Читать книгу Fabryka Absolutu - Karel Čapek - Страница 7
7. Goon
Оглавление– Jak stoimy w Londynie? – Akcje MEAS wczoraj 1470. Onegdaj 720.
– Dobrze.
– Inżynier Marek został mianowany członkiem honorowym siedemdziesięciu towarzystw naukowych. Nagrodę Nobla dostanie z pewnością.
– Dobrze.
– Masa zamówień z Niemiec. Przeszło pięć tysięcy Karburatorów.
– Aha.
– Z Japonii dziewięćset zamówień.
– Patrzyjcież27!
– W Czechach zainteresowanie mierne. Trzy nowe zapytania.
– Hm. Należało tego oczekiwać. Och te nędzne, małe stosunki!
– Rząd rosyjski zamówił od razu 200 sztuk.
– Dobrze, ogółem?
– Trzynaście tysięcy zamówień.
– Doskonale. Jak jest z budowaniem?
– Oddział samochodów atomowych jest pod strzechą. Sekcja samolotów atomowych w ciągu tygodnia rozpocznie pracę. Kładziemy podwaliny pod oddział atomowych lokomotyw. Jedno skrzydło oddziału motorów okrętowych już pracuje.
– Zaraz. Wprowadźcie nazwy: atomobil, atomotor, atomotywa, rozumiecie? Jak daleko jest Krolmus z atomowymi działami?
– Już buduje model w Pilźnie. Nasz atomowy cyclecar dojeżdża w tej chwili na brukselskim autodromie trzydziesty tysiąc kilometrów. Robi 270 kilometrów na godzinę. Na półkilowe atomotorki mamy, w ostatnich dwóch dniach, siedemdziesiąt tysięcy zamówień.
– Mówił pan przed chwilą, że ogółem trzynaście tysięcy.
– Trzynaście tysięcy leżących atomowych kotłów. Osiem tysięcy ogrzewających armatur do centralnego ogrzewania. Niemal dziesięć tysięcy atomobilów. Sześćset dwadzieścia atomowych samolotów. Nasz samolot A7 doleciał z Pragi do Melbourn w Australii bez zatrzymywania się. Pasażerowie wszyscy zdrowi. Oto depesza.
Prezes Bondy wyprostował się:
– No, drogi kolego, wszystko idzie wspaniale!
– W oddziale maszyn rolniczych pięć tysięcy zamówień. W oddziale małych motorów do napędu dwadzieścia dwa tysiące. Sto pięćdziesiąt atomowych czerpaków. Trzy atomowe prasy. Dwanaście atomowych pieców hutniczych. Siedemdziesiąt pięć atomowych stacji radiotelegraficznych. Sto dziesięć atomowych lokomotyw, wszystkie do Rosji. Założyliśmy generalne agentury w czterdziestu wielkich miastach. Amerykański Steel-Trust, berlińska AEG, włoski Fiat, Mannesman, Greuzot i szwedzkie stalownie proponują fuzję. Koncern Kruppa kupuje nasze akcje po każdej cenie.
– Nowa emisja?
– Pokryta trzydziestopięciokrotnie. Gazety prorokują dwustuprocentową superdywidendę. Zresztą gazety nie piszą o niczym innym tylko o naszej sprawie: socjalna polityka, sport, technika, wiedza, wszystko to nic wobec Karburatora. Niemiecki korespondent posłał nam siedem ton wycinków, francuski cztery cetnary28, angielski jeden wagon. Naukowa literatura specjalna, jaka ma się tego roku ukazać o motorze atomowym, będzie miała, według przewidywań, około sześćdziesięciu ton. Angielsko-japońska wojna została zlikwidowana wobec braku zainteresowania nią publiczności. W samej Anglii jest dziewięćset tysięcy górników bez pracy. W zagłębiu belgijskim było powstanie: około czterech tysięcy zabitych. Przeszło połowa kopalń całego świata wstrzymała eksploatację. „Nafta” w Pensylwanii podpaliła swoje przepełnione składy. Pożar trwa.
– Pożar trwa – powtórzył sobie prezes Bondy w rozmarzeniu. – Pożar trwa. Dobry Boże, to znaczy, że wygraliśmy wielką stawkę!
– Prezes Związku Kopalń się zastrzelił. Giełda po prostu szaleje. W Berlinie stoimy dzisiaj ponad 8000. Rada ministrów zasiada w permanencji; chcą ogłosić stan oblężenia. Panie prezesie, to nie jest wynalazek, to jest przewrót!
Prezes Bondy i generalny dyrektor MEAS spoglądali po sobie w milczeniu. Ani jeden, ani drugi nie był poetą, ale w tej chwili dusze ich śpiewały.
Dyrektor przysunął krzesło nieco bliżej i rzekł półgłosem:
– Panie prezesie, Rosenthal zwariował.
– Rosenthal? – zawołał G. H. Bondy.
Dyrektor przyświadczył z ponurą miną.
– Zrobił się z niego ortodoksyjny żyd. Uprawia talmudystyczną mistykę i kabałę. Dał dziesięć milionów na syjonizm. Onegdaj strasznie pokłócił się z doktorem Hubką. Bo, wie pan, Hubka przystał do Braci Czeskich.
