Читать книгу Disco Polo, Wiedźmin i gumy kulki, czyli III RP oczami Niekrytego Krytyka - Maciej Frączyk - Страница 6

Euro biznes

Оглавление

W latach 90. grało się z kolegami w piłkę na dworze, rodzicom na nerwach w domu („Mamo, mogę przełączyć na Polonię 1, bo jest »Yataman«?”, „Mamo, kuuup mi turbo”, „Mamo, daj jeszcze złotówkę, bo zapomniałem przewinąć kasetę z wypożyczalni…”) albo w eurobiznes przy każdej możliwej okazji. Każdej. Urodziny, chrzciny, Boże Narodzenie, Wszystkich Świętych i Dzień Górnika. Ta gra była tak popularna, że papierowymi nieruchomościami handlowało się nawet na stypach, a po dwóch godzinach emocje gęstniały do takiego stopnia, że wszyscy zapominali o nieboszczyku i zamiast wylewać żale, krzyczeli ile sił w płucach: „Masz dziś urodziny i od każdego gracza dostajesz 20$!!!”. Kartkować banknoty, skurwysyny! Dziadek, to dla ciebie!

W pewnym momencie historii III RP eurobiznes był tak popularny, że ludzie próbowali płacić w rzeczywistych sklepach banknotami z gry, a podczas rozmów o pracę w agencji nieruchomości chwalili się posiadaniem wszystkich kolei oraz miejskich wodociągów. To było zbiorowe szaleństwo, a widok rodzica mówiącego własnemu dziecku: „Teraz zabiorę ci wszystko, co masz, i wykorzystam to, żeby zniszczyć twoje młodsze rodzeństwo, rozumiesz? To jest wasz koniec, za chwilę wylądujecie na ulicy i będziecie błagać, żeby wasz tata, rekin biznesu, zostawił wam chociaż te pieprzone żółte Ateny”, wrzynał się w pamięć jak gacie po kolacji wigilijnej.

Zasady były proste i mocno życiowe – kto ma hajs, ten rządzi, a jeśli chcesz zaprosić panienkę do czterogwiazdkowego hotelu w Wiedniu, szykuj się na skuteczny zabieg odchudzający portfel. Bardziej zaawansowani gracze zostawali bankierami tylko po to, żeby go okradać, co już wtedy niemało mówiło o pewnych predyspozycjach zachowawczych młodego człowieka wychowanego nad Wisłą. Pamiętajcie, że ci ludzie później dorośli, a dzisiaj rządzą bankami, w których trzymacie oszczędności, to tak na marginesie. Swoją drogą, przestępczość w tamtych czasach była znacznie większa niż obecnie, ponieważ każdy obywatel żył w świętym przekonaniu, że nie trafi do pudła, jeśli tylko pokaże kartę „Wyjście z więzienia”. Jeśli nią dysponowałeś, właściwie mogłeś mordować innowierców, gwałcić nieletnich chłopców i okradać kantory ile wlezie, o ile oczywiście sędzia również był fanem eurobiznesu i uznawał ważność takiego immunitetu. Do historii przeszedł przypadek seryjnego mordercy kanibala z Sosnowca, który, przyłapany na gorącym uczynku (dosłownie, kiedy policja weszła do jego mieszkania, ściskał w ręku gorącą patelnię, smażąc żołądek sąsiada), pokazał „Wyjście z więzienia”, a mimo to trafił za kratki. „Karty od eurobiznesu nie mogą być już uznawane za prawdziwe. Moda na eurobiznes minęła. Od teraz, jeśli chce się uniknąć odpowiedzialności, należy mieć znajomości. No proszę państwa, mamy już XXI wiek, musimy gonić Zachód”. I tak zaczęła się nowa era. Era bez eurobiznesu.


Disco Polo, Wiedźmin i gumy kulki, czyli III RP oczami Niekrytego Krytyka

Подняться наверх