Читать книгу Polska odwraca oczy - Justyna Kopińska - Страница 6
Spokojny sen Anny
ОглавлениеMoja mama umarła, gdy miałam 10 lat. Zanim poznałam Mariusza Trynkiewicza, miałam pustkę w duszy, której nic nie potrafiło zapełnić. Teraz jestem bezpieczna.
Dwadzieścia pięć lat więzienia to zbyt okrutna kara. Przecież każdy z nas może mieć taki stan, że zabije.
Nie wiadomo, kim obecnie byłyby te dzieci. Może wyrosłyby na zabójców lub złodziei. Kto włóczy się samotnie przy rzece w wieku kilkunastu lat?
Według rankingu Google najczęściej zadawane w Polsce pytanie w ciągu ostatnich dwóch lat to: „Gdzie jest Mariusz Trynkiewicz?”. Pięćdziesięciotrzyletni dziś Trynkiewicz latem 1988 roku zabił czterech chłopców. Jedenastoletniego Tomka, dwunastoletnich Krzysia i Artura oraz trzynastoletniego Wojtka. W czasie procesu biegli orzekli, że Mariusz jest poczytalny, ma bardzo wysoki iloraz inteligencji, a jego zachowanie cechował sadyzm i pragnienie zaspokojenia popędu seksualnego.
Rok wcześniej Trynkiewicz został skazany na dwa i pół roku więzienia za czyny lubieżne z chłopcami. W czasie przepustki, której udzielono mu z powodu choroby matki, zwabił do domu w Piotrkowie Trybunalskim chłopca, którego udusił. Trzy tygodnie później zabił nożem trzech kolejnych chłopców. Ciała wszystkich ofiar zakopał w lesie. Odnalazł je grzybiarz.
W 1989 roku Trynkiewicz został skazany na czterokrotną karę śmierci. Na mocy amnestii kara została zmieniona na 25 lat więzienia.
W lutym 2015 roku wyszedł na wolność. Już miesiąc później na mocy tzw. ustawy o bestiach [ustawa o postępowaniu wobec osób z zaburzeniami psychicznymi, które zagrażają życiu lub wolności seksualnej innych] został tymczasowo przewieziony do Gostynina, zamkniętego ośrodka dla osób stwarzających zagrożenie. Nie wiadomo, kiedy zostanie zwolniony.
W związku z końcem kary media bardzo interesowały się losem Trynkiewicza, powstało wiele programów telewizyjnych opowiadających o zbrodni sprzed lat. Do Gostynina zaczęły przychodzić listy od zauroczonych Mariuszem kobiet. Wszystkie wyrzucał do kosza. W tym czasie planował już ślub z Anną.
Dreszcze
– Gdy po raz pierwszy czytałam list od Mariusza, poczułam takie ciepło, jakby ktoś wrzątek na papier wylał i zanurzył mnie w cichym i spokojnym śnie – mówi mi Anna, od 30 października 2015 roku żona Mariusza Trynkiewicza. – Ten spokój czuć w nim cały czas – gdy maluje, nuci, rozmawia. Najpierw poznała go moja przyjaciółka, socjolog, która badała przestępców skazanych wcześniej na karę śmierci. Zrobił na niej ogromne wrażenie. Gdy mówiła, że jest delikatny, inteligentny i ma takie przenikliwe erotycznie spojrzenie, poczułam dreszcz. Zauważyłam, że jej się spodobał. Mówiła, że dawno nie spotkała mężczyzny, który słucha całym sobą i zależy mu na drugiej osobie.
Był rok 2010. Ja też nie spotykałam na co dzień takich mężczyzn, czułam się samotna i brakowało mi szczerej rozmowy.
Napisałam list do Mariusza. Pisałam głównie o sobie. O tym, że jestem w trakcie rozwodu, nie mam wielu przyjaciół, wolę stać z boku, bo nie ufam ludziom. Zwracałam się do niego „proszę pana”.
Odpisał od razu. List na kilka stron, bo on jest takim kochanym gadułą. Przeszedł na „ty”, opisywał filmy przyrodnicze i przygodowe, pisał o malarstwie, muzyce rosyjskiej. Później zaczął przysyłać mi wiersze. Pisał:
„Ktoś rozrzucił chmury / Nad parapetem horyzontu / i uwiązał je w niewidzialnej sieci / ponad zielenią próśb. / Odganiam je zaklęciem. / Otwieram słoiki ze słońcem / I wołam ciebie / poprzez niebo”.
