Читать книгу Mężczyzna idealny - Katarzyna Błeszyńska - Страница 8

Prolog

Оглавление

Dorosłem, kiedy wyrosły mi zęby mądrości. Miałem wtedy dwadzieścia pięć lat i nagle pojąłem, że żarty się skończyły, a zaczęło dorosłe życie. Niebo wciąż było błękitem, a drzewa mieniły się odcieniami czerwieni i żółci, ale miałem nieodparte wrażenie, że barwy zbladły. Przeczuwałem, że prawdziwa dorosłość przygniecie mnie swym pręgierzem, przykuje łańcuchem do mozolnej codzienności, zasnuje oczy mgłą ślepego poddaństwa sprawie ważnej, nadrzędnej: walce o lepsze jutro. Wiedziałem, że moje życie musi być lepsze niż egzystencja moich rodziców – dwojga zagubionych ludzi, błądzących po omacku, z dziecięcą naiwnością i niemym przekonaniem, że życie samo się toczy, a koła wprowadzane są w ruch przyciągającą je grawitacją. Wiedziałem, że muszę wziąć sprawy w swoje ręce.

Studiowałem informatykę na politechnice, do komputerów miałem smykałkę. Wszystko od razu chwytałem w lot, od kiedy w liceum od brata ojca dostałem używanego peceta. Na studiach pogłębiłem znajomość komputerów i zacząłem pomagać ludziom w różnych banalnych sprawach. Komuś zainstalowałem program, modem na faks, dodałem ramów – tego typu rzeczy. Któregoś dnia profesor od statystyki zaproponował mi dorywczą pracę u siebie w firmie. Miałem podłączyć nowe komputery, zainstalować oprogramowanie i je skonfigurować. Potem polecił mnie swojemu koledze i tak to się zaczęło kręcić.

Nawet już nie pamiętam jak trafiłem do Optusa, ale chyba też z czyjegoś polecenia. Zacząłem realizować dla nich wiele zleceń, a po studiach przeszedłem na umowę o pracę. To była amerykańska firma, od niedawna działająca w Polsce. Sprzedawała na nasz rynek komputery, podzespoły i oprogramowanie. Zaczęli mnie wysyłać na różne kursy, szkolenia, także za granicę, do Niemiec, Francji. Angielski znałem bardzo dobrze, niemiecki biegle. Parę razy w liceum byłem u brata ojca na dłuższych wakacjach w Berlinie i tam musiałem rozmawiać z jego dziećmi po niemiecku. Moja matka miała długi urlop jako nauczycielka, więc jeździła ze mną, żeby zajmować się dziećmi wujostwa. Potem moi kuzyni przyjeżdżali do nas do Polski na kolejny miesiąc wakacji, żeby uczyć się polskiego. Ale raczej nic z tego nie wychodziło, bo po polsku mówić nie chcieli. No ale ostatecznie, to ja skorzystałem i po niemiecku mówiłem biegle.

Lubiłem się bawić, lubiłem piękne kobiety i imprezy, ale wiedziałem, że jak chcę coś w życiu osiągnąć, to pewnego dnia muszę dorosnąć. I jakoś to samo przyszło, gdy wyrosły mi zęby mądrości. Bolało. Dojrzewanie musi boleć. Ciągłe natarcie bolesnych sprzeczności. Doświadczenie, pod cienką skórą kiełkuje optymistycznie, a wyrasta potem zwykły chwast, który trzeba wyrwać z korzeniami. Dorosnąć, co to znaczy? To znaczy wiedzieć. Wiedzieć co? To czego inni nie wiedzą. Po co? Żeby ludzie czuli respekt. Dlaczego? Bo ludzie zazwyczaj są głupi i szacunek mają tylko do lepszych od siebie.

Skromności odejdź precz! Nawet gdy naprawiałem komputer prezesa, nie byłem uniżony, o nie. Doradziłem mu, żeby poszedł na kurs podstawowy obsługi Microsoft Office, gdy któregoś dnia zawiesił mu się komputer i wezwano mnie na pomoc. Spojrzał kompletnie zdziwiony, kiedy zasugerowałem mu dalszą edukację. Byłem młokosem zatrudnionym w dużej firmie komputerowej na okres próbny, a ośmieliłem się pouczać wielkiego prezesa. Nonszalancja jest grzechem młodości, który może pogrążyć albo wynieść na piedestał i nigdy nie wiesz do końca, w którym kierunku podąży. Prezesowi odjęło na chwilę mowę, a potem powiedział:

– Rób swoje, dobrze? – Spojrzał na mnie karcącym wzrokiem, w którym dostrzegłem także zakamuflowany lęk. Lęk przed obnażeniem rzecz jasna. Dzisiaj już wiem, że udawał lepszego, mądrzejszego i bardziej kompetentnego, a ja z racji swojej wielkiej indolencji nie udawałem wtedy wcale.

Robiłem swoje i strzeliłem mu wykład na temat najczęstszych błędów popełnianych przez użytkowników, podając parę prostych patentów. Muszę przyznać, że przejawy mojej bezczelnej nonszalancji zastąpiła iskra inteligencji, która wznieciła maraton pozytywnych rozwiązań.

– W takiej sytuacji, musi pan za każdym razem użyć strukturalnej obsługi wyjątków. Jeśli błąd wystąpi wewnątrz bloku kodu, pomiędzy frazami begin try oraz end try, to kod jest zatrzymywany i przenoszony do bloku pomiędzy frazami begin catch oraz end catch.

Prezes udawał, że słucha, ale naprawdę zainteresował się wtedy, gdy – już na odchodne – podałem mu sposób na zmianę daty w poczcie wychodzącej. W swojej pracy musiał rzecz jasna odpisywać na setki mejli, nie zawsze robił to w terminie, więc taka umiejętność mogła mu się przydać. Z pięćdziesiątką na karku był, mówiąc delikatnie, z innego pokolenia. Pracował w firmie komputerowej, a na komputerach wcale się nie znał. Znał się na handlu i miał wejścia tam, gdzie trzeba, i to wystarczało. Zdawał sobie jednak sprawę z własnych ograniczeń i chciał mieć zaufaną osobę, która zrekompensowałaby jego braki, dlatego niedługo potem wezwał mnie do siebie. Zostałem jego asystentem i to była moja trampolina na szczyt.

Treść dostępna w pełnej wersji eBooka.

Mężczyzna idealny

Подняться наверх