Читать книгу Nocleg w Kromołowie. Rok 1669 - Klementyna Hoffmanowa - Страница 4
Nocleg w Kromołowie.
Оглавление»Ostrożnie! ostrożnie! pomięszacie mi wszystko! dajcie temu pokój! niech sam Raczek przy pytlu stoi!« — Tak wołała średniego wieku niewiasta, na prostym drewnianym siedząca stołku, pośród worków zboża i mąki, na dorodnego młodzieńca i dorodniejszą jeszcze dziewczynę, którzy odgarniali na wyścigi, sypiącą się naprzód szarawą, potem białą jak śnieg, teraz znowu mniej piękną mąkę: ale szum wody, kół warczenie, stępów bicie, cały hałas młyński nie dozwalał im słyszeć jej głosu: »Dajcie pokój! mówię« — krzyknęła już trochę z gniewem. Na ten raz usłyszeli młodzi, a odstępując wszystkiego, z pośpiechem ku niej pobiegli. »Przepraszam was, kochana matko!« powiedziała z nieśmiałością dziewczyna, całując ją w kolana. Nie gniewajcie się, pani stryjenko! — wyrzekł młodzieniec, kłaniając jej się do nóg — my dobrze chcieli. Wszak i bratanka Anna zna się już na gatunkach mąki, i was samych nie w jednem wyręcza«. »Jeszczeby też! — odezwała się niewiasta, ruszając ramionami — a byłażby warta żyć na tym świecie, gdyby się na gospodarstwie nie znała? baj bardzo! żeby też szesnasto-letnią dziewką wyręczyć się nie można? Anna wszystko niemal tak dobrze potrafi jak ja, ale kiedy waści nie ma; bo skoro waść jesteś z niemi dziewczętami, juści psot i figlów pełno«. »Już nigdy nie będziemy — szepnęła Anna, całując powtórnie matki kolana«. »Nigdy! nie mów nigdy! — rzekła już ze śmiechem niewiasta — to rzecz daremna, zwłaszcza w takim razie; a na przeprosiny, poustawiajcie mi dobrze te worki, każdy według znaku swego, żebym wiedziała, ile mam mąki i jakiej? Święty Michał za pasem, prowiant to na całą zimę. Bóg dał tego lata przeniczkę piękną, zebrało się sucho, będzie co jeść, a jest też i komu. Poczciwa Baczkowo! — dodała wołając na przędącą opodal młynarkę, — dajcie mi kredki, zrachuję sobie na stole, wiele korczyk wydał?«
»Wzięli się młodzi do ustawiania worków, nie bez wesołości, szeptów i śmiechu, ale już bez psoty; a niewiasta rachowała pilnie, wzywając pomocy kresek, karbów i palców, i przytykając często rękę do czoła. Wiem wbiegł do młyna zadyszany pokojowiec; skłonił się głęboko, położył na stole list odpieczętowany znacznej wielkości, i powiedział: »Księżna pani przysyła waszmości to pismo, abyś go najrychlej odczytała i spieszyła do dworu. Byłaby przysłała powóz, ale wszystkie konie w robocie«. »A toż znowu zkąd? — zawołała z niesmakiem niewiasta — bodajże to! właśniem już ładu dochodziła z moim rachunkiem. Stanisławie! — rzekła do młodzieńca — przeczytajże mi waść owo pismo tak pilne. Od kogoż przecie?« »Od króla!« zawołał Stanisław, biorąc list w rękę; a te słowa: od króla! przechodząc z ust do ust po całym młynie, jak pociąg czarowny zebrały wszystkich przytomnych w jedno grono; odbiegł Raczek pytla, żona jego kądzieli, zeskoczył z drabiny syn ich jedynak Maciej, rzucili worki z mąką parobcy i stanęli ubieleni; a wszyscy wlepiwszy oczy w Stanisława i wielkie otworzywszy gęby, słuchali co następuje:
Najukochańsza Matko nasza, i osobliwsza Dobrodziejko!
