Читать книгу Mężczyzna bez winy i wstydu - Krystyna Romanowska - Страница 5

Rozdział 2
NEOPATRIARCHAT – PUŁAPKA GUMOWEGO SMOKA

Оглавление

Tatuś Muminka wstał urażony i zebrał swoje papiery.

– Jeśli wam się moja sztuka nie podoba, to możecie sami napisać inną – powiedział.

– Kochanie – odezwała się Mama Muminka. – Uważamy, że jest wspaniała. Prawda?

– Oczywiście – odpowiedzieli chórem.

– Widzisz! – powiedziała Mama. – Wszystkim się podobała. Wystarczy, że zmienisz trochę treść i sposób pisania. Dopilnuję, żeby ci nikt nie przeszkadzał, i będziesz mógł wziąć sobie cały spodeczek landrynek, gdy siądziesz do pracy.

TOVE JANSSON, Lato Muminków2

Magda i Łukasz

Są razem sześć lat. Mają dziecko. Ona dowiaduje się, że ma raka. Jest środa. Na piątek ma umówioną tomografię, która ma pokazać, jak rozległy jest to nowotwór. On nie może z nią pójść, bo musi spotkać się z terapeutą, który ma mu pomóc poradzić sobie z tą sytuacją.


Gdybym miała namalować symbol współczesnego patriarchatu, to chyba byłby to obraz znad polskiego morza: idzie kobieta z dwójką dzieci obładowana torbami, a przed nią on, niosący dmuchanego smoka. Co to mówi o społeczeństwie?

Że jest wolne, wszyscy są równi i nie ma ograniczeń.

Ha, ha, ha, ha! I dlatego że wszyscy są równi, dorośli mężczyźni mogą wyprzedzać małe dziewczynki w wyścigu do wolnego miejsca w tramwaju?

A inni dorośli mężczyźni mogą nie ustępować miejsca kobiecie w ciąży! Patrzą na nią i mają w głowie zdanie: Chciałyście równouprawnienia, no to macie! Nie mówię, że w dawnych, konserwatywnych czasach było pod tym względem lepiej, jednak facet w takiej sytuacji musiał przynajmniej dokonać wysiłku zaprzeczenia, że jest burakiem – chociażby udając, że kobiety nie zauważył. Dzisiaj już nie musi. Dzisiaj może wszystko. Liberalizm uwolnił ludzi od wstydu. W porządku. Niestety, przy okazji uwolnił ich także od honoru. Honor i wstyd to dwie strony tej samej monety. Różnica między płciami w tej kwestii polegała na tym, że mężczyznom mówiono, co mają robić (bo honorowo), a kobietom, czego nie robić (bo wstyd). Mężczyźni już nie muszą zachowywać się honorowo, a kobiety nie muszą się wstydzić, że są łapane za tyłek. Bo właściwie jak kobieta ma się przed czymś takim bronić? Odwołując się do męskiego honoru i staroświeckich zasad? Ona? Która głosi równouprawnienie?

Wpadłyśmy w pułapkę gumowego smoka?

Ten gumowy smok jest duży, lecz pusty, można więc powiedzieć, że mężczyzna wykonuje działanie widowiskowe, lecz pozorne.

Co myślisz o kobiecie, która dźwiga?

Że de facto nienawidzi patriarchatu, bo w patriarchacie mężczyzna dawał władzę sobie. W neopatriarchacie to kobieta daje władzę mężczyźnie, często zupełnie nieuprawnioną. Kobieta z plażowego obrazka jest na tyle odgrodzona od szerszej wiedzy na temat relacji damsko-męskich, że nie wyobraża sobie, że mogłoby być inaczej. Uważa, że albo jest się singielką, albo kobietą z siatami.

Dlaczego nie rozważa innej możliwości?

