Читать книгу Moda bez metryki - Mariola Bojarska Ferenc - Страница 6

#1 Moja przygoda z modą

Оглавление

• dziecięce stylizacje • śmieszne wspomnienia • nowa, lepsza „ja” • moje wyzwania • ulubione gwiazdy •

Moja przygoda z modą rozpoczęła się we wczesnych latach dzieciństwa. Tak naprawdę rozkochała mnie w niej babcia, która zawsze była szykowna i elegancka. Jej starsza siostra pracowała jako modelka, a młodsza była krawcową i szyła dla sióstr ciuchy. Babcia w tamtych czasach sprowadzała materiały z całego świata, z nich później tworzono stroje. Ja jako małe wówczas dziecko załapywałam się na tzw. resztki, z których szyto mi piękne sukienki. Gdy oglądam swoje zdjęcia z dzieciństwa, śmieję się serdecznie, bo wyglądam na nich jak miniaturka dzisiejszej Marioli – sukienki przed kolano, lekko rozkloszowane, do tego sweterek typu bliźniak. Od tamtej dziewczynki z czarno-białych fotografii różnią mnie dziś wyłącznie buty. Wtedy nosiło się białe lub czarne lakierki, zawsze ze śnieżnobiałymi skarpetkami lub rajstopami – w zależności od pory roku. Teraz są to szpilki, które bardzo lubię, a mój mąż za nimi wprost szaleje. Moje dziecięce stylizacje zawsze zdobiła też kokarda we włosach, ponieważ babcia uważała, że bez kokardy strój nie jest kompletny, i kupowała mi je na metry na modnym wówczas bazarze Różyckiego. Jeśli zaś chodzi o kolorystykę moich strojów, to wówczas dominował biały i bladoróżowy. I te dwie barwy do dzisiaj przeważają w mojej szafie, z czasem dodałam jeszcze szarość i czerń.

Gdy oglądam swoje zdjęcia z dzieciństwa, śmieję się serdecznie, bo wyglądam na nich jak miniaturka dzisiejszej Marioli – sukienki przed kolano, lekko rozkloszowane, do tego sweterek typu bliźniak.


Stylizacja z mojej szafy.

Byłam oczkiem w głowie babci, spełniała wszystkie moje ciuchowe marzenia. Kiedy zaczęłam dorastać i mama próbowała mi wcisnąć jakieś buty czy sukienkę, które – moim zdaniem – nie pasowały do mojej sylwetki, robiłam straszne awantury. Nigdy nie zapomnę takiej zielonej sukienki, którą kupiła mi mama. Z powodu tej kiecki wylałam całe morze łez, bo wymyśliłam sobie w mojej małej głowie, że zieleń jest prowincjonalna i za żadne skarby nie chciałam nosić niczego, co było w tym kolorze. Byłam tak uparta, że nigdy nie założyłam tej sukienki. Ale jeśli bardzo czegoś chciałam, to potrafiłam godzinami wiercić mamie dziurę w brzuchu, by mi to „coś” kupiła. Tak było na przykład ze sznurowanymi do kostki kozaczkami, które mama uznała za kompletnie nieprzydatne, bo bała się, że godzinami będę wiązać te sznurowadła. Stanęło jednak na moim. Ta cecha, podobnie jak ulubione kolory ubrań, również pozostała mi do dziś.

Zawsze starałam się wiedzieć, co w modzie piszczy i być à la mode. Jeśli wymarzonych ciuchów nie mogłam upolować w sklepie, to sama robiłam w starych małe przeróbki, chociaż nienawidzę szyć. Moje pierwsze dżinsy kupione w Pewexie za pięć dolarów próbowałam przerobić na tzw. rurki i udało mi się. Na innych dżinsach chciałam z kolei zrobić małe przetarcia, ale tak długo pracowałam nad nimi pumeksem w łazience, że w końcu zrobiłam w nich dziury. Nie ukrywam, że wtedy ojciec wpadł w prawdziwą furię, bo po moich modowych eksperymentach nowiutkie dżinsy wyglądały jak stara szmata. Ale takie właśnie mi się podobały i z dumą je nosiłam.

