Читать книгу Jeden kierunek ruchu - Joanna Chmielewska - Страница 6
ОглавлениеUkochany mój Właścicielu!!!
Wiem doskonale, że wcale Ci nie zależy na tej głupiej, nie wydarzonej gropie, z którą mnie zostawiłeś, ani na idiotycznej korespondencji z nią, ani na wiadomościach o niej. Zależy Ci tylko na mnie. Nie zamierzam czekać, aż ONA Ci coś o mnie napisze, równie dobrze mogę napisać sama i nie wątpię, że sprawi Ci to znacznie większą przyjemność niż te jej wszystkie głupie gryzmoły. Szczególnie że jest chyba na Ciebie obrażona i nie sądzę, żeby szybko zdobyła się na list.
Właściwie ja również jestem na Ciebie nieco obrażona i powinieneś wiedzieć, za co! Jak mogłeś zostawić mnie w takim stanie, z tą urwaną rurą wydechową, nie wydając w tej mierze żadnych instrukcji i poleceń? Tak między nami mówiąc, delikatnie Ci przypominam, że to Ty mi ją naruszyłeś na tym wysokim kawałku krawężnika i potem już przepadło, nie zdołałam utrzymać jej przy sobie, uparła się i odleciała.
Sam chyba rozumiesz, jak nieprzyjemnie mi jest pokazywać się na mieście z takim wybrakowanym tyłem, zwłaszcza że mój warkot brzmi okropnie i zwraca na mnie powszechną uwagę. Ludzie się oglądają. Doprawdy, powinieneś był to z nią załatwić, przykazać jej, żeby natychmiast uzupełniła braki, zatroszczyć się o mnie! Co Cię to obchodzi, że ONA będzie z tym miała jakieś kłopoty, ja jestem ważniejsza!
Muszę przyznać, że ostatnio ONA traktuje mnie dość dobrze. Po tym brutalnym i niesmacznym wydarzeniu na początku, kiedy to na zakręcie zepchnęła mnie z szosy do rowu i pogniotła mi cały przód, teraz odnosi się do mnie subtelnie i z wyczuciem. Nawiasem mówiąc, zupełnie słusznie byłeś wtedy dla niej niemiły i nie pozwoliłeś jej jechać mną do warsztatu. Wyobraź sobie, ONA miała do Ciebie ciężką pretensję o to, że w czasie rozmowy telefonicznej, kiedy zawiadamiała Cię o wypadku, pytałeś tylko o mnie i w ogóle nie interesowało Cię, czy jej się nic nie stało! A nawet gdyby, to co? Oszalała chyba, cóż to ma za znaczenie? Zresztą, nic jej nie było, stłukła sobie kolano, ale tym kolanem wyrwała mi rączkę biegów, więc dobrze jej tak! Czepia się, nic innego, moim zdaniem ma przewrócone w głowie. Pyskowała na Ciebie do tej swojej przyjaciółki, której pękło żebro, ja z tym żebrem, jak wiesz, nie miałam nic wspólnego, one to załatwiły we własnym zakresie. Zeżarły potem tego kurczaka i wychlały pół litra jarzębiaku. To ostatnie nawet pochwaliłam, bo się bałam, że inaczej będzie miała szok po wypadku, objawi się to nazajutrz i zanim przyjedziesz, zdąży mi zrobić coś złego. Nie wiedziałam przecież, kiedy znajdziesz się przy mnie.
Szkoda tylko, że nie zaczęły z tym jarzębiakiem wcześniej, przed badaniem na milicji, gdzie kazali jej dmuchać w balonik. Masz pojęcie, co by było, gdyby się ten jarzębiak wtedy pokazał? Obydwoje doznalibyśmy dużej satysfakcji, a może nawet zabraliby jej prawo jazdy i nie miałaby do mnie dostępu. Domyślasz się chyba, jaka byłam na nią wściekła, prawie tak jak Ty, i bardzo żałowałam, że zostało jej jeszcze dość oleju w głowie, żeby napocząć te produkty dopiero późnym wieczorem, już po wszystkich formalnościach. Dobrze przynajmniej, że nazajutrz, po przyjeździe, tak ją potraktowałeś.
