Читать книгу Narzeczona z temperamentem - Кэтти Уильямс - Страница 3

ROZDZIAŁ DRUGI

Оглавление

Sammy zamrugała. Była wściekła. Zerknęła na pudełeczko tylko raz.

– Czy to jakiś żart? – zapytała chłodno.

– Czy wyglądam na kogoś, kto pojawia się i proponuje małżeństwo dla żartu?

– Nie mam pojęcia, Leo. Nie wiem, jakim jesteś człowiekiem. – Poza tym, co jest oczywiste, pomyślała.

– Otwórz pudełko.

Sammy spojrzała na nie nieufnie. Ręce aż ją świerzbiły. Zaklęła pod nosem i otworzyła wieczko.

Na granatowym aksamicie spoczywał pierścionek zaręczynowy. Pojedynczy brylant błysnął, a ona zaniemówiła. Drżącą dłonią odłożyła otwarte pudełko na stół i usiadła na krześle naprzeciwko Lea.

– Co się tu, do cholery, dzieje? Przecież nie możesz mówić poważnie. Pojawiasz się znikąd i prosisz mnie o rękę? Coś tu nie gra. O co chodzi?

– Och, to zupełnie na poważnie. I zgadnij, co jeszcze. Kiedy będzie po wszystkim, możesz go zatrzymać.

Sammy nie mogła wziąć się w garść. Niecałą godzinę temu była zestresowaną nauczycielką ze stosem zeszytów do oceny. Teraz stała się bohaterką jakiejś historii z alternatywnego świata, a na jej fotelu siedział miliarder z pierścionkiem zaręczynowym.

Nic nie miało sensu.

– Kiedy będzie po wszystkim? – zapytała, próbując zrozumieć sytuację.

Leo westchnął. Może powinien był ją w to jakoś wprowadzić? Ale i tak byłaby w szoku. Teraz przynajmniej mógł jej wszystko wyjaśnić twarzą w twarz. Jeśli nie mogła uwierzyć w to, co się dzieje, to przynajmniej mieli ze sobą coś wspólnego. Nigdy wcześniej nie rozważał zaręczyn, a już na pewno nie z Samantą Wilson. Spotykał ją przy wielu okazjach i wydawało się, że wtapiała się w tło tak bardzo, że stawała się niewidzialna. Nigdy nie była nieuprzejma, zawsze odpowiadała na jego pytania, ale uciekała tak szybko, jak mogła. Poza tą jedną rozmową przed laty, która zapadła mu w pamięć. Ale potem nigdy już nie zwróciła na niego uwagi. Nie miał pojęcia, czy ma chłopaka, czy prowadzi życie towarzyskie i jakie jest jej hobby. W jego świecie kobiety obnosiły się jak pawie, a ona była jak wróbel. Idealna do celów, do których jej potrzebował, ale nigdy nie spojrzałby na nią w ten sposób.

– Podejrzewam, że wiesz o Seanie i jego żonie – zaczął Leo.

– Przykro mi. – Kiwnęła głową. – Wyrazy współczucia. Straszna historia. Co podkusiło Seana, żeby uczyć się pilotowania? A do tego polecieć w złą pogodę z Louise, bez instruktora… aż trudno uwierzyć.

– Nie musisz współczuć. – Machnął ręką. – Nie byłem z nim zbyt blisko, więc jego śmierć nie wpłynie za bardzo na moje życie.

– Jesteś bardzo szczery.

Patrzyła na niego z powagą, ale Leo wyczuwał jej sarkazm. Nigdy wcześniej jej takiej nie widział.

– Pewnie wiesz, że ojciec boleje nad tym, że córka Seana, którą traktuje jak własną wnuczkę, została w Australii ze swoją babcią ze strony matki.

– To przykre, ale na pewno będzie mogła odwiedzać twojego tatę, jak już podrośnie. Ciągle nie wiem, co to ma wspólnego ze mną albo z… tym pierścionkiem zaręczynowym.