Bo gdyby się postawiła swojemu mężczyźnie z gumowym smokiem, on znalazłby mnóstwo innych kobiet gotowych na neopatriarchalny związek. Nie chodzi tu więc o strach przed przemocą. Mężczyzna nie musi się za bardzo starać, żeby znaleźć kandydatkę, więc jego partnerka może sobie myśleć: „Dobrze, że chociaż niesie tego smoka, bo znalazłyby się pewnie takie pary, w których on nie niósłby nic”.

A co pomyśli konserwatysta, kobieta wyznająca wartości liberalne i kobieta w ciąży?

Trudno odpowiedzieć na to pytanie, nie chciałbym generalizować, ponieważ po obu stronach barykady są rozsądni ludzie, ale skoro nalegasz… Moim zdaniem konserwatysta szybciej spostrzeże, że trzeba takiej kobiecie pomóc. Nawet jeżeli tego nie zrobi, to w jego głowie pojawi się imperatyw: tak należałoby postąpić.

Kobieta o poglądach liberalnych, mimo że nie powinna przejmować się podobną sytuacją (bo wszyscy są równi), uzna takie traktowanie za opresję. Pomyśli jednak, że kobieta nie ponosi winy za ten stan rzeczy. A właściwie dlaczego? Przecież każdy człowiek ma moc sprawczą. To kobieta pozwoliła mężczyźnie nieść smoka, a nie ciężkie siatki. I szuka w tej decyzji satysfakcji. Na przykład, że on taki uroczy z tym smokiem i idzie obok niej. Że jednak na wysiłek dźwigania smoka DLA NIEJ się zdobył. Nie mówimy tu o przemocy, lecz o obustronnym akceptowaniu swych ról.

Co do kobiety w ciąży – trudno mi powiedzieć.

Kto może odczuwać satysfakcję i zadowolenie, patrząc na taki obrazek?

Możliwe, że mama mężczyzny niosącego smoka. Byłaby zadowolona, że powierzyła swoje dziecko komuś, kto dobrze się nim opiekuje. Że na pewno nie będzie się w życiu męczył. Jak Tatuś Muminka.

Skąd się biorą takie postawy matek, córek i mężczyzn?

Dzisiaj ludzie nie mają jednego, dominującego wzorca moralnego, nie wiedzą do końca, czym się kierować. Związki, jakie tworzyli ich rodzice, są już anachronizmem. Dzisiaj można we wszystko wierzyć i wszystko wyznawać, dlatego nagle nie wiadomo, co to jest przyzwoitość. Nastąpiło totalne zamazanie znaczeń.

Prawicowcy zachowują się jak liberałowie, liberałowie jak konserwatyści. Pamiętasz, jak zimą zeszłego roku nawoływano do usunięcia z muzeum obrazu przedstawiającego młodzieńca w otoczeniu nagich młodych kobiet? Robiły to feministki w ramach akcji #MeToo. To oznacza, że znaczenia niegdyś czytelnych zachowań obecnie są dla nas niezrozumiałe. To, co kiedyś było liberalną wolną miłością, dziś jest przez liberałów określane jako molestowanie. A wszystko dlatego, że nie da się nigdzie upchnąć faktu, że często lubimy traktować innych jak obiekty dające nam przyjemność, a także lubimy być tak traktowani. Te pomysły w niektórych korporacjach z mierzeniem czasu patrzenia na siebie w sekundach albo z podpisywaniem zgody na entuzjastyczny seks są z góry skazane na niepowodzenie. Wolność jednostki i dostępność wielu opcji zmuszają do szukania drogi po omacku. I czasami jest to droga mężczyzny z gumowym smokiem. A stąd tylko mały krok do gumowego smoczka. Pamiętajmy, że Mężczyzna Bez Winy i Wstydu i Kobieta Hojna walczą o to, by kontakt się nie zerwał. Robią to na różne sposoby, ale cel mają ten sam. W takich związkach zwykle nie ma kłótni, co pozwala ludziom z zewnątrz sądzić, że to idealna para. Ona nie nakrzyczy na faceta, że niesie tylko smoka, a raczej spyta, czy nie jest mu za ciężko. Kobiety wiążące się z takimi mężczyznami mylą pożądanie z miłością, nie wiedzą, co to jest męska troska. Wierzą za to w emocje, w impuls. Bardzo chcę z nim być, nawet jeżeli on niesie tylko gumowego smoka, a ja dźwigam siatki, myśli kobieta i uważa, że powinna za tymi emocjami pójść. One jednak nie wystarczają. (Jak nie ufać emocjom, opowiemy później).

