Читать книгу Ostatni Szwajcar na Ziemi - Lambert Król - Страница 5

199 franków

Оглавление

Mówili ci, że przyjaźni nie kupisz za żadne pieniądze. Ale ty właśnie patrzysz na ekran z potwierdzeniem zamówienia. Klik, bezpłatny okres próbny do trzech dni, potem 199 franków za dzień. Czekasz dobę i do drzwi dzwoni on. Albo ona. Może mieć na imię Stefan, może też Heidi. Zamówienie pozwala na pełną personalizację życzeń klienta. Zakres usług bardzo prosty. Szwajcarski przyjaciel lub przyjaciółka od zaraz. Informacja napisana czerwonymi literami na potwierdzeniu zamówienia: „NIE JESTEŚMY POŚREDNICTWEM USŁUG SEKSUALNYCH”. Przyjaciel lub przyjaciółka na dobre i na złe. Pierwszego dnia zostajecie w domu. Jecie raclette, popijacie je kilkoma kieliszkami białego wina z francuskiej części Szwajcarii. Ale z umiarem. Stefan lub Heidi chwalą twoją kanapę z IKEA, mały stół, dwa krzesła i plakat z lamą.

Następnego dnia jedziecie w góry. Świeci słońce, Stefan lub Heidi pokażą ci swoje ulubione miejsca. Takie, których nie znajdziesz nawet w najbardziej wymyślnych przewodnikach. Stefan proponuje wycieczkę do whisky baru, w którym mieszczą się jedynie dwie osoby. „Tak, mamy w Szwajcarii taki bar!”, potwierdza z entuzjazmem, gdy zauważa twoje niedowierzanie. Bar jest malutki. Siedzicie i rozmawiacie. Pytasz Stefana o to, skąd pochodzi, gdzie pracuje. Nie pytasz o pensję. Po złożeniu zamówienia dostałeś małą instrukcję w pliku PDF, która wyjaśniała, co wolno i czego nie wolno robić. Whisky jest mocna, ty jesteś już lekko pijany. Stefan proponuje, że odwiezie cię do domu. Jedziecie około dwóch godzin, a ty nie możesz napatrzeć się na widoki, które do tej pory znałeś z pocztówek. Alkohol rozplątuje ci język i pytasz Stefana, czy Szwajcarzy są tak nieprzyjacielscy, jak się o nich powszechnie mówi. Przynajmniej mówił Holender, od którego odbierałeś szafę kupioną za trzydzieści franków. Szafa była ciężka, rozciąłeś sobie gwoździem rękę, a on stał i narzekał, jak ciężko jest zaprzyjaźnić się ze Szwajcarami oraz że życie tu go uwiera. W związku z czym on wraca do Lejdy. Mówił to na tarasie swojego apartamentu, gdy od strony Jeziora Zuryskiego dochodził przyjemny letni wiatr. Plama krwi do tej pory widoczna jest na tylnej części szafy. Patrzysz na Stefana i nie możesz sobie przypomnieć, czy właśnie złamałeś regulamin wypożyczalni. On początkowo nie reaguje, ale w końcu mięknie, odpowiadając pytaniem na pytanie. – A czy Polacy szybko zaprzyjaźniają się z obcokrajowcami? W pierwszej chwili myślisz o polskiej gościnności, chlebie i soli, witaniu obcych z otwartymi rękami, i już rwie ci się na język potok pochlebnych słów. Potem przypominasz sobie o studencie programu Erasmus, czarnoskórym Diego z Hiszpanii, któremu na drugi dzień pobytu w Polsce wybito zęby na dworcu w Katowicach. Odpowiadasz, że nie wszyscy, ale większość tak. Temat ucicha, a ty zasypiasz. Budzisz się następnego dnia w swoim łóżku, przy którym stoi świeża butelka wody mineralnej. Wypijasz łapczywie i idziesz wziąć prysznic.

Kolejne dwa dni mijają błyskawicznie. Jedziecie na przełęcz Furka, jecie cordon bleu z frytkami w ulubionej restauracji Stefana, pijecie piwo od jego kumpla, z lokalnego browaru w Davos. Nie pytasz już o gościnność Szwajcarów, robicie swoje, aż do północy dnia trzeciego. Następnego dnia przychodzi SMS z zapytaniem o potwierdzenie przedłużenia abonamentu. Wahasz się, bo to 199 franków, dołożysz pięćdziesiąt i masz konsolę PlayStation, dołożysz dwa razy tyle, masz iPhone’a. Może wystarczy już tej przyjaźni na jakiś czas. Ale nagle słyszysz dzwonek do drzwi. To Stefan. Pyta, czy jesteś gotowy, a ty nie potrafisz mu odpowiedzieć. Zawsze byłeś kiepski w odmawianiu. Stefan widzi, jak wyciągasz z portfela 199 franków, uśmiecha się, każe ci schować z powrotem. Dziś jestem tu prywatnie – mówi.

Kilka godzin później stoicie na szczycie Grosser Mythen, jednej z ulubionych gór Stefana w kantonie Schwyz. Wahasz się, ale wiesz, że reguły wypożyczalni już cię nie obowiązują, więc pytasz. – Co byś zrobił, gdybyś był ostatnim Szwajcarem na Ziemi? Stefan bez wahania odpowiada. Zjadłbym fondue, wypił lampkę dobrego wina i patrzył na Alpy. Aż do końca świata.

Ostatni Szwajcar na Ziemi

Подняться наверх