– Kiedy Sean i jego żona zginęli, ich dziecko miało zamieszkać ze mną. Louise była jedynaczką i nie miała innej rodziny, która mogłaby zaopiekować się Adelą, a jej matka ma… niezbyt dobrą reputację.

– Wiem, że krążyły plotki…

– Co miesiąc prosi ojca o pieniądze, chociaż on wciąż przesyła stałą sumę, jak przez te wszystkie lata.

– On ma miękkie serce – powiedziała ciepło Sammy.

– To pierwszy krok do tego, żeby zostać naciągniętym na pieniądze – wymamrotał Leo, a ona spiorunowała go wzrokiem.

– Te pieniądze z pewnością naprawdę się przydawały….

– Tego jestem pewien – powiedział sucho. – Tylko komu? Ale to już przeszłość. Teraz musimy się zająć teraźniejszością, a więc tematem zaręczyn… – Właściwie spodziewał się po niej tylko szoku. Nie znał kobiety, która nie byłaby podniecona perspektywą noszenia takiego brylantu. A jednak ta dziewczyna patrzyła na pierścionek z obrzydzeniem, jakby przenosił jakąś chorobę.

– Mój ojciec dostał ostatnio niezbyt miłego mejla sugerującego, że Adela mogłaby zostać w Australii z teściową Seana. Ta kobieta z pewnością uznała, że będzie się jej to opłacać, bo przez ten czas, kiedy dziewczynka będzie pod jej opieką, ojciec wciąż będzie wysyłał pieniądze. A tak się składa, że to moje pieniądze. Może wiesz, że od dłuższego czasu nic nie napisał. Rodzinna firma radzi sobie nieźle, ale wolałbym nie związywać się finansowo z tą kobietą.

– Zastanawiam się tylko, co to wszystko ma wspólnego ze mną – przyznała Sammy.

Od lat nie rozmawiała z nim tak długo i była przerażona. Ta chłodna postawa, którą pokazywała, zupełnie nie odzwierciedlała jej uczuć. Jej zmysły były wyostrzone i nie do końca wiedziała dlaczego. Chyba była na tyle dojrzała, żeby nie stracić rozumu tylko dlatego, że siedział obok niej taki przystojniak. Była odpowiedzialną nauczycielką z doświadczeniem życiowym wystarczającym do tego, żeby dostrzec, jaki naprawdę jest Leo. Tyle że najwyraźniej brakowało jej doświadczenia w pewnym szczególnym obszarze. Może to dlatego miała dreszcze, kiedy na niego patrzyła.

Miała spore doświadczenie w opiece nad matką, bo robiła to już półtora roku. Wiedziała, jak rozmawiać z lekarzami i pielęgniarkami, podczas gdy jej mamę paraliżował strach i potrzebowała w kimś oparcia. Sammy potrafiła też okiełznać dzieci ze szkoły podstawowej, gdzie uczyła. Spierała się z przedstawicielami banku, spędziła długie godziny nad papierami i próbowała przekonać mamę, że ta nie straci swojego domku mimo zaległości w spłacie rat.

W trudnościach zawsze polegała na swoim poczuciu humoru i dystansie. Ale była sfera, w której nie miała żadnych doświadczeń. Mimo że miała już dwóch chłopaków, nie zdecydowała się przekroczyć pewnej granicy. Obaj byli atrakcyjni, bardzo ich lubiła i spełniali wszystkie jej warunki, jednak nie było tej chemii, która zachęciłaby ją do pójścia na całość. Z Petem zerwała półtora roku temu i od tego czasu zaczęła wierzyć, że to z nią jest coś nie tak. Może to dlatego, że od dzieciństwa nie miała ojca, chociaż ten argument wydawał jej się bez sensu. Już dawno temu przestała się nad tym zastanawiać. Nie wzięła pod uwagę, że jej brak doświadczenia w tej delikatnej sferze, sprawiał, że mogła łatwiej ulegać mężczyznom takim jak Leo, przystojnym i pełnym uroku.