Pamiętajmy, że Kobiety Hojne są samowystarczalne, ogarnięte, profesjonalne, skłonne do poświęceń. Pracują dużo, lecz nie zarabiają tyle, ile powinny. Często są szarymi eminencjami będącymi blisko szefa, na średnim stopniu menadżerskim, ale tak naprawdę zarządzają całą firmą. I tutaj wracamy do neopatriarchatu. Na szczycie firmy jest napompowany powietrzem smok w typie artysty, tymczasem to ona podejmuje ważne decyzje. Niestety pochwały, pieniądze i zaszczyty zbiera on. Jej musi wystarczyć satysfakcja, że poświęca się firmie. „Spełniłam wszelkie oczekiwania” – oto jej rozkosz.

Przypłaca to wprawdzie wrzodami żołądka, nerwicą i permanentnym stresem, lecz tego nie widzi. Nie jest typową Matką Polką siedzącą w domu i opiekującą się alkoholikiem, ale schemat, w który się uwikłała, pracując w taki sposób, jest bardzo podobny. Spełnia stary fantazmat opieki nad nierozgarniętym mężczyzną, tyle że w nowoczesnej formie.

Tak, żaden postęp się tu nie dokonał. Zmieniły się tylko dekoracje. Jestem przekonany, że takie zależności kończą się nadużyciem seksualnym. Wobec bezpiecznej, zaangażowanej w pracę kobiety, która jej nie rzuci, można pozwalać sobie na wiele rzeczy.

Moim zdaniem nadużywanie seksualne w każdej formie, oprócz męskiej dominacji, ma źródło także w tym, że kobiety są uczone czuć się niekomfortowo i ignorować dyskomfort. Od chodzenia na wysokich obcasach po bolesny seks. Dla mężczyzn powinny być gotowe na jakiś rodzaj cierpienia. Amerykańskie badania z 2015 roku mówią, że trzydzieści procent kobiet odczuwa ból podczas seksu waginalnego, siedemdziesiąt dwa podczas analnego. Duża część z nich nie mówi o tym swoim partnerom. (W przypadku mężczyzn te wskaźniki to odpowiednio pięć i piętnaście procent). W artykule Kobieca cena męskiej przyjemności autorka, Lili Loofbourow, sugeruje, że już tylko ta podstawowa różnica wpływa na to, jak mężczyźni i kobiety myślą o dobrym i złym seksie. Mężczyzna, oceniając, że seks był zły, myśli o tym, że był nudny, a jego partnerka pasywna. Kiedy kobiety mówią, że seks był zły, zwykle myślą o przymusie, kiepskim samopoczuciu czy wręcz fizycznym bólu. Neopatriarchat tylko umacnia przekonanie o konieczności kobiecego trudu i bólu.

Niewątpliwie. W związku neopatriarchalnym seks jest pracą. Po pierwszej fali uniesienia, kiedy hormony i emocje opadną, kobiety mówią: „Największą satysfakcję dało mi to, że dobrze się sprawiłam”. Że w nawale zadań, obowiązków, pracy udało się wszystko dopiąć, a na koniec jeszcze dać mężczyźnie orgazm. Czy również sobie – czasami tak, często jednak nie. Tak więc wywiązała się ze wszystkich zobowiązań, jakie sobie tego dnia narzuciła.

Część z tych kobiet jest po prostu seksualnie niezrealizowana albo wręcz fizycznie nierozbudzona. Są tak zaangażowane, tak wtopione w obraz satysfakcji partnera, że nie może się pojawić ich własna satysfakcja. Mężczyźni jednak również są niespełnieni, choć nie ryzykują tego, że kobieta ich opuści, zostawi. U mężczyzn mamy więc do czynienia z seksualnością dziecięcą we freudowskim sensie: nieskrępowaną, perwersyjną, taką, w której mieści się wszystko. Mężczyzna może składać kobiecie bardzo perwersyjne propozycje.

