Читать книгу Jack Reacher: Wróg bez twarzy - Lee Child - Страница 9
Prolog
ОглавлениеWszystko, co Hak Hobie osiągnął w życiu, zawdzięczał tajemnicy liczącej ponad trzydzieści lat. Dała mu wolność, status, pieniądze, wszystko. I jak każdy ostrożny facet w takiej sytuacji był gotowy zrobić wszystko, żeby ta tajemnica nie wyszła na jaw. Miał wiele do stracenia. Całe życie.
Przez niemal trzydzieści lat chronił swój sekret, opierając się na metodzie złożonej z dwóch kroków. Ucieka się do niej każdy, chroniąc się przed zagrożeniem. W taki sam sposób państwo broni się przed nieprzyjacielskimi rakietami, mieszkaniec kamienicy zabezpiecza się przed włamaniem, a bokser unika nokautu. Obserwacja i reakcja. Krok pierwszy, krok drugi. Najpierw należy dostrzec niebezpieczeństwo, następnie zareagować.
Etap pierwszy opierał się na wyrafinowanym systemie alarmowym. Z biegiem lat system ewoluował zgodnie ze zmieniającymi się okolicznościami. Teraz był już dobrze wypróbowany i uproszczony. Składał się z dwóch poziomów, niczym dwóch pętli indukcyjnych wykrywających obecność przeciwnika. Pierwsza pętla znajdowała się w odległości osiemnastu tysięcy kilometrów od jego mieszkania. To był układ wczesnego ostrzegania. Budzik przerywający sen. Dzięki niemu wiedział, że się zbliżają. Druga pętla leżała osiem tysięcy kilometrów bliżej, ale i tak dzieliła ją od domu odległość dziesięciu tysięcy kilometrów. Sygnał pochodzący z tej pętli powiedziałby mu, że są już bardzo blisko. Ten sygnał oznaczałby, że skończył się pierwszy etap i zaczyna drugi.
Etap drugi to reakcja. Nie miał wątpliwości, jak powinna wyglądać. Myślał o tym przez niemal trzydzieści lat, ale znalazł tylko jedno praktyczne rozwiązanie. Reakcja musiała polegać na ucieczce. Musiał zniknąć. Był realistą. Przez całe życie był dumny ze swej odwagi i przebiegłości, twardości i wytrwałości. Zawsze robił to, co było konieczne, długo się nie zastanawiając. Wiedział jednak, że gdy usłyszy sygnał ostrzegawczy z odległych pętli, będzie musiał zmiatać. Nikt nie mógłby odeprzeć takiego ataku. Nikt. Nawet ktoś tak bezwzględny jak on.
W ciągu tych wielu lat zagrożenie rosło i malało niczym przypływy i odpływy morza. Zdarzały się długie okresy, gdy był już pewny, że zostanie zalany, ale również takie, w których nabierał nadziei, że nigdy go nie dopadną. Niekiedy pod wpływem otępiającego działania czasu czuł się bezpieczny, ponieważ trzydzieści lat to prawie wieczność. Kiedy indziej wydawało mu się, że to zaledwie chwila. Zdarzało się, że nieustannie wyczekiwał na pierwszy sygnał alarmowy. Planował, pocił się, zawsze jednak zdawał sobie sprawę, że w każdym momencie może zostać zmuszony do ucieczki.
Układał to sobie w głowie miliony razy. Według jego przypuszczeń między pierwszym a drugim sygnałem alarmowym powinien upłynąć miesiąc. To dawało mu czas na to, aby się przygotować. Chciał pozamykać bieżące sprawy, zebrać gotówkę, przenieść aktywa, wyrównać rachunki, a po otrzymaniu drugiego sygnału zamierzał zniknąć. Natychmiast. Bez wahania. Po prostu spieprzać stąd, i to jak najszybciej.
W rzeczywistości jednak oba sygnały dotarły do niego tego samego dnia. Najpierw otrzymał sygnał z drugiej pętli. Bliższa pętla została przekroczona godzinę przed dalszą. Hak Hobie nie uciekł. Porzucił przygotowywany od trzydziestu lat plan ucieczki i podjął walkę.