– Sean jakoś to przewidział i na skrawku papieru zostawił u przyjaciela swoją ostatnią wolę. Zgodnie z nią, na wypadek jego śmierci to ja miałem przejąć opiekę nad jego córką. Jestem pewien – Leo znów był szczery do bólu – że to miało coś wspólnego z moim majątkiem.

– Jesteś strasznie cyniczny. – Sammy wciąż nie mogła uwierzyć, że ten mężczyzna tak na nią działał.

– Jestem i co z tego? – Wzruszył ramionami. – Zawsze wychodziło mi to na dobre.

– Jeśli Sean chciał, żebyś to ty wychowywał Adelę, to w czym problem?

– Problemem jest jej jędzowata babcia, która zatrudniła prawnika, żeby dowieść w sądzie, że nie nadaję się na opiekuna. A skrawek papieru o niczym nie świadczy, zwłaszcza napisany przez alkoholika i narkomana.

Sammy się nie odezwała, ale Leo był w stanie z łatwością wyczytać, o czym myśli.

– Ona nie nadaje się na opiekunkę dla Adeli. A nawet gdyby była wcielonym aniołem, to i tak byłoby jej trudno zapanować nad rozbrykaną pięciolatką. Jeśli sądziłbym, że sprawdziłaby się w tej roli, to bym się wycofał, ale tak nie jest. A ojciec jest tym załamany.

– Zawsze żałował, że nie mógł jej nigdy zobaczyć. Dużo mówił o tym mojej mamie.

– No tak… I w ten sposób dochodzimy do sedna sprawy. Oskarżyła mnie, że mam zbyt wiele kobiet i spędzam za dużo czasu za granicą. – Przeczesał włosy palcami, zdradzając swoją frustrację.

Sammy wciąż się nie odzywała. Te oskarżenia nie były przecież bezpodstawne.

– Cóż – powiedziała w końcu. – Może w tym być trochę prawdy. Z tego, co słyszałam…

– Proszę – skrzywił się Leo – nie krępuj się i powiedz otwarcie, co myślisz. Pewnie plotki o mnie pochodzą od mojego ojca?

– Nie!

– Czy wasza trójka siedzi sobie i plotkuje o moim życiu miłosnym?

– Nie! Źle to zrozumiałeś.

– Doprawdy? Z tego, co słyszę, mój tata najpierw skarży się, że nie ma kontaktu z przybraną wnuczką, a potem przechodzi do dyskusji o moim prywatnym życiu.

– Mylisz się! – Sammy przeraziła ta wizja, którą nakreślił Leo. – Twój ojciec dawno temu wspominał, że chciałby się częściej z tobą widywać, ale ty wciąż ciężko pracujesz. Martwi się o twoje zdrowie, to wszystko.

– Nigdy w życiu nie byłem chory.

– Przepracowanie może być przyczyną wielu problemów – tłumaczyła nerwowo, zaczerwieniona. – Stres może zabić. Tym właśnie martwi się twój tata.

– Jeśli tak, to powinien wiedzieć, że nic mi nie grozi, bo mam wentyle bezpieczeństwa w postaci bardzo zajmujących towarzyszek.

Sammy aż zaparło w piersi dech i nie była w stanie odpowiedzieć.

Do Lea dotarło, że na jakiś czas będzie musiał odstawić swoje rozrywki. Zdziwił go fakt, że wcale nie czuł się źle z taką perspektywą. Miał bardzo wybujałe libido, ale ostatnio nie czuł satysfakcji z kobietami, które wciąż mu nadskakiwały. To mógł być idealny moment na zaręczyny z kobietą, z którą nie miał nic wspólnego. Kilka miesięcy udawania, że kocha osobę, na którą normalnie nie zwróciłby uwagi, może mu pomóc. Potem wróci do swojego dawnego życia z nową energią. Trochę wstrzemięźliwości nigdy nikogo nie zabiło.