Dlaczego?

Perwersja z definicji jest ustanowieniem twardego prawa, według którego realizowana jest dalsza rozkosz. Bez tego prawa rozkosz w ogóle nie jest dostępna. W naszym relacyjnym kontekście perwersja to metaforyczny powrót do emocjonalnej konfiguracji z matką.

Ustanowione tutaj prawo mówi kobiecie: wycofaj z seksu całą swoją dorosłą przyjemność i zadowól się byciem wyłącznie obiektem. To jest odwrócenie relacji z nadużywającą matką, próba kompensacji. Gdzieś głęboko wyrażana jest tu potrzeba bezwarunkowej miłości.

Seks analny często jest jedną z takich form poświęcania się kobiety dla mężczyzny, tak jak matki wobec dziecka: „Pobawię się z tobą na placu zabaw, chociaż w ogóle mnie to nie interesuje. Robię to, bo sprawia ci to przyjemność”. Taki seks nie daje kobiecie zadowolenia, ona musi się nauczyć, że ma z tego czerpać satysfakcję. Szukanie punktu G w ścianie odbytu to jakieś kpiny!

Różni ludzie lubią różne rzeczy. Przypomnijmy, że z badań seksualności Polaków wynika, iż ten rodzaj seksu robi się coraz bardziej popularny. Seksuologowie twierdzą, że są kobiety, którym seks analny sprawia przyjemność. Poza tym jest on hmm, co tu kryć… użyteczny. Nie zajdzie się po nim w ciążę ani nie straci dziewictwa.

Perwersja wywołuje perwersję, bo inaczej nie da się tego znieść. Z jednej strony to otwiera pole do nadużyć. Przyjemności z obszaru BDSM zbudowane są zwykle na schemacie: świadomie wezmę udział w czymś, co zwykle uznawane jest za nadużycie (a nawet pójdę jeszcze dalej), i to, że działam świadomie, uchroni mnie przed nadużyciem i pozwoli odczuwać rozkosz.

Z drugiej strony mamy też delikatną sytuację: kobiety „nowoczesne” boją się przyznać, że czerpią przyjemność z tego, iż są uległe. Trudno określić moment, w którym uleganie jest jeszcze przyjemne, podmiotowe, a w którym kobieta przestaje istnieć jako realny człowiek. Prawdę mówiąc, wspólne określenie tego momentu to jedna z tajemnic dobrego związku. Jest to też moim zdaniem kolejny punkt, w którym się pogubił współczesny, oburzony feminizm.

Łatwiej zatrzymać przy sobie mężczyznę, oferując mu rolę patriarchy, która nie musi mieć żadnych podstaw takich jak siła, odwaga czy odpowiedzialność. Czyste „wystarczy być”. To jest właśnie neopatriarchat: nie schemat, który jest zakorzeniony w prehistorii, z trudem wydobywający się z mroków średniowiecza i konserwatyzmu, lecz coś, na co kobiety decydują się często zupełnie świadomie – aby mężczyzna był.

Przyznam, że kondycja mężczyzn niekoniecznie pomaga kobietom dokonywać trudnych wyborów. Samotna matka z synem pozbawionym męskich wzorców to od pewnego czasu norma. Wielu z tych młodych mężczyzn boi się świata tak bardzo, że zamykają się przed matkami w swoich pokojach, w których honorowe miejsce zajmuje komputer. To on umożliwia doświadczenie smaku zwycięstw, siły i posiadania kobiet – bez ryzyka przegranej, ryzyka ośmieszenia czy odrzucenia. Technologie są coraz bardziej zaawansowane, nic więc dziwnego, że gdy taki „mężczyzna” dorośnie, najłatwiej zdobyć go tym samym: stworzeniem mu jak największej wygody. Wielu z nich nie da się z komputerowych pokoików wyciągnąć, bo żywa kobieta jest dla nich stworem zbyt przerażającym. Pozostałych da się wyciągnąć za pomocą tego, co oferowała matka, czyli ochrony przed realnym światem, i tego, czego matka zaoferować nie mogła – seksu. Połączenie tych dwóch czynników to właśnie neopatriarchat: zarówno potencja finansowa, jak i erotyczna mężczyzny jest tu w rękach „wyzwolonej” kobiety.

