Читать книгу Więzienie - Максим Горький - Страница 3
III
ОглавлениеW nieruchomej ciszy, jakby czatującej na dźwięki i każdej chwili gotowej je wydać, Misza uczuł, że znowu rośnie w nim duma.
…Śród setki ludzi on tylko jeden potrafił znaleźć w sobie męstwo, śmiało wystąpić do walki z przemocą! Przypomniały mu się wilgotne oczy dziewczęcia – gdzie ona teraz?6 Zapewne zdążyła ujść i w tej chwili może, siedząc w swym maleńkim pokoiku, opowiada przyjaciółkom o tym, jak wysoki płowowłosy student, sypiąc iskry gniewu z niebieskich oczu, mówił, wzywając do walki z przemocą, i jak jego mowa zapaliła w ludziach żądzę walki… I blada twarz dziewczęcia płonie zachwytem…
– Czy ją kiedy spotkam? – zapytał samego siebie Misza, uśmiechając się w zamyśleniu. Wysoko na czarnym niebie paliły się migocące, maleńkie, okropnie dalekie gwiazdy – poprzez brudną szybą okna źle było je widać. Misza wyciągnął rękę przez kratę, otworzył lufcik – noc oblała twarz jego strugą zimnego powietrza. Do celi wleciał twardy, spokojny odgłos kroków.
– Warta… więzienie… wcale to nie przykre, ani straszne – pomyślał Misza, wspominając ponure opowiadania o więzieniach i, wstrząsnąwszy głową, dodał uśmiechając się wzgardliwie:
– Neurastenicy7…
Przyjemnie mu było stwierdzić, że nie czuje ciężaru więzienia; serce biło w nim równo, spokojnie.
– Gdyby wszyscy ludzie wspólnymi siłami, równie śmiało jak ja oto, rzucili się na wszystko, co krępuje ich życie… – gorąco pomyślał młodzieniec, i wydało mu się, że wnet po tym wysiłku życie stałoby się wesołe, piękne i mile spokojne… Później przyszła mu na myśl jego gospodyni – lubiła go za jego prosty, zawsze równy charakter i traktowała go jak syna. Jak się dowie o jego aresztowaniu, na pewno bardzo się zmartwi… Ale, czy się domyśli przysłać mu pościel, bieliznę i obiad? Pieniądze ma zapłacone za miesiąc z góry. I siostra się przestraszy. A mąż jej, jak zwykle, mocno potrze łysinę i, westchnąwszy, powie:
– No, cóż? Można się było tego spodziewać…
– Wstrętnym człowiekiem jest ten mąż siostry… A i ona też nie lepsza od niego. Mieszkają w swojej Kałudze8, mają trzy tysiące rocznej pensji i niczego więcej nie pragną…
Szybko płynęły czarne postrzępione chmury, gwiazdy chowały się za nie i znów migotały na ciemnogranatowych skrawkach zimnego nieba. Nie mrużąc oczu, Misza patrzał w górę, i myśli jego, zmieniając jedna drugą, krążyły wolnym korowodem.
– Przyjemnie będzie opowiadać o więzieniu, jak się wydostanę na wolność… – myślał sobie. – Może spotkam to dziewczę… Znów ukazała się przed nim jej blada twarz, obramowana falą czarnych włosów, z zadumą i gniewem w spojrzeniu. I zapragnął napisać do niej wiersz. Mocno zamknął oczy, zamyślił się i za chwilę szeptał gorączkowo:
– Z nieba przez żelazną kratę
Zaglądają w okna gwiazdy,
Ach! że w Rosji nawet gwiazdy
Patrzą z nieba spoza kraty…
Czterowiersz wydał mu się ładny i dowcipny. Uradowany, zeskoczył z okna i, chodząc po celi, zaczął głośno deklamować, uśmiechając się podniecony:
– Ach, że w Rosji nawet gwiazdy
Spoza kraty patrzą z nieba!
– Mówić nie wolno! – rozległ się trwożliwy, głośny szept.
Misza przystanął i parę sekund milcząc patrzał w oko dozorcy, błyszczące pośrodku drzwi.
– Dlaczego nie wolno? – spytał wreszcie, mimo woli zniżając głos.
– Zakazano! – wyszeptał dozorca. – Niech się pan ustatkuje! – dodał również szeptem.
Miszy zdawało się, że teraz oko dozorcy patrzy inaczej, jakby ożyło i błyszczy jakimś śmiesznym przestrachem.
– Ależ, dlaczego? – zapytał, podchodząc do drzwi i śmiejąc się z cicha. – Przecież prócz was nikt nie słyszy… a czyż ja wam przeszkadzam?
Nachylił się ku drzwiom i wespół z ciepłym oddechem, otarły się o jego twarz dziwne, surowe słowa:
– Czego się pan śmieje, panie studencie? Ech!… przecież pana wsadzono tutaj nie dla śmiechu?
– Ale powiedzcie… – zaczął Misza.
Lecz oko dozorcy zniknęło, i znów za drzwiami przyczaiła się cisza. Misza spojrzał w otwór i ujrzał w półmroku korytarza ścianę pomalowaną żółtą farbą, na niej zaś ciemną plamę drzwi, okutych grubym żelazem i zamkniętych na wielki zamek, a pośrodku drzwi – okrągły jasny otwór…
– Posłuchajcie! – rzekł młodzieniec – zaczekał i nie otrzymał odpowiedzi. – Co za… dziwak! – pomyślał. I znów uczuł w duszy głuchy ból.
– Baczność! – głucho rozległ się za oknem leniwy, szorstki głos. Brzęknął karabin złożony do nogi. Misza znów wskoczył na okno. W mroku wartownik spiesznie i niezbyt głośno mruczał:
– Dwanaście okien… dwie budki…
– Te, Czuwaszu9! – powiedział ktoś ochryple. – Jak zobaczysz, że się łeb z okna wysunie, abo10 ręka, pamiętaj, nie strzelaj!…
– Wedle rozkazu!
– Właśnie! Bo bęcniesz znów, jak niedawno… Bykow, wytłumacz mu to dokładnie…
6
gdzie ona teraz? – ślad rosyjskiej składni, pomijającej orzeczenie; po polsku raczej: gdzie ona teraz jest. [przypis edytorski]
7
neurastenik – tu: ktoś znerwicowany, reagujący przesadnie. [przypis edytorski]
8
Kaługa – miasto położone ok. 170 km na południowy zachód od Moskwy. [przypis edytorski]
9
Czuwasz (ros. чуваш) – członek narodu pochodzącego z Kaukazu, z rodziny ludów tureckich (turskich). W pocz. XXI w. naród ten liczy ok. 1,8 mln, a Czuwaszja, położona 700 km na wschód od Moskwy, stanowi autonomiczną republikę w obrębie Federacji Rosyjskiej. W Rosji carskiej często zatrudniano przybyszy z dalekich części kraju, słabo mówiących po rosyjsku, w więziennictwie, aby utrudnić więźniom porozumienie się ze strażnikami czy oprawcami i pogłębić ich wyobcowanie; w polskiej kulturze w takiej roli najczęściej przywoływani są Kałmucy. [przypis edytorski]
10
abo (gw.) – albo. [przypis edytorski]