Читать книгу Dom wspomnień - Lauren K. Denton - Страница 41

Оглавление

– 37 –

SARA

Lipiec

Resztę poranka i większość popołudnia spędziliśmy na werandzie za domem – mój laptop niemal wypalił dziurę w wyściełanym podnóżku, a nasze telefony nieustannie były w użytku. Podczas gdy Crawford obdzwaniał przyjaciół w mieście, którzy według niego mogliby pociągnąć za jakieś sznurki, ja wyszukiwałam informacje na temat wywłaszczenia, praw dotyczących nieruchomości i wszelkich luk prawnych, jakie tylko przyszły mi do głowy. Zadzwoniłam nawet do Mitcha.

– To nie za bardzo moja dziedzina – powiedział, kiedy przedstawiłam mu sytuację. – To znaczy, jeśli pójdziesz z tym do sądu, jestem cały twój, ale nie wiem, czy jestem odpowiednim człowiekiem do obrony starego domu.

Kiedy z nim rozmawiałam, Crawford przemierzał werandę w tę i z powrotem z komórką przy uchu i notesem w dłoni, w którym zapisywał uzyskane informacje. Przełożył poranne spotkanie i odwołał swój udział w ważnym posiedzeniu Stowarzyszenia Przedsiębiorców Budowlanych w Mobile.

– Wiesz co? Nie przejmuj się. Na pewno wszystko dobrze się ułoży.

– Jesteś tego pewna? – spytał Mitch. – Mógłbym popytać w biurze, czy ktoś chciałby wziąć tę sprawę.

– Poradzę sobie.

Crawford spojrzał na mnie, gdy rzuciłam telefon na stojący obok fotel.

– Przyjaciel? – zapytał.

Pokręciłam głową.

– Myślałam, że to ktoś, kto mógłby pomóc. Ślepa uliczka.

Oparł się o framugę i skrzyżował ramiona.

– U mnie mniej więcej to samo. Ale nie przejmuj się, jest jeszcze kilka osób, z którymi mogę porozmawiać. – Zerknął na zegarek. – Przepraszam cię najmocniej, ale muszę lecieć. Nieobecność na porannym spotkaniu to nic takiego, ale pani Webb nie mogę przełożyć. Zjadłaby moje przeprosiny na kolację.

Zaśmiałam się.

– I tak dużo już zrobiłeś. Dziękuję.

Odprowadziłam go na zewnątrz i wróciłam na swoje miejsce na werandzie. Choć słońce niczym blask reflektorów odbijało się od każdej błyszczącej powierzchni, bez Crawforda z powrotem zakradło się do mojego serca przygnębienie, nad którym wcześniej dzięki niemu potrafiłam zapanować. Wyglądało na to, że możliwość odnalezienia luki prawnej pozwalającej odeprzeć atak Sammy’ego dodawała mu zapału, ja jednak nie byłam aż tak pewna siebie. Może i wiele lat temu Sammy był nieszkodliwy, ale tylko dlatego, że wówczas kładł podwaliny pod to, co działo się teraz. Cieszyłam się, że Mags tego wszystkiego nie widzi.

* * *

Tamtego wieczoru zastałam Dot przy stole w jadalni. Bert krzątał się w kuchni, odkładając na miejsca garnki po kolacji.

– Idę spać, dziewczyny – powiedział, zaglądając do jadalni. Podszedł do Dot i pocałował ją w policzek. – Nie siedź zbyt długo, kochana. Nie musimy o wszystkim decydować dzisiaj.

Bert wyszedł na korytarz i zniknął na schodach. Spojrzałam na Dot.

– To nic takiego – powiedziała. – Rozmawialiśmy o tym, co dalej zrobimy. – Ścisnęła moją dłoń. – Ostatnie dni były dla ciebie bardzo ważne. Masz wiele do przemyślenia.

Westchnęłam i pokręciłam głową.

– Ja z pewnością dotarłam już do granic swojej wytrzymałości.

– Wymyślisz coś. Jesteś wnuczką Mags. W twoich żyłach krąży ikra.

„Założę się, że William też miał nieco ikry”. A mnie została przekazana mieszanka ich DNA.

Dot zamknęła czasopismo, które przeglądała, i odsunęła się od stołu. Wychodząc z jadalni, przystanęła.

– Prawie bym zapomniała. Dzwonił Bob Crowe.

Wzruszyłam ramionami.

– Kto?

– Bob Crowe! Reporter w terenie! Kochanie, zbyt długo cię tu nie było. To on opisuje wszystkie ważne wydarzenia. Ten z „Mobile Press-Register”.

Pokręciłam głową.

– To wielka rzecz, że zadzwonił. – Sprawiała wrażenie rozczarowanej, że nie okazałam zainteresowania, na które najwyraźniej zasługiwał. – Mówił, że chce z tobą porozmawiać o Schronieniu. Zapisałam jego numer… Leży koło dzbanka z kawą w kuchni. Może zdoła ci pomóc w sprawie Sammy’ego. Często to robi: wygrzebuje brudy, o których istnieniu nikt nie wie.

– Na Sammy’ego na pewno znalazłoby się wiele brudów, ale nie wiem, w jaki sposób jakiś reporter miałby posprzątać ten bałagan.

– Po prostu do niego zadzwoń. Posłuchaj, co ma do powiedzenia.

Zamiast odpowiedzieć, uśmiechnęłam się, co ją zadowoliło.

Kiedy wyszła, pozbierałam puste kubki z jadalni i zaniosłam je do kuchni, a brzemię ostatnich kilku dni znów zaczęło mi ciążyć. Ruszyłam w stronę schodów, ale zatrzymałam się, gdy zobaczyłam światło padające z czytelni na tyłach domu. Podeszłam do drzwi i zajrzałam do pokoju.

Na kanapie spała Glory z nogami opartymi na podnóżku. Okulary zsunęły jej się z nosa, a w dłoni trzymała niebezpiecznie przechylony kubek herbaty opróżniony do połowy. Wyjęłam go z jej ręki, starając się jej nie obudzić. Podniosłam czasopismo leżące na poduszce obok niej stroną tytułową w dół i przeczytałam tytuł: „Ziemie i nieruchomości w Georgii”. Zakreśliła kilka domów na sprzedaż, a na marginesach zrobiła notatki. „Mogłoby się udać. Praca na pół etatu w fabryce broni?”

Wszyscy w tym domu się miotali. Pomyślałam o tym, co wcześniej powiedział Crawford: że Schronienie jest cząstką mnie – było moją przeszłością i może nawet będzie przyszłością. Coś we mnie drgnęło i brzemię, które przytłaczało moje ciało i mój umysł, na chwilę zelżało.

Wzięłam z blatu w kuchni karteczkę z numerem Boba i zabrałam ją na górę. Przed położeniem się do łóżka zadzwoniłam do jego biura i zostawiłam wiadomość.

– Dobry wieczór, panie Crowe, z tej strony Sara Jenkins ze Schronienia. Chciałabym z panem porozmawiać.

Dom wspomnień

Подняться наверх