Zawsze starałam się wiedzieć, co w modzie piszczy i być à la mode. Jeśli wymarzonych ciuchów nie mogłam upolować w sklepie, to sama robiłam w starych małe przeróbki, chociaż nienawidzę szyć.

Ponieważ od wczesnych lat dzieciństwa uprawiałam gimnastykę artystyczną, moją przewodniczką po modzie była również nasza trenerka Teresa Wysata. Często wyjeżdżała do Londynu, a po powrocie wprowadzała nas za kulisy światowej mody, najczęściej na obozach sportowych, gdzie na takie spotkania było więcej czasu. Zazdrościłam jej, kiedy opowiadała o pięknych sukniach i błyszczących jedwabiach, jakie tam kupowała. To rozpalało moją wyobraźnię i marzenia o posiadaniu ekskluzywnych rzeczy w przyszłości. Trenerka uczyła nas elegancji od dziecka. Sama zawsze wyglądała jak gwiazda filmowa, a my wpatrywałyśmy się w nią niczym w obraz. Na obozach sportowych przebierała się trzy razy dziennie – na każdy posiłek przychodziła inaczej ubrana. Nigdy też nie siadała do stołu w stroju sportowym – ten zakaz dotyczył również nas, jej uczennic. Zawsze też musiałyśmy wyglądać schludnie. Z tym kojarzy mi się śmieszna historia: kiedyś, pakując się na obóz sportowy, zapragnęłyśmy z koleżankami być takie jak nasza trenerka i tak jak ona przebierać się trzy razy dziennie. No i zabrałyśmy ze sobą ogromne walizki ze wszystkimi możliwymi ciuchami ze swoich szaf. Obóz trwał jednak aż miesiąc i już po kilku dniach zabrakło nam strojów. Wtedy wpadłyśmy na pomysł, żeby wymieniać się ciuchami. Skończyło się to... obozową epidemią ospy, bo okazało się, że jedna z dziewczyn była chora. Od tamtej pory miałyśmy zakaz pożyczania sobie ubrań.

Kiedy dziesięć lat temu zaczęłam prowadzić w TVN Style jeden z pierwszych programów o metamorfozach „Agentka do zadań specjalnych”, przekonałam się, jak nowy wizerunek bardzo wpływa na psychikę i zachowanie kobiet. Moim zadaniem było pomóc im dokonać przemiany: inaczej się ubrać, uczesać, ale też zmienić sposób myślenia o sobie. Największą przyjemność sprawiały mi chwile, kiedy widziałam błysk w oczach kobiet wychodzących z programu z nową energią i chęcią do podejmowania kolejnych wyzwań. Po miesiącach okazywało się, że nowy wizerunek zmieniał totalnie ich życie – poznawały partnera, zdobywały lepszą pracę... Krótko mówiąc, hasło: „nowa, lepsza ja” działało. Podobne historie zdarzały mi się również podczas metamorfoz w Klubie 50+ w „Pytaniu na śniadanie”. Łzy szczęścia kobiet, kiedy patrzyły w lustro na swoje nowe oblicze, sprawiały mi dużo radości i satysfakcji, ale też utwierdzały w przekonaniu, że warto w siebie inwestować i zmieniać na lepsze. Bo widzieć się piękniejszą to znaczy lepszą, pewniejszą siebie i gotową do nowych wyzwań.

Warto w siebie inwestować i zmieniać na lepsze. Bo widzieć się piękniejszą to znaczy lepszą, pewniejszą siebie i gotową do nowych wyzwań.


Sweter Bizuu, buty Reebok.

Moja miłość do mody i dbania o siebie przetrwała próbę czasu. Dziś jestem już przecież dojrzałą kobietą i ani mi w głowie, by sobie odpuścić. Wręcz przeciwnie – im jestem starsza, tym większą wagę przykładam do swojego wyglądu.

Moja miłość do mody i dbania o siebie przetrwała próbę czasu. Dziś jestem już przecież dojrzałą kobietą i ani mi w głowie, by sobie odpuścić. Wręcz przeciwnie – im jestem starsza, tym większą wagę przykładam do swojego wyglądu. Młoda dziewczyna bowiem wygląda świetnie nawet w tanich dżinsach i wyciągniętym T-shircie, bo jej największą ozdobą jest właśnie młodość – jędrna, gładka skóra, błyszczące włosy, blask spojrzenia, sportowa sylwetka.