Można by powiedzieć: kastracja wersja 4.0.

Całkowita kastracja przy jednoczesnym zachowaniu męskoosobowego figuranta na patriarchalnym tronie.

I jakie proponujesz wyjście z tej sytuacji?

Niech mężczyźni oficjalnie leżą i pachną, a kobiety niech skaczą dokoła nich.

Nie żartuj sobie! Po obejrzeniu francuskiej komedii Nie jestem łatwy nie jest mi do śmiechu… Bohater przenosi się do świata, w którym panuje matriarchat, mężczyźni są obiektami, chodzą w szortach, golą włosy na klacie i na nogach. Kobiety ich gwałcą albo robią z nich swoje asystentki. Męscy feminiści nazywają się maskuliniści i podczas manifestacji przypinają sobie sztuczne biusty. A cmentarz w Paryżu nazywa się Mere Lachaise.

Czasami mam wrażenie, że aby obie płcie wyszły z tego z twarzą, należy wprowadzić matriarchat, zamianę społecznych ról mężczyzny i kobiety. Są pewne oznaki tego trendu w postaci chociażby mężczyzny drwala czy mężczyzny wikinga, w przypadku których męskość jest formą makijażu.

Na portalach internetowych są już jaskółki takiej zamiany ról. Przyjaciółka szuka partnera i otrzymała taką ofertę: „Chętnie zapalę papierosa i wypiję prosecco w twoim towarzystwie”. W podtekście: ty zabawiaj mnie interesującą rozmową, a ja się namyślę, czy coś z tego wyjdzie. A decyzja może być taka, że, jak śpiewa Dawid Podsiadło dziewczynie, której najwyraźniej bardziej zależy na nim niż jemu na niej: Nie ma fal… Nawet w filmie dla dzieci, Hotel Transylvania 3, ojciec Drakuli, gdy opala się na pokładzie statku, jest obserwowany i zabawiany przez trzy dorodne wiedźmy.

Jaki będzie ciąg dalszy? Mniej lub bardziej spektakularne walki o mężczyzn (także tych Bez Winy i Wstydu), które wyjdą poza internet? A może import mężczyzn z krajów, gdzie jest ich za dużo, a kobiet za mało?

Walki o mężczyzn już się odbywają, i to – jak słyszymy – w liceach. Dość gwałtowne i nawet krwawe. Teoretycznie taka zamiana ról społecznych czy seksualnych jest możliwa. Są przecież ideologie, które przyjmują, że płeć to wyłącznie konstrukt społeczny, mentalny. W praktyce terapeutycznej obserwuję zarówno elastyczność ról seksualnych, jak i jej konsekwencje. Możliwości jest tu naprawdę sporo – samo pojęcie zdrowia psychicznego jest bardzo pojemne i nie do końca definiowalne, bo właśnie to zdrowie pozwala na różnorodność, wolność wyboru czy wręcz budowanie nowych form relacji. Gdyby jednak jakaś forma matriarchatu była wszczepiona w tkankę społeczeństwa, stanowiła część naszej historii, to pewnie rozprawialibyśmy o zupełnie innych rolach. Ale nie jest.

Broda ma uczynić z niego mężczyznę, którym nie jest, i zwabić kobiety. Nie masz wrażenia, że niektórzy mężczyźni podjęli się autoterapii, zapuszczając brody? Jestem wikingiem, zobacz, kobieto, taki jestem męski, zaopiekuję się tobą, dla ciebie zetnę drzewo, zrobię sobie tatuaż i wychowam syna. Co mężczyźni ukrywają pod tymi brodami?