Pytasz, czy nigdy nie zaniepokoiło mnie, że nawiązuję bliską relację z zabójcą? Nie. Nawet przez sekundę nie miałam takich wątpliwości. Wcześniej nie miałam kontaktu z więźniami, ale myślałam o nich tak samo jak o żołnierzach, którzy przebywają w koszarach. Bez oceniania.
Na samym początku naszej znajomości dostrzegłam tylko w oczach mojej szesnastoletniej córki Kasi pytanie: „Mamusiu, a ty na pewno wiesz, kto to jest Mariusz Trynkiewicz?”.
Ona wiedziała wszystko, od razu sprawdziła Mariusza w internecie. Ale Kasia jest mądra, nigdy nie zadała tego pytania na głos, tylko sama zrozumiała, że Mariusz musi być dobrym człowiekiem, skoro mnie zainteresował. Córka ufa mi bezgranicznie.
Pojechałam do niego do więzienia w Strzelcach Opolskich. Nigdy wcześniej nie byłam w zakładzie karnym. Trochę przerażało mnie przeszukanie, a później widok funkcjonariuszy z bronią, jednak przede wszystkim byłam podniecona, że go poznam. Ależ on mi się spodobał! Miał długie blond włosy, niebieskie oczy i taki piękny ton głosu, który onieśmieliłby każdego.
Opowiadałam mu o pracy, córce. Mariusz miał trudniej, nie bardzo mógł zrobić na mnie wrażenie swoją codziennością. Mówił o dzieciństwie w Piotrkowie Trybunalskim, o lesie, psach, działce i o tym, jak samotnie tańczył w pokoju, gdy dostał od rodziców swój pierwszy motor. Był bezwarunkowo szczery, odsłaniał się jak mały chłopiec. Zauroczyłam się nim od pierwszego spotkania.
W Strzelcach Opolskich mogłam odwiedzać Mariusza raz w miesiącu. Odkąd jest w Gostyninie możemy spotykać się, kiedy tylko chcemy. Rozmawiamy też pięć razy dziennie. Mariusz dzwoni o ósmej dziesięć, trzynastej dwadzieścia, siedemnastej, dziewiętnastej i dwudziestej trzydzieści. Wiemy nawet, o której porze chodzimy na siku.
Mówimy o sprawach codziennych, Mariusz pomaga mi w wychowaniu córki, bo był nauczycielem i świetnie zna się na dzieciach. Niedawno miała zadanie z polskiego – opis najlepszego przyjaciela. Mariusz znalazł dla niej wiersz Marzanny Kielar, który idealnie pasował do wypracowania.
Dzieli się z nami ulubionymi filmami i muzyką, zawsze zapominam tytułów, ale Mariusz lubi mądre komedie lub filmy historyczne, fascynuje się średniowieczem. Kupiłam mu laptop, różne sprzęty RTV, więc podczas spotkań daje nam filmy na USB. Bardzo się o nas troszczy, przypomina mi postać graną przez Macieja Zakościelnego w Tylko mnie kochaj.
Zawsze pyta, jak się czuję, czy nie zmarzłam. Mówi, żebym do niego nie przyjeżdżała, jak jest tak zimno, bo jeszcze się przeziębię. Uwielbiam, gdy u niego jestem, a Mariusz całuje mnie w czółko.
On jest teraz takim grubaskiem, więc ma trochę niezdarne ruchy, które mnie rozczulają. Dużo mnie przytula, gładzi po włosach. Mówi, że jestem jego aniołem, cudem i nigdy nie myślał, że spotka go takie szczęście.
W listach rysuje dla mnie pocałunki, pisze bajki o Kubusiu i Zosi, które tak naprawdę pokazują nasz związek. Niedawno Kubuś się objadł i bolał go brzuch. To było wtedy, gdy zawiozłam Mariuszowi jego ulubiony serniczek.
Nigdy wcześniej nie byłam przez nikogo tak kochana. Zanim poznałam Mariusza, czułam, że w moim życiu brakuje ważnego fragmentu układanki. Nie wiem, jak to wytłumaczyć: taka pustka w duszy, której nic i nikt nie potrafił zapełnić. Teraz wreszcie jestem bezpieczna.
Włożyli synka do zamrażarki
Treść dostępna w pełnej wersji eBooka.