– Nawet Hubka?
– Niestety. Sądzę, że do naszego zarządu zawlókł tę zarazę stary Machat. Pan nie był na ostatnim zebraniu, panie prezesie. Po prostu zgroza, co się działo! Wszyscy rozprawiali o religii aż do samego rana. Hubka złożył wniosek oddania naszych zakładów robotnikom. Na szczęście zapomnieli o głosowaniu nad tym wnioskiem. Byli wszyscy jak postrzeleni.
Prezes Bondy gryzł palce.
– Powiedzcie, dyrektorze, co mam z nimi zrobić?
– Hm. Zupełnie nic. To taka jakaś nerwica naszych czasów. Nawet w gazetach bywa tu i ówdzie coś w tym guście. Ale nie ma na to miejsca, bo całe gazety pełne są Karburatorów. Ogromna masa przypadków religiomanii. Jakaś epidemia psychiczna, czy co? Onegdaj widziałem doktora Hubkę. Stał przed bankiem Żivno i wygłaszał kazanie do tłumu. Wzywał ludzi, aby oświecili sumienia swoje i prostowali Drogi Pańskie. Okropnie mętna gadanina. Robił nawet cuda. Forst jest taki sam. Rosenthal zidiociał zupełnie. Miller, Homola i Kolator złożyli wniosek dobrowolnego ubóstwa. Rady zarządu zwoływać już nie możemy. Dom wariatów, a nie rada zarządu, panie prezesie. Musi pan cały ten kram sam wziąć w ręce.
– Ależ to straszne, dyrektorze! – westchnął G. H. Bondy.
– Straszne. Czy słyszał pan o Banku Cukrowników? Tam wszyscy urzędnicy dostali ataku od razu. Pootwierali okna i rozdawali pieniądze wszystkim, co chcieli brać. Na dziedzińcu palili nawet – całe stosy banknotów.
– W Banku Cukrowników… Czy tam nie mają przypadkiem naszego Karburatora?
– Oczywiście, mają. Do centralnego ogrzewania. Bank Cukrowników pierwszy zaprowadził centralne ogrzewanie karburatorowe. Teraz policja Bank zamknęła. Bo nawet prokurenci i dyrektorzy dostali ataku.
– Panie dyrektorze, zakazuję dostarczania Karburatorów bankom.
– Czemuż to?
– Zakazuję i basta! Niech używają węgla!
– Trochę za późno. Wszystkie banki już instalują nasze ogrzewanie. W tej chwili zaprowadzamy je w sejmie i we wszystkich ministerstwach. Centralny Karburator na Sztwanicy29 jest gotów i będzie oświetlał całą Pragę. Jest to pięćdziesięciokilowy kolos, wspaniały motor. Pojutrze o szóstej wieczorem zostanie uroczyście puszczony w ruch w obecności głowy państwa, starosty miasta, miejskiej rady i przedstawicieli MEAS. Musi pan tam być. Pan przede wszystkim.
– Broń mnie Boże! – zawołał pan Bondy przerażony. – Nie, nie, broń mnie Boże! Ja tam nie pójdę!
– Musi pan, panie prezesie. Nie możemy posłać tam Rosenthala albo Hubki. Przecie to są wściekłe wariaty. Wygadywaliby straszne rzeczy. Chodzi o honor naszych zakładów. Starosta miasta ma przygotowaną mowę ku uczczeniu naszego dzieła. Przyjdą przedstawiciele obcych państw i zagranicznej prasy. Ogromna uroczystość. Jak tylko na ulicach rozbłysną światła, orkiestry wojskowe zagrają na placach intrady i fanfary, będzie śpiewał Hlahol30, Krzyżowski31, chór robotniczy i nauczycielski, będą fajerwerki i sto jeden wystrzałów z armat, oświetlenie Zamku i Bóg wie, co tam jeszcze. Panie prezesie, pan musi być obecny!
G. H. Bondy powstał udręczony.
– Boże, Boże mój – szeptał – jeśli możesz… odejmij ode mnie ten kielich…
– Przyjdzie pan? – nastawał nieustępliwy dyrektor.
– Boże mój, Boże, czemuś mnie opuścił – westchnął G. H. Bondy.
27
patrzyjcież – dziś raczej: patrzcie (2 os. lm. tr.rozkaz.); na końcu wyrazu dodana została partykuła wzmacniająca -ż. [przypis edytorski]
28
cetnar – daw. jednostka masy, ok. 50–60 kg. [przypis edytorski]
29
Sztwanica, czes. Ostrov Štvanice – wyspa na Wełtawie w Pradze. [przypis edytorski]
30
Hlahol, właśc. Hlahol pražský – chór mieszany założony w Pradze w 1861 r. i istniejący nadal w XXI w. [przypis edytorski]
31
Krzyżowski – w wersji czeskiej: Křížkovský; tu mowa o istniejącym w latach 20. XX w. w Pradze towarzystwie śpiewaczym, którego patronem był XIX-wieczny czeski kompozytor Pavel Křížkovský (1820–1885). [przypis edytorski]