– Co sprowadza nas z powrotem do tematu – zręcznie podjął Leo. – Mój ojciec twierdzi, że z moją reputacją nie nadaję się na opiekuna, a z pewnością zostanę prześwietlony, kiedy polecę do Melbourne, żeby to wszystko wyjaśnić. Muszę wypaść dobrze i tu właśnie wkraczasz ty. Potrzebuję narzeczonej, która potwierdzi moją wiarygodność przed sądem. Tata zasugerował, że będziesz idealna do tej roli.

Sammy patrzyła z niedowierzaniem. A więc o to chodziło. To było tak absurdalne, że omal nie roześmiała się szaleńczo, ale rozważała też wyrzucenie go z mieszkania.

– Chyba sobie żartujesz? – powiedziała zamiast tego.

– Mówiłem już, że mam lepsze rzeczy do roboty. Ja nie żartuję, Samanto. – Pochylił się i spojrzał na nią z powagą. – Ojciec nie chce przyjąć do wiadomości, że mógłby nigdy nie zobaczyć Adeli. Fakt, że Sean był jego pasierbem tylko przez krótki czas i nic ich poza tym nie łączyło, niczego nie zmienia. Według niego to ostatnia szansa, żeby coś zrobić, i nie rozumie, dlaczego jeszcze się waham, zamiast wskoczyć w samolot do Australii.

– Nie polecę z tobą na koniec świata, żeby udawać twoją narzeczoną, Leo! – Wzburzona Sammy wstała i zaczęła przechadzać się po salonie. Nie mogła pozbierać myśli. – I w ogóle dlaczego akurat ja miałabym być twoją udawaną narzeczoną? Dlaczego nie weźmiesz którejś z tych twoich panienek? Masz w kim wybierać! Zawsze, kiedy otwieram jakiś brukowiec, natykam się na twoje zdjęcie z jakąś modelką.

Leo uniósł brwi i uśmiechnął się.

– Śledzisz mnie w tabloidach?

– I może jeszcze ja miałabym się w nich znaleźć – mruknęła pod nosem, co jeszcze bardziej go rozbawiło. – Nie zrobię tego – powiedziała beznamiętnie. – Możesz sobie wybrać dowolną kobietę, więc się nie krępuj.

– Ale żadna z nich się nie nadaje – powiedział łagodnie.

– Dlaczego nie?

Spojrzał na nią przeciągle i po chwili Sammy zrozumiała.

– Są zbyt efektowne – powiedziała powoli, pragnąc, żeby ziemia rozstąpiła się pod nią i ją pochłonęła. – Potrzebujesz kogoś przeciętnego, kto zrobi wrażenie odpowiedzialnej partnerki, zdolnej do wychowania dziecka.

Leo przywykł do mówienia prosto z mostu, ale tym razem nieco się zmieszał.

– Kobiety, z którymi się spotykam, byłyby nieodpowiednie – stwierdził, po czym dodał: – Ale tu w ogóle nie chodzi o wygląd.

– Tu przede wszystkim chodzi o wygląd – odgryzła się Sammy drżącym głosem. – Chcę, żebyś wyszedł. Natychmiast. Chciałabym pomóc twojemu ojcu, ale nie pozwolę się wmanewrować w udawanie twojej narzeczonej i oszukiwanie sądu, że jesteś choć trochę porządnym człowiekiem!

Leo był wstrząśnięty tym, co wykrzyczała. Choć trochę porządnym człowiekiem? Nie obruszył się i nie zamierzał się poddawać, a ona może próbować go wyrzucić. Ale do tego na pewno nie dojdzie.

– Wyjdź! – krzyknęła.

– Usiądź.

– Jak śmiesz przychodzić do mnie i… i…?

– Nie skończyliśmy tej rozmowy. – Leo spojrzał na nią pewnie, a ona zazgrzytała zębami z bezsilności. Nie była w stanie zmusić go do wyjścia. Był za duży i zbyt silny. I dobrze o tym wiedział.

