Читать книгу Dragona z Tarapatii - Joanna Wachowiak - Страница 5
Rozdział 1 Gwiazda
ОглавлениеW łazience zastałam mamę. Nie było to miejsce, w którym spodziewałabym się jej o pierwszej w nocy, zwłaszcza że siedziała w wannie w ubraniu i stukała w klawiaturę laptopa, zerkając do książki wciśniętej za kran. W wannie nie było wody, ale i tak przez chwilę myślałam, że jeszcze śnię.
– Nie chciałam obudzić taty – wyjaśniła cicho. – Tylko tutaj mogę palić światło. Zrób siku i wracaj do łóżka. Czekaj, daj buziaka.
O siódmej, gdy wstałam, mamy już nie było w domu, za to na drzwiach lodówki znalazłam przyczepioną magnesem kartkę z napisem „Miłego dnia” i wyrysowanymi czterema serduszkami – po jednym dla każdego z nas: taty, Leona, Filipa i mnie.
– Ala, dziś ty odbierasz chłopaków. Tylko nie zapomnij. – Tata wręczył mi zawiniątko z drugim śniadaniem. Nie zdążyłam zapytać, z czym przygotował kanapki. Oby nie z białym serem.
Droga przez zieleniec, zasypana liśćmi, wyglądała jak wyłożona czerwono-złotym dywanem. O tej porze na chodnikach było sporo ludzi, wydawało się jednak, że nikt poza mną nie zwracał na to uwagi. Wyobraziłam sobie, że jestem aktorką filmową zmierzającą na rozdanie nagród. W witrynie mijanego sklepu zobaczyłam gwiazdę w sukni z cekinów i z fantazyjnie upiętymi włosami, a nie zwykłą dziewczynę z cienkimi warkoczami. Podniosłam rękę i pomachałam do siebie.
W szybie zobaczyłam, że ktoś za moimi plecami pokazuje podniesiony kciuk.
Odwróciłam się. Na ławce, na szeroko rozstawionych nogach, stała wysoka, chuda dziewczyna w kolorowej czapce z rogiem, spod której wymykały się prawie białe kosmyki. Od razu ją rozpoznałam. To ta nowa. Dziewczyna, która po wakacjach zaczęła chodzić do naszej szkoły. Patrzyła na mnie, wciąż pokazując kciuk. Nie odpowiedziałam jej. I bez takich znajomości miałam w szkole opinię dziwaczki. Zresztą ona już przestała się mną interesować. Zeskoczyła z ławki i poszła do szkoły, tak stukając obcasami brązowych buciorów, jakby pod nimi miała podkowy. Podkuty jednorożec, phi!
W przejściu pomiędzy blokami mignęła mi postać w beżowym płaszczu i czarnym berecie. Dominika. Puściłam się w jej stronę biegiem.
– Cześć! – Pociągnęłam ją za plecak. – Wiesz? Przed chwilą nadziałam się na Szpilkę.
– Ojej, biedulko… To znaczy w domu? Ukłułaś się czy na nią nadepnęłaś?
– Nie szpilka, tylko Szpilka. Dużą literą. Mówię o tej nowej z klasy Sebastiana. Wiesz, Lilka Cichowlas. Jest taka wysoka i chuda, że jakoś kojarzy mi się ze szpilką. No, nieważne, w każdym razie właśnie…
– A, Cichowlas – zamrugała Dominika. – Siostra… siostra Maksa, tak?
– Ta sama. Szłam sobie właśnie przez zieleniec, a ona stała na ławce i…
Dominika zatrzymała się nagle.
– Czekaj. Maks też szedł?
– Nie.
– Dlaczego, skoro do szkoły idą na jedną godzinę?
– A bo ja wiem? – Wzruszyłam ramionami i pociągnęłam Dominikę za sobą. – W każdym razie szłam…
– Czekaj. – Znowu się zatrzymała. – Ona chodzi do klasy z Sebastianem, nie? A może… Słuchaj, a może Sebastian zaprosiłby ją i nas dwie i wtedy, jak byśmy ją poznały, byłaby okazja, żeby Maksa…
– Jeny, Dominika…
– No co? On jest taki nieprzystępny, jak mam go lepiej poznać? Na każdej przerwie znika w ubikacji, po lekcjach od razu biegnie do domu, a jak już uda się go znaleźć i przycisnąć, na wszystkie pytania odpowiada tylko „tak” albo „nie”.
– Może po prostu nie ma nic ciekawego do powiedzenia. Pomyślałaś o tym? A ja właśnie mam, chcesz posłuchać czy nie?