Projektantka Agnieszka Maciejak uważa, że młoda dziewczyna może założyć cokolwiek, bo ona błyszczy ciekawością świata, tym, co ma w oczach, i fascynacją, co czeka ją w życiu. To jest ten blask, który przypisany jest wyłącznie młodości. W dojrzałym wieku pewne elementy „wysiadają” – nie da się przecież zatrzymać czasu, ale można go nieco oszukać, dbając o siebie. Nie ma nic gorszego niż widok dojrzałej kobiety w zbyt obszernych albo za ciasnych ubraniach, niedopasowanych do jej sylwetki. A przecież nawet starą rzecz można niewielkim nakładem pracy przerobić tak, by dobrze leżała i podkreślała atuty, a ukrywała wady.

Pamiętam z czasów studenckich wykład pani dziekan, która, chcąc uczulić młode dziewczyny na sprawy związane z higieną, powiedziała: „Drogie panie, majtki trzeba zmieniać codziennie”.

Lubię patrzeć na kobiety zadbane. W Polsce moją modową faworytką jest Monika Olejnik. Niekoniecznie chciałabym wyglądać tak jak ona, ponieważ nie jestem aż tak odważna w podążaniu za trendami, ale cenię w niej ekstrawagancję, szyk, klasę i to, że ma w sobie tyle szaleństwa i odwagi, by naprawdę bawić się modą. Dziennikarka znana z ciętego języka zawsze wygląda stylowo, a jej sposób ubierania się odpowiada drapieżnemu charakterowi. Przez specjalistów wielokrotnie była okrzyknięta ikoną mody, chociaż dla wielu jej styl jest zbyt ekscentryczny i ekstrawagancki. Jedno jest pewne: gdziekolwiek się pojawia, zawsze zostaje zauważona.

Podziwiam również Anetę Kręglicką, która – moim zdaniem – zawsze wygląda idealnie. Powiem więcej: chciałabym wyglądać tak jak ona. Podoba mi się ta sportowa elegancja urozmaicona pięknymi dodatkami. Jej sukces tkwi w prostocie.

Gdybym zaś miała wskazać dobrze ubraną zagraniczną gwiazdę, byłaby to Catherine Deneuve. Aż szesnaście razy pojawiła się na okładce francuskiego „Vogue’a”, co z pewnością dowodzi, że jest ikoną światowej mody. Często można ją zobaczyć w świetnie skrojonym płaszczu i butach na niewielkim obcasie. Swój seksapil Deneuve podkreśla w bardzo subtelny sposób – nie pokazuje zbyt wiele ciała, zgodnie z zasadą: „mniej znaczy więcej”. Aktorka przez lata przyjaźniła się z Yves’em Saint Laurentem i była jego muzą. To właśnie dla niej kreator tworzył filmowe stylizacje, a także wielokrotnie ubierał ją prywatnie. Najsłynniejsze kreacje dla Deneuve powstały na potrzeby filmu „Belle de jour” nakręconego w 1967 roku przez Luisa Buñuela. I trzeba przyznać, że wywarły wpływ na modę tamtych lat – sukienki w kształcie litery A, tuż przed kolano, z białym kołnierzykiem były hitem lat sześćdziesiątych. Catherine Deneuve, czy to na ekranie, czy poza nim, zawsze prezentuje się świetnie, hołdując prostej elegancji, tzw. małej czarnej z ostrymi dodatkami.

Pisząc o modzie, nie sposób nie wspomnieć również o Jane Fondzie, która podobnie jak ja promowała w swoim kraju zdrowy styl życia. Amerykańska aktorka i popularyzatorka fitnessu o nienagannej figurze wciąż podąża za modą. Jej styl jest bardzo odważny. Obserwuję ją od lat i widzę, że nie kopiuje ślepo trendów, ale wybiera z nich to, co najbardziej pasuje do jej charakteru i sylwetki. Na galach często prezentuje się w pięknych kombinezonach albo oryginalnych szykownych sukniach. Jane Fonda swoim przykładem pokazuje, że niezależnie od tego, ile masz lat, możesz wyglądać świetnie. Hołduje tej samej co ja zasadzie: moda może poprawić humor, zmienić postrzeganie swojej osoby i dodać pewności siebie.