– Nie mam już nic do dodania – wycedziła chłodno. – Nie przekonasz mnie do tej maskarady.

Przypomniała sobie te okrutne słowa, które usłyszała jako nastolatka, a teraz wróciły do niej ze zdwojoną siłą. Wtedy nie była w jego typie i teraz, w wieku dwudziestu sześciu lat, nic się nie zmieniło… Nie dbała o to, bo przecież on też wcale nie był w jej typie, ale i tak ją to bolało.

– Jesteś pewna?

Sammy nie odpowiedziała. Wciąż miała skrzyżowane ręce i urażoną minę. A on był całkiem zrelaksowany. Zastanawiała się, jak ktoś, kto tak bardzo kochał swojego ojca, mógł być tak odpychający, ale w końcu był wyrachowanym biznesmenem nieuznającym zasad, jeśli chodziło o kobiety.

– Stuprocentowo – rzuciła.

– Bo nie przyszedłem tu, żeby poprosić o przysługę bez żadnej propozycji dla ciebie…

– Nie wiem, czy mógłbyś mi zaproponować coś, co by mnie zainteresowało.

– Podoba mi się ten niezachwiany moralny kręgosłup – wymruczał głosem, który nie pozostawiał wątpliwości, że to ostatnia rzecz, którą podziwia. – Ale z mojego doświadczenia wynika, że taki kręgosłup zwykle ma kruche podstawy. Może jednak usiądziesz i wysłuchasz mnie do końca? Jeśli wciąż nie zmienisz zdania, niech tak zostanie. Ojciec będzie zawiedziony, ale cóż, takie jest życie. Przynajmniej nie powie, że się nie starałem.

Sammy zawahała się. Wiedziała, że on nigdzie się nie ruszy, dopóki nie powie wszystkiego, co chciał. Szkoda jej cennego czasu na bezsensowne kłótnie. Usiadła na brzegu krzesła, gotowa go wysłuchać.

Był naprawdę piękny. Kruczoczarne włosy i ciemne oczy, a do tego rysy twarzy jakby wyrzeźbione w marmurze. To nie był najlepszy moment na takie przemyślenia, ale nie mogła się powstrzymać. Nic dziwnego, że prawie wszystkie kobiety patrzyły w niego jak w obrazek. Próbowała wyobrazić sobie jedną z jego towarzyszek w roli, którą przewidział dla niej, ale kiedy tylko dodawała do tego wyobrażenia dziecko, wszystko się rozsypywało.

– Twoja mama choruje już jakiś czas. Przepraszam, że dopiero dzisiaj przekazuję wyrazy współczucia.

– Nic jej nie będzie. – Uniosła brodę, ale do oczu cisnęły jej się łzy, jak zawsze, gdy myślała o mamie.

– Tak, słyszałem, że pomyślnie przeszła chemioterapię, a guz znacznie się zmniejszył. To musi być dla ciebie spora ulga.

– Nie rozumiem, co ma do tego moja mama.

– Więc przejdę od razu do rzeczy. – Nie czuł żadnych skrupułów, chcąc użyć pieniędzy, żeby ją przekonać. Taki był jego świat: coś za coś. Teraz jednak, kiedy patrzyła na niego, poczuł nagłe wyrzuty sumienia. Ona i jego ojciec byli tak do siebie podobni: oboje równie sentymentalni.

Jeszcze bardziej utwierdziło go to w przekonaniu, że Sammy jest idealną kandydatką. Na pewno wyznaczy dla nich bardzo jasne granice.

– Dom, w którym mieszka twoja mama, ma obciążoną hipotekę.

– Jak się o tym dowiedziałeś?

– Z tego samego źródła, z którego ty czerpiesz wiedzę o moim prywatnym życiu – odparł chłodno. – Nasi rodzice najwyraźniej bardzo sobie ufają i dzielą się wszystkim. Ale moim zdaniem szansa, że bank odbierze dom twojej mamie, jest całkiem spora.