Dziecięce buźki. Memy nie kłamią. Wszyscy daliśmy się uwieść przekonaniu, że jeśli mężczyzna zapuści brodę, stanie się bardziej odpowiedzialny. Nic takiego się nie stanie. Broda rośnie wtedy, gdy się z nią nic nie robi – i to jest chyba najtrafniej odczytane hasło zjawiska „nowych brodaczy”. Kobiety, nie spodziewajcie się po mnie niczego ekstra. Jestem brodatą figurą, i to wystarczy. Chociaż skądinąd wiadomo, jak bardzo trzeba się postarać, żeby broda wyglądała „naturalnie”. Już Oscar Wilde zauważył, że naturalność to najtrudniejsza do utrzymania poza. W patologicznym patriarchalizmie ta figura była tatusiem, który pił cały tydzień, potem się go myło i czesało, a on szedł z rodziną do kościoła. Ta figura była pusta, jednak utrzymywało się ją, żeby nie niszczyć systemu.

Nowy brodacz jest odpowiedzią na mężczyznę metroseksualnego, który był symbolem braku różnicy płci. Brodacz jest męski – to dowód na to, że płeć jednak istnieje, swoisty powrót wartości wypartej. Tyle tylko, że oprócz symbolu nic za tym nie idzie. Taka broda jest jak kawa bezkofeinowa.

Też masz brodę…

Mam, i nie zawaham się jej użyć.

Myślisz, że mężczyźni brodami chcieli oszukać kobiety?

Nie kobiety, raczej samych siebie. To trochę taki akt rozpaczy, dramatyczny powrót do początku, do jakiejś struktury, tylko nie wiadomo jakiej. Podobnie jak ćwiczenia na siłowni i budowanie masy mięśniowej. Jak długo mężczyzna pompuje, tak długo kobiety schodzą na dalszy plan. Wystarczy, że patrzy na siebie w lustrze.

Nie, nie ogłosimy jednak oficjalnie matriarchatu, nie ma na to szans…

Nie, bo także dla mężczyzn taka neopatriarchalna narracja jest bardzo atrakcyjna. Daje mężczyznom poczucie własnej wartości, bez konieczności jakiegokolwiek wysiłku z ich strony. No, może oprócz wysiłku wyparcia skutków kastracji w rozmaitych formach. Na przykład za pomocą takiej wychuchanej brody.

Niezależnie od tego, jak dużą mamy dowolność w ocenianiu samych siebie, zawsze pozostaje w nas jakiś społeczny wzorzec, punkt odniesienia, wokół którego zbudowana jest rzeczywistość. Podobnie jest z satysfakcją w związku. Kobiety, które przez dłuższy czas skoncentrowane są na zaspokajaniu męskich potrzeb, pojawiają się w gabinecie psychicznie wyczerpane, nierzadko w depresji. Taka sama ilość energii włożona w zaspokajanie potrzeb dzieci z pewnością nie miałaby tak smutnych konsekwencji. Objaw mówi prawdę, trzeba tylko uważnie patrzeć i słuchać.

Z jednej strony przyczyną wypalenia jest to, że potrzeby Kobiet Hojnych nie są zaspokajane, z drugiej – niebagatelne znaczenie ma poczucie, że biorą udział w czymś dalekim od społecznie uzgodnionej normalności, w czymś nieprzyzwoitym i dziwacznym. Mormoni mogli obronić swoje wielożeństwo, dopóki izolowali się od reszty społeczeństwa. Nasze Kobiety Hojne nie są jednak w żaden sposób odizolowane, przeciwnie, jak już powiedzieliśmy, są wykształcone i pozytywnie uspołecznione, są w ciągłym kontakcie z normami społecznymi. Jeśli nawet dają się ponieść ideologii mówiącej, że kobieta może być całkowicie niezależna od mężczyzny, to dość szybko zostają sprowadzone na ziemię, mając kontakt z mężczyzną, w którym nie znajdują żadnego oparcia.

