Читать книгу Dzieje Tristana i Izoldy - Joseph Bedier - Страница 7
V. Brangien wydana niewolnikom
ОглавлениеSobre toz avrai gran valor
S'aitals camisa m'es dada
Cum Iseus det a l'amdoador
Que mis non era portada.
Nad wszystkich byłbym wywyższony,
Gdybym dostał taką koszulę,
Jaką Izolda dała kochankowi,
Rambałt, hrabia Oranii
Król Marek przyjął Izold Jasnowłosą na wybrzeżu. Tristan wziął ją za rękę i zawiódł przed króla: król objął ją w posiadanie, biorąc również za rękę. Z wielką czcią zaprowadził ją do zamku w Tyntagielu i kiedy pojawiła się w sali, w pośrodku panów lennych, piękność jej roznieciła taką jasność, iż mury zalśniły się, jakby padły na nie blaski wschodzącego słońca. Wówczas Marek pochwalił jaskółki, które tak uprzejmie przyniosły mu złoty włos, pochwalił Tristana i stu rycerzy, którzy na błędnym statku poszli dlań szukać radości oczu i serca. Niestety! i tobie także, szlachetny królu, statek przywiózł dotkliwą żałobę i srogie cierpienia.
W osiemnaście dni potem, zwoławszy wszystkich baronów, Marek pojął za żonę Izold Jasnowłosą. Ale kiedy przyszła noc, chcąc ukryć niesławę królowej i ocalić ją od śmierci, Brangien zajęła miejsce Izoldy w łożnicy małżeńskiej. Jako karę za złą straż, którą sprawowała na morzu, dla miłości pani i przyjaciółki, poświęciła wierna służka czystość swego ciała; ciemność nocy ukryła królowi podstęp jej i hańbę.
Bajarze powiadają tutaj, że Brangien nie rzuciła do morza naczynia z winem nasyconym ziołami, niezupełnie wysączonym przez kochanków; ale że rano, skoro pani weszła z kolei w łoże króla Marka, Brangien wlała do pucharu resztkę napoju i podała małżonkom; że Marek popił obficie, Izold zasię wylała swą cząstkę ukradkiem. Ale wiedzcie, że ci bajarze skazili historię i znieprawili ją. Jeśli wymyślili to łgarstwo, to dlatego, iż nie mogli zrozumieć cudownej miłości, jaką Marek żywił zawsze dla królowej. Zaiste, jak to usłyszycie niebawem, nigdy, mimo udręki, żalu i straszliwej pomsty, Marek nie mógł wygnać z serca Izoldy ani Tristana; ale wiedzcie, panowie, iż nie napił się on zielonego wina. Ani trucizna, ani czary, jedynie tkliwa szlachetność serca natchnęła w nim tę miłość.