»Jadąc z Warszawy do Krakowa na koronacyą, która odprawi się, da Bóg, w święto naszego patrona, obraliśmy drogę na Częstochowę, aby przed solennem tej frasobliwej korony przyjęciem, polecić się onej potężnej Królowej nieba i Polski patronki. Od Tej jednej Matki, mając już dziś otrzymać ostateczne błogosławieństwo, przez ręce wielebnego tulejszego przeora, chcielibyśmy jutro wieczorem otrzymać wasze, najukochańsza Matko nasza i osobliwa Dobrodziejko! Przeto wysyłamy naszego pazia, który powinien na cztery godziny przed nami w Kromołowie stanąć, gdzie jak nam wiadomo jeszcze gościcie. Radzono nam tu, ażebyśmy was zjechali znienacka, ku większej radości, ale ponieważ dosyć znaczny orszak nam towarzyszy, baliśmy się nabawić jejmość panią starościnę a siostrę naszą kłopotu, zwłaszcza, że nocleg w jej domu wypada. Nie chcąc spóźniać tego uwiadomienia, kończymy to pisanie nasze, zostając dozgonnie
Waszej Książęcej Mości najukochańszej Matki
i osobliwej dobrodziejki pełny respektu syn
MICHAŁ król.
Dan w Częstochowie, dnia 20. Września 1669. r.,
panowania naszego pierwszego.
»Zawsze dobry i pamiętny!« zawołała niewiasta, wstając spiesznie ze stołka, rzucając karty i kredkę. Szkoda jednak, że się choć do jutra nie wstrzymał; trzebać mi to biedź prędko, do dworu kawał drogi, i przyrządzić wszystko na przyjęcie króla brata. Jeszcze u mnie nie był od czasu, jak mu ta korona z nieba spadła... Ale w co się moja mąka obróci? zostawiłaćbym tu Annę albo Stanisława, lecz z pośpiechu pomieszaliby mi wszystko; zresztą znajdzie się dla nich w domu robota. Mój Raczku! jużto na nikogo nie padnie tylko na ciebie; dopilnujże mi dobrze: król brat wiezie ludu dosyć, a każdemu dać trzeba uczciwą wieczerze. Anno! wybierz worek najpiękniejszej mąki; tej w spiżarni braknąć może, a musimy i ciast napiec. Idźmy! bywajcie zdrowi, poczciwi ludziska! a nie zmażcie tego com nakreśliła na stole; przyjdę ja tu jutro, da Bóg doczekać! Czegóż mnie tak za nogi ściskacie? Czy chcecie czego?« »A jużci, jaśnie wielmożna pani!« powiedział młynarz skrobiąc się w głowę. »To mówcie, tylko prędko!«. »Oto, kiedy z woli Boga i narodu, brat jaśnie wielmożnej pani królem naszym został, chcielibyśwa z onego szczęścia i na ród nasz trocha się sypnęło. Mamy jedynaka syna Macieja; zna go dobrze jaśnie wielmożna, dziarski chłopak; miałci on być młynarzem po mnie, jak całemu miastu wiadomo; ale kiedy taka pora się zdarza, już oddawna mówiła mi moja kobieta, czemuby nie miał być dworakiem? I zapewne, jużci większa sława królowi służyć, niźli pytliska pilnować«. »Może sława większa — odpowiedziała niewiasta — lecz czy chleb pewniejszy to wielkie pytanie! Jednak kiedy chcecie, wspomnę o tem, ale niech mi tymczasem pan dworak mąki dobrze pilnuje, bo go nie polecę królowi bratu. Bywajcie zdrowi!« I poszła z Anną i Stanisławem; pokojowiec wziął worek z mąką i ruszył za niemi. Ciągła była przez długą drogę rozmowa: jak wszystko rozporządzić, ułożyć, jakie dać potrawy a szmer słów głuszony był tylko odgłosem szybkiego stąpania i szelestem pęku kluczy, wiszących u pasa niewiasty.
Czytelnicy może jeszcze niezupełnie się domyślają, o kim tu mowa? jak pogodzić rodzinę królewską..............