Przecież wy, mężczyźni, wcale nie musicie tacy być.

Oczywiście, że nie. Każdy z nas ma możliwość wypowiedzenia takiej „umowy”, o ile jest gotowy przekonać się, jakim mężczyzną naprawdę jest. Wymaga to wysiłku i pokonania lęku przed prawdą. Powiem więcej: sama decyzja mężczyzny, że nie będzie przyjmował żadnych pustych nominacji od kobiety, czyni go właśnie mężczyzną. Zresztą z kobietami jest podobnie. Kobieta upatruje swoją wartość w tym, że utrzymała przy sobie mężczyznę, „zapomina” jednak o tym, że dokonała tego metodami kastracyjnymi, matkującymi. Mężczyzna dostaje nominację na tron, musi tylko zapomnieć, jak bardzo jest nagi. I miękki. Dzisiejsze nasilenie konserwatyzmu pomaga poczuć się silniejszymi mężczyznom o mniejszym poczuciu własnej wartości.

Na początku tego roku Gillette przedstawił w reklamie koncepcję męskości, której przyklasnęły kobiety. On – męski, ale pozbawiony agresji, niezaczepiający, niegwiżdżący na widok krótkich kobiecych spódniczek, uczący małych chłopców, że bijatyka to nie jest rozwiązanie problemu. Po prostu ideał skrojony na kobiecą miarę. Kolejny fantazmat. Konserwatywni mężczyźni bardzo się oburzyli…

Kobiety przyklasnęły temu modelowi chyba z tego powodu, że tym razem wreszcie mężczyznom się oberwało – pokazano bowiem stereotyp buraka. Do niedawna w reklamach to raczej kobiety były pokazywane jako istoty o małym rozumku, dla których źródłem szczęścia jest idealnie wyprana koszula męża. Oczywiście taki stereotyp funkcjonuje i dokucza kobietom, jednak nie przesadzałbym z tą „trafnością diagnozy” Gillette. W tej reklamie widać typowy groch z kapustą. Pokazała raczej zjawiska grupowe – jedni mężczyźni chcą zaimponować innym. To oczywiście prowadzi do seksistowskich, samczych zachowań, kosztem troski o słabszych. Tacy mężczyźni potrafią być chamscy w grupie, ale – uwaga! – zależni i posłuszni w domu. Nasz Mężczyzna Bez Winy i Wstydu raczej nie grilluje, tylko robi kanapki protestującym kobietom. Na ogół nie bierze udziału w walce o miejsce w męskiej hierarchii, źródłem poczucia wartości są dla niego kobiety. I tu dochodzi do dodatkowego qui pro quo, z którego powodu część mężczyzn się wkurza na tę reklamę. W jednej ze scen bowiem któryś z grillujących rozdziela bijących się chłopców. Co ciekawe, ten gest może wykonać albo ktoś bardzo silny (kto i tak zachowa wysokie miejsce w hierarchii męskiej grupy), albo ktoś bardzo słaby (kto ma ostatnie miejsce w tej hierarchii, ale przynajmniej zapunktuje u żony). Kobiety oczywiście tęsknią za tym pierwszym typem, a mężczyźni wkurzają się, że proponuje się im drugi typ, podporządkowany. Łatwiej im bowiem wyobrazić sobie, że ten troszczący się mężczyzna to „ciota”, niż że to ktoś, kto za chwilę zawstydzi całą męską grupę, co po takim wyjściu przed szereg jest bardzo możliwe. Gdyby chłopcami zajął się ktoś w typie Schwarzeneggera, odbiór reklamy byłby inny, mogłaby się stać rzeczywiście prospołeczna zamiast potęgować konflikt męsko-damski z #MeToo w tle. I pozycję marki oczywiście.

2

Tłum. Irena Szuch-Wyszomirska, Nasza Księgarnia, Warszawa 2014, s. 122–123.

Mężczyzna bez winy i wstydu

Подняться наверх