Читать книгу Mam pewność istnienia tamtego świata. - ks. Jan Kaczkowski - Страница 6

Оглавление

Po śmierci będziemy wchodzić w interakcje z innymi, nie tyle mówić, a bardziej wysyłać myśli. Sanktuarium sumienia będzie zabezpieczone. Wygląda to tak: do teraz poza tobą – i to w ograniczonym zakresie – do twojego sumienia nie ma dostępu nikt, jedynie Bóg. Po śmierci zaś poznamy swoje sumienie w pełni, Bóg je prześwietli, co nie pozbawi nas integralności i wolności. Mamy nadzieję wszyscy spotkać się – oby po jednej stronie.


Wierzę w dwa światy, które się przenikają, duszę zmarłych i obecność aniołów.


Dlaczego nie miałbym wziąć pod uwagę tego, że za każdym razem, kiedy jestem przy konających, wśród tych wszystkich rzeczy, które oni mówią, nagle słyszę: „Mamo” albo „Mamusiu”. No dobrze – mówi moje sceptyczne ja. Przecież w chwili zagrożenia i lęku wszyscy wzywają matkę. To odruchowe. To słowo jest instynktownym i najcieplejszym schronieniem. Ale dlaczego tak wielu ludzi wtrąca nagle: „O, przyszli już do mnie”. „O, już tutaj są”. Kto?... Pytam wtedy sceptycznie, czy nie dzieje się tak może tylko w mojej kulturze, polskiej czy europejskiej. Ale nie. Tak mają wszyscy, bez względu na kontynent, religię i światopogląd. Każdy, kto nie utracił mowy, mówi, że przychodzą do niego „oni”. „Oni” – kto? A może warto przypomnieć sobie o pięknym dogmacie, który mówi, że Bóg, stwarzając człowieka, stwarza mu też opiekuna. Anioła Stróża.


Raz tylko spotkałem człowieka, który opowiadał mi o swoim doświadczeniu z tamtej strony. Był to dojrzały mężczyzna, niezwykle stabilny psychicznie, chirurg. Przywołuję jego świadectwo, gdyż jego powierzchowność absolutnie nie zdradzała głębokiej religijności. Przeżył ciężki wypadek, nie było tunelu, lecz świadomość bycia wobec ogromnej Miłości. Miłość ta była osobnością.


Kiedy mam wątpliwości w wierze, nawet fundamentalne, to przypominam sobie oczy moich umierających braci i sióstr, którzy niby patrzą na mnie, ale mają utkwiony wzrok gdzieś w odległy punkt i dosłownie widzą zaświaty. Jestem racjonalistą. Ale oni często mówią o obecności dusz czyśćcowych. To pokazuje, że świat nadprzyrodzony się wciska w nasz świat racjonalny. To mi daje pewność, tak jak nieogarniona wielkość kosmosu, który jest tak wspaniale zorganizowany.


Pan Bóg to nie jest potwór latający ponad światem, poza naszym pudełkiem matriksa i mówiący: „Zosia, nie złożyłaś rączek, zgubisz zabawkę. A ty, Kowalska, mi się nie podobasz, więc wpadniesz pod samochód”. Takiego Boga nie ma! Prawdziwy Bóg chrześcijan jest Bogiem dramatycznie bliskim, który jest z każdym człowiekiem i z nim się zjednoczył. Stworzył nas nie jako anioły, a jako biologię, która musi się kiedyś zepsuć.


Niezwykły przyrost szczęścia musi dawać moment, kiedy stajemy wobec Boga. A Boga rozumiem jako światło osobowe przenikające nasze sumienie. Wobec tego światła nie potrafimy już kłamać. Jesteśmy do niego pociągani – czujemy wtedy totalną miłość i bliskość, które nas rozwalają. Jeśli zaś odczytujemy siebie jako ciemność, to nie tyle Bóg nas potępia, ile sami chcemy się schować przed rażącym dysonansem między światłem a naszą ciemnością. I uciekamy w samotność, w nienawiść do siebie i do światła.


Obwinianie o wszystko Boga jest smutne. Co więcej, to strasznie proste tłumaczenie rzeczywistości. Jeśli nie możemy kogoś wprost oskarżyć, to najłatwiej obwinić Pana Boga – a to miłość mi się nie udała, biznes nie wyszedł, spadła na mnie choroba albo wpadłem pod samochód. Bóg, na tyle, na ile Go znam, nie jest tak prymitywnym dziadem, żeby zsyłać na nas choroby i inne nieszczęścia.


Kiedy jesteśmy zdrowi, piękni i bogaci, jest z nami i nam błogosławi. A kiedy jesteśmy biedni, chorzy i brzydcy, to tym bardziej jest blisko nas. On jest niezmienny, to my bywamy zmienni. Jak nam wszystko idzie, to się niczym nie przejmujemy i swoje sukcesy przypisujemy wyłącznie sobie. A jak dzieje się coś złego, to jakże to przypisać sobie, swojemu trybowi życia, pomyłkom biznesowym? Na Pana Boga łatwiej zwalić...

Religijność bywa dewocją, a pobożność, jak sama nazwa wskazuje, jest bliskością z Panem Bogiem. Oczywiście ta pierwsza może, ale nie musi pomagać tej drugiej. Pan Bóg to nie jest magik. Skoro w pacierzu mówimy „Bądź wola Twoja”, to róbmy to świadomie. Jego wola nie dzieje się tylko wtedy, kiedy jest nam dobrze, ale też źle. Zakładamy jednak, że w Jego woli jest nasze dobro – po tej i po tamtej stronie.


Bóg nie jest zazdrosnym, mściwym dziadem, który chce ograniczyć naszą wolność. Bóg nie przesuwa nas palcem po szachownicy życia. Dopóki będziemy mieli takie wyobrażenie Boga, to będzie potworem, któremu nie będziemy w stanie wybaczyć.

Treść dostępna w pełnej wersji eBooka.

Mam pewność istnienia tamtego świata.

Подняться наверх