraz sztywny od krwi.

Harald pada na kolana, ogarnia go płacz.

W salonie leży matka. Ma na sobie rubinową sukienkę z wiskozy. Broszka, którą dostała od ojca Haralda w dniu ich ślubu, jest przypięta do piersi. Upięte włosy falują lekko przez wsunięte w nie wsuwki. Harald długo stoi jak sparaliżowany i przygląda się leżącej. Chociaż martwa, wciąż jest piękna.

Zabił je Dietrich. Harald nie jest w stanie wyobrazić sobie rozmowy wuja i matki, kiedy podejmują decyzję, że śmierć będzie najlepszym rozwiązaniem. Kiedy umierały dziewczynki, matka nie była w stanie być przy tym i dlatego położyła się w salonie, czekając, aż usłyszy strzały. Najpierw Dietrich zabił obie siostry, potem matkę, a na końcu sam się zastrzelił. Teraz Harald nie ma już nikogo. Wszyscy, którzy dla niego coś znaczyli, znajdują się w tym mieszkaniu i wszyscy są martwi. Jak ma teraz żyć? Czy w ogóle na to zasługuje?

Ciężkimi krokami wycofuje się do przedpokoju. Gdy zbiega po schodach, stukot jego butów roznosi się echem po klatce schodowej wraz z powracającymi jak mantra słowami: „Nie żyją.” Stawia krok za krokiem. Wychodzi na ulicę. Panuje na niej zupełna pustka.

Idzie, ale nie na zachód, co byłoby najbardziej oczywiste dla kogoś próbującego ucieczki. Jemu jednak jest wszystko jedno i zupełnie nie wie, dokąd zmierza. W tym krótkim czasie wszystko straciło znaczenie. Teraz jedynie ruch ma sens, samo stawianie kroków, to, że nie stoi w miejscu, że posuwa się naprzód.

Wydaje mu się, że wszystkie dźwięki umilkły. Miasto spowija cisza. Cisza i szarość. Wśród nielicznych budynków, które się ostały, co jakiś czas rozlega się pojedynczy wystrzał, a Harald wciąż idzie przed siebie.

W pyle poderwanym przez nagły podmuch wiatru dostrzega niewyraźną sylwetkę – kontury wysokiego, kościstego człowieka. Sądząc po sposobie, w jaki się skrada, zapewne jest żołnierzem.

Harald nie rozumie słów wykrzykiwanych do niego spośród gęstych tumanów pyłu. Idzie dalej, jakby bał się zatrzymać. Widzi tylko swoje stopy i stawiane przez nie kroki. W głowie nieustannie brzmią mu tylko dwa powtarzane na przemian słowa: prawa, lewa, prawa, lewa. Robi to, żeby wyprzeć inne dwa słowa: „Nie żyją.”

– Ruki w wierch! – krzyczy tamten ponownie. Głos jest niepewny i pobrzmiewa w nim rozpacz, jakby role się zamieniły – jakby to Harald celował w niego z karabinu, chociaż nie ma przy sobie broni.

Odległość między nimi zmniejszyła się już do tego stopnia, że są od siebie niemal na wyciągnięcie ramienia. Harald podnosi wzrok, patrzy w okrągłą twarz żołnierza i drżący wylot lufy. Oczy mężczyzny są pełne strachu.

Harald się nie boi. To nic nie znaczy. Wtedy wydaje mu się, że słyszy wystrzał i w jednej chwili wszystko eksploduje, a myśli nagle ustają.

Dlaczego ten Niemiec się nie zatrzymał?

Wasilij przygląda się zmasakrowanej twarzy leżącego. Niemożliwe jest zobaczyć, w którym miejscu kula weszła i wyszła, bo głowa stanowi obecnie krwistą, bezkształtną miazgę. Kilka sekund temu był to młody mężczyzna o pięknych i niewinnych rysach. Wasilij odwraca głowę.

Czas przed śmiercią: część 5

Подняться наверх