– Byłam już w banku – odpowiedziała z wypiekami na twarzy, bo nie chciała ujawniać szczegółów ze swojego życia. – Mama była zmuszona zrezygnować z pracy, a ja musiałam przenieść się do droższego mieszkania, bo właściciel poprzedniego chciał je sprzedać. Poza tym dojazdy kosztowały krocie. Nie mogłam dokładać do rat tyle, ile bym chciała, ale w banku powiedzieli, że rozumieją sytuację.

– Banki – stwierdził uprzejmie Leo – nigdy nie słynęły ze zrozumienia dla klientów. Przejęcie nieruchomości to kwestia dni. Poza tym doceniam, że pracujesz tak daleko od matki w chwili, kiedy najbardziej cię potrzebuje.

– Twój ojciec nie miał prawa mówić ci tego wszystkiego.

– A czy to było poufne?

Sammy nie odpowiedziała. Nie, to nie było poufne, jednak słuchając, jak Leo wyjaśnia jej własne życie, czuła się dziwnie.

On nigdy nie zrozumie, jak to jest, kiedy trzeba liczyć każdy grosz, żeby zapłacić wszystkie rachunki. Był bogaty od urodzenia i wszyscy mówili o tym, jak stworzył własne imperium będące prawdziwą żyłą złota.

– Nie wydaje mi się. Wiem też, że ojciec zaoferował twojej mamie pomoc, ale nie chciała pieniędzy.

– I nie mam jej tego za złe – powiedziała, rumieniąc się. – Jest jeszcze coś takiego jak duma.

– Tak. I z reguły zwiastuje upadek. Mniejsza z tym. Rozumiem to. Co nie zmienia faktu, że borykacie się z problemami finansowymi, więc mam dla ciebie propozycję. – Przerwał, zwiększając napięcie. – W zamian za twoje usługi, że się tak wyrażę, spłacę resztę hipoteki. – Uniósł rękę, jak gdyby chciał ją uciszyć, ale Sammy nie była w stanie wymówić ani słowa. Była zahipnotyzowana tym, jak poruszał wargami, napinał mięśnie pod ubraniem, elegancko gestykulował i jakim tonem mówił.

– Poza tym wiem, że chciałabyś pracować w wolnym zawodzie. Skończyłaś grafikę i bierzesz tak dużo zleceń, ile zdołasz, a nie możesz rzucić pracy na etacie, bo potrzebujesz pewnego, stałego dochodu.

– To dla odmiany – wybuchnęła Sammy – było poufne!

– To twoje prace? – zapytał, wskazując biurko przy oknie i stosik arkuszy po jednej jego stronie. Nie miała nawet czasu, żeby uratować je przed jego wzrokiem, bo już był obok, przeglądając je. Stała jak słup soli, z otwartymi ustami. – Są niezłe. Nie patrz na mnie tak, jakbym odkrył jakąś tajemnicę państwową. To jest druga część mojej propozycji. Nie tylko spłacę kredyt hipoteczny, ale zatrudnię budowlańców, którzy odpowiednio rozbudują dom.

– Odpowiednio rozbudują? – powtórzyła Sammy słabym głosem.

– Żeby pomieścić to. – Wskazał ręką biurko i rysunki, które przed chwilą przeglądał. – Będziesz mogła pracować na własny rachunek tam, gdzie jest twoja matka. Żadnych dojazdów. Nie będziesz wyrzucać w błoto pieniędzy na wynajem. I nie tylko to. Pokryję twoje wydatki w okresie, kiedy zrezygnujesz z posady nauczycielki i wystartujesz z własnym biznesem.

Sammy zaczynała zazdrościć komuś, kto wpadł pod walec.