No więc, wracając do tematu, miała nauczkę i teraz obchodzi się ze mną pieczołowicie, uważa na mnie i posługuje się mną delikatnie. Jakkolwiek by się jednak starała, to nie zastąpi mi Ciebie. Tęsknię za Tobą z godziny na godzinę coraz bardziej i naprawdę nie wiem, jak wytrzymam bez Ciebie cały miesiąc! Będę Ci pisała o wszystkim, a ONA niech się wypcha.
Całuję Cię, mój Najdroższy!
Twoja kochająca
SKODA
Najdroższy Panie i Władco!!!
Muszę Ci czym prędzej donieść o mojej rurze wydechowej, bo wiem, jakie to dla Ciebie ważne. Wyobraź sobie, ONA mi ją wreszcie przyspawała i pojęcia nie masz, jak się przy tym potwornie zdenerwowałam! Pojechała mną do warsztatu, który jej podobno polecił jakiś facet w Motozbycie, i w tym warsztacie kazali jej wjechać tyłem na pochylnię, wiesz, taką z dwóch szyn. ONA mówi, że to się nazywa dwuteowniki. Wjechać było bardzo trudno, bo nie z prostej, tylko ze skrętu, a miejsca brakowało kompletnie i w pierwszej chwili przeraziłam się śmiertelnie, że zaproponuje ten wjazd mechanikowi z warsztatu, który był zupełnie pijany. Mechanik oczywiście, nie warsztat. Ale ONA powiedziała, że zna pracowników fizycznych i wie, że po pijanemu oni często pracują lepiej niż na trzeźwo, natomiast co do wjeżdżania ma poważne wątpliwości. I wjechała sama. Pijany facet dobrał mi bardzo ładny kawałek rury i przyspawał porządnie i starannie, przy czym widziałam, że ONA lata dookoła i przygląda się, jak on to robi. Wątpię wprawdzie, czy ONA ma o tym jakiekolwiek pojęcie, ale twierdziła, że zna się trochę na spawaniu.
Potem zmieniła mi olej, nie sama oczywiście, tylko w innym warsztacie, i kazała mnie umyć szamponem, co mi sprawiło wielką przyjemność, bo bardzo nie lubię być taka brudna. Nie zamierzam być dla niej za dobra, sam wiesz, że najgorętsze uczucia zostawiam dla Ciebie, więc zdenerwowałam ją nieco moją linką gazu. Specjalnie nią skrzypiałam, żeby ją przestraszyć, i od razu poskutkowało, kazała wszystko sprawdzić i nasmarować. Tobie zdradzę, żebyś się nie martwił, że to jest moja wada fabryczna. Mam trochę za twardą sprężynę, która się z czasem wyrobi, natomiast w osłonie nic mi się nie ociera. Tę samą wadę mają wszystkie moje siostry, z których jedna doprowadziła swojego właściciela do takiego otumanienia, że zluzował sprężynę i zaraz potem pedał przestał mu wracać, prawie tak samo, jak Tobie w drodze do Łomży. Pamiętasz? Nigdy bym Ci nie zrobiła specjalnie takiej złośliwości!
Tymczasem znów jestem brudna, bo się nieco zakurzyłam, i nie wyobrażam sobie, gdzie i kiedy ONA mnie umyje. Powiem Ci szczerze, że wcale nie wiem, czy to nie był błąd z Twojej strony, nie dopuszczać jej do garażu tego Twojego przyjaciela, Kwiatkowskiego. Niepotrzebnie może wmawiałeś w nią, że on jest wrogiem kobiet, bo skrupiło się na mnie. A nawet gdybyś stracił nieco w jego oczach, to chyba ja jestem od Kwiatkowskiego ważniejsza...?
