Читать книгу Cud eucharystyczny w Legnicy - Małgorzata Pabis - Страница 4
ОглавлениеPrzyprowadził mnie tam... Ojciec Dolindo
Choć z Krakowa do Legnicy można obecnie dojechać w kilka godzin, mnie nie udało się tam wybrać przez prawie dwa lata, aż wreszcie, żeby tam dotrzeć, pokonałam tysiące kilometrów. Swój pierwszy pobyt w sanktuarium św. Jacka zawdzięczam włoskiemu kapłanowi – ojcu Dolindo Ruotolo. Zdziwieni? Ja bardzo!
W ubiegłym roku wspólnota „W Misji” poprosiła mnie o towarzyszenie jej w czasie rekolekcji, które wiodły śladami ojca Dolindo. We wrześniu 2018 roku kilka dni spędziliśmy więc w Neapolu i zgłębialiśmy to, co pozostawił nam ten kapłan. W jednej z konferencji mówiłam o tym, jak ojciec Dolindo ukochał Eucharystię. O tym, że każdego dnia przyjmował Pana Jezusa, a czynił to w wielkiej pokorze...
Ostatnim punktem naszej pielgrzymki była... Msza Święta w Legnicy, właśnie w sanktuarium św. Jacka, gdzie miał miejsce cud eucharystyczny. Mogłam więc uklęknąć przed cząstką Pana Jezusa w kaplicy i dziękować za wszystko, co mnie spotkało. Jako że od kilkunastu już lat moją pasją są cuda, nadzwyczajne znaki z nieba, moją uwagę przykuła kula leżąca przed kaplicą. Kilkanaście minut spędziłam także przy wyłożonej w świątyni księdze, odczytując złożone tam wpisy. Szczególnie jeden ogromnie mnie rozczulił, zamieszczony trzy dni przed moją wizytą:
„W lipcu 2016 roku modliliśmy się tu przed Najświętszym Sakramentem o wyczekiwanego potomka. Dzisiaj przyjechaliśmy podziękować za wysłuchanie naszej modlitwy z piętnastomiesięcznym Adasiem i kolejnym dzieciątkiem pod sercem. Jezu, dziękujemy!”.
Jagoda i Piotr z Kamiennej Góry
Były i inne, jak choćby ten:
„Dziękuję Ci, Wielki Boże, że pozwoliłeś odzyskać mojemu mężowi Włodzimierzowi mowę po udarze, jaki miał miejsce 5 sierpnia 2018 roku”.
Maria z Lublina
Podeszłam do księdza, który pracuje w sanktuarium, i zaczęłam rozmowę o cudach i łaskach, owocach tego, co stało się w tym miejscu w grudniu 2013 roku. Kapłan potwierdził, że świadectwa doznanych tutaj łask spływają do proboszcza. Wiedziałam już wtedy, że tam wrócę...