– To idiotyczna sugestia… – próbowała oponować, ale słyszała, jak słaby był jej głos. – Lecieć do Melbourne…? Udawać twoją narzeczoną…? To szaleństwo.

– Może gdybyś chociaż o tym pomyślała, mogłabyś spędzić najbliższą godzinę, rozprawiając o swojej dumie, a może nawet byś mnie wyrzuciła. Ale tu nie chodzi tylko o ciebie. Stawką jest również przyszłość twojej mamy.

– To nieuczciwe, że ją w to wplątujesz.

– A kto powiedział, że życie jest uczciwe? Gdyby było, ta jędza nie zabiegałaby o prawa do opieki nad wnuczką, której prawdopodobnie nawet nie chce. Zgódź się, a budowlańcy zaczną pracę już jutro rano. Ty musiałabyś tylko złożyć w pracy wypowiedzenie i cieszyć się bezstresowym życiem blisko matki.

Sammy pomyślała, ile czasu spędzała nad papierami, a ile mogła przeznaczyć na tworzenie ilustracji, które przyniosłyby jej zyski.

– Co się stanie, kiedy dostaniesz prawa do opieki nad tą dziewczynką? – zapytała, starając się nie myśleć o tej wizji bezstresowego życia.

– Zastanowię się nad tym, kiedy wygram. Stać mnie na najlepszą opiekę i dobrą szkołę, a w wakacje moglibyśmy spędzać czas nad morzem, z moim tatą.

Sammy ściągnęła brwi, a Leo czuł, że musi przerwać jej rozmyślania.

– Dam ci czterdzieści osiem godzin na przemyślenie mojej propozycji. Czas, żebyś pomyślała nad szczegółami naszej umowy i podzieliła się z mamą dobrymi wieściami, chociaż jest duża szansa, że mój ojciec już jej powiedział, że tu jestem. Zostawię ci pierścionek zaręczynowy. Postaraj się go nie zgubić. – Powiedział jej, ile kosztował; z wrażenia opadła jej szczęka. – Nie ma sensu kupować nic tańszego. Zdziwiłabyś się, co może dostrzec w teleobiektywie wścibski fotoreporter. Jeśli przyjmiesz moją propozycję, nikt nie może podejrzewać, że te zaręczyny nie są prawdziwe.

– Mogę się na nic nie zgodzić.

– To twój wybór. – Wzruszył ramionami. – Tylko pomyśl o korzyściach. – Wstał i spojrzał na zegarek. Minęło więcej czasu, niż zakładał. – I jeszcze jedno…

Sammy też się podniosła, ale trzymała się na dystans. Nie chciała mieć z tym nic wspólnego. Za bardzo kojarzyło jej się z szantażem i z pewnością wszelka forma oszustwa, niezależnie, czy w słusznej sprawie, była zła…

– Co takiego? – Przyjrzała mu się czujnie.

– Pytałaś, dlaczego jesteś idealna do tej… umowy. – Nie odwracał od niej wzroku, chociaż zaczął nakładać płaszcz. – Rozumiesz zasady. Nie mam na myśli tych, które dotyczą udawania. Po prostu rozumiesz, że to nie jest naprawdę. Nie jesteś jedną z tych kobiet, które wbijają sobie do głowy, że udawane zaręczyny mogą przerodzić się w takie prawdziwe.

– Nie. Nie jestem. – Bo nie ma szans na to, żeby kiedykolwiek rozważał zaręczyny z kimś takim jak ona. Nigdy tak bardzo nie chciała nikogo spoliczkować jak przez te ostatnie godziny.

– Więc zgadzamy się w tej kwestii. – Leo przekrzywił głowę. – To dobrze. Czekam na twoją decyzję.

– I znowu się tu przywleczesz?

– Och, nie. Zadzwonię do ciebie. Nie musisz mi podawać numeru. Już go mam. – Uśmiechnął się drwiąco. – Nie mogę się doczekać naszej rozmowy… moja narzeczono.

Narzeczona z temperamentem

Подняться наверх