Wyobraź sobie, ONA mówi o Tobie oburzające rzeczy! Twierdzi, że zajmujesz się mną i kochasz mnie... bo przecież kochasz mnie, prawda?... tylko na razie, a już wkrótce znudzę Ci się i Twoje uczucia przeminą! Będziesz mnie źle traktował, zaniedbywał i przedkładał nade mnie jakieś kobiety. Cóż za niesmaczna bzdura! Jakież kobiety zdołałyby Ci przesłonić mój obraz?! Przecież nawet ta jedna, która Ci dopomogła w zdobyciu mnie, bez której, jak słyszałam, w ogóle byś mnie nie miał, w porównaniu ze mną nie ma dla Ciebie najmniejszego znaczenia! Wiem o tym doskonale, słucham Twoich rozmów z nią, jestem świadkiem rozmaitych rzeczy... Nie, nie, to widać, ONA się nie liczy i tym bardziej nie mogą się liczyć żadne inne! Wiem, że liczę się tylko ja, i nigdy nie uwierzę, że mógłbyś się dla mnie zmienić!
Chociaż ONA mówi, że dla niej się zmieniłeś... No nie, nonsens oczywisty! To przecież zupełnie co innego! ONA i ja, cóż za porównanie...!
Tymczasem, póki Cię nie ma, żyję z nią raczej w zgodzie. Gdyby nie rywalizacja o Twoje względy, rozumiałybyśmy się nawet zupełnie nieźle, ostatecznie obie jesteśmy tej samej płci. Nawet zapalam jej od pierwszego kopa w zamian za to, że zawsze wciska mi sprzęgło, co lubię, a czego Ty niekiedy zaniedbujesz. No, ale Tobie mogę wiele przebaczyć.
Przyznam Ci się, że czasem jest mi jej nawet trochę żal. Straciła przecież Twoje uczucia! Wyobrażam sobie, jak ja bym się czuła, gdybym straciła Twoje uczucia...! Nie, co też mówię, w ogóle nie potrafię sobie tego wyobrazić... No i głupia jest, łatwowierna i ma takie idiotycznie dobre serce, a my obydwoje, Ty i ja, jesteśmy jednak trochę wymagający... Byłoby mi jej pewnie bardziej szkoda, gdyby nie to, że sama jest sobie winna. Za dużo naraz chciała mieć, i Ciebie, i mnie, i coś tam jeszcze... A swoją drogą, gdybyś miał mnie traktować tak jak ją i być dla mnie taki nieuprzejmy, nie zniosłabym tego absolutnie!
Zapomniałam Ci powiedzieć, że mnie szalenie zdenerwowali w tych wszystkich warsztatach. Zgodnie stwierdzili, że Selektol jest dla mnie bardzo niedobry i szybko się na nim zestarzeję. Okropnie się przestraszyłam i chciałabym wiedzieć, co Ty na to? Namawiam ją, tę idiotkę, żeby mi kupiła któregoś oleju zagranicznego, ale ONA upiera się, że nic bez Twojej zgody nie zmieni. Znalazła się nagle z posłuszeństwem!
Cieszę się, mój Ukochany, że w sierpniu będziemy sami, że będziemy mieli dla siebie chociaż te dwa tygodnie, kiedy ONA wyjedzie. Cieszę się, że należę do Ciebie, a nie do jakiegoś tępego cepa. Przyznam Ci się tylko, że mam kilka takich nieśmiałych uwag... Rozumiem, że Ci może wygodniej chodzić w ciemnych koszulach, ale wolałabym, żebyś, ze względu na mnie, nosił tylko białe. I krawat. Dbasz o siebie i zawsze jesteś piękny, ale kiedy jedziesz do garażu Kwiatkowskiego, nie zważasz na swój wygląd, a przecież jedziesz mną! No i kwiaty, nie rozumiem, przynosisz mi kwiaty, a potem je zabierasz. Wolałabym, żebyś je zostawiał, przecież mają być dla mnie!
Prawdę mówiąc, w ogóle nie pojmuję, po co brałeś ze sobą białe koszule, skoro mnie nie ma tam, gdzie jesteś...
Nie wiem, czy życzysz sobie, żebym Ci napisała coś o niej. Czytała mi Twoją kartę i robiła jakieś głupie komentarze, coś tam takiego, że już jeden dzień Ci wystarczył, żebyś się zaczął oglądać za jakimiś dziwkami. Nie do pojęcia, o co jej chodzi, cóż masz robić, skoro mnie tam nie ma? Zdaje się, że ostatnio ONA nie czuje się cudownie, robi na mnie takie wrażenie, jakby była zmęczona i przygnębiona, a pracy ma rzeczywiście dużo. Sprzeczałam się z nią o to, które z was prowadzi właściwie tę waszą głupią wojnę, Ty czy ONA. ONA twierdzi, że Ty. I mówi, że to przez to, że Ty chcesz udawać wielkiego gieroja, taki pan haremu, Casanova najpiękniejszy z całej wsi, a dookoła Ciebie same niewolnice, i panicznie się boisz, żeby ktoś nie pomyślał przypadkiem, że Ci zależy na jakiejś kobiecie. Pewnie, sama bym się wstydziła, gdyby mi zależało na jakiejś kobiecie... I żeby udowodnić tę swoją władzę, zaczynasz się zachowywać jak złośliwy gbur, popadając stopniowo w coraz większą przesadę. Nie wierzę jej wcale, ale ONA mówi, że jeszcze się sama przekonam. Mam wrażenie, że jest bardzo na Ciebie rozgoryczona, wątpię, czy słusznie. Nie wiem, czy da mi jeszcze kawałek papieru, żebym mogła skończyć ten list...
Dała mi kawałek papieru. Powiedziała, że mogę sobie do Ciebie pisać nawet epopeję, ONA się nie będzie wtrącać. Bardzo słusznie.
Więc mnie się wydaje, że ONA przesadza. Chciałaby, żebyś jej okazywał jakąś tam życzliwość, sympatię, żebyś był miły i uprzejmy... Niedorzeczne wymagania! Może miałbyś ją nawet ściskać, tulić, całować, smarować jakąś pastą, bredzić, że ją kochasz i Bóg wie co jeszcze?! Cóż ONA sobie wyobraża? Wszystkie Twoje czułości są dla mnie i mnie powinna otaczać Twoja tkliwość. ONA się obejdzie.
Możliwe, że to nie tylko ONA ma takie zwyrodniałe pomysły, inne kobiety także. Najlepszym dowodem na to, że wszystkie mają pomieszane w głowie, była ta scena w zimie, kiedy wyjechali całą paczką do jakiegoś domu w lesie, ONA Ci o tym nie mówiła, ukryła to przed Tobą, żeby, jak twierdzi, nie zdemoralizować Cię do reszty, ale ja Ci o tym opowiem. Znam tę historię, bo przy mnie relacjonowała ją jednej swojej przyjaciółce.
W tym leśnym domu było mało miejsca, więc nocowali po kilka osób w każdym pokoju, ONA spała razem z Barbarą i jej mężem, zdaje się, że ich nie znasz, ale to nic nie szkodzi. Barbara i jej mąż mieli łóżka pod jedną ścianą, a ONA pod drugą, naprzeciwko. Był straszny mróz, dwadzieścia stopni, samochody stały na dworze przez trzy dni, więc mąż Barbary wymontował akumulator i zabrał do pokoju. Trzeciego dnia rano ONA się obudziła i usłyszała, że mąż Barbary coś szepcze, miała jeszcze zamknięte oczy i nie widziała, z kim rozmawia, tylko słyszała, co mówi. Mówił czule, serdecznie, wręcz namiętnie, z wyraźnym, wielkim uczuciem.
– Moje maleństwo, nie zimno ci? Nie wieje? Czekaj, okryję cię kocykiem, będzie maleństwu kochanemu cieplutko, nie zmarznie...
ONA mówi, że przez chwilę nie wiedziała, co zrobić, bo to podsłuchiwanie wydało jej się nietaktowne, ale oni byli już chyba z osiem lat po ślubie, więc poczuła się wstrząśnięta i nie wytrzymała.
– Barbara, on tak do ciebie...? – spytała, podobno z nabożnym szacunkiem.
Barbarę poderwało na łóżku tak, że aż to łóżko przejechało kawałek po podłodze.
– Do mnie...!!! – wrzasnęła okropnym głosem. – Oszalałaś, do mnie by tak mówił! Przez usta by mu nie przeszło! Zobacz, co robi...!!!