Dominika żartobliwie trąciła mnie łokciem.
– Chcę, chcę. Tylko się nie obrażaj.
Nabrałam już powietrza i otworzyłam usta, ale nic nie zdążyłam powiedzieć, bo zza pleców usłyszałyśmy znajomy głos:
– Cześć, dziewczyny!
– O! – ucieszyła się Dominika. – A my właśnie o tobie rozmawiałyśmy.
Sebastian zmienił się na twarzy.
– O mnie?
– Ojej, no co ty! – roześmiała się Dominika. – Przecież nie mówiłyśmy nic złego. Zastanawiałyśmy się po prostu, czy mógłbyś nas zapoznać z Lilką Cichowlas. Czy ja wiem, na przykład zaprosić ją do siebie? Bo tak się składa, że bardzo, bardzo chciałybyśmy ją poznać.
– Lilkę?
– Okej, powiem ci prawdę. Tak właściwie to chodzi o Maksa, jej brata.
– O Maksa? – Sebastian zmarszczył brwi i spojrzał uważniej.
– No tak, bo… Yyy, bo wiesz… – Wreszcie Dominika wyrzuciła z siebie: – Bo Ali bardzo zależy, żeby go bliżej poznać!
Coś takiego! Ładna mi „prawda”!
– Ej, Dominika!
Ale jej sprytny plan i tak na nic się nie zdał.
– Niestety, nie. Ostatnio jestem zajęty. Więc przykro mi, ale nie da rady. Teraz też muszę lecieć – rzucił Sebastian tonem, który nagle stal się oschły. Machnął niedbale ręką, wyminął nas i przyspieszył kroku.
– Ach – westchnęła Dominika. – Trudno, trzeba wymyślić coś innego. A swoją drogą, zauważyłaś, jak on się przez wakacje zmienił?
– Kto, Maks? – Poczułam się zmęczona. Ostatnio wszystkie rozmowy z Dominiką były związane z Maksem, a jeśli nawet dotyczyły innego tematu, w dziwny sposób i tak do Maksa prowadziły. Zupełnie jakby był morzem, w którym kończy bieg każda rzeka.
– Jaki Maks! – żachnęła się Dominika. – Ala, co z tobą? Przecież Maks chodzi z nami do klasy dopiero od września. Skąd mam wiedzieć, jaki on był przed wakacjami? O Sebastianie mówię.
Sebastian? Jasne, że się zmienił. Krótko po tym, jak skończyliśmy wspólną pracę nad projektem do konkursu o astronomii, przestał do nas przychodzić. Bliźniacy pytali nawet, czy się pokłóciliśmy. Dwa razy ja wybrałam się do niego, ale mówił, że „jest zajęty, uczy się”. Zawsze siedział z nosem w książkach, ale w wakacje? To kompletna przesada. Nagle przyszło mi do głowy coś, o czym wcześniej nie pomyślałam.
– Myślisz, że ma pretensje o to, że jednak nie wygraliśmy tamtego konkursu? Uważa, że to dlatego, że moje pomysły były kiepskie?
– Ala! Ja nie o tym mówię. Zmienił się w innym sensie. Chodzi mi o to, że…
Nim zdążyła wyjaśnić, co miała na myśli, dopadły do nas dwie dziewczyny z równoległej klasy.
– Cześć, Dominika. Cześć, eee… Nina?
– Ala – poprawiłam ją.
Druga dziewczyna nie bawiła się w żadne wstępy.
– Znacie tego chłopaka?
– Którego? Sebastiana?
Dziewczyny szybko wymieniły spojrzenia.
– OMG! – zapiszczała jedna z nich. – Więc ma na imię Sebastian!
Pociągnęła drugą za rękaw i obie, chichocząc, pobiegły za nim. Aż im plecaki podskakiwały i grzechotały.
Wlepiłam w Dominikę zdziwione spojrzenie.
– Właśnie TO miałam na myśli – stwierdziła. – Prawie wszystkie dziewczyny do niego wzdychają. Chyba to zauważyłaś?
Wyprowadziłam ją z błędu.
– Ala! Wygrał olimpiadę matematyczną, zaczął trenować karate i do tego uczy się grać na gitarze. Jest w szkole gwiazdą!
– I-i zmienił fryzurę – dorzuciłam, żeby nie było, że nie zwracam na takie szczegóły uwagi.
Dominika spojrzała na mnie tak, jakby na czubku głowy właśnie wyrosły mi czułki.
– Ala!… Akurat fryzurę to ma taką samą. Za to okularów już nie nosi. Pewnie ma szkła kontaktowe.