Nie można też nie zachwycić się stylem słynnej Anny Wintour, redaktor naczelnej kultowego magazynu „Vogue”, od lat związanej z przemysłem modowym. Ponieważ spotyka się z najbardziej stylowymi ludźmi świata, nie sposób, żeby sama popełniała gafy. Jest niezwykle konsekwentna w kreowaniu swojego wizerunku. Ta sama fryzura: przycięte na prosto włosy i grzywka, przykuwające uwagę okulary i nienagannie dobrane stroje przez najlepszych designerów... są jej znakiem rozpoznawczym. Kiedy chcę zobaczyć, co piszczy w modzie, zawsze szukam najnowszych zdjęć Anny z różnych eventów. Dojrzała Wintour nigdy nie przesadza ze strojem, zawsze zachowuje odpowiednią długość sukienki i wysokość buta. Od lat zachęca kobiety, by tworzyły własny styl, nie zważając na to, co akurat jest modne. Aby nosiły się elegancko, bo elegancja sprawdza się w każdych warunkach. W swoich wywiadach, podkreśla, że kobieta zawsze powinna wyglądać czysto i schludnie, niezależnie od tego, jaki akurat ma dzień. Ważne też, by nie dawała poznać po sobie, że jest zmęczona czy przygnębiona. To może brzmi dziwnie, bo wydawałoby się takie oczywiste, ale, niestety, wystarczy chwilę poobserwować ludzi na ulicy, by ze smutkiem stwierdzić, że jest inaczej.

Pamiętam z czasów studenckich wykład pani dziekan, która, chcąc uczulić młode dziewczyny na sprawy związane z higieną, powiedziała: „Drogie panie, majtki trzeba zmieniać codziennie”. Ktoś mógłby się obruszyć, że pani dziekan przypomina dorosłym dziewczynom o tak oczywistej sprawie. Okazuje się jednak, że czasem zapominamy właśnie o najbardziej oczywistych sprawach. Przykład? Wiele moich rówieśniczek dzień w dzień przychodziło na ćwiczenia w brudnych strojach, które aż prosiły się o porządne pranie. A przecież to bez znaczenia, czy idziemy na zajęcia fitness, czy na wielką galę – zawsze powinnyśmy wyglądać tak, by nie musieć się za siebie wstydzić. Dlatego powiem również tobie, dojrzałej kobiecie: czystość i schludność jest najważniejszą rzeczą w twoim stroju. Nawet jeśli wyglądasz skromnie, ale pięknie pachniesz i masz czyste ubranie, to twój wizerunek zawsze się obroni. Nie każdy przecież może sobie pozwolić na buty od hiszpańskiego projektanta Manola Blahnika, ale każdego stać na to, żeby być czystym i zadbanym.

A wracając do moich ulubionych, dojrzałych gwiazd, które warto podpatrywać, to na mojej liście top jest również Sarah Jessica Parker, odtwórczyni jednej z głównych ról w serialu „Seks w wielkim mieście”. Aktorka została niekwestionowaną ikoną stylu, kiedy zagrała słynną postać Carrie Bradshaw. Jej filmowy wizerunek naśladowały kobiety na całym świecie, dla niektórych był nawet pewnego rodzaju biblią modową. To przykład kobiety, która nie boi się eksperymentować i wybiera odważne stylizacje. Nie da się ukryć, że jest kolorowym ptakiem i właśnie taki obraz stał się synonimem świadomej swojej wartości i odważnej kobiety.

Jak widzisz, modowe preferencje moich faworytek są skrajnie różne. Bo każda z nas jest inna i powinna odnaleźć własny styl, taki, w którym poczuje się najlepiej, który stanie się jej drugą skórą. Nie ma nic gorszego, niż bycie przebranym za kogoś, kim się nie jest.

Każda z nas jest inna i powinna odnaleźć własny styl, taki, w którym poczuje się najlepiej, który stanie się jej drugą skórą. Nie ma nic gorszego, niż bycie przebranym za kogoś, kim się nie jest.


Sukienki Bizuu.


Suknia projektu Lidii Kality.

Moda bez metryki

Подняться наверх