No więc ONA się też poderwała i spojrzała. Mąż Barbary robił to, co powinien, mianowicie otulał pod kołdrą akumulator angielskim kocem. Doprawdy, na stosunek tych głupich kobiet do jak najwłaściwszej i najsłuszniejszej troski ogarnia szczery niesmak...
Takiej samej troski spodziewam się, mój Najdroższy, od Ciebie. Bo od niej nie, co do tego nie mam złudzeń. Prosiłam ją, żeby mi od razu sprawdziła ten akumulator i ciśnienie w oponach, ale odmówiła, twierdząc, że nie ma pieniędzy. Zamierza zapłacić rachunek telefoniczny, sam powiedz, czy nie idiotka? Niech spróbuje przejechać na telefonie chociaż z pół kilometra!
Tak mnie wyprowadziła z równowagi tą kretyńską dbałością o głupi, nieruchawy aparat, że musiałam się na niej zemścić. Uszczypnęłam ją w palec sprężyną, kiedy mi zdejmowała wycieraczki, chociaż w zasadzie byłam bardzo za zdjęciem, bo ciągle mnie męczyła myśl, że je ukradną. Trochę głupio się czuję z taką gołą przednią szybą, ale na szczęście jest piękna pogoda i nie rzuca się to w oczy. Gdybyś sobie życzył, żebym jej odmówiła posłuszeństwa, tylko mi to powiedz. Spełnię natychmiast każde Twoje polecenie.
Myślałam, że w niedzielę obie będziemy odpoczywały, bo wydawała się kompletnie wykończona, ale wywarto na nią jakąś presję i musiała wozić różne osoby. Upał był straszliwy i w końcu, po całym dniu, już w drodze powrotnej do domu, całkowicie przestała panować i nad sobą, i nade mną. Musiałam sama jej pilnować, sama decydować o sposobie jazdy i sama się starać, żeby nie spowodować jakiegoś niepożądanego wypadku. Potwornie to było męczące, dobrze chociaż, że mi w tym zbytnio nie przeszkadzała.
W piątek ONA układała sobie kabałę, wiesz, taką z kart, wyjaśniła mi, o co w tym chodzi, i z tej kabały wyszło jej, że poderwałeś tam jakąś panią, która w ciągu tygodnia okaże się beznadziejna i do kitu, i zaraz zostanie przez Ciebie porzucona, więc wcale się tym nie przejmuję. Wiem, że wrócisz do mnie stęskniony i kochający. Chętnie wyjechałabym po Ciebie na dworzec, ale nie jestem pewna, czy ONA da się namówić, a sama, jak wiesz, niestety nie mogę... Szkoda.
Co do tej pani natomiast, jedno mnie tylko niepokoi. Ona mówi, że możesz od niej coś dostać, nie wiem, co to może być, ale sądząc z tonu, coś przerażającego. Zapewne jakiś przedmiot, trujący czy jadowity, którego jad przechodzi na posiadacza i jakoś tam się potem uzewnętrznia. Przeraziło mnie to, przyznam Ci się, że czymś takim byłabym zrozpaczona, nigdy przecież nie wiadomo, czy w jakichś szczególnych okolicznościach nie przeszłoby i na mnie! Zgroza ogarnia na myśl, że mogłabym dostać na przykład jakichś parchów na karoserii...!!! Proszę Cię, mój drogi, nie ulegnij żadnym namowom, nie bierz tego od tej pani...
Jestem pewna, że mi odpiszesz. ONA myśli, że do niej napiszesz także, ale ja sądzę, że będziesz wolał korespondować ze mną. Gdybyś chciał, żebym jej coś powtórzyła, proszę bardzo, mogę. Na pewno wolisz mnie niż ją, jestem młodsza od niej, ładniejsza i bez porównania bardziej posłuszna.
Całuję Cię, mój Najdroższy, i warczę specjalnie dla Ciebie, subtelnie i czule. Wracaj do mnie jak najprędzej! Wierzę, że będziesz mi wierny i że będziesz mnie zawsze kochał tak, jak ja Ciebie.
Twoja na wieki, stęskniona i